„Środowisko jest mną zmęczone” – Prezes PZTri dla AT

Jutro o godzinie 11.00 walne Zgromadzenie Delegatów PZTri, które wybierze nowego Prezesa i Zarząd Polskiego Związku Triathlonu. Wiele już pisałem o sytuacji w związku, problemach, systemie, itp. Dziś chcę oddać głos Prezesowi Krzystofowi Piątkowskiemu, który żegna się z funkcją Prezesa i jak się okaże podczas czytania tego wywiadu również z jakąkolwiek funkcją w PZTri. Z Panem Prezesem spotkałem się wczoraj na prawie 1,5 godziny. Rozmawialiśmy o wielu sprawach – przyszłości i przeszłości. Prezes PZTri doskonale zdaje sobie sprawę, że nie podzielam wielu jego poglądów, oceny sytuacji, a przede wszystkim sposobu w jaki przez 20 lat prowadził Związek. Ale nie przeszkadza nam to rozmawiać i przedstawiać swoje argumenty. Mógłbym nawet powiedzieć, że są takie aspekty całego „prezesowania”, których mu nie zazdroszczę, a nawet współczuję. Ale wiele jest takich obszarów, z którymi kompletnie sobie nie radził – dobrze, że się do tego przyznaje. Nie zazdroszczę nowemu Prezesowi, który przejmie w sobotę pałeczkę. Nie tylko długi finansowe, ale przede wszystkim potrzeba zjednoczenia środowiska i określenia wspólnej wizji na najbliższych kilkanaście, a może więcej lat. Mam nadzieję, że delegaci wybiorą do Zarządu dobrych ludzi. Kiedy piszę DOBRYCH, mam na myśli nie tylko ich fachowość, ale przede wszystkim wartości czysto ludzkie. Przypominają mi się słowa Ryszarda Kapuścińskiego, który w zbiorze luźnych przemyśleń na temat mojego fachu – dziennikarstwa – w książce „Autoportret reportera” pisał, że aby być dobrym dziennikarzem, trzeba być dobrym człowiekiem. Takich ludzi życzę nowemu Prezesowi, ktokolwiek nim zostanie: Wojciech Olejniczak, Iwona Guzowska, czy Marcin Słoma (Rafał Giermasiński wycofał się z walki o fotel Prezesa).

 

Zapraszam do przeczytania wywiadu z Prezesem Polskiego Związku Triathlonu, Krzysztofem Piątkowskim, a po nim na merytoryczną dyskusję, do której szczególnie zachęcam zawodników, trenerów i działaczy, którzy na tematy poruszane w rozmowie mogą powiedzieć dużo więcej niż ja. 

 

 

Panie Prezesie, w sobotę czekają nas przełomowe wybory w PZTri. Od dwudziestu lat takich nie było – Pan nie kandyduje. Za chwilę porozmawiamy dlaczego, ale wcześniej chciałem zadać Panu bardzo otwarte pytanie. Ma Pan możliwość podsumowania dwudziestu lat prezesowania Polskiemu Związkowi Triathlonu. Jak by Pan to zrobił?

Właściwie w jednym zdaniu. Zaczynaliśmy od zera, a jesteśmy w średniej europejskiej, jeśli chodzi o poziom sportowy. I nie jest to średnia byle jaka. To jest średnia na poziomie olimpijskim. Ostatnio byliśmy sklasyfikowani chyba między 50 a 15 miejscem jeśli chodzi o klasyfikację wynikową olimpijską. Wie Pan, że celem każdego polskiego związku sportowego jest doprowadzanie zawodników do najwyższego poziomu sportowego. Tak jest w statucie i taki obowiązek narzuca na nas również Ministerstwo Sportu, które daje pieniądze. I to jest nasz cel. Oprócz tego jestem bardzo zadowolony, że rozwinął się sport młodzieżowy, który nie istniał…

A teraz istnieje???
A właśnie! Dobre pytanie! Bo w porównaniu z innymi krajami, żaden sport młodzieżowy nie istnieje. Inaczej ma się sprawa w grach zespołowych, gdzie jest dużo różnych akcji, finansowania również wśród ludzi, którzy chcą uprawiać sport już w wieku, w którym uświadamiają sobie potrzebę ruchu i kultury fizycznej, natomiast jeżeli chodzi o sport młodzieżowy, to jest on w gorszym stanie niż był 20 lat temu. Triathlon jest w grupie związków takich jak na przykład łyżwiarstwo figurowe, gdzie nie ma takich możliwości jak w grach zespołowych, telewizji, mediów, popularności…

A dlaczego? przecież triathlon to widowiskowa dyscyplina.
Dla niektórych, którzy chcą to oglądać. Gdyby w telewizji puścił Pan Ironmana, to po 15 minutach ludzi by to wyłączyli.

Ironmana tak, ale krótsze dystanse już nie.
Ludzie oglądają tenis dlatego, że co parę sekund jest akcja, którą się emocjonują. W triathlonie, który jest pasjonujący dla fachowców, zapaleńców, oczywiście na świecie bardzo popularny, jest inaczej.

A z jakim bilansem zostawia Pan związek?
Dobrym.

Bez długów?
Pan znowu chce rozmawiać o finansach…

Nie tylko. Porozmawiajmy o wymiarze finansowym i sportowym. Zostawi Pan związek nowemu Prezesowie w jakimś stanie finansowym, co będzie się przekładać na działanie związku również w aspekcie sportowym. Czy związek jest zadłużony?
Tak.

Na jaką kwotę? Rzędu kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych?

Około 100 tysięcy złotych.

A czy nowy prezes będzie musiał spłacić te długi finansowe do określonego terminu?
Nie, to nie są długi, które wymagają spłaty jutro, pojutrze…

A komu PZTri jest winne pieniądze?
No na przykład w tej chwili….(cisza)

Panie Prezesie, nowy szef związku będzie musiał sobie z tym poradzić…

To porozmawiam sobie o tym z nowym Prezesem…

Ale to są prywatne firmy czy państwowe instytucje?
Państwowe i prywatne. Wszystkie Związki są w podobnej sytuacji, mają podobne problemy. Podam przykład. W związku z niską dotacją z Ministerstwa Sportu mamy zaplanowane fundusze na opłacenie czynszu do połowy roku.

Czyli za chwilę ktoś może Pana stąd wyrzucić?
Nie! Nikt nas nie wyrzuci, jesteśmy zabezpieczeni, ale czysto teoretycznie…

A ile miesięcznie Związek płaci czynszu za te dwa, małe pomieszczenia, jak w klatce?
1300 złotych. To jest i tak bardzo tanio, bo przeprowadziliśmy się z ulicy Kruczej, gdzie za podobną klatkę płaciło się 2200. Takie są realia. W tym roku dostaliśmy z Ministerstwa tylko 370 tysięcy złotych.

Czyli dotacja obcięta o ponad połowę.
Więcej.

Dostał Pan argumentację z Ministerstwa skąd takie cięcia?
Nie. Były spotkania w trakcie podziału Związków na kategorie i według tego podziału przydzielane były pieniądze, coraz mniej, coraz mniej…Zawsze miałem dylemat, na co wydawać pieniądze. Na sport, czy na organizację. Cały czas wybór! Czy zawodnik ma pojechać na zgrupowanie, kolejny start, czy mam zapłacić za nową wykładzinę w biurze…nigdy nie płaciłem za nową wykładzinę w biurze…

Trochę zniszczona. 20 lat ma?
Nie, dużo ludzi tutaj przychodzi…Zawsze byłem za tym, żeby zapłacić zawodnikowi za start, zgrupowanie, żeby zawodnik i trener mógł realizować swój program, Wszystko inne było mniej ważne. Czasami 3 miesiące pensji nie brałem, bo ważniejsze były kwestie zawodnicze.

Zawodnicy mówią, że jak wyjeżdżali na Puchar Europy, Świata, to nie mieli się w co ubrać – dresów reprezentacji nie było.
Albo zgrupowanie, albo się ubieramy – znów ten sam problem. Nie było kasy. Cały czas ten samy dylemat.

To w takim razie jeszcze jedno pytanie, o temat, wokół którego krążą już różne opowieści. Podobno kiedy kilka lat temu, kiedy kadra pojechała do Australii na zgrupowanie, nie opłacono hotelu i zawodnicy trafili do aresztu.
Nie trafili. Było takie zagrożenie, ale nie trafili. Ale to jest bardzo ważne pytanie, które Pan zadaje, a które ma powiązanie z finansowaniem Związku przez Ministerstwo. Wiem Pan kiedy w tym roku podpisaliśmy umowę z Ministerstwem i otrzymaliśmy pierwsze pieniądze? W kwietniu. A wtedy (kadra w Australii) biegałem po korytarzach Ministerstwa żeby uzyskać podpis na umowie, żebym mógł zapłacić za hotel. Po prostu nie miałem możliwości. Najważniejsze zgrupowania są w okresie zimowym. To są sytuacje, z którymi spotykaliśmy się bardzo często, szczególnie w pierwszym okresie roku, kiedy nie mieliśmy żadnych środków…(cisza)

No niech Pan powie…
Prywatny kredyt brałem.

Żeby zapłacić zaległości Związku?
Nie, na bieżące opłaty. Ale nie jestem jedyny. Nie jesteśmy jedynym związkiem, który musiał w ten sposób funkcjonować.

No dobrze, a ten bilans sportowy? Co zostawia Pan nowemu Prezesowie i triathlonowi.

W tej chwili mamy dwie dziewczyny w pierwszej 30-tce na świecie – Agnieszka Jerzyk i Maria Cześnik.

 

Ale jak Pan w kontekście wyników sportowych patrzy w przyszłość. Rozmawiałem z niektórymi trenerami, to nie mają dobrych rokowań, jeśli chodzi i najbliższe 10 lat. Oprócz Agnieszki Jerzyk może być ciężko z klasyfikacją olimpijską na Rio.
Ale Rio jest za trzy lata, a nie za 10 lat. Jeżeli chodzi o Rio, to jestem spokojny o to, że troje zawodników będzie miało szanse się dostać. Przede wszystkim Agnieszka Jerzyk i dwóch chłopaków: Sylwester Kuster i Mateusz Kaźmierczak. Mają szanse mimo tych wszystkich problemów, jakie mogą się zdarzyć. Kuster przechodził ostatnio poważne leczenie w szpitalu, ale w tej chwili jest na fali wznoszącej i może zrobić niespodziankę.

Mówimy o Rio, a gdyby miał Pan spojrzeć w dalszą przyszłość…
Być może Pan rozmawiał z trenerami od seniorów, ale gdyby Pan rozmawiał z trenerami od młodzieży, którzy już w tym roku robili konsultacje i sprawdzali grupę juniorów, to byłaby zupełnie inna opinia. Pozytywna. Jest około 5-6, a nawet więcej juniorów, którzy dobrze rokują. Mówimy o chłopakach, brakuje dziewczyn. Bardzo dobrze pływają. U nas zawsze problemem było pływanie. Agnieszka Jerzyk do tej pory ma z tym problem, w jej treningu zawsze był akcent na bieganie. Dopiero od 3 lat to się zmieniło. Bardzo się poprawiła i mam nadzieję, że jeszcze się poprawi i na Rio będzie dużo lepsza niż w Londynie.

Panie Prezesie, a czego się Panu nie udało przez te dwadzieścia lat? O co ma Pan największe pretensje do siebie?
Że za dużo sam pracowałem, a za mało pracowali inni wokół Związku. I to jest moja główna wada.

Ale czego nie udało się załatwić przez te dwadzieścia lat?
Limitem w sporcie jest jedno – złoty medal olimpijski i to się nie udało. To jest limit sportowy i nie ma innych. Samoocenę mam bardzo krytyczną, rzetelną. Nie jestem człowiekiem, który uważa się za nieomylnego. Zdaje sobie sprawę ze wszystkiego, co można było zrobić lepiej, co nie zostało zrobione. Można było zrobić więcej, ale sam człowiek nic nie może.

Może złymi ludźmi się Pan otaczał?
Być może…tak…być może…przyznaje. Za dużo brałem na siebie. To są do mnie główne zarzuty. Zawsze były. Ja brałem na siebie za dużo, a zabrakło egzekwowania obowiązków wobec innych. Mieli przydzielone różne obowiązki i na przydziale się kończyło.

Z czego to wynikało?
Niech się Pan zapyta tych ludzi. Moja winą było to, że nie reagowałem na sytuację, w której ktoś nie robił tego, za co był odpowiedzialny.

Płacił im Pan za to?
Nie! Tu nikt nikomu za nic nie płaci! Proszę Pana, system jest taki, że jak ma pan 10%, a ostatnio 20% z budżetu na koszty pośrednie, to niech Pan sobie policzy, co komu można zapłacić, kiedy jest czynsz, itd. Niech pan policzy 20% od około 800-set tysięcy. To jest około 160 tysięcy rocznie i za to musi Pan zrobić wszystko, zatrudnić ludzi w biurze, opłacić czynsze, telefony, dwie pensje…

Pan i księgowa?
Tak. PZTri ma najmniejszą obsadę ze wszystkich związków sportowych. Nie ma drugiego takiego. To wymusiły limity, w których musimy się zmieścić.

 

Ile idzie na pensję dwóch osób?

105 tysięcy brutto rocznie. 

A sponsor? Jest sponsor strategiczny?
Nie ma.

Nie załatwiał Pan, czy nie potrafił Pan? Nie dało się? 

Byłem w podobnej sytuacji jak parę innych związków. Nie ma zainteresowania takimi dyscyplinami, w których nie ma medali olimpijskich…

A może nie ma zaufania?
„Może”, to możemy sobie tutaj różne rzeczy wymyślać i wyobrażać i można wszystko napisać, że może nie było zaufania, że może Piątkowski się nie podobał, więc może dlatego, ale to wszystko to jest „może”…

Dlatego pytam, jak Pan to ocenia?
Ja to oceniam tak, że cały Zarząd miał możliwość działania. Sorry.

A jak działał?
Nie będę się wypowiadał na temat działalności Zarządu, niech Pan porozmawia z członkami Zarządu. Do części członków mam pełen respekt, uznanie i szacunek, ale nie do wszystkich. Mówię wprost.

Czy część członków Zarządu była tylko na papierze?
Wie pan, jeden z członków Zarządu (chciał być Prezesem nawet) nie przyszedł na pierwsze posiedzenie Zarządu ani na żadne inne, a kolejni się wycofywali, bo nie mieli tu żadnego interesu, to po co oni tu będą? Niektórzy sobie wyobrażali, że jak są w Zarządzie, to jakiś swój biznes załatwią, jakieś interesy klubowe. Ja jestem państwowcem. Mówiąc o Związku widziałem każdego człowieka, który był w Zarządzie i każdego człowieka, który starał się być przy Związku, jako człowieka, który myśli o całym Związku, całym kraju, a nie tylko o swoim interesie, o swoim klubie, o swoich zawodach. A takich „trochę” było. W momencie kiedy ten interes znikał, człowiek znikał.

Nie można było ich wymienić na innych?
Wszystko było można. Nie bez kozery mówi się teraz o ograniczaniu liczby członków Zarządu, bo co z tego, że będą, przyjadą podpisać się na liście, a nie będą nic realnie robić dla Związku…

Świetnie, że Pan o tym mówi! O tej aktywności, bo co w takim razie z tymi okręgowymi Związkami Triathlonu, które nic nie robią, bo są tylko na papierze, jak np. warmińsko-mazurski okręg…
Dobra! A co zrobić od strony prawnej?!

Ale w statucie macie zapisane, że te związki mają działać aktywnie. Nie działają, a mają głos na Walnym Zgromadzeniu!
A co to znaczy, czy działa aktywnie, czy nie? Dotknął Pan rzeczywiście ważnego problemu. Tu była rola koordynatora, który powinien kontaktować się z regionem, wnioskować do Zarządu, mówić o rzeczach, które wynikały z tej sytuacji, a tego nie było.

Ile jest klubów triathlonowych w Polsce?
Około 50-ciu. 6 Okręgowych Związków.

Wszystkie dostały zawiadomienia o Walnym?
Wszystko jest załatwione.

 

Ale jest Pan pewien, że powiadomił Pan wszystkich?
Jestem pewien na 100%, że wszystkich zawiadomiłem, że wszystko formalnie jest załatwione.

Pytam, bo wiem, że przynajmniej jeden klub nie dostał zawiadomienia. Miałem telefon w tej sprawie...
Wiem Pan, do mnie też dzisiaj ktoś dzwonił, że nie dostał, a my mamy poświadczenia, że zostało wysłane.

Kolejne pytanie. Zmienię temat. Jak funkcjonuje system szkolenia?
(cisza)
Niech Pan tak długo nie milczy, panie Prezesie.
Zastanawiam się jak to sformułować. System szkolenia był skonstruowany tak, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki w kontekście sportu wyczynowego. Oznacza to, że np.: jeżeli Majewski będzie mistrzem olimpijskim, to lekka atletyka jest dobra. Jeżeli mamy w triathlonie 3 olimpijczyków, to znaczy, że ten poziom jest niezły. I tu jest pytanie: Czy lepiej jest mieć 20 zawodników na poziomie 20 miejsca, czy jednego mistrza olimpijskiego?

Jak jest lepiej?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Po to się szkoli tych dwudziestu na wysokim poziomie, żeby przynajmniej jeden był mistrzem. I my mamy problem ponieważ nigdy nie mogliśmy objąć szerokiej grupy zawodników centralnym szkoleniem, bo nie było pieniędzy. Nikt nas nie uznał za takich, którzy zasługują…

A rozmawiając ze sponsorami…
Od razu powiem, że miałem bardzo małe kontakty ze sponsorami. Co my możemy mu zaoferować. Jakie wyniki mamy jako reprezentacja Polski? Mamy 6 miejsce na Mistrzostwach Europy, co według nas jest „kosmosem”, znakomite miejsce, ale to nikogo nie interesuje, poważnych sponsorów, którzy chcieliby wyłożyć żywą gotówkę. Interesuje ich to, kiedy zdobędziemy medal i będziemy w telewizji. W tej chwili żyjemy w innym świecie – mediów, które Pan reprezentuje. Liczy się sekundy przekazu medialnego. My ciągle dajemy przykład piłki nożnej, siatkówki, gdzie są całe „przedsiębiorstwa”, które zarządzają marketingiem, stronami internetowymi, ludziom się za to płaci i siedzą od rana do nocy tylko nad tym, a my w PZTri, we dwoje musimy zajmować się całą administracją, kontaktami z Ministerstwem, żeby wszystkie papierki były na czas, bo jak nie są, to nam każą zwracać pieniądze zaraz. Tego musimy pilnować.

Ma Pan żal do Ministerstwa?
Nie mam żalu, ale mam apel, że biurokracja, która istnieje w tej chwili w sporcie, powoduje, że nie mamy czasu w Związkach zajmować się sportem, a zajmujemy się papierami.


Dlaczego Pan nie kandyduje?
Z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że…uznałem, że środowisko jest mną zmęczone. Uważam, że powinien przyjść ktoś nowy, kto spojrzy na wszystko świeżym okiem i będzie budował po swojemu.

A drugi powód?
(Cisza)
Pan jest tym zmęczony?
Nie jestem wypalony. Owszem, teraz jestem bardzo zmęczony. Nie byłem na urlopie przez ostatnich 10 lat. Żaden wyjazd na zawody, w delegację to nie jest wycieczka. To jest ciężka praca. Mnie męczy jedno, w biurze powinny zostać zatrudnione 3-4 osoby, potrzebne są zmiany, żeby można było podzielić pracę tak, aby nie wychodzić z biura o godzinie 19.00 dzień w dzień, tylko pracować normlanie…tak jak wioślarze na przykład, którzy z nami sąsiadują. Gaszą światło o 16.00 i wychodzą. Widzimy to codziennie i patrzymy na to z zazdrością.

Panie Prezesie nie będzie Pan Prezesem PZTri, to już pewne. I co dalej? Jak przyszłość?
A kto się będzie interesował moja przyszłością?

Jest paru takich.
(śmiech)
W związku mogę pełnić rolę jedynie doradczą, dzielić się swoimi doświadczeniami, na pewno nie będzie to związane z żadną funkcja. Nie będę kandydował ani na Prezesa, ani do Zarządu!

A międzynarodowe instytucje?
A to zobaczymy…

Niech Pan powie coś więcej.
Powiem więcej za dwa tygodnie.

Rozmawia Pan z ETU, ITU?
Nie potrzebuję rozmawiać. W ETU, ITU pozycji nie buduje się jednorazowo. To są osobowe relacje, pracuje się na to całe lata. Ja taką pozycję mam. Udowodniłem to ostatnio. Zobaczymy, co będzie, bo do władz międzynarodowych kandyduje dużo ludzi.

A co będzie za dwa tygodnie?
Wybory do składu komitetu wykonawczego ETU.

Ma Pan szanse?
Zawsze są, chociaż konkurencja jest bardzo mocna?

A kto zostanie nowym prezesem PZTri?
Ten, kto zdobędzie najwięcej głosów.
(śmiech)

Ale kto wykonał największą pracę Pana zdaniem i przekonał do siebie delegatów?
Przyznaje szczerze, że nie miałem bezpośrednich relacji i nie wiem, w jaki sposób Pani Iwona Guzowska przeprowadzała swoją kampanię. Trudno mi więc ocenić. Wiem, że Pan Wojciech Olejniczak prowadził rozmowy, spotykał się ze środowiskiem. I tyle wiem. Marcin Słoma jest znanym trenerem, rozmawia codziennie z trenerami, klubowymi działaczami i prawdopodobnie ma swoje głosy. Ale czym to się skończy nie mam pojęcia. Na koniec mam jeden apel do delegatów na Walne Zgromadzenie, żeby skoncentrowali się na przyszłości dyscypliny, żeby rozsądnie wybrali ludzi do Zarządu.

 

Dziękuję za rozmowę. 

Powiązane Artykuły

6 KOMENTARZE

  1. 100 tysięcy zł długu! To jest groteska w wydaniu polskim. O jakich pieniądzach my tu w ogóle mówimy! Naprawdę trudno w to uwierzyć 🙁

  2. Cytat z magazynu Bieganie nr czerwiec 2013: „Maria Cześnik przygotowując się do olimpiady w Pekinie wzięła z baku kredyt na 50 000 złotych. Bo żeby się zakwalifikować, trzeba było jeździć po świecie na zawody, doszło wożenie roweru, odżywki, same przeloty i wpisowe. I pojechała.”

  3. Świetny wywiad. Dziennikarz, czyli Łukasz Grass, jakiego pamiętam z TOK Fm czy TVN24 🙂 i za którego wywiadami (dziennikarskimi przemyśleniami) osobiście tęsknię, bo dawały „kopa” w myśleniu 🙂 Prezes PZTri też, o dziwo „ludzki”. Nie jest mi znane środowisko tritahlonowe od strony Zarządu czy ludzi tam pracujących, ale Prezes Piątkowski ma trochę racji. Zmęczenie Nim, wynika raczej z „racji wieku”. Dinozaur. Wizje, młodych Działaczy są na pewno inne, niż założenia „pokolenia 20 lat wstecz” 🙂 Po drugie, to co powiedział na temat „gry zespołowej” w Zarządzie PZTri, też nie bez kozery. Dotyczy to wielu związków sportowych czy też innych grup społecznych, nie tylko triathlonu. Taka „polska prowizorka” i specyfika, w tym przypadku akurat – sportu. Potrzebna głęboka reforma w „myśleniu” i po prostu postępująca nowoczesność. Mam nadzieję, że nowy Prezes będzie inny, ale szczerze?… bardzo w to wątpię 🙂 Pozdr. dla AT

  4. Środowisko jest Panem zmęczone? Bez przesady Panie Prezesie, środowisko jest nowe i całkiem świeże. A tak poważnie to bardzo dyplomatycznie powiedziane. Nigdy nie zapomnimy tego co Pan dla Nas zrobił. Przez lata doprowadził Pan do tego, że nikt już nie organizuje zawodów Pucharu Polski. Odcinaliście od tego kupon m.in. wysyłając sędziów którzy potrafili popsuć nawet najlepsze zawody. Nie było żadnego wsparcia i nie mówię tu o wsparciu finansowym tylko o wysłaniu podziękowań czy dyplomu za wieloletnią organizację zawodów, a nawet podania ręki.
    Standardowo wymienia Pan kilku zawodników z czołówki, którzy mają sukcesy. Oni trenują dzięki uporowi, wsparciu rodziny, sponsorom. Udział związku w ich sukcesie jest skromny tylko każdy zawodnik bał się powiedzieć coś złego na związek, żeby nie zostać odciętym od tego minimum, które miał.

    Na pewno można było sytuację uratować, gdyby odszedł Pan z honorem w ostatnich wyborach. Nowy Prezes nie zapomniałby o Pana zasługach, które niewątpliwie były.
    A teraz przypomina to sytuację Grzegorza Laty z PZPN, bo właśnie w ostatnich latach nastąpił największy regres zawodów dla młodzieży w triathlonie, a można było współpracować i wejść niejako w nowy układ, który się stworzył. Ludzie, którzy budują Nowy Polski Triathlon chcą współpracować i nie mają złych intencji.

    P.s. Mimo wszystko chciałbym uważać że jest Pan dobrym człowiekiem i źle dobierał Pan sobie ludzi, ale jest to bardzo ciężkie. Trzeba sobie po prostu powiedzieć kilka rzeczy przed Pana odejściem, żeby nie popełniać już tych samych błędów.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,800SubskrybującySubskrybuj

Polecane