Tomasz Szala: „Zastanawiam się, czy chce mi się rzeźbić kolejny rok ten triathlon”

W sezonie 2024 Tomasz Szala zrealizował swój plan i wystartował na mistrzostwach świata na Hawajach. W międzyczasie mierzył się jednak z kontuzją i stratą sponsora. Pod koniec roku przyznał wprost: „w ogóle nie ciągnie mnie do treningów”. 

ZOBACZ TEŻ: „Zasada Złotowłosej” i „skok wiary”: Jak skutecznie realizować noworoczne postanowienia?

„Nabrałem ciutkę pokory” 

Głównym celem Tomasza Szali na sezon 2024 była kwalifikacja na mistrzostwa świata IRONMAN na Hawajach. Mimo że cel udało się zrealizować, droga na Wielką Wyspę nie była łatwa. Zawodnik swoim podsumowaniem sezonu 2024 podzielił się w mediach społecznościowych. 

Bazę do ścigania Szala budował w Marbelli, na Teneryfie i Gran Canari. Jak stwierdza, nie było to: „nic specjalnego. Około 135h fizycznej tyrki, pchając progi przemian tlenowych delikatnie w górę”. Kolejnym przystankami w przygotowaniach było zgrupowanie wysokościowe w Mexico City oraz adaptacja cieplna w Cozumel. 

W upalnym Cozumel, gdzie po zjazdach w Mexico City na rekordowych prędkościach treningowych myślałem, że będę kręcić po 50 km/h. Jednakże tak się nie stało. Ciepło i wysokie ciśnienie na poziomie morza mnie zweryfikowały i nabrałem ciutkę pokory – wyjaśnił. 

Kontuzja, mistrzostwa Polski i brak sponsorów 

Pod koniec kwietnia Szala wystartował w IRONMAN Texas. Jak przyznał po zawodach: „myślałem, że pierdzielę ten triathlon i nigdy więcej nie robię pełnego”. Na mecie triathlonista zameldował się z 11. miejsce, czyli bez slota na Hawaje. Ostatecznie okazało się jednak, że jeden z zawodników przed Szalą (Menno Koolhas) otrzymał dyskwalifikację. To jedno miejsce było kluczowe. Licząc rolldown slotów, bo niektórzy z zawodników zakwalifikowali się wcześniej, Szala zajął miejsce premiowane awansem na mistrzostwa świata w Konie. 

Zastrzyk motywacji był duży. Triathlonista postanowił więc zrealizować kolejny etap założonego na rok 2024 planu. Kwalifikacja na mistrzostwa świata na połówce. Organizm nie wytrzymał jednak obciążenia. U zawodnika pojawiła się kontuzja ścięgna Achillesa. 

Szala trzymał się jednak planu. Wystartował na połówce w Warszawie. Wyścig odnowił kontuzję. W trakcie powrotu do zdrowia pojawił się jeszcze jeden, spory problem – strata sponsora tytularnego. Triathlonista rozpoczął poszukiwania kolejnych współprac. Nie udało mu się jednak znaleźć żadnego sponsora. 

Każdą odmowę traktowałem jako porażkę i ryło mi to psychę, odbijając się na treningach. Na domiar złego miałem kryzysową sytuację poza triathlonem, która wybiła mnie z treningu absolutnie. Nie spałem po nocach i schudłem 5 kg – wyjaśnia. 

„Zszedłem level niżej” 

Kolejnym startem były zawody IRONMAN Frankfurt. Szala zajął w nich 30. miejsce i jak mówi: „zrobiłem go w ramach oczyszczenia głowy. Wynik odzwierciedlał to, co się wtedy działo. Zszedłem level niżej”. 

Kartą przetargową u potencjalnych sponsorów miały być mistrzostwa Polski w Malborku. Został wicemistrzem. Po czasie Szala gorzko skomentował swoją decyzję: „trochę odklejus ze mnie, że wierzę, że mistrzostwo Polski jest cokolwiek warte”. 

Ostatecznie Szali udało się zebrać środki na wyjazd na Wielką Wyspę. Początkowo adaptacja cieplna i treningi szły bardzo dobrze. Ostatni dzień okazał się jednak najtrudniejszy. Przedstartowy stres nie pozwolił Szali na carb loading „w związku z czym wynik nieco poniżej oczekiwań”.

Dla Tomasza Szali Hawaje stały się jednak ważne z jeszcze jednego powodu. Dzień po mistrzostwach świata IRONMAN triathlonista i jego partnerka wzięli ślub na Wielkiej Wyspie. 

Po powrocie do Polski triathlonista zakończył współpracę z Marcinem Stnaglewiczem. 

„W ogóle nie ciągnie mnie do treningów”

Ostatnim startem sezonu były mistrzostwa Bliskiego Wschodu na połówce. Zawodnik skomentował je krótko: „pływanie dość słabe, rower ok, bieg słaby”. 

Zawodnik podzielił się również przemyśleniami po sezonie. Przyznał, że musi: „wbić sobie do główki, że żeby porządnie startować, trzeba porządnie trenować z zajawką i nie traktować tego jak roboty, tylko jak fun”. 

Niewątpliwe spokojna głowa była tym, czego zabrakło mi najbardziej w tym sezonie – stwierdza. 

Aktualnie Szala przyznał, że jest: „w śnie offseasonowym” i jak mówi: „trochę zdołowany zastanawiam się, czy chce mi się rzeźbić kolejny rok ten triathlon”. 

Pierwszy raz od lat w przerwie w ogóle nie ciągnie mnie do treningów i trochę się tego boję. 

Zbyt intensywny sezon 

Sezon 2024 Szala okazał się dla zawodnika „zbyt intensywny na możliwości regeneracyjne”. Mimo wszystko jest dumny, że jego nazwisko znalazło się na liście startowej pośród najlepszych zawodników na świecie. 

Sam triathlon jest natomiast: „super przygodą”, a on sam ma nadzieję, że: „jest inspiracją dla kolejnych pokoleń zawodników”. 

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,820ObserwującyObserwuj
22,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane