Od mojego ostatniego wpisu minał ponad miesiąc. Trudny miesiąc.
Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku, choć jak każdy (lub niemal każdy) miałem motywacyjny dołek. Zacząłem chodzić na pływanie z warszawską grupą Akademii Triathlonu. Na spotkaniu nawet nie próbowałem przepłynąć basenu kraulem – po prostu tego nie umiałem.Trener dawał mi deseczkę i wymyślał coraz to nowe ćwiczenia – czułem chwilami, że chodzi o to, abym napił się jak najwięcej wody z basenu 😉
W pewnym momencie, dużo szybciej niż się spodziewałem, coś zaskoczyło. Pojedyncze zadania zaczęły składać się w pełny styl. Po miesiącu treningów w każdy wtorek i czwartek jestem w stanie poprawnym kraulem pokonać 50m. Poprawnym znaczy oczywiście takim, w którym błędy nie rażą na odległość, ciągle mam wiele rzeczy do dopracowania. Na treningach pływam, z deseczką, bez deseczki, w płetwach, bez płetw, robiąc rózne dziwne rzeczy z kubeczkiem, piłeczką lub po prostu kraulem, grzbietem czy klasycznym, 500 – 1000m. Jeszcze niedawno wartości oszałamiające bo pokonanie 10 długości dyrektorską żabką to wszystko na co było mnie stać.
Przez ostatni miesiąc pływanie było w zasadzie jedyną aktywnością, bo jak wspomniałem, był to miesiąc trudny. Dużo pracy (choć to akurat nie nowość), święta, trochę problemów osobistych i paskudna pogoda niezbyt dobrze wpływały na motywację. Kilka razy miałem serdecznie dosyć, żałowałem publicznych deklaracji triathlonowych ale szkoda mi było przerwać – w końcu tak dobrze idzie na basenie, muszę tylko przetrwać najbliższy tydzień, myślałem sobie. Udawało się też dzięki temu, że treningi prowadzone są w grupach, szkoda by było zrezygnować z tych spotkań. Grupa to także motywacja sama w sobie, niby trener mówi 'spokojnie’, a i tak każdy próbuje być o centymetr przed innymi. Doświadczenie płynięcia obok siebie 4 osób na jednym torze jest bezcenne i nieosiągalne na indywidualnych zajęciach. Z doświadczenia wiem, że im więcej osób przychodzi na trening (może być ich maksymalnie 8) tym trening mija szybciej i przyjemniej a ręce i nogi bolą później bardziej 🙂
Całe szczęście miałem chwilowe przypływy energii i kilka razy skusiłem się na pływanie poza zajęciami z grupą. Ostatnio coraz częściej, chętniej, dłużej – idzie ku dobremu myślałem. Tak naprawdę zmotywował mnie jednak dopiero Jasiek, znany też jako Jasiekpol, który przywitał mnie spontanicznym „przecież on … nie da rady zrobić triathlonu’. Jasiek, następnego dnia byłem na basenie i od tamtej pory regularnie trenuję – dzięki 🙂
Drugim motywacyjnym kopem było od dawna odkładane wyjście na rower. Wczoraj stwierdziłem w końcu, że albo teraz, albo nigdy i… poszedłem pokręcić. Pogoda idealna, jeśli wziąć pod uwagę, że to środek stycznia. Minus jeden, lekko zmrożony śnieg i las za miedzą (ach jak dobrze mieszkać na Kabatach). Czapka pod kask, zimowe rękawiczki, dwie pary skarpet i w drogę. 500 metrów dojazdu do lasu a ja już czułem, że rower to coś, czego mi trzeba było. Wyszczerzony od ucha do ucha zafundowałem sobie 55 minut jednej z nienajszybszych, ale na pewno najprzyjemniejszych przejażdżek w życiu. Czułem, że mógłbym kręcić cały dzień ale rozsądek wziął górę, w końcu tyłek nieco odzwyczaił się już od siodełka a niedziela pełna planów.
Rower zdecydowanie przełamał passę „niechcemisięnic’. Za oknem pada deszcz ale to nic bo dziś w rozkłądzie jazdy squash ze znajomymi i lekki basen wieczorem. Energia mnie rozpiera i czuję, że nie jest to tylko chwilowy przypływ – teraz może być już tylko lepiej! 🙂
Jeśli czytasz ten wpis szukając między wierszami motywacji dla siebie mam jedną radę – nie przestawaj się ruszać i zrób coś, na co od dawna masz ochotę. Nie chce Ci się biegać – idź pograć w piłkę, tenisa lub cokolwiek innego, najlepiej ze znajomymi. Kolega, który pociśnie czy z czystej sympatii też jest wskazany.
PS. Jasia, Gosia i Damian – bycie dla Was boją to sama przyjemność.
Na koniec jeszcze słit focia z rąsi 😉
Niektóre kobiety też potrafią go mieć. Bardzo dobrze, tyrajcie tak dalej!
Kuba B tyra – widziałem go dziś na basenie, i Jeglina też.
Chłopaki mają dystans optymalny, dlatego się nie obrażają tylko zaciskają zęby i jak to Kuba B mówi ’ nie będzie mi jakiś ….dyktował ile będę robił IM ’ biorą się do tyrania.
Wszystko chyba zależy od dystansu, Pawle 😉
Już po raz kolejny zauważam że dla przygotowujących się lub postanawiających coś znajomych warto być czasem niemiłym, ciekawe czy kobiety by to tak samo odebrały……
Filip – w takim razie następnym razem też będzie fota 😉
Focia rządzi 😉
Kornel, nie będę ukrywać, że bardzo spodobał mi się fragment o pływaniu zważając na fakt, że jestem aktualnie każda próba kraula kończy się lekkim podtopieniem, a od piątku już zdążyłam sie mocno zrazić, znowu.. W każdym razie mam nadzieję, że motywacja już pójdzie tylko w górę! 😉