Jak zwykle na święta wyjechałem do Krynicy. Jak zwykle jak jest śnieg jeździłem na nartach. Jak zwykle od kilku lat trafiał mnie szlag.
Narciarstwo trafiło pod strzechy i teraz każdy może mieć narty. Niestety jak zawsze kiedy coś staje się masowe coraz bardziej widać kretynów. W narciarstwie jest ich pewnie tyle samo, co w społeczeństwie, ale przy standardowym egzystowaniu z nimi nie muszę czytać ich wypowiedzi na forach. Na stoku, niestety, muszę na nich uważać, bo zrobią mi krzywdę. Szczególnie na polskich stokach czuję się jak Yossarian – bohater książki Paragraf 22, opisującej losy amerykańskich lotników podczas drugiej wojny światowej, który uważał za wrogów zarówno Niemców, jak i swoje amerykańskie dowództwo – i jedni i drudzy chcieli go zabić. Tak dzieje się na stokach.
Każdy debil chce mnie zabić. Jeżdżę szybko, to prawda, ale mam na to papier, mam na to 20 kilka lat doświadczeń i pewność stania na deskach. Oprócz tego, że jeżdżę szybko jeżdżę dobrze, pewnie i skręcam. Umiem używać krawędzi, a nie wchodzić na krawędzie. Narty karwingowe są proste w użyciu, więc niby każdy umie z nich korzystać, ale nie każdy wie jak. Każdy natomiast jedzie jak debil byle szybciej być na dole. Telepie nim jak na przysłowiowych polskich drogach (chociaż to się ostatnio bardzooo zmieniło), ale będzie pierwszy na dole. Ludzie na nartach można się zabić!
Istnieje dekalog narciarza, który mówi o dostosowaniu umiejętności do prędkości itd. Każdy go olewa, więc trzeba zaproponować nowy dekalog. Oto on:
- Jeździsz źle.
- Na serio jeździsz źle.
- Jeśli mi nie wierzysz, to się nagraj.
- To nie był jednorazowy wypadek i stres przed kamerą, jeździsz aż tak źle.
- Jeżdżenie bez kijów robi z ciebie pośmiewisko.
- Jeśli dodatkowo schylasz się, żeby dotknąć ziemi, to nazwanie cię klownem, to za mało.
- Weź instruktora.
- Naucz się skręcać i dobrze używać krawędzi.
- Jeździj wolniej.
- Jeździsz źle.
Na koniec miły akcent – dwa filmy z wiosennego wyjazdu narciarskiego.
To było raczej jako ochrona na plecy.
Ale przecież to niebezpieczne. Już nie będę wymieniał potencjalnych możliwych urazów podczas upadku, ale zapewne każdy doświadczony instruktor narciarstwa mógłby szybko je wymienić i zalecić jazdę bez tobołka na plecach.
Sam się dziwię. Właściwie to z camel bagiem.
Kuba – Z PLECAKIEM !!!!!??????