W piątkowy wieczór zaplanowałem sobie tak 1,5h roweru ot takie spokojne kręcenie .Pogoda niestety była przeciwko temu pomysłowi i zaczęło mżyć .Więc rozłożyłem traxa i robię swoje. No i następna niespodzianka , moja zona wróciła wcześniej i wkraczając do domu ogłosiła że teraz będzie gotować zupę (oczywiście to była moja zachcianka a poza tym ogórkowa mojej Ewy jest petarda) A ponieważ kuchnia i salon to jedno pomieszczenie więc temperatur zaczęła drastycznie wzrastać i to pomimo wietrzenia .Ja kręcę pot się leje a za plecami gar z zupą Więc miałem klimatyczne warunki jak na Majorce ,dobrze że wcześniej odwiedziłem biedronkę i zakupiłem taki niebieski izotonie poszły trzy butelki