Agnieszki Jerzyk nie trzeba nikomu przedstawiać. Ubiegłoroczna mistrzyni świata U23 w triathlonie, wielokrotna zwyciężczyni licznych imprez multisportowych, reprezentantka Polski i nasza ogromna nadzieja na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Urodziła się 15 stycznia 1988 roku w Lesznie, gdzie mieszka do dziś (Święciechowa), chociaż większość czasu spędza poza domem, na zgrupowaniach. Obecnie wraz ze swoim trenerem, Pawłem Barszowskim, jest na kilkutygodniowym zgrupowaniu w Sierra Nevada. Ta trenująca dopiero od 6 lat triathlon zawodniczka wydaje się mieć przed sobą najlepsze lata kariery. Oby właśnie ten olimpijski rok okazał się jednym z najlepszych. Agnieszka reprezentuje klub Real 64-sto. O szansach w Londynie, zgrupowaniach, byciu poza domem, dwóch hamburgerach rocznie (!!!!) i słodyczach rozmawiamy z Agnieszką Jerzyk.
Agnieszko, jesteś w ciągłym biegu: treningi, zgrupowania, zawody. Nawet teraz jesteś daleko od domu. Jak zatem wygląda typowy dzień najlepszej triathlonistki w kraju?
To zależy od tego w jakim okresie treningu jestem. W okresie przygotowawczym trenuję 3 razy dziennie, a w sezonie startowym 2 razy dziennie, gdzie zawsze jest pływanie, a drugi trening to zakładka. Zimą wstaję o 5.20, a o 6 wskakuję do wody. Przepływam „plus minus” 5 km. Po treningu jem śniadanie i staram się odpocząć. Następnie nadchodzi czas na kolejny trening – w zależności od etapu przygotowań jest rower albo bieg. Często w okresie przygotowawczym duży nakład pracy kładziemy z trenerem na trening pływacki – pływamy wtedy 2 razy dziennie. Dlatego właśnie po obiedzie i chwili odpoczynku trzeci trening to pływanie. Jeśli nie pływanie to bieg. Teraz jestem na pięciotygodniowym obozie, gdzie też wykonuję 3 trening dziennie. Wieczorem zostaje chwilę czasu na obejrzenie seriali czy posurfowanie po internecie.
Pytanie retoryczne Agnieszko: jaki był Twój najlepszy wyścig w dotychczasowej karierze?
Myślę że Mistrzostwa Świata U23. Jest to mój największy sukces, a wyścig wygrałam bardziej głową niż mięśniami. W wodzie trochę zostałam, na rowerze trzeba było gonić. Na szczęście udało się dojechać do czołówki. Podczas biegu strasznie się męczyłam, biegłyśmy przez 3 z 4 rund w 10-14 osobowej grupie. Wiedziałam że to ostatnia szansa na medal w U23, bo był to już mój ostatni rok w tej kategorii, więc nie mogłam popuścić. Dlatego za każdym razem, kiedy odpadałam na moment, dobiegałam do grupy. Przed startem nastawiłam się na medal bo wiedziałam że mam szanse, nie mogłam jej zmarnować. Miałabym wyrzuty sumienia do końca życia. Jak zaatakowała Węgierka poszłam za nią, choć musiałam przebić się przez całą grupę, bo biegłam na końcu. Dołączyła do nas zawodniczka z Ukrainy i wiedziałam, że teraz walka rozegra się między nami. Z tyłu słychać było doping kibiców z Niemiec, którzy kibicowali swojej zawodniczce. Wiedziałam, że się do nas zbliża i szarpnęłam tempo. Zostałam tylko ja i Zofia Kovac z Węgier. Była to walka nie tylko z zawodniczkami, ale i walka z całym organizmem.
Jak wygląda Twoja dieta?
Teraz nie mam żadnej specjalnej. Jak potrzebuję zrzucić kilogramy, to niestety jestem zmuszona do rezygnacji ze słodyczy, a oprócz tego jem troszkę mniej. Oczywiście nie jadam chipsów i innych umilaczy życia. Mimo to zdarza mi się 2 razy w roku zjeść hamburgera.
Niedawno miałaś okazje wystartować w Wąsoszach i Ślesinie. To była taka podróż w czasie, do swoich pierwszych występów w triathlonie. Kiedy zaczęłaś trenować triathlon i dlaczego właśnie ta dyscyplina?
Triathlon zaczęłam trenować w 2006 roku, czyli od kategorii juniora. Rok wcześniej startowałam już na zawodach triathlonowych, ale bez wielkiego przygotowania, wtedy priorytetem były starty na bieżni, ponieważ byłam lekkoatletką w klubie Krokus Leszno. I to w 2005 roku startowałam na OOM w biegach, a nie na OOM w triathlonie. Startowalam w biegu na 3000m, gdzie zajęłam 8 miejsce z czasem 10:21,23. Na zmianę dyscypliny zdecydowałam się ponieważ startując bez treningu wygrywałam, zdobywałam medale i puchary, co było ważne dla dziecka w moim wieku. Poza tym wiele osób mówiło mi, że mogę być w tym naprawdę dobra, a starty w triathlonie sprawiały mi naprawdę frajdę.
Gdybyś jednak nie zdecydowała się na starty w triathlonach, to co byś dzisiaj robiła?
Jeśli miałabym wybrać inną dyscyplinę sportu to na pewno byłabym znów lekkoatletką. Jeśli chodzi o inne dziedziny życia to myślę, że byłabym policjantką i pracowała razem z psem w dziale kryminalistyki. A jeśli nie policjantką to zostałabym architektem. Jako mała dziewczynka byłam uzdolniona plastycznie, lubiłam rysować i malować. Zazwyczaj wyręczałam w tym połowę klasy. Zdarzało się, że jednego dnia dostałam kilka ocen, jedną 6 do mojego dzienniczka i kilka 4 i 5, ale do dzienniczków kolegów i koleżanek.
Która z trzech dyscyplin triathlonu jest Twoją ulubioną?
Oczywiście bieganie. Jest to moja najsilniejsza strona i bardzo cieszę się z medali wywalczonych w „lekkiej”. Bieg przychodzi mi z łatwością, choć najwięcej radości daje trening pływacki.
Dzień przed startem to dla wielu dość ciężkie chwile. Jak Ty spędzasz ten dzień?
Przed startem nie robię nic nadzwyczajnego, trochę się stresuję, a poza tym to przepływam jedną pętlę trasy pływackiej i idę na spokojny rower. Poza tym ładuję akumulatory, sporo jem zwłaszcza węglowodanów ( najczęściej makarony). A poza tym lubię poleżeć lub posurfować w internecie. Przed snem analizuję dokładnie trasę zawodów i staram zrobić sobie wizualizację całego pojedynku.
Gdy naprawdę nie chce Ci się wyjść na trening, to jak się motywujesz?
Muszę wyjść na trening, bo każdy z nich jest zapisywany na pulsometrze, a trener później ściąga je do komputera, więc wydałoby się, że się obijam. Zawsze wychodzę na trening, czasem zdarza mi się, że po prostu przeciągam to wyjście i trening kończę po zmroku, ale zawsze jest zrobiony. Łatwiej jest, kiedy na obozie są inni zawodnicy i widzę, jak trenują. Wtedy nie mam problemu z wyjściem na trening. Dużą motywacją do treningu jest też cel jaki sobie stawiam przed sezonem. Jak moim celem był np. medal na MŚ U23, to gdy miałam kryzys wystarczyło tylko pomyśleć o dziewczynach, z którymi będę się ścigać i od razu podrywałam się do pracy.
Jak spędzasz dni w których nie trenujesz?
Takie dni strasznie szybko mijają, jest ich niewiele i zazwyczaj są to dni w podróżach z zawodów, czy z lub na obozy. Jak zdarzy się jeszcze jakiś wolny czas, to lubię pójść co centrum handlowego, do kawiarni na kawę i ciacho, na spacer lub po prostu cały dzień spędzić w łóżku przed TV.
Czy żałujesz czegoś w swoim sportowym życiu?
Myślę, że nie. Jak były jakieś przykre sytuacje to myślę, że tylko mnie wzmocniły i było mi to potrzebne. Ja zazwyczaj biorę życie takie jakie jest i niczego nie żałuję. W każdej mojej decyzji próbuję znaleźć coś pozytywnego czy wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Twój sportowy idol.
Justyna Kowalczyk. Dlaczego, to chyba nie muszę wyjaśniać?
Jaką radę dałbyś/abyś początkującym triathlonistom?
Aby obrali sobie cel w sezonie i do niego dążyli. By trenowali spokojnie i co ważne systematycznie. Chciałabym, aby każdy triathlon kończyli z uśmiechem na twarzy, o porażkach szybko zapominali, a jeśli się zdarzą, to niech motywują, a nie zniechęcają.
Ulubione miejsca na treningi pływackie, kolarskie i biegowe.
W Polsce ulubione miejsce do treningu to na pewno Szklarska Poręba, choć myślę że czas zmienić troszkę klimaty. Myślę, że fajne miejsce na obozy treningowe może być w Sierakowie, gdzie odbywały się zawody triathlonowe na początku sezonu. Za granicą najchętniej przebywamy w portugalskim Monte Gordo, gdzie trenuje sporo polskich lekkoatletów, czy w Sierra Nevada gdzie właśnie przebywam.
Czy jest coś, czego nie lubisz w triathlonie?
No jest. To, że mimo tego, że trenuje, trenuję i trenuję, są momenty, kiedy muszę odmawiać sobie słodyczy. I troszkę mi przykro, że straciłam kontakt ze znajomymi, tak rzadko bywam w domu, że kontakty się urwały. Nawet jak jestem w domu, to nie mam czasu na spotkania, bo wieczorami jestem padnięta, a treningu nie mogę odpuścić. Czasem denerwuje mnie to, że święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc spędzam poza domem. Lubię w takie świąteczne dni poleniuchować z talerzem ciasta przed TV.
Trenujesz bardzo ciężko, zawody w których bierzesz udział też kosztują się sporo sił. Jakie są zatem Twoje najlepsze sposoby na zregenerowanie się po trudnym wyścigu?
Najlepiej rozpływać się choć 10 minut…czasami i na to nie ma sił. Poza tym, dużo pić i jeść wszystko, na co ma się ochotę.
Jakie – poza triathlonem – jest Twoje największe hobby?
Czasu pomiędzy treningami jest tam mało, że o hobby można zapomnieć. Można powiedzieć ,że moim hobby na obozach stało się spanie. Zwłaszcza na obozach w wysokich górach tylko trenuję, jem i śpię. Poza tym serfuję po Internecie, a w podróżach niezastąpione są książki.
Jakie są Twoje ulubione zawody: w kraju i za granicą?
Ostatnio mało startuję w Polsce. Bardzo lubiłam startować w Chodzieży, tam zdobyłam swój pierwszy medal MP w triathlonie w kat.juniora i MP na dystansie olimpijskim w 2 starcie na tym dystansie. Tam też przegrałam jedyne zawody w kategorii wiekowej z Katarzyną Gudaniec ( którą pozdrawiam serdecznie ). Było to w 2005 podczas Pucharu Polski. Szkoda, że już nie są organizowane tam zawody triathlonowe. Poza tym, lubię startować w Sławie, Szczecinku i Wąsoszach. Jeśli chodzi o zawody zagraniczne to do ulubionych zawodów zaliczam Madryt. Trasa zawodów jest idealna dla mnie, pływanie w ciepłej wodzie, z duża ilością zakrętów, rower z ciężkim podjazdem, a bieg w zacienionym miejscu. Super zawody rozgrywane są w Hamburgu, tam panuje niezwykła atmosfera, cała trasa obstawiona kibicami, starty amatorów sięgają do tysiąca zawodników. Również tam są największe targi ze sprzętem. Niestety Hamburg nie jest dla mnie łaskawy i żadnego z trzech startów nie mogę zaliczyć do udanych.
Wiemy już jaki był Twój najlepszy start. A jaki był Twój najgorszy wyścig w karierze?
Na pewno były to zeszłoroczne ME w hiszpańskiej Pontevedrze, gdzie ledwo dobiegłam do mety na dalekim 32 miejscu. Byłam bardzo dobrze przygotowana, ale niestety zabrakło mi trochę szczęścia podczas drugiej rundy pływania. Po pływaniu brakowało zaledwie 10 sekund do pierwszej ogromnej grupy, początek roweru decydował o tym, czy dojadę do czołówki. Niestety ciężko było przedzierać się do przodu na pierwszym kilometrze, bo trasa była wąska, a dziewczyny się guzdrały. Gdy wyszłam na prowadzenie postawiłam wszystko na jedną kartę – dogonić pierwszą grupę. Prowadziłam pierwsze rundy non stop. 45-stopniowy upał panujący na zawodach odebrał mi siły, doprowadził do totalnego odwodnienia. Końcówkę roweru i cały bieg walczyłam, aby dobiec do mety. Po pewnym czasie zrobiło mi się słabo i skończyłam w punkcie medycznym, gdzie musieli się zająć mną lekarze. Był to najgorszy wyścig dlatego, że chciałam tam powalczyć o naprawdę wysokie miejsce. Po tych zawodach byłam zawiedziona.
Jakie jest Twoje marzenie sportowe?
Marzeń, zwłaszcza tych sportowych mam wiele. Te do zrealizowania w pierwszej kolejności to start na IO w Londynie. Chciałabym też w kolejnych latach zdobyć medal ME i wychodzić w pierwszej grupie z wody. Wystartować na IO w. Rio de Janeiro w triathlonie. Marzeniami tymi bardziej odległymi jest start w biegu maratońskim i start w Ironmanie na Hawajach.
Bardzo dziękujemy za rozmowę. Życzymy ,aby takie wyścigi jak w Hiszpanii się nie powtarzały, a wszystkie marzenia się spełniły – oby jak najwcześniej…