Drugi weekend kursu minął. Dwa dni zajęć, 5km. na basenie, dyszka biegu. Wiele nowych wiadomości, weryfikacja juz posiadanych. Treningi basenowe mocne, a że najslabszy ma najgorzej to się namachałem okrutnie. Bieg wieczorny, zimno jak diabli, -10 stopni i wiatr. Wszędzie biało, czysto i cicho. Nogi trochę miękkie, ale tydzień owocny.
4 baseny i 10km, 2 razy bieganie i 20 km i dwa razy po godzince na trenażerze. Powoli do przodu.
Czas spać. Goździkowa przypomina – na dobranoc EPOpiryna 🙂
Nie zapomniałem. Trzy godziny po basenie w sobotę poprawiłem bieganiem i po prysznicu zwaliłem się do łóżka jak kłoda. A już tak mam, że jak przyłożę głowę do poduszki to… Obiecuję to jakoś odpokutować.
Ale zapomniałeś o jednym, jakże ważnym punkcie tego weekendu – nie wybaczę 😉 I uważaj z EPOpiryną – kariery rujnuje!