Odliczanie – 89 dni do zawodów.

03.03.2013 roku, niedziela, godz. ok. 21:30

 

Mój ostatni wpis zacząłem stwierdzeniem, że czas pędzi jak oszalały. To jest już nieaktualne, bo od tamtej pory czas jeszcze przyspieszył i już po prostu nie wiem, jakimi słowami mógłbym określić to, jak szybko upływa. Jest już marzec. W powietrzu czuć wiosnę, a do zawodów zostało 89 dni.

 

To, że widać już wiosnę, to dość optymistyczna wiadomość, bo będzie możliwość pobiegania i pojeżdżenia na szosówce w dobrych warunkach. Ale dzisiejszy wpis chciałbym poświęcić nieco innej sprawie. Otóż 24 lutego wybraliśmy się z żoną i Adamem (kolegą z którym szykuję się do startu w Sierakowie) do Poznania. Żonie obiecałem zakupy, więc bezboleśnie przełknęła wiadomość, że zanim do nich dojdzie, to my z Adamem popływamy sobie trochę w basenie.

 

Ale nie jechaliśmy do Poznania na basen tak dla treningu. Jechaliśmy na test pianek organizowany przez sklep internetowy TRI-magic Triathlon Shop (www.tri-magic.pl). Test odbywał się w Termach Maltańskich, więc po cichu ostrzyłem sobie zęby na możliwość popływania w basenie 50 m, ale na miejscu okazało się niestety, że basen był przedzielony kładką, więc pływać musieliśmy na zwykłym 25 metrowym dystansie.

 

Byliśmy nieco przed czasem, ale od razu przystąpiliśmy do testowania. Nigdy w życiu nie miałem na sobie pianki triathlonowej (zresztą jakiejkolwiek innej też nie). Pierwsze, co mnie zaskoczyło to to, że do jej zakładania dostałem woreczek foliowy i rękawiczki (chyba bawełniane). Okazało się, że to w celu ułatwienia ubrania się w piankę i dla jej ochrony, żeby jej przypadkiem paznokciami nie uszkodzić przy naciąganiu. Ja osobiście testowałem na sobie dwa modele pianek firmy 2XU.

 

Na pierwszy ogień poszedł model: Active A:1 (taka pianka z zielonymi wstawkami). Organizatorzy zapewniali, że to najlepszy model z kategorii „jakość za rozsądną cenę’. Model ten kosztuje ok. 1.200 zł (dla testujących był 15 % rabat, ale trzeba się było szybko decydować – rabat był tylko na kilka dni). Pierwsze wrażenie po złapaniu pianki do ręki? Ciężka. Ale Pani, która nam pianki przedstawiała powiedziała, że ciężka, bo mokra (no w sumie to logiczne, nie). Ja dostałem rozmiar M, bo podobno (jak to zostało stwierdzone na oko) taka będzie mi dobra. Zacząłem ją zakładać, naciągnąłem do kolan i miałem wrażenie, że dalej to już za nic na świecie jej na siebie nie włożę. Trochę cierpliwości i pomocy ze strony osób obsługujących test spowodowało jednak, że po chwili (raczej dłuższej chwili) miałem ją już na sobie. Mozolnie podciągałem ją tu i tam, żeby zgodnie z sugestiami nie było jakichś fałdek itp. W końcu ją ubrałem. Przyszedł czas na napełnienie pianki wodą i ostatnie dogładzenie jej na ciele. Faktycznie rozmiar M okazał się dla mnie idealny, choć kilkanaście minut wcześniej dałbym sobie rękę uciąć, że M-kę będą musieli na mnie wciągać siłą i to tak w pięć osób.

 

No i wówczas nadejszła wiekopomna chwila – moment prawdy. Wskoczyłem do wody i … jeśli ktoś z was nie miał jeszcze pianki na sobie to nie wie, o jakie mi chodzi uczucie. Ci, którzy mieli wiedzą. Jakaś taka dzika radość nie do opisania. Cieszyłem się jak młody pies pchłami, jak dziecko, które dostało rowerek. Po prostu cieszyłem się, bo wszystkie moje nadzieje związane z pływaniem w piance się spełniły. Pianka świetnie trzymała mnie na wodzie. Mogłem sobie leżeć na brzuchu, na plecach, albo się bujać jak spławik wędkarski. Podglądaliśmy się z Adamem spod wody i nie mogliśmy się nadziwić, jaką mamy idealną pozycję. Nie ma tonących nóg itp. A do tego nie ma żadnych skrępowanych ruchów. Jest wyporność, jest prędkość, jest pływalność. W pływanie w piance trzeba wkładać zdecydowanie mniej wysiłku. Pływaliśmy od ściany do ściany i cieszyliśmy się jak dzieci. Postanowiliśmy przetestować jeszcze po jednym modelu (na więcej może nie starczyć czasu). I tu kolejna niespodzianka. O ile ubieranie pianki to mordęga, o tyle jej zdejmowanie idzie dość szybko.

 

W drugiej kolejności wziąłem do testu model Race R:3 – taki z niebieskimi wstawkami (cena katalogowa ok. 1.600 zł). Znów powolne ubieranie, dość zabawne napełnianie pianki wodą i chlup. Podobne wrażenia pływackie. Nie wiem, ale jakoś nie odczułem zmiany z Active A:1 na Race R:3. Może gdybym więcej popływał, to coś bym odczuł, ale jakoś po kilku basenach nie widziałem różnicy. Niektórzy z testujących przymierzali jeszcze model Velocity V:3, ale ja sobie ten test odpuściłem z uwagi na cenę tej pianki (ok. 2.500, 00 zł – jak dla mnie cena zaporowa). Poza tym żona patrzyła z widowni, więc sami wiecie, taki numer już by nie przeszedł (i tak się zastanawiam jak ją przekonać do zakupu, któregoś z tych tańszych modeli – może mi coś podpowiecie).

 

Ogólne wrażenia po teście mam bardzo dobre. Organizatorzy bardzo się starali, wszystko wyjaśniali, pomagali przy zakładaniu, podpowiadali co, jak i gdzie, a na dodatek jeszcze robili pamiątkowe zdjęcia i dali jakieś tam gadżety. Póki co na zakup się nie zdecydowałem. Wybiorę się jeszcze chyba na test pianek firmy Blueseventy do Poznania i potem rozpocznę negocjacje z żoną.

 

Do startu w Sierakowie pozostało 89 dni.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

  1. Świetnie! Czekałem na wpis dotyczący tej tematyki, ponieważ wkrótce sam będę takiego zakupu dokonywał i chciałem się dowiedzieć, czego od pianki można się spodziewać. Chciałem już o to pytać na forum, ale zwlekałem. Ciekaw jestem jakimi opiniami pozostali czytelnicy mogliby się jeszcze podzielić.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane