Roman Zaczkiewicz: „Prowadzenie własnej firmy i triathlon to sporty długodystansowe”

Roman Zaczkiewicz od lat jest sportowcem, który od pewnego czasu trenuje również triathlon. Prowadzi firmę odzieżową i właśnie staje przed kolejnym wyzwaniem, promując kolekcję ubrań dla sportowców. – Tworzenie własnej marki odzieżowej to sport długodystansowy, ale prowadzenie firmy jest chyba trudniejsze od trenowania – mówi.

Akademia Triathlonu: Ze sportem jesteś związany od wielu lat. Masz bardzo dużo doświadczenia w biegach na długich dystansach. Jak to się stało, że trafiłeś do triathlonu i co Cię urzekło w tym sporcie?

Roman Zaczkiewicz: Od małego jeżdżę na nartach, ale to tyle. Przez lata byłem kanapowcem. Dziewięć lat temu postanowiłem przebiec pierwszą „dyszkę” i złapałem bakcyla. Zacząłem trenować biegi długodystansowe. Myślę, że odnalazłem się w nich dobrze. Pokochałem ten cały cykl treningowy.

W 2020 roku zacząłem szukać nowych wyzwań sportowych. Latem zacząłem jeździć na rowerze szosowym, weszły pierwsze zakładki i bardzo mi się to spodobało. Jak połączymy rower z bieganiem, jesteśmy już bardzo blisko triathlonu. Od stycznia 2021 rozpocząłem treningi. Początkowo ta różnorodność w triathlonie mi się nie podobała. Później ją polubiłem, bo w jednym sporcie trenujesz trzy różne dyscypliny.

AT: W mediach społecznościowych zamieściłeś posta, w którym podkreśliłeś, że Twoja technika była daleka od ideału. Niektórzy mówili, że średnio nadajesz się do sportu. Postanowiłeś jednak sobie i im pokazać, że talent można zastąpić ciężką pracą?

RZ: Mimo że jestem szczupły i mam długie nogi, to moja technika biegowa nie jest idealna. Dalej nie potrafię robić rozbiegań z wysoką kadencją – próbowałem się tego nauczyć. Talentu nie mam, ale lubię trenować i wykonywać zadania. Treningi sprawiają mi radość, chociaż potrafią być bardzo ciężkie. Satysfakcja po dobrze zrealizowanym treningu jest ogromna. To jedna z przyjemności mojego życia.

Roman Zaczkiewicz
fot. Roman Zaczkiewicz – archiwum prywatne

AT: Sport wyczynowy, rywalizacja, a także codzienne, ciężkie treningi wymagają odpowiedniego przygotowania mentalnego. Ty prowadzisz jeszcze własną firmę. Jak motywujesz się do tego, aby przeć do przodu i regularnie pracować na treningach każdego dnia?

RZ: Nie mam z tym większego problemu, bo traktuję sport jako odskocznię od prowadzenia własnej firmy i z radością prę na trening. Regularne trenowanie jest teraz częścią mojego życia i po prostu bardzo to lubię. Nikt mnie do tego nie zmusza. Robię to dla przyjemności.

To, że treningi są ciężkie i wymagające, to mi się właściwie bardzo podoba. Jest w tym analogia z prowadzeniem własnej firmy. Tworzenie własnej marki odzieżowej to „sport” długodystansowy, ale prowadzenie firmy jest chyba trudniejsze od trenowania. Plan treningowy otrzymujesz od trenera. Nikt ci nie przedstawi planu na to, jak prowadzić własną firmę. Bardzo lubię trenować z trenerem, bo on mi rozpisuje plan i ja nie muszę kombinować. Z prowadzeniem firmy jest zupełnie odwrotnie. To jest codzienna łamigłówka.

AT: W tym roku starałeś się pokonywać coraz dłuższe odległości open water, pracowałeś nad pozycją na rowerze. Czy to właśnie praca nad pływacką częścią triathlonu była najtrudniejsza?

RZ: Praca nad tą częścią triathlonu jest dla mnie zdecydowanie najtrudniejsza. Jestem pływakiem bardzo słabym technicznie – będąc dzieckiem nie nauczyłem się pływać. Teraz jest to dla mnie bardzo trudne.

Widzę dużo podobieństw do narciarstwa. Zacząłem jeździć, mając 3 lata i narty są naturalną częścią mojego życia. Uprawiam teraz skitury i jak podchodzę żlebem, to czasem mam narty na plecach i nie czuję się tak pewnie, jak podczas zjazdu. Jak na przełęczy przepinamy się na narty, to czuję czasem ulgę, mimo że mamy bardzo stromy żleb do zjechania. Jazda na nartach dla mnie to tak naturalna czynność, jak chodzenie. Każdy, kto zaczął pływać w podobnym wieku, pewnie w open water czuje się jak ryba w wodzie. Ja uczę się pływania po 40. roku życia i nigdy nie będę, tak naturalnie czuł wody, jak czuję śnieg i narty.

Roman Zaczkiewicz
fot. Roman Zaczkiewicz – archiwum prywatne

Akademia Triathlonu: Jesteś właścicielem marki odzieżowej, a w ostatnich miesiącach jeszcze kilkanaście godzin tygodniowo poświęcałeś na treningi. Jak to łączysz?

RZ: Połączenie biznesu i pasji może Ci dać bardzo dobry efekt, ale kiedy zachowasz do tego zdrowy dystans. Nie możesz myśleć tylko w kategorii pasjonata lub tylko w kategorii przedsiębiorcy. Pasjonuję się tym i wiem, że chcę z tego żyć, a więc efekt, który mogę osiągnąć, może mi sprawiać wiele radości w kolejnych latach. Tak było z moim blogiem Szarmant.pl, marką odzieżową Zack Roman i uprawianiem sportu. Teraz mam nadzieję, że będzie tak z kolekcją sportową, którą zamierzam co pół roku wydawać, modyfikować i dopracowywać, aby była coraz lepsza.

AT: Twoja kolekcja skierowana do sportowców opiera się na wełnie. Nam ona kojarzy się raczej z babcinymi skarpetkami, a Ty chcesz zachęcić do aktywnego spędzania czasu w takich ubraniach?

RZ: Wełna nie tylko kojarzy się z babcinymi skarpetami, lecz także, z tym że gryzie i jest Ci w niej gorąco. Jako specjalista od tkanin wełnianych znalazłem taką, która zupełnie wymyka się tym stereotypom – nie gryzie. Jest bardzo przyjemna dla ciała, sprężysta, odporna na przetarcia i lekka. Niektórych to może zaskoczyć, ale nadaje się do uprawiania sportów zarówno zimą, jak i latem. Ma właściwości termoregulujące. Będzie nas chroniła przed przegrzaniem i wychłodzeniem.

Wełna ma też szereg innych atutów: zapobiega powstawaniu nieprzyjemnego zapachu, jest antybakteryjna, odporna na promienie UV. Sprawdzi się podczas wielu różnych aktywności na zewnątrz w okresie jesienno-zimowym, takich jak właśnie bieganie, jazda na rowerze, trekking, wspinaczka, nordic walking. Ponadto nasz t-shirt sportowy z wełny merino można z powodzeniem używać do ćwiczeń siłowych na hali. Na lato przygotujemy jeszcze lżejszą opcję, żeby móc też biegać w merynosie jak jest ciepło.

Roman Zaczkiewicz
fot. Marta Górczyńska dla Zack Roman

AT: Nie chodzi jednak tylko o kwestie uciekania stereotypom, lecz także walki o większą świadomość w zakresie ekologii u sportowców, prawda?

RZ: Poliester jest tkaniną syntetyczną na bazie ropy naftowej. Jeszcze pół biedy, jeżeli mówimy o rzeczach wykonanych po procesie recyklingu. Większość jest jednak z nowego granulatu PET. W efekcie nosimy ubrania sportowe takiego pochodzenia. Ropa naftowa jest nieodnawialna. Poliester jest taki popularny, bo można go wytwarzać masowo, jest tani, łatwo się go farbuje i się nie gniecie, dlatego tak chętnie stosowany jest w odzieży sportowej.

W kolekcji Sportswear stawiam bardzo mocno nacisk na ekologię. Poliester rozkłada się kilkaset lat, a wełna 6 miesięcy. Włókna merynosa są biodegradowalne. Plastikowa butelka? Setki, jeśli nie tysiące lat. Jesteśmy transparentni, mamy certyfikaty: wełna na nasze materiały jest pozyskiwana etycznie od „szczęśliwych” owiec.

AT: Następne 12 miesięcy będziesz bardzo zajęty. Znajdziesz miejsce na triathlon?

Roman Zaczkiewicz: Kolejny rok zapowiada się dla mnie bardzo pracowicie, zresztą jak poprzedni i następny. Prowadzenie własnej firmy w niszowej tematyce to swego rodzaju dożywocie. Zrobiliśmy kolekcję sportową pod koniec 2022 r. i zamierzamy zrobić rewolucyjną zmianę świadomości klienta. Nie wiem, czy nam się uda, ale chcę spróbować. Poniekąd wynika to z mojej miłości do sportu, pasji do dobrych materiałów i wszędobylskości poliestru, który zaśmieca naszą planetę.

Planów mam dużo. Zobaczę jeszcze, czy i jak uda mi się pogodzić treningi triathlonowe ze skiturami. Sezon skiturowy się zaczyna, właśnie wróciłem z Austrii. Na pewno wraz z końcem sezonu przycisnę mocno trening w triathlonie. Jestem zapisany na Alpe d’Huez Triathlon w wersji L.

Nowy rok to nowe wyzwania. Trzeba być zawsze pozytywnej myśli. Gdybym nie był, to nie przebiegłbym maratonu, nie założył firmy i nie otworzył marki odzieżowej. Czasem warto coś zmieniać w życiu. Czasem trzeba podejmować ciężkie decyzje, które będą miały wpływ na to, co będziesz robił życiu. W kolekcji z merynosa widzę duży potencjał.

Roman Zaczkiewicz
fot. Marta Górczyńska dla Zack Roman

AT: Jakieś konkretne plany triathlonowo-biznesowe?

RZ: Po pierwsze spróbować złamać 5 godzin na połówce. Chciałbym zakwalifikować się na MŚ w Nowej Zelandii na 70.3, ale czas musiałbym zdecydowanie mocniej wyśrubować. Na szczęście one są dopiero w grudniu 2024, więc trochę czasu mi zostało. Nie chcę za bardzo pompować balonika i staram się nie ciśnieniować na wynik, a mam ku temu zapędy. Powtarzam sobie wtedy, że jestem tylko amatorem i robię to dla przyjemności.

Mam też w planach kolekcję letnią z merynosa. Chciałbym pokazać, że latem można w wełnie uprawiać taki sport jak bieganie i jazdę na rowerze. Trisuit z merynosa chyba jeszcze nie powstał (śmiech).

AT: Dziękujemy za rozmowę.

* tekst powstał we współpracy z marką Zack Roman

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane