W jakich okolicznościach doszło do tego, że Tomasz Szala zaliczył tzw. bombę w trakcie wyścigu IRONMAN Israel? W najnowszym wpisie czytamy, że deficyt energetyczny nie był jego jedynym problemem tego dnia. Czytajcie o tym, z jakimi innymi trudnościami zmagał się polski PRO.
ZOBACZ TEŻ: Joe Skipper ma nową pracę poza sezonem. Będzie dostawcą jedzenia
Zawody w Tyberiadzie odbywały się po raz pierwszy. Kobiety i mężczyźni ścigali się w rejonie Jeziora Galilejskiego. Był to wyścig na pełnym dystansie. Wśród mężczyzn zwyciężył mistrz świata IRONMAN z Kony Patrick Lange, a wśród kobiet Ruth Astle.
Tomasz Szala ukończył wyścig na 19. miejscu w kategorii PRO. O tym, jak poszło innym Polakom, można przeczytać tutaj: IRONMAN Izrael – bomba Szali, udany debiut Stępniaka, „szczęśliwa” siódemka Jerzyk.
Dziś na stronie jednego ze sponsorów zawodnika pojawił się obszerny wpis, w którym Szala opisuje, jak przebiegał wyścig i z jakimi problemami borykał się na trasie. Wybraliśmy z tego wpisu najciekawsze fragmenty.
Kłopoty z widzeniem
W trakcie IM Israel Tomasz Szala już na samym początku wyścigu (pływanie) został uderzony w okulary. Skutki tego uderzenia odczuwał jeszcze w trakcie jazdy na rowerze. Sprawa wyglądała poważnie, na szczęście wszystko zakończyło się happy-endem.
– Podczas całego pływania i większości jazdy na rowerze miałem rozmazane widzenie – pisze o sile ciosu, jaki zainkasował.
Innym problemem było to, że w drugiej części dystansu przyszło mu dublować zawodników AG, przez co istniała konieczność płynięcia slalomem.
Zawodnik potwierdził smutną informację mówiącą o tym, że w trakcie pływania zmarł jeden z uczestników wyścigu.
Drętwienie palców
Jeśli chodzi o drugą konkurencję, Szala pisze, że zaczął mocniej w nadziei, że uda mu się dogonić grupę z pływania. Niestety nic takiego nie miało miejsca, a prześcigał tylko tych zawodników, którzy przechodzili jakieś kryzysy i odpadali.
Problemem w trakcie jazdy na rowerze było dla niego to, że drętwiały mu palce u rąk i stóp. Pewną trudność stanowiło również to, że na trasie panowały zmienne warunki pogodowe. Raz było bardzo wilgotnie, a innym razem sucho.
Deficyt energetyczny
To była pierwsza edycja evnetu IM Israel (Tyberiada). Po zakończeniu zawodów Tomasz Szala sygnalizował, że jeszcze nie do końca wszystko zagrało w kwestiach organizacyjnych. W mediach społecznościowych zawodnik narzekał na to, w jaki sposób zorganizowane były strefy bufetu. W swoim wpisie rzucił nieco więcej światła na ten temat.
– Na pierwszym bufecie wziąłem żel od organizatorów. W trakcie kolejnych kilometrów biegło mi się lekko i zdołałem przyspieszyć do tempa poniżej 3 minuty i 50 sekund na kilometr. Wyprzedziłem przy tym kilku rywali. Na drugim bufecie, w związku z dużym tłokiem, złapałem tylko kubeczek z wodą. Na kolejnym tylko kubeczek z colą. Nie było tam żadnych żeli. Wtedy uświadomiłem sobie to, że popełniłem ogromny błąd, który polegał na tym, że nie przygotowałem sobie żeli na bieg. Sądziłem, że będą dostępne w bufetach.
Jak mówi sam zawodnik, kłopoty rozpoczęły się na 14. kilometrze. Był tak głodny, że ratował się żelami, które zgubili inni zawodnicy. Trochę pomogła też kofeina, którą zażył w połowie dystansu. Niestety przez brak żeli w drugiej części biegu deficyt energetyczny był już na tyle duży, że biegł w tempie o minutę gorszym od najszybszego.
Zawodami IM Israel Tomasz Szala zakończył bieżący sezon. Teraz udaje się na krótkie wakacje. Po ich zakończeniu rozpocznie przygotowania do nowego sezonu.