Triathlon – yyy?
Mniej więcej półtora roku temu o triathlonie wiedziałem tyle co nic. Słyszałem, że gdzieś tam na świecie pływają, jeżdżą rowerami i biegają tego samego dnia. Chyba kojarzyłem też, że jest to dyscyplina olimpijska. Myli się jednak ktoś, kto pomyślał, że w ogóle nie znałem się na sporcie.
Od dobrych kilku lat jeżdżę na rowerze górskim, mam za sobą amatorskie starty w XC a nawet maratonie 24h (9 miejsce w kat. duo na 18 startujących w pierwszej edycji całodobowej Mazovii). Co więcej, wspólnie ze znajomymi z grupy Leniwce.pl, zorganizowałem już kilka edycji imprezy na orientację Lenie w Terenie. Mimo to triathlon wydawał mi się czymś, co w naszym kraju nie istnieje bo brakuje w Polsce ludzi na tyle szalonych, by go uprawiać.
Poznanie
Moje spojrzenie na triathlon – już teraz mogę powiedzieć – najpiękniejszą dyscyplinę sportu zmieniło się w czerwcu 2010 roku. W zasadzie to zaczęło się zmieniać gdy Paweł Janiak, kolega Leniwiec i współorganizator Leni w Terenie rzucił hasło: „Zróbmy w Siedlcach triathlon”. Przyznaję się bez bicia, że pomyślałem wtedy: „Na cholerę nam to?” Sam nie wiem dlaczego byłem w pierwszej chwili tak bardzo sceptyczny. Sprawdziłem jednak z czym to się je i powoli zacząłem włączać się w machinę, właściwie to maszynkę, organizacyjną I Triathlonu Siedleckiego. Znikomy budżet nadrabialiśmy zapałem i zaangażowaniem kilkunastu osób. Początki nie były łatwe. Numery drukowane w nocy przed startem, strefa zmian wydzielona na trawniku taśmą, kilka płotków pożyczonych w dniu zawodów i grupka ludzi robiących dobre miny. Jeszcze w dniu startu miałem przez chwilę obawę, czy 9 ratowników, którzy pilnują bezpieczeństwa na pływaniu, to nie będzie więcej niż ścigających się.
Zauroczenie
Triathlon jest fajny – pomyślałem pierwszy raz na początku sierpnia 2010, gdy do naszych zawodów zgłosiło się przeszło 30 osób. Zauroczenie powoli się rozwijało, zacząłem przeszukiwać internet, trafiłem na kilka zajawkowych filmików i tak się zaczęło. 21 sierpnia odbył się Triathlon w Siedlcach. Dystanse 100m pływania, 3 km roweru i kilometr biegu dla dzieci oraz 0,4-10-3 dla dorosłych. Wystartowało prawie 60 osób, co chyba już na zawsze, przekonało mnie do multisportu. Na zawodach nie wszystko poszło według planu ale startującym bardzo się podobało. Pogoda dopisała, wszyscy ukończyli, obyło się bez wypadków a uczestnicy z uśmiechem na twarzach deklarowali przyjazd w następnym roku. Dalej wszystko potoczyło się jak w kalejdoskopie. Trzy miesiące później pracowałem w firmie organizującej największy triathlon w Polsce, w styczniu uruchamiałem Akademię Triathlonu (jej poprzednią wersję), w marcu zostałem rzecznikiem prasowym Herbalife Susz Triathlon 2011. Poznałem mnóstwo ludzi, triathlon stał się moją codziennością. Można by rzec, że teraz moje życie kręci się wokół triathlonu.
Miłość?
Jeszcze nie. Zacząłem biegać ale nie pływam, to jest jedyna i największa przeszkoda. W październiku rusza jednak kolejny sezon treningowy i warszawska grupa Akademii Triathlonu. C.D.N.