Pod koniec trzeciego tygodnia czerwca grupa osób działając w zmowie i porozumieniu wyruszyło z kilku miast Europy w jednym kierunku. Korzystali z różnych środków komunikacji a ich celem był Luxemburg, nieduże księstwo wciśnięte między Niemcy, Francję i Belgie.
Pierwsza grupa to Rada Ecofin – 28 ministrów finansów Unii Europejskiej, którzy w piątek 20 czerwca przyjęli rekomendację, zgodnie z którą Litwa będzie 19 państwem strefy euro. To wątek poboczny i nie będziemy go dalej rozwijać.
Druga grupa to uczestnicy zawodów IRONMAN 70.3. Było w niej:
• 352 Belgów
• 338 Niemców
• 208 Francuzów
• 178 Luxemburgczyków
• 135 Brytyjczyków
• 120 Holendrów
• 1 Papierz (z Berlina, nie Watykanu)
W gronie 1722 uczestników było:
• 15% kobiet
• 33% debiutantów na tym dystansie (w tym jeden Papierz)
• najstarszy uczestnik miał 73 lata, a uczestniczka 66.
Ponieważ w samym Luxemburgu, stolicy Luxemburga, gdzie mieszkańcy kiedy są trzeźwi mówią trzema językami: Grand-Duché de Luxembourg, Großherzogtum Luxemburg i Groussherzogtum Lëtzebuerg, obradowało 28 wymienionych wcześniej ministrów, zawody zostały przeniesione do Remich.
Trasa zawodów była urokliwa, ale jak napisałem na wstępie Luxemburg to kraj nieduży i dlatego:
• parking dla VIP-ów był we Francji, a dla uczestników w Niemczech
• trasa przebiegała przez trzy kraje – oprócz Francji i Niemiec był to oczywiście Luxemburg
• Biuro zawodów mieściło się na barce zacumowanej na Mozeli, bo nie było miejsca na twardym lądzie.
Była co prawda propozycja umieszczenia biura w Belgi, ale z jakiś powodów nie przeszła.
Przed startem miałem okazję osobiście spotkać w strefie zmian WWP („Wspominanego Wcześniej Papierza’). Przybył tuż przed startem świeży, uśmiechnięty i pięknie wycieniowany. Przepraszał, że dzień wcześniej był zajęty, coś ważnego, etc. Parę dni później się okazało, że załatwiał byłemu premierowi Luksemburga Jean-Claude Junckerowi posadę nowego szefa Komisji Europejskiej. Stało się tak mimo kategorycznego sprzeciwu Londynu, który zagroził nawet, że ta decyzja skłoni Brytyjczyków do opuszczenia Unii ale my wiemy, że Papierz dużo może, nawet jak jest z Berlina a nie Watykanu. Dowodów na to nie mam, negocjacje prowadzili w strefie zmian a nie w restauracji żeby unikną podsłuchów.
Zawody tradycyjnie zaczęły się pływaniem. Ruszyłem dziarsko, ale ponieważ płynęliśmy pod prąd, wkrótce popadłem w melancholię i zadumę. Obudziła mnie ławica młokosów w pomarańczowych czepkach, którzy wystartowali 10 minut poźniej. Ze względu na moje dobre wychowanie i niechęć do urazów, usunąłem się niezwłocznie w stronę drugiego brzegu. W tym momencie zdałem sobie, że zbliżam się do brzegu „niemieckiego’. Tak jak na Odrze! Odżyła trauma sprzed lat, kiedy prąd zniósł mój ponton na drugi brzeg Odry. Wtedy to byli dobrzy Niemcy z DDR-u, ale i tak było wiele nieprzyjemności. Co będzie teraz ? Jak się wytłumaczę, kiedy mnie wyłowią w dziwnym gumowym stroju?!
Pytania, które sobie zadawałem świadczyły o ubytku cukru we krwi, a ponieważ zaatakował mnie druga eskadra, tym razem w błękitnych czepkach, uznałem, że czas wyjść z wody.
Ruszyłem na trasę rowerową. Cudownie płaska trasa wiodąca po bulwarach nad rzeką. 20km czystej przyjemności, nawrót i kolejne 20 km. Poczułem, że to może być mój wyścig, mimo że w słońcu temperatura zaczynała dochodzić do 30 stopni w skali „C’. A potem na dystansie 5 km było 200m przewyższenia!! Poczułem się jak bokser, który w drugiej rundzie dostał od obrończy tytułu dwie solidne plomby i już chciałem tylko przeżyć do ostatniego gongu. Już nie chciałem nikogo nokautować. Pozostało mi delektowanie się widokami – łagodnie falujące zbocza, które okazywały się ciężkimi podjazdami. Równe szpalery winorośli i meandrująca poniżej Mozela. Przejazd przez Schengen, które okazało się sennym, małym miasteczkiem.
Trasa biegowa dobrze oznaczona i wyposażona w tłumy kibiców. Połowa okrążenia – w sumie było ich 3 – przebiegała w cieniu. Czyli jest dobrze.Na drugim okrążeniu kolejna miła niespodzianka. Słońce z nudów zaczęło się osuwać za wzgórza i już cała trasa była w cieniu. Pomyślałem, że choć pływanie i rower poszły słabiej niż planowałem, to mogę ratować ten start i przynajmniej spróbować pobiec szybciej. Tym bardziej, że WWP krzyknął coś zachęcającego – „Co się tak wleczesz, Gamoniu’ albo „dajesz Marek, dajesz’ (jedno z tych dwóch, już nie pamiętam które).
Przyjąłem podwójną dawkę cukru w postaci ciepłej Coli i ruszyłem. Tak się rozpędziłem, że poprawiłem o minutę „życiówkę’ w półmaratonie – 1:43:34.
I to jest główne przesłanie tego tekstu – na szczęście triathlon składa się z trzech dyscyplin. Jeśli nawet dwie z nich Ci nie wyjdą, to zawsze możesz szukać pociechy w trzeciej. Wybór dyscypliny należy do Ciebie. A swoją drogą dziękuję WWP za jego doping i motywację i gratuluję ukończenia pierwszego IM 70.3.
Dzięki za odpowiedź 🙂 Miernik mocy to dla mnie daleka przyszłość:-) Na pewno jeszcze przez dwa trzy lata będę posiłkował się pulsometrem. Trzymam kciuki za Kopenhagę, cel ambitny
Dzięki za odpowiedź 🙂 Miernik mocy to dla mnie daleka przyszłość:-) Na pewno jeszcze przez dwa trzy lata będę posiłkował się pulsometrem. Trzymam kciuki za Kopenhagę, cel ambitny
@Wojtek P. – jeżdże na mierniku mocy a nie na tętnie. Założenia przedstartowe były 210-220W i pierwszy odcinek (40km) taki był. Potem górki i zjazdy wprowadziły zamieszanie.
Świetnie napisane. Gratulacje ukończenia, a przede wszystkim życiówki na połmarathonie i to po dwóch innych konkurencjach, echh. Super!
O ho! Kolejny Mr. Motywator/Podpuszczacz. Piter, Ty wiesz, że tam trzeba dmuchnąć 180km na rowerze? Wzdłuż wybrzeża? A jak mocny przeciwny wiatr będzie spychał w kierunku startu to może się zrobić nawet 220km? I maratonik na końcu? Bez jedzenia? Bez drzemki popołudniowej? I tak uważam swoje zapowiedzi za buńczuczne i zuchwałe.
@Marek: Chce złamać 12h! co tak cienko?
brawo,!!! zazdroszczę Ci tej Kopenhagi,moja droga dopiero sie zaczyna moze za rok moze dwa pozd
gratulacje :)))
Marku, oj niegodnym ja takich ,,przezwisk’. A publiczne deklarację są bardzo dobre, motywują!!! Powodzenia!
@Arek, dobrze wiesz jaki mam cel. Rozumiem, że chcesz mnie sprowokować do publicznego potwierdzenia – oto i on. Chce złamać 12h! Dzięki za motywacje, Senior Machiavelli.
Marek a możesz zdradzić jakie założenia na Kopenhagę? W jaki czas celujesz? Muszę się upewnić czy warto przechodzić do waszej kategorii w przyszłym roku… 🙂
Marek, na pewno wszystkie czynniki o których wspomniałeś mają wpływ, zdradź mi jeszcze na jakim tętnie jechałeś rower. Cały czas zastanawiam się nad strategią na Gdynię. Chciałbym zachować siły na bieg bo rok temu z biegiem było kiepsko. Będzie to mój pierwszy start z pulsometrem i nie do końca jestem przekonany jakiego tętna pilnować.
@Wojtku, masz rację. W czasie tri- biegasz wolniej niż 'na sucho’. Ile to jest procentowo, to trudno powiedzieć – zależy jak mocno pojechałeś rower, rodzaj trasy, temperatura. Ja planowałem 5’06’/km a wyszło 4’54’/km z powodów, które opisałem. Przeważnie na zawodach wychodzi trochę wolniej niż planuję, tym razem wyszło lepiej.
Gratulacje zawodów, ciekawa, fajna relacja. Zaciekawił mnie Twój wynik biegania, zawsze zastanawiałem się ile przeciętnie zawodnicy biegają wolniej półmaraton w trakcie 1/2 IM od normalnego półmaratonu. Wydawało mi się, że norma to 5 – 10 %. Jak to u Was wygląda?
Gratulacje zawodów, ciekawa, fajna relacja. Zaciekawił mnie Twój wynik biegania, zawsze zastanawiałem się ile przeciętnie zawodnicy biegają wolniej półmaraton w trakcie 1/2 IM od normalnego półmaratonu. Wydawało mi się, że norma to 5 – 10 %. Jak to u Was wygląda?
Luxemburg miał być testem, gdzie jestem w drodze do Kopenhagi. Bieg to moja najmocniejsza dyscyplina i mnie nie zawiódł. Do Kopenhagi jeszcze dwa miesiące – muszę dźwignąć rower i popracować nad pływaniem, żeby powalczyć o planowany wynik.
Marek, to by oznaczało, że tym razem nie rozmawiałeś w biegu….! :-))) Wynik budzi respekt!
Marku, gratulacje ogromne! Szacunek za bieg!:)
Genialna relacja! Nie tylko wielki talent do TRI, ale też niesamowita lekkość 'klawiatury’. Gratuluję i wyniku i tekstu!
@Marku – to nie jest takie pewne, pytanie ile mógłbyś zyskać na rowerze jadąc szybciej ale też ile być może stracić na biegu po zbyt mocnym rowerze. Gratuluje jeszcze raz, mnie się nie udało jeszcze zbliżyć do takiego wyniku w biegu nawet na czysto.
@all – piękne dzięki za dostrzeżenie tekstu. @Marcin – to moja życiówka 'all time’, czyli nigdy szybciej. Jest to tez wskazówka, że pojechałem rower zbyt relaksowo – powinno być więcej pedałowania a mniej zwiedzania, ale łatwo powiedzieć po fakcie.
Rola Wołodyjowskiego już jest obsadzona ;-), ale tekst świetny. Zresztą jak i pozostałe pióra imć Marka Strześniewskiego.
Strześniewski wzbudza […] zachwyt i miłość, ponieważ wielkim poetą jest :)))) Kurde, nie dosc ze w biegu dowalil, to jeszcze piorem wywija, jak nie chwalac sie, Kmicic jakis albo Wolodyjowski
Panie Marek! No co tu duzo gadac…. Encykliki Wspomnianego Wczesniej Papierza z oczywistych przyczyn czyta sie swietnie, aale twoje felietony to perelki. Usmialem sie do lez i przeczytalem nawet drugi raz. Gratuluje zyciowki w polmaratonie i ukonczenia zawodow!
Ilu ciekawych rzeczy się można dowiedzieć przy okazji jednych zawodów;))) Gratuluje życiówki w półmaratonie! Czy to Twój najlepszy wynik w półmaratonie w trakcie 1/2IM czy w ogóle najlepszy czas także spośród samych biegów?
Ale rewelacyjna re(we)lacja , na tym polu Marek życiówka nie do pobicia. Na polu sportowym Marek jeszcze będzie przepięknie i zagra trzy na trzy ,przekonasz się i to niedługo. GRATULACJE !!!