Adrian Kostera: „Święta są jedną z nielicznych chwil w roku, gdzie totalnie nie jestem sportowcem”

Co denerwuje Adriana Kosterę w okresie świątecznym i kiedy staje się Grinchem? Jaką historię tego okres wspomina najlepiej, a także co sądzi o najlepszych i najgorszych prezentach?

Z okazji świąt Akademia Triathlonu przygotowała serię kilku szybkich świątecznych pytań skierowanych do polskich zawodników. Jaka jest ich ulubiona potrawa wigilijna? Jaka świąteczna historia najbardziej zapadła im w pamięć?

Akademia Triathlonu: Jaka potrawa wigilijna jest najlepszą podkładką pod świąteczny trening? Która z nich jest Twoją ulubioną, a której nie lubisz ?

Adrian Kostera: Jeżeli chodzi o mnie, to święta są jednym z tych nielicznych chwil w ciągu roku, gdzie totalnie nie jestem sportowcem i nie zważam na poprawnie zbilansowaną i zdrową dietę. Chociaż trzeba przyznać, że sam styl życia ostatnich lat mocno się odcisnął na naszej kuchni. Więc na przykład są ryby, ale nie w panierze smażone, a raczej pieczone. Ciasta bez cukru. Takie już spaczenie. Ja zdecydowanie uwielbiam pierogi. I chociaż najwięcej jest tych z kapustą i grzybami, to moje ulubione to te z jagodami.

AT:  Kto w Twoim dzieciństwie przynosił prezenty 24 grudnia? Mikołaj, Gwiazdor czy może Aniołek? Czy w rejonie, z którego pochodzisz, są jakieś charakterystyczne świąteczne tradycje, które kultywujesz?

AK: Niestety w domu rodzinnym nie było prezentów i być może właśnie dlatego teraz obstawiam choinkę wokoło tak dużą ilością prezentów ile tylko się zmieści 🙂

AT:  „Kevin sam w domu” w święta – tandeta czy tradycja? Jakie są Twoje ulubione sposoby na spędzanie świątecznego czasu?

AK: Ostatnio się zastanawiałem, że niesamowite będzie dla mojego syna, kiedy podrośnie i zacznie więcej rozumieć, obejrzeć Kevina. Tak jakby po raz pierwszy. Oglądamy co roku tak samo, jak Griswoldów i wszystkie inne klasyki. O właśnie zmieniam zdanie na temat mojej ulubionej potrawy świątecznej. Zdecydowanie grzane wino. Świąteczne filmy i zapach grzanego wina. To jest chyba esencja świąt u nas.

AT: Grinch nienawidził świąt. A czy jest coś, co denerwuje Cię w tym okresie?

AK: Uwielbiam święta. Tutaj gdzie mieszkamy, w Holandii, nie ma Święta Wszystkich Świętych. Tak więc gdy w Polsce zazwyczaj markety czekają do listopada, aby zacząć marketing świąteczny, tak tutaj już we wrześniu pojawiają się choinki, mikołaje i pierwsze dźwięki „Last Christmas”. Wtedy jestem Grinchem.

AT: Skarpetki to dobry pomysł na prezent? Jaki był najlepszy i najgorszy prezent, który dostałeś na święta?

AK: Każdy jest dobry. Ja nie oceniam prezentów pod kątem ceny. Kiedy kogoś dobrze znasz, możesz trafić prezentem w sam środek duszy, serca. Takie prezenty są najlepsze. A najgorszy prezent tak sobie myślę, chociaż nie był świąteczny a urodzinowy to kilka cygar i mega droga zapalniczka na 30 urodziny. Czyli w dzień, kiedy rzuciłem palenie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Adrian Kostera (@kostera_ultratri)

AT: Czy okołoświąteczna playlista treningowa uwzględnia świąteczne hity takie jak „Last Christmas”? Co sprawia, że zaczynasz czuć nastrój świąt?

AK: Raczej nie zachowałbym powagi jadąc na turbo z Georgem Michaelem na słuchawkach. Świąteczny nastrój to wspólne strojenie choinki, zakupy świąteczne, robienie sałatki warzywnej całą rodziną.

AT: Czy zdarzyło Ci się kiedyś zamiast prezentu pod choinką zobaczyć rózgę? Jeśli tak, to co przeskrobałeś? Opowiedz nam historię związaną ze świętami, która najbardziej zapadła Ci w pamięć

AK: Dużo więcej takich historii zasługujących na rózgę łatwiej byłoby znaleźć związanych z Sylwestrem. Była taka jedna, że mało brakowało, a na Wigilie do rodziców musiałaby dostarczyć mnie straż pożarna. W Toruniu są fortyfikacje. Kilkanaście fortów. Poszliśmy rano w dzień wigilii z przyjaciółmi „zwiedzać” jeden z nich. Zamknięty oficjalnie, ale dla 13-latka żaden płot nie jest za wysoki. Tego dnia chcieliśmy wejść do niezbadanego przez nas jeszcze bunkra. Wielkie stalowe wrota były zamknięte, a jedynym wejściem wydawała się mała wyrwa ze stali. Tak jakby rozszarpana po trafieniu moździerzem. Tworzyliśmy mapę i wiedzieliśmy, że brakuje nam jeszcze jednego długiego korytarza i musi być w tym miejscu.

Byłem najmniejszy i najchudszy więc przyjaciele podsadzili mnie i się jakoś z wielkim trudem przecisnąłem. Licząc, że znajdę wyjście z drugiej strony. Okazało się jednak, że wyjścia nie było, a wszystkie możliwe dawne punkty, gdzie korytarz łączył się z innymi korytarzami lub pomieszczeniami, zostały zamurowane. Musiałem więc wracać tym samym otworem. Tylko tym razem nie było nikogo wewnątrz, kto by mnie podsadził. Było nerwowo, momentami beznadziejnie i krytycznie. Po wielu godzinach udało mi się na szczęście wydostać i zdążyć na Wigilię bez wszczynania alarmu.

AT: Jaki jest Twój sposób na spalenie świątecznych kalorii?

AK: Przy moich treningach nigdy nie mam dylematu jak coś spalić a odwrotnie – co tu jeszcze zjeść, aby nie schudnąć (śmiech).

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane