Norseman 2013 – 83

 Silesia Marathon –  tuż po.

 

Nieźle. Miało być długie rozbieganie w równym tempie, ale nie do końca  wyszło. Po kolei:

 

Od rana zapowiadała się dobra temperatura na bieganie – około 10-12C.  Jednak nie spodziewałem się aż takiego chłodzenia – przez sporą część trasy deszcz i solidny wiatr…

Przez pierwszych kilka kilometrów zupełnie bezwiednie udawało się utrzymać tempo ok. 4:40/km. Skoro spokojnie biegłem w takim tempie – spróbowałem je utrzymać. Tradycyjnie – najszybszy km wypadł w mojej rodzinnej dzielnicy, a jakże. Noga dobrze podawała, a ja nie wiedziałem na którym dokładnie kilometrze w zabezpieczeniu trasy stoi moja najstarsza córka, więc pociągnąłem dalej. Z radością zobaczyłem ją na 19.km, to już tylko kawałek od Spodka, przy którym wypadła 'połówka’.

I wyszła jedna z szybszych jakie pamiętam: 1:42.

 

Dalej z tempem było nieźle, a na drugiej połowie trasy był zdecydowanie lepszy doping, więc zacząłem kombinować, czy starczy na życiówkę. Byłoby to dość przypadkowe osiągnięcie, ale…

 

Do tej pory najlepszy wynik zliczyłem w Poznaniu w 2005, gdzie pomimo przygotowań na 3:10-15, z powodu choroby w ostatnim tygodniu przed  startem wymęczyłem 3:30:41. Teraz jednak mam inne warunki do biegania – więc i liczyć można od nowa. Odkąd w 2008 moje kolano przeszło rekonstrukcję więzadła krzyżowego i pozbyło się fragmentu łąkotki – unikałem przeciążeń biegowych i biegania maratonów na czas. Jednak tutaj, na swoim terenie…

 

Na linii mety, już w ulewnym deszczu, udało się nabiegać w sumie 3:32:46 – czyli w pewnym sensie życiówka, przynajmniej dla mojego nowego ACL.

 

Podsumowując – trening wypadł świetnie. Zabrakło trochę sił na ostatnich 5 km (i końcowych podbiegach), stąd wolniejsza druga połówka. Nie żałuję – nie szykowałem żadnego szczytu formy, może gdybym odpuścił ciężkie treningi w pierwszej połowie tygodnia (siłka + szosa), udało by się zerwać jeszcze kilka minut, ale co tam.

 

Ogólnie – jestem zadowolony, że trening tri skutecznie podnosi ogólną wydolność, że wytrzymałość tempowa była ok. Przypadkiem  zamiast długiego wybiegania wyszedł bardzo miły test tempa.

 

Z praktycznych uwag – muszę rozejrzeć się na jakimiś spodenkami do biegania odciągającymi wilgoć od ciała. O ile bluza z Bodydry spisywała się  znowu świetnie w całym biegu – lycrowe kolarki były tak namoczone zimnym deszczem, że byłem bardzo blisko bolesnych skurczów 'dwójek’. W Norge mogą się jeszcze bardziej przydać. Moje 'dziurkowane’ buty startowe też po raz kolejny się spisały. Są doskonałe i na upał i na mokry chłod.

 

Jutro dzień odpoczynku, a od wtorku wracam do kieraciku treningowego 🙂

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. To co pisze Łukasz też mi się zdarzyło. Miałem zakładkę 60km+10km. Rower 'zrobiłem’ na 2 batonikach a bieg bez niczego. To co działo się na biegu było nie do opisania. Jakbym był w jakimś śnie, kompletny brak sił i świadomości.

  2. Podczas jazdy na rowerze odżywianie się będzie kluczem do sukcesu. Jeżeli się spóźnicie z przyjmowaniem odpowiedniej dawki węglowodanów, na biegu będzie kiepsko. każdy musi przetestować jakie żele i/lub batony przyjmować i kiedy. Podam przykład. Od początku marca przygotowuję swój organizm podczas długiej jazdy na rowerze do przyjmowania odpowiedniej dawki węglowodanów i płynów. testuję produkty 3 producentów: Isostar, Agisko, Nutrend. Po kilku tysiącach przejechanych km wychodzi na to, że najbardziej optymalne dla mnie jest przyjmowanie żelu, batona co dwadzieścia minut!!!! Popijam to WODĄ! izotonik przyjmuję co 15 minut. Dziś zrobiłem eksperyment i na treningu rowerowym (100km) przyjmowałem żele co 30 minut. TYLKO 10 minut różnicy + używałem mniejszych żeli – nie 90g a 55g. Efekt był niesamowity. Na biegu tuz po rowerze (zakładka 6km) zaczęło odcinać mi prąd. Energii wystarczyło mi na cały dystans, ale po 3km zaczęły się problemy. lekka mgła przed oczami, widziałem, że biegnę, ale tego nie czułem 🙂 wiem, jak to brzmi, ale to efekt braku cukru. Z pewnością doświadczeni triathloniści wiedzą, o czym mówię. Widziałem jak moje nogi się poruszają, ale nie czułem tego. Zacząłem tracić równowagę. Wszystko to efekt przyjmowania zbyt małej ilości węglowodanów na rowerze + niewystarczająca ilość płynu. Zrobiłem to doświadczenie celowo przy treningu o małej intensywności, tlenowy zakres (tętno na rowerze 115, na biegu 136). Już wiem, że na zawodach nie ma mowy o innym odżywianiu jak 90-gramowy żel co 20 minut. Podobny eksperyment przeprowadziłem na sobie już drugi raz, chcąc upewnić się, czy ten pierwszy to nie przypadek. Pozdrawiam.

  3. Akurat przypadło mi do gustu i smaku Vitargo w wersji z elektrolitami – to miałem w małych ilościach (0.2l) na 10 i 20 km. na 20. dodatkowo żel Vitargo. Tego akurat staram się zbyt często nie używać (sporo energii ale i konserwanty) – głównie na kolarskim odcinku IM, mam tym wtedy wyklejoną całą ramę w rowerze. Zjadliwe i działa, tylko straszliwie się klei…

  4. Jeszcze zdążysz poprawić tą życiówkę! Poza tym maraton w porównaniu z norsemanem to Pikuś! Zaciekawiłeś mnie ,,twoimi’ węglowodanami…. Masz jakieś sprawdzone, które mógłbyś polecić?

  5. Dzięki! He, he, pewnie, że połówka była zbyt szybka 🙂 Jednak było warto – poniosło mnie, ale byłem 2 minuty od zyciówki. Może gdybym miał swoje węglowodany na 30. km dałbym radę i to poprawić, może gdyby słabiej padał deszcz… Jest jednak punkt zaczepienia – spróbuję jesienią w Poznaniu, jeśli po akcji norweskiej będzie dobrze. @Arek – zazdroszę Ci czekania na pierwsze 42195. Trochę lat już minęło, ale z pierwszego razu pamiętam każdy kilometr. I kompletny odlot na mecie. Mmmm..

  6. Zazdroszczę… Nie mogę się doczekać swojego pierwszego 42.195..ale to dopiero w przyszłym roku. Dla mnie czas bomba, tylko ta połówka chyba za szybko? 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,811ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane