Wyścig pod wieloma znakami zapytania. Ola Korulczyk o MŚ Adu Dhabi

Początkowo nie chciała przyjąć slota na Mistrzostwa Świata w Abu Dhabi. Jak sama teraz przyznaje, decyzja ta pomogła jej w powrocie do sportu po wypadku i operacji. O tym, dlaczego wolałby ścigać się w Norwegii, a nie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, opowiedziała nam Aleksandra Korulczyk, znana jako Biegającabiomama.

ZOBACZ TEŻ: Kto z Polaków wystartuje na MŚ w Abu Dhabi [listy startowe AG, elita, paratriathlon, aquabike]

Oprócz bycia sportowcem jest mamą dwójki dzieci, dietetykiem oraz influecerem. Jak udaje jej się łączyć tak wiele obowiązków? Czym jest dla niej występ w reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata?

Nikodem Klata: Kiedy w Rzeszowie zdobyłaś slot na Mistrzostwa Świata w Abu Dhabi, nie byłaś przekonana, żeby go przyjąć. Dlaczego? Co sprawiło, że jednak się zdecydowałaś? 

Aleksandra Korulczyk: Przede wszystkim miałam burzliwy sezon. Bardzo dużo sytuacji zdrowotnych wykluczało mnie z treningów. W Rzeszowie nie byłam w jakiejś turbo formie. Zwłaszcza w porównaniu z zeszłym rokiem, a wtedy nie udało mi się zdobyć slota. Nie wiedziałam, jak ten sezon się potoczy. Myślałam, żeby nie brać też tego slota, dlatego, że to Abu Dhabi – znowu daleko. My mamy rodzinę, dwójkę dzieci. Dla nas koszty wyjazdu są ogromne. 

Ale jakoś pod wpływem emocji… Edyta Litwiniuk wzięła slota chwilę przede mną. My się znamy, mój mąż Rafał z jej mężem znają się z czasów studiów. Rafał zaczął krzyczeć, żebym wzięła. Chyba podeszłam do tego bardzo emocjonalnie. Ale nie żałuję. 

NK: „Podoba mi się ta rutyna, podoba mi się ten cel” – napisałaś w jednym ze swoich postów na Instagramie. Cieszysz się, że zmieniłaś zdanie? 

AK: Jak najbardziej. Zwłaszcza że miałam wypadek w lipcu i myślę, że gdyby nie ten cel i to, że miałam do czego dążyć, to mogłabym bardziej psychicznie oberwać po tym wypadku. A tak po prostu miałam klapki na oczach – jest cel, teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tam dotrzeć. Dużo łatwiej było mi wracać, miałam dużo większą motywację do treningów. 

NK: Do mocnych treningów wróciłaś stosunkowo niedawno, ponieważ na koniec lipca tego roku przeszłaś operację. Pisałaś wtedy: „Z tej perspektywy powrót do sportu wydaje mi się kosmicznie długą drogą”. Czy cztery miesiące to wystarczający czas dla regeneracji? Twój organizm jest gotowy na obciążenie w postaci wyścigu? 

AK: Powiem szczerze, że nie wiem. Mam zrobić rentgen, teraz w okolicach startu i zastanawiam się, czy robić go przed, czy po. Czy lepiej pojechać nieświadoma, bo jeżeli coś miałoby być nie tak, to będę się bardzo stresować przed startem. 

Myślę, że organizm się zregenerował, ale nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, czy obojczyk jest w pełni gotowy na start, czy moja ręka jest gotowa na start i czy moja głowa jest gotowa na start. Nie ukrywajmy, ostatni raz siedziałam na czasówce na dworze podczas wypadku. Od tego momentu nie jeździłam na czasówce na zewnątrz. Wyszłam tylko raz, na szosę, kiedy była ładniejsza pogoda. 

Ostatnie 3 miesiące byłam jednak pod mocnymi obciążeniami treningowymi i myślę, że gdyby coś miało się odezwać, to organizm wysłałby mi już jakąś małą wiadomość, że coś jest nie tak. Narazie idzie dobrze i tego się trzymam i dalej robię wszystko, żeby być w Abu Dhabi. 

NK: Wyścig w nieświadomości? 

AK: Myślę, że nie w nieświadomości, ale pod wieloma znakami zapytania. Zawsze, gdy się wraca po kontuzji, to ten pierwszy start jest trudny. Chciałam wystartować w Płocku po to, żeby przetrzeć głowę, żeby wejść znowu na poziom ścigania. Natomiast ludzie mi to odradzali ze względu na trudną trasę rowerową, wyłożoną kostką brukową. To było 8 tygodni po operacji i zdrowy rozsądek wziął górę. Pomyślałam, że wolę pojechać do Abu Dhabi i wystartować tam, niż rozłożyć się w Płocku. 

Każdy trening to jest cegiełka, którą dokładam. Treningi pokazują mi, że formę mam najlepszą w życiu. Dobrze to wszystko prognozuje, więc mam nadzieję, że wyścig będzie tylko wisienką na torcie i że ta „kosmiczna droga”, którą przeszłam, sprawi, że na starcie będę się już tylko cieszyć chwilą, a wszystkie smutki i trudności już przeżyłam przez te 4 miesiące.

NK: Swoją rutynę kilka dni temu musiałaś przerwać, ze względu na chorobę. Jak przełoży się to na start w Abu Dhabi? Zdążysz przygotować się tak, jak początkowo to sobie zakładałaś? 

AK: Wyłączyło mnie na 3 dni. Naprawdę mnie zmiotło. To musiała być jakaś wirusówka. Leżałam 36 godzin w łóżku i nie byłam w stanie drgnąć w lewo ani w prawo, wstać, cokolwiek zrobić. Przez ten cały czas nic nie zjadłam, więc to wszystko się zebrało. Trener powiedział, że mam o tym w ogóle nie myśleć. Wbrew pozorom po tych trzech dniach poczułam się lepiej, a kolejnego dnia już trenowałam. Najważniejsze, że nie czułam tej choroby na treningach, nie czułam spadku siły. 

NK: Po Twoich social mediach widać, że przygotowania traktujesz bardzo poważnie. Ale jesteś też mamą, pracującym dietetykiem, trochę infuencerem.  Jak udaje Ci się łączyć systematyczne obowiązki z przygotowaniami do startu?

AK: Przede wszystkim logistyka i ułożenie sobie priorytetów. Rodzina zawsze będzie na pierwszym miejscu. Pracę też traktujemy wysoko, bo bez niej nie bylibyśmy w stanie funkcjonować w sposób, w jaki funkcjonujemy. Ale treningi też są bardzo wysoko w hierarchii. Moje dzieciaki o tym wiedzą. Mój mąż sam jest zawodnikiem. Jest po prostu kombinacja. Czasami treningi są późno wieczorem, czasami wcześnie rano. Wszystko się da, tylko trzeba to sobie zaplanować i ustawić priorytety w głowie co jest dla nas ważne. 

NK: BiegającąbioMAMA, sama zwracasz uwagę na to, że w całym tym sportowym zamieszaniu, jesteś przede wszystkim właśnie mamą. Łączysz treningi z czasem spędzanym z dziećmi i np. towarzyszą Ci w treningach? Dzielisz z nimi pasje? 

AK: Od samego początku. Bardzo długo biegałam z wózkiem, trochę biegów ulicznych zrobiłam z dzieciakami i stąd ta biegającąbiomama. Dopiero później triathlon wkradł się na dobre w nasze życie, ale dzieciaki są od samego początku zaangażowane w treningi. Ostatnio ja i mój mąż mieliśmy luźne wybieganie i poszliśmy pobiegać, a dzieciaki jeździły na rowerach koło nas. 

Bardzo często zdarza się, jak mam luźny rozjazd na trenażerze, że dzieciaki przychodzą do mnie. Córka robi swój trening na bieżni obok – udaje, że wchodzi na Kasprowy Wierch i idzie przez godzinę na najwyższym nachyleniu bieżni. Ostatnio puściłam nam film familijny – syn siedział na krześle obok, córka chodziła na bieżni, a ja jeździłam na trenażerze i wszyscy razem oglądaliśmy. Dzieciaki są przesiąknięte sportem i to zdecydowanie pomaga, kiedy one są częścią tego. 

NK: Twój mąż również trenuje, więc musisz w swoim planie dnia uwzględnić trening swój i jego. Jak to jest mieć w domu drugiego sportowca? Trudno Wam to pogodzić, czy może jest to dla Was ułatwienie? 

AK: Na pewno w zrozumieniu siebie nawzajem jest to dla nas duże ułatwienie, ponieważ obydwoje stawiamy treningi dość wysoko i wiemy, że obydwojgu nam na nich zależy. Nie wchodzimy sobie w ścieżkę na zasadzie: „Teraz nie rób treningu, tylko idź na spacer z dziećmi”. Jeżeli on trenuje, to ja coś ogarniam i odwrotnie. Teraz kiedy dzieci są starsze, jest już fajnie. Najgorzej było, gdy były malutkie i ciągle trzeba było przy nich być i je zabawiać. Wtedy było sporo kłótni jak w każdym małżeństwie.

Czasami jest trudno wcisnąć to wszystko w dzień, natomiast obydwoje nie pracujemy na etacie, więc jest to ułatwieniem, że mamy bardzo elastyczny grafik. Możemy pojechać na basen, kiedy dzieciaki są w szkole i później zająć się pracą. Bardzo ułatwia to, że nie pracujemy „od do”, tylko na własnych zasadach. 

Na koniec dnia fajnie, że to jest wspólna pasja – wyjazdy, wszystko dookoła triathlonu, robi się przyjemne, bo możemy to dzielić razem. 

NK: Wyjazd na mistrzostwa świata w Abu Dhabi to nie tylko „wyjazd”, a cały proces przygotowań. Trzeba przecież przygotować dzieciaki, samą siebie, sprzęt, pamiętać o wszystkim. Trudniejsze jest przygotowanie formy czy przygotowanie rodziny do wyjazdu? 

AK: Jak ja już tam będę, to będę najszczęśliwsza osobą na świecie, bo ogarnianie tego wszystkiego przed wyjazdem i ta cała logistyka… To jest nasz pierwszy wyjazd od 7 lat, gdzie jedziemy bez dzieci. Bardziej mnie stresuje zdecydowanie, żeby to wszystko ogarnąć. 

Muszę ściągnąć moją mamę z Cypru do Polski, ona musi tu przylecieć, zostać z dzieciakami, my musimy dotrzeć na lotnisko, są jeszcze testy covidowe. Jak już będziemy w samolocie, dolecimy i zameldujemy się w hotelu, to ze mnie zejdą wszystkie emocje, które towarzyszą mi teraz. 

NK: Zjednoczone Emiraty Arabskie z pewnością nie należą do najtańszych lokalizacji. W jednym instastory powiedziałaś, że szukacie najlepszej oferty, bo zależy Wam, żeby zapłacić za ten wyjazd mniej, niż za dużo. Udało się? Są jakieś sposoby, aby na takim wyjeździe zaoszczędzić?

AK: Ja szukałam sponsorów na ten wyjazd. Dostaliśmy fajne wsparcie, z naszej gminy z naszego powiatu, więc mamy spore wsparcie finansowe z ich strony. 

Wszystko to kwestia szukania i próbowania znalezienia najlepszej oferty. Ja cały czas wertuję, mimo że mamy już zabookowane hotele to cały czas sprawdzam, czy coś się nie pokaże lepszego, tak, żeby udało się jeszcze trochę uciąć koszta.

NK: Różnice cenowe między Polską, a Emiratami Arabskimi to z pewnością niejedyne różnice. W dniu wyścigu ma być tam ok. 30 stopni. Sama wychowywałaś się w śródziemnomorskim klimacie, ponieważ mieszkałaś na Cyprze. Temperatura będzie dla Ciebie problemem, czy dzięki przyzwyczajeniu Twój organizm szybko adaptuje się do takich zmian? 

AK: Niestety dla mnie wysoka temperatura zawsze jest problemem. Ja mam bardzo dziwny organizm, jakąś zaburzoną termoregulację. Ja się praktycznie nie pocę. Dla mnie takie wysokie temperatury są okropne. Na rowerze mi to nie będzie przeszkadzało, podczas pływania też nie. Głównie chodzi o bieg. Bieganie to jest dyscyplina, przy której ja dostaję bardzo mocno w kość przy wysokich temperaturach. Nie ukrywam, wolałabym takie mistrzostwa świata w Norwegii, ale są w Abu Dhabi i muszę wziąć to na klatę. Mamy dość wcześnie start, więc liczę na to, że zdążę przed najmocniejszym słońcem. 

NK: Jesteś doświadczonym dietetykiem. Czy masz jakąś tajną broń w planie odżywania, która wspomoże Twój organizm przy takiej temperaturze? Plan odżywiania będzie specjalnie dopasowany pod Abu Dhabi? 

AK: U mnie plan odżywiania zawsze jest dostosowany specjalnie pod dany start, więc jak najbardziej będzie też pod Abu Dhabi. Będę się koncertowała przede wszystkim na nawodnieniu, bo przy takich temperaturach ważna jest odpowiednia ilość elektrolitów. Organizm trzeba przygotować też kilka dni przed startem, więc na pewno będę to kontrolowała. Mam nadzieję, że to będzie na plus u mnie. 

NK: Dopasowany pod Abu Dhabi na pewno będzie strój. Jakie to uczucie móc wystartować z orzełkiem na piersi, kiedy wiesz, że nie reprezentujesz tylko swojego nazwiska, ale też kraj? 

AK: Cudowne. Co prawda, będę mogła się wypowiedzieć dopiero po starcie, natomiast już samo założenie tego stroju, zrobienie sobie w nim zdjęcia, wiąże się z innymi, nowymi emocjami. Sam kubek kadrowiczki, który dostaliśmy z Polskiego Związku Triathlonu, to są takie malutkie rzeczy, które naprawdę cieszą, które pozwalają docenić i poznać prawdziwą wartość wydarzenia, jakim są Mistrzostwa Świata. Dopiero jak masz ten strój na sobie i patrzysz w lustro, to mówisz „To naprawdę się dzieje”.

ZOBACZ TEŻ: Triathlon w walce o prawa kobiet. Historia Zeinab Rezaie

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,812ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane