Trizofrenia, czyli prawdziwy przyjaciel – część druga

Gdy mój ukochany miał pierwszy raz u mnie zostać na noc, wymamrotał, czy mam cos przeciwko temu, że będzie u mnie nocował z Bianchi. Who the F**** is Bianchi?!!! – pomyślałam sobie. Przecież wyraźnie mówił, ze nie ma w jego życiu innej kobiety! A jednak.
Okazało się, ze Bianchi, to prawdziwa piękność! Istna szprycha ; -) Szczuplutka, ani grama za wiele – waży może 10 kilo, no i jak się błyszczy! Zna swoja cenę. Ileż par butów można by za nią kupić! Wytłumaczono mi, ze jest bardzo delikatna, wiec ma większy kufer do transportu niż ja na moje ciuchy gdy wybieram się na długie wakacje. No i oczywiście trzeba już być dwie godziny wcześniej na lotnisku, bo taka dama to musi zrobić check-in z wyprzedzeniem. Wszyscy się na lotnisku oglądają- niestety nie za mną. Są bardzo ciekawi, co takiego tajemniczego skrywa taki ogromny kufer.

Naprawdę zazdrosna jestem o jej wspólne godziny z MOIM mężem! I na dodatek mój ukochany wraca z błyskiem w oczach cały pochłonięty, opowiadając o ich wspólnym wypadzie po szosach prowadzących wśród lasów i gór. Tylko ona i on. Jak to on się kładzie na jej ramę, by mieć mniejszy opływ powietrza, wsłuchując się w regularny szum wiatru pomiędzy jej szprychami. Totalna wolność – przed nimi 90 km podjazdów, dolin i ostrych zakrętów. Istny flow! Człowiek i maszyna w symbiozie.

SAM 1532Bianchi jest cierpliwa. Nie sprzecza się o drogę, zawsze pojedzie tam, gdzie jej właściciel chce. Jest przyjazna dla środowiska, nie spala żadnego paliwa – tylko kalorie. Czasami tak wykończy swojego triathlonistę, że ten musi zatrzymać się na stacji benzynowej na małą przekąskę, zjadając 4 (!) donuty na raz! Ale nawet i takie cacko miewa swoje złe dni. Wtedy chętnie pęka jej łańcuch lub miewa przebitą dętkę. W takich chwilach – w prawdziwej biedzie, tyko żonka może pomóc. Ileż to już razy wyjeżdżałam po mojego ukochanego, bo gdzieś w górach zabłądził i zasłabł, bo łańcuch pękł, bo już robiło się niebezpiecznie ciemno, a on nadal był gdzieś na drodze szybkiego ruchu. No i kto jest tu cierpliwy?

A i tak potem jej się dostają „pieszczoty”. No, bo przecież po takim wypadzie, trzeba koła wyczyścić, no i trochę naoleić. Czynność ta robiona jest z największą dokładnością, skoncentrowaniem i starannością. Oj „żeby tak sprzątał u nas w domu, jak o nią dba” myślę sobie. Ale Bianchi jest u nas w najlepszym towarzystwie. Jej kumple (i mojego męża też), to Trekki i Scotti. Mój ukochany umawia się na przemian z nimi i w ich towarzystwie nigdy się nie nudzi.

Już nawet nie próbuje konkurować z nimi. To inny świat, ale można iść na kompromis. Zatem aby móc również uczestniczyć w tych wypadach na łono natury, w weekendy pakuje piknik (duuuuzo kanapek!) i wsiadam w auto. Z mężem i jego towarzyszem na dwóch kołach spotykamy się trzy lub cztery godziny później na plaży (lub pięć, gdy znowu gdzieś pogubił drogę).

Jest cudownie i prawie mu zazdroszczę, bo on się dotlenił, znowu ma ten błysk w oku, opowiada mi o fantastycznych widokach, a ja przesiedziałam ten czas stojąc w korku i denerwując się na kierowcę przede mną. „A może by się tak jakiś rower też znalazł dla mnie?”- pytam męża nieśmiało.

Powiązane Artykuły

6 KOMENTARZE

  1. Droga Czytelniczko 🙂 Korekta dotyczy tekstów w serwisie a nie komentarzy pod tekstem. Więcej luzu i tego uśmiechu, o którym napisała Ela! Pozdrowienia 🙂

  2. Artykuł przez ó? Serio? Dwa razy, więc to nie pomyłka. Może warto zatrudnić korektora.

  3. Ciesze sie , ze niektorych artykól rozweselil. Bo wlasnie o to chodzi, by nabrac takze do swojego ukochanego sportu troche dystansu. Smiech szalenie odstresowywuje.
    A odnosnie fachowych porad, to wlasnie pracuje nad artykólem dotyczacym psychologii w sporcie. Wiec prosze troszke o cierpliwosc 😉

  4. A ja jednak od pani psycholog oczekiwałabym jednak konkretów, rad dotyczących – przykładowo – radzenia sobie ze stresem przedstartowym a nie – sorry – niczego ne wnoszących felietoników…

  5. Super artykuł:) ja może nie mam tylu fajnych kumpli (ten, z którym umawiam się najczęściej na kilkadziesiąt kilometrów ma na imię Author), ale też mam taką FANTASTYCZNĄ żonę (MOJA ma na imię Beata) 🙂
    Pozdrawiam
    Rafał ze Szczecina

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane