Niby okres przygotowawczy, a wczoraj dwie godziny wyszły mi na tętnie submaksymalnym.
Zaczęło się jak zwykle, spokojniie, luzik. Nic nie wskazywało, że będzie ostra jazda.
Nagle zadzwonił telefon. Pani ortodonta nie przyjmie nas w terminie tylko pół godziny wcześniej. A to oznacza odwołanie wizyty u ortopedy planowanej od 3 tygodni. Tętno już w głebokim beztlenie.
Okazuje się, że wizyta rozpoczyna się jednak prawie 20 po ósmej, więc zdążyłbym z córą wrócić od ortopedy. Tętno już HRmax i wyraźne oznaki pieczenia mięśni, a raczej swędzenia, plus przykurcze palców powodujące układanie się dłoni w pięści.
Godzinka pracy, za którą pani orto kasuje 4 stówki. Tętno nie maleje, a tu dostaję jeszcze dodtakowy bodziec treningowy w postaci konieczności zakupu aparatu retencyjnego.
Za jedyne 1200zł. Teraz to już grubo anaerobowo. Z widocznymi mroczkami w oczach. Żegnaj rowerze 🙁 Żegnajcie buty i pedały 🙁
A przecież w domu też mam szczypce, kombinerki i trochę drutu.
Dzisiaj mam zakwasy mentalne. Taki DOMS głowomózgowia. Trochę przeszło jak zapłacilem startowe za sierakowską połówke. Pewnie minie jak uiszczę połówkowa Gdynię.
W następnym zyciu zostanę ortodontą !!!
Darek! Tekst swietny. Ale jak potrzebuje pomocy informatyka do ide do niego i place. Nie ide wtedy do kowala. Z calym szacunkiem dla kowali!:))
tak drogi ortodonta i jeszcze tak się rzuca z wizytami? aż nieprawdopodbne:( ale tekst super:)