Przez ostatnie tygodnie żyłem sesją na uniwerku. Dużo egzaminów nie miałem, ale i tak musiałęm poświęcić trochę czasu na naukę do egzaminów z języków i przygotowanie jednego projektu. W styczniu głównie skupiłem się na bieganiu i siłowni. Przebiegłem w sumie około 160 km. Zwiększam kilometraż, bo w marcu czeka mnie maraton w Seulu. Udało mi się zakupić bilety lotniczne dla mojej dziewczyny i przylatuje do Tokio w odwiedziny, a potem lecimy do Korei. Będzie mi kibicować (jak zawsze) na starcie i mecie maratonu 🙂 Od razu pojawia się motywacja, żeby się porządnie przygotować. Muszę do marca zrzucić parę kilogramów, które doszły przez wizyty na siłowni. W lutym chcę zacząć częściej chodzić na basen i na rower. Dziś mam wolne i chciałem zrobić sobie długi trening rowerowy, ale niespodziewanie spadł śnieg. Na dworze jest prawdziwa zamieć i myślę, że w ciągu paru godzin całe Tokio będzie białe. Co innego że zaraz się to wszystko roztopi…Rower znowu przykryłem folią, żeby mi go nie zasypało kompletnie (Tak, rower zaparkowany jest na dworze. Nie, nikt nie ukradnie 😉 )
W lutym wrócą wspólne treningi rowerowe ze znajomymi z klubu triathlonowego. Bardzo mnie to cieszy, bo ostatnio samemu mi się czasem nie chce trenować. Jednak w grupie raźniej. Od razu czuć, że to ma jakiś sens. Gdy ciągle samemu trenuję, to po jakimś czasie zaczynam się czuć bardzo samotny. Pewnie dlatego, że czas który mógłbym spędzić spotykając się ze znajomymi, spędzam biegając, pływając, jeżdżąc na rowerze lub pompując żelastwo na siłowni. Na siłowni to jeszcze są przynajmniej inni studenci, to można zagadać i jest wesoło. Pozostałe treningi wykonuje ostatnio samemu. Czy kogoś też czasem dopada 'samotność trathlonisty’?
Niestety to jest twarda rzeczywistość. Chcesz zrobić IMa – zapomnij o życiu towarzyskim, często o telewizorze. Kiedy inni idą do knajpy – my na trening. Inni śpią – my na trening. Inni na gorzałkę – my po odżywki i witaminki. W towarzystwie nas już nie cenią, bo z imprezy trzeba wyjść o 8, żeby jeszcze zrobić trening i się wyspać. Ważne, żeby znaleźć trochę czasu dla rodziny i najbliższych, choć w okresie BPSu i o to jest trudno. Samotna jazda rowerem, czy też bieganie są raczej nudne, dlatego zawsze robię coś innego, jakieś zabawy biegowe, treningi interwałowe, depnięcia, młynki, starty. Wszystko, aby głowę zająć czym innym. A jednak samotności na treningach nie lubię. Grupa motywuje dużo bardziej i łatwiej zrobić ciężki trening.
kocham samotnosc na treningach – w wodzie, na ladzie a czasem i w powietrzu. Ale zauwazyłam tu calkiem inny problem – znajomosci, przyjaznie, najblizsi ….te sfery zycia staja sie coraz bardziej odległe… Inna sprawa, gdy mieszkasz z rodzina – oni zawsze czekaja na Twoj powrot z treningu dajac Ci wsparcie (ale tez obowiazki:-), zupelnie gorzej – gdy wracasz do swojej pustelni. Trudno jest wiazac zycie towarzyskie ze sportem i pracą, najblizsi czuja sie jakby niepotrzebni, czesto stopuja Twoje opowiesci o przebiegnietych km itp – uwazaja Cie za przynudzacza, a ze stronisz od alkoholu – przestaja zapraszac na imprezy. Mysle, ze to jest wlasnie samotnosc triatlonisty – teraz ja dostrzegam, gdy maszeruje ze zlamana reka. Samotnosc – to taka dodatkowa dyscyplina:-) i wcale nie jest latwa!
ja tam lubię tą samotność….