Dzisiaj mocno trzymałem kciuki za wszystkich startujących w półmaratonie w Warszawie. Sam miałem stanąć na starcie tej imprezy, jedna ponad miesięczna choroba i zwolnienie lekarskie zmieliło moje plany jak niszczarka do papieru. Co się odwlecze to nie uciecze.
Nadrabiam i w tym tygodniu poczułem się znakomicie. Cztery treningi biegowe w dobrym jak dla mnie tempie spowodowały, że myślę pozytywnie o połówce w Poznaniu. Już za czternaście dni porwę się na zejście poniżej 2h w półmaratonie. Trochę się tego boję, mając w pamięci mój start w Pile w 2012 roku, gdzie po 10km biegnięcia za peacemakerem na 2h skapitulowałem. Za dwa tygodnie będę musiał zrobić wszystko, by przetrwać kryzysy i mieć w sobie dużo siły.
Już nie mogę doczekać się wtorku. Kolejne zajęcia na basenie z trenerem, który jest specjalistą od cieżkich przypadków powodują, że chciałbym przeskoczyć poniedziałek do wtorkowego wieczora. A we wtorek czeka mnie jeszcze służobwy wyjazd do Szczecina.
A tak wyglądał mój tydzień treningowy:
- – wtorek – basen, zajęcia z trenerem
- – środa – 5km (6:40min/km)
- – czwartek – 7km (6:15min/km)
- – sobota – 7km (6:00min/km)
- – niedziela – 11km (6:20min/km)
Razem: 30km.