Wydłużyć najkrótszy sezon. Jacek Tyczyński o IRONMAN Cozumel

Podczas niedawnego IRONMAN Cozumel Jacek Tyczyński zajął 17. miejsce. Zawodnik podsumował występ i mocno skrócony sezon. – Kosztowało mnie to więcej, niż bym chciał i przypuszczałem – napisał.

Przedłużyć sezon i powalczyć o czas poniżej 8 godzin. Tak wyglądał plan na wyścig IRONMAN Cozumel Jacka Tyczyńskiego. Jak z jego punktu widzenia wyglądała ta rywalizacja?

Wyścig bez pływania

Dla mnie rywalizować z Wilkiem, Kienle, Vargą czy Wurfem to spora satysfakcja. Jednak skupiam się na sobie i tym na co mam wpływ. Wydaje się, że na starcie stanie dość liczna grupa zawodników i trudno jest przewidzieć dynamikę wyścigu – mówił zawodnik w rozmowie z Akademią Triathlonu.

ZOBACZ TEŻ: Jacek Tyczyński: „Elastyczność i chęć do pracy to chyba dwie najważniejsze cechy triathlonisty”

Przed wyścigiem wiadomo było, że rozegranie części pływackiej nie jest do końca pewne. Dzień przed zawodami odwołano trening. Organizatorzy spodziewali się, że wpłynie to na zawody, ale stało się inaczej. Wyścig najpierw przesunięto o 30 minut, a po kolejnych 20 minutach pływanie odwołano.

IRONMAN Cozumel rozegrane zostało więc z rolling startem rowerowym. Zawodnicy startowali według numerów co 15 sekund, co stanowiło dla Tyczyńskiego pierwsze wyzwanie. Miał jeden z ostatnich numerów.

– Niestety, mając numer trzeci od końca, wystartowałem z tyłu, kiedy z przodu już formowały się grupy i tak naprawdę organizował się cały wyścig. Rozczarowany i wkurzony zdecydowałem się jechać mocno od samego początku. Liczyłem, że dogonię jakąś solidną grupę. Przez pierwszą godzinę minąłem około 20 zawodników. W ciągu pierwszych 2h w tej prawie 50-osobowej stawce plasowałem się w okolicy 14-16 miejsca w wirtualnej rywalizacji – napisał.

Nikt nie chciał wraz z Tyczyńskim gonić czołowych zawodników, a on zaczął słabnąć. Jak wspomina, do T2 wjechał też „ugotowany”, ale z myślą, aby na biegu dać z siebie wszystko.

Do połowy maratonu Tyczyńskiemu biegło się bardzo dobrze. Przed 30 kilometrem dały o sobie znać skurcze i problemy żołądkowe, co było efektem szybkiego początku roweru, ale też upału i wilgotności Cozumel.

Dobiegłem na metę, czując złość, ale też szczęście, że w ogóle do niej dotarłem. Z tego, z czego jestem dumny, to z głowy i walki do mety. Prawie połowa zawodników zeszła tego dnia z trasy, a ja zrobiłem co w mojej mocy, żeby wycisnąć z tego wyścigu, ile się dało – napisał.

Jacek Tyczyński ukończył rywalizację na 17. miejscu.

fot. Jacek Tyczyński Triathlete – Facebook.

„Sezon 2023 ściągnął mnie na ziemię”

Dla Tyczyńskiego był to bardzo trudny sezon. Skomplikowała go ciągnąca się kontuzja, przez co był jednak dość krótki.

Mimo szarpania, wielu kłopotów i trudności – dopiąłem go do końca. Zrobiłem dwa solidne ironmanowe bloki treningowe i rywalizowałem z kilkoma poważnymi zawodnikami – napisał.

Profesjonalista dodał, że ostatnie 12 miesięcy ściągnęło go jednak na ziemię. Nie wie więc jeszcze, jak będzie wyglądał kolejny sezon, bo opcji jest kilka. Zdaje sobie jednak sprawę, że poziom ścigania na długim dystansie rośnie.

Czasy, kiedy dało się rywalizować na poziomie PRO, godząc to z wieloma innymi aktywnościami, wydają się mijać bezpowrotnie, a wyzwań i marzeń zawodowych mam wiele. Poziom na długim dystansie rośnie dynamicznie, z roku na rok, a czasem mam wrażenie, że z wyścigu na wyścig. Na teraz zaczynam off season i chyba nigdy dotąd nie potrzebowałem go tak bardzo – podsumował.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane