W cieniu

Ten weekend to dla wielu z was pierwsze triathlonowe zawody, wielkie emocje, fajne doświadczenia, nowo poznani ludzie i pewnie wiele nauki. Dla innych kolejne sprawdzenie, może przetarcie przed kolejnymi wyzwaniami. Zazdroszczę wam wszystkim tego ale przede wszystkim gratuluję. Wszystkim, bez wyjątku. Nooo może Lidii w sposób szczególny, bo startowała na dystansie, który sobie upatrzyłem na swój triathlonowy debiut i złamała barierę 6 godz., a to też będzie mój cel. Tak się zastanawiam czy aby nie przedobrzyłem i czy wybór ½ IM to dobry wybór na „dzień dobry’. Ale zadziałały emocje, jak zwykle u mnie i już nie ma odwrotu. Fajnie się czyta wasze relacje, daje to dużo sił na walkę z samym sobą podczas kolejnych 'treningów’. Jeszcze raz stokrotne gratulacje dla wszystkich, którzy ujrzeli metę.

 

Ten wpis ma małe szanse przebicia się bo mój start w ten weekend nie był tak spektakularny. Zarówno jeśli chodzi o dyscyplinę jak i osiągnięty wynik. W niedzielę biegłem w półmaratonie w Poczdamie. Bieg staje się mi bliski bo startowałem w nim drugi raz. Z racji tego, iż obecnie tu pomieszkuję ma on wielką zaletę. Odpadają mi mianowicie te wszystkie sprawy związane z kwaterą, dojazdem, żywieniem. Jeśli dodam do tego, że start i meta były usytuowane jakieś 700 metrów od mojego mieszkania to chyba każdy z was przyzna, że nie wypadało nie startować.

 

Bieg ten traktowałem jako tzw. niedzielne wybieganie. Teraz moim priorytetem są zawody w Gdyni a potem maraton we Wrocławiu. Tym niemniej skłamałbym mówiąc, że w ogóle nie myślałem o dobrym wyniku i daniu z siebie maksa. Z racji wcześniejszych startów i własnej oceny swoich możliwości na dziś uznałem, że złamanie 1h35′ będzie mnie zadawalało. Ale od początku…

 

Od jakiegoś czasu panuje tu kiepska pogoda. I tak każdego dnia zerkałem to na niebo, to na prognozy pogody z nadzieją, że będzie się poprawiać i w niedzielę będą fajne warunki do biegania. O ile temperatura była całkiem w porządku czyli jakieś 13 stopni to deszcz a przede wszystkim dość mocny wiatr sprawiały, że bieg nie mógł należeć do najprzyjemniejszych. Ale cóż, nie było wyjścia, trzeba było startować. Wszak opłata startowa nie może się zmarnować.

 

IMG 0387

IMG 0385

 

Jeden akapit poświęcę na moje śniadanie. Po wpisie Mateusza Petelskiego to może być dobry pomysł  Tak, jak ktoś już napisał w komentarzach to każdy organizm różnie reaguje na konkretne produkty i jest to sprawa indywidualna. Ja daję swoją propozycję, która pewnie nie będzie złotym środkiem dla wszystkim ale można spróbować. Tylko może nie w dniu zawodów… 😉 Moja mikstura to owsianka (nazwa własna). Jem ją bardzo często i bardzo mi przypasowała. Może dlatego, że jest banalna w przygotowaniu. Procedura jest taka: na wieczór wsypuję się do jakiejś małej miseczki (ja to wsypuję do… w zasadzie nie wiem jak to się nazywa ale powiedzmy mały pojemnik z przykrywką) płatki owsiane. Do tego tzw. mieszankę studencką czyli orzechy, rodzynki, słonecznik, amarant, wiórki kokosowe. To jest w sumie pełna dowolność, każdy może sypnąć to, co lubi. Całość mieszam, zalewam gorącą wodą i przykrywam. Miksturę zostawiam na stole na całą noc. W tym czasie woda wchłania się w mój mix. Rano dorzucam dla wyrazistości jakiś skrojony owoc lub galaretkę. I gotowe. Po pierwsze syte, po drugie kaloryczne, po trzecie proste w przygotowaniu. Dla mnie bomba , dosłownie i w przenośni. Do tego dorzucam wodę z miodem i cytryną i można góry przenosić.

 

IMG 03921

IMG 0382

IMG 0383

 

A jak przebiegał sam bieg? Różnie ale jak na mnie to chyba dobrze. Ustawiłem się na starcie oczywiście gdzieś w okolicach końca więc zajęło mi chwilę, żeby się przecisnąć na czoło stawki 😉 Oczywiście żarcik, ale gdzieś środek peletonu to jest moje miejsce w szeregu. Złapałem sobie swoje tempo, gdzieś tak na 4’40” i mimo kiepskiej pogody podziwiałem trasę. A jest bardzo ładna, malownicza. W ogóle Poczdam jest świetnie położony bo jest kameralnym miastem na 170 tys. mieszkańców, mnóstwo tu przyrody, jezior i pięknych parków. Jest cisza, spokój więc chyba coś, co mi najbardziej odpowiada. A zarazem jest takim przedmieściem Berlina, więc jeśli dusza zechce hulać to nie ma z tym problemu. Bieg był dla mnie o tyle ciężki, że tak z 85% trasy biegłem sam. Nie za bardzo mogłem sobie znaleźć kompana, który by mnie trochę pociągnął. I zwłaszcza na tych odcinkach trasy wzdłuż wody było ciężko, bo tam już solidnie wiało. Tak na 13km. złapała mnie kolka, z którą było trochę walki. W ogóle muszę poczytać coś o tym :/ Bo to chyba z księżyca się nie bierze. Czy to jest zależne od dobranego tempa, które nie jest adekwatne do wytrenowania?; czy z przemęczenia? W każdym razie na pewno to nie pomaga. Pomagają za to kibice a zwłaszcza Ci najbliżsi. To jest aż niesamowite, ile to daje siły. Końcówkę miałem już ciężką, wydawało mi się, że rezerwa się zaraz skończy w baku i słyszę: „dawaj Marcin, dawaj!!!!!!!’ i może do tego jeszcze jakieś niecenzuralne słowo okazjonalnie i nagle czuję się lekki  Cóż, mój czas to 1:35:49 także trochę zabrakło. Były ze 3 lekkie podbiegi, wiatr – to może nie pozwoliło mi złamać 1h35′ ale i tak czuję, że to są moje umiejętności na dzień dzisiejszy. Dużo więcej chyba bym z tego nie urwał.

 

DSCN2621

DSCN2626

 

Teraz kolejne treningi i za trzy tygodnie biegnę w rodzinnym Radomiu, do którego zresztą za kwartał wracam na stałe  Bieg ku pamięci czerwca 76′, pierwszy półmaraton w Radomiu i okazja na poprawienie się. Ten start to też mój sprzeciw wobec 'czerwonej książeczki’. Nikt nie pozwoli zapomnieć mojej rodzinie o tamtych czasach i nie zaciemni ich obrazu. Ja na szczęście nie mogę pamiętać tych czasów ale wiedzę o nich mam z pierwszej ręki i jest ona straszna!

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. dzięki serdeczne wszystkim za ciepłe słowo! ale miło.. 🙂 @Arku, to nie tak. Mam kolegów, dwóch dokładnie, co biegają ten dystans na 1:20 i nie wiedzieć czemu chciałbym do nich równać. Jednak wiem, że to obecnie nie moja liga. Ale generalnie oczywiście, że jestem zadowolony. W życiu szybciej nie pobiegłem więc smutku u mnie nie spotkasz. Za 2,5 tygodnia spróbuję mimo to się odgryźć i złamać to 1:35..!!!

  2. dzięki serdeczne wszystkim za ciepłe słowo! ale miło.. 🙂 @Arku, to nie tak. Mam kolegów, dwóch dokładnie, co biegają ten dystans na 1:20 i nie wiedzieć czemu chciałbym do nich równać. Jednak wiem, że to obecnie nie moja liga. Ale generalnie oczywiście, że jestem zadowolony. W życiu szybciej nie pobiegłem więc smutku u mnie nie spotkasz. Za 2,5 tygodnia spróbuję mimo to się odgryźć i złamać to 1:35..!!!

  3. dzięki serdeczne wszystkim za ciepłe słowo! ale miło.. 🙂 @Arku, to nie tak. Mam kolegów, dwóch dokładnie, co biegają ten dystans na 1:20 i nie wiedzieć czemu chciałbym do nich równać. Jednak wiem, że to obecnie nie moja liga. Ale generalnie oczywiście, że jestem zadowolony. W życiu szybciej nie pobiegłem więc smutku u mnie nie spotkasz. Za 2,5 tygodnia spróbuję mimo to się odgryźć i złamać to 1:35..!!!

  4. 1.35 w połówce to doskonały czas! Gratulacje…również za świetny wpis ze zdjęciami! Pozdrawiam

  5. Gratulacje! 🙂 Wynik – jak dla mnie – super, zwłaszcza w trudnych warunkach pogodowych. W optymalnych z pewnością połamiesz 1:35 🙂

  6. Chłopie! Trąci mi to trochę przesadną skromnością! Jeżeli uważasz, że 1.35 w połówce to słaby czas… 🙂 Dla mnie bomba! Gratuluje!

  7. Ładnie ładnie. Gratuluję. Najważniejsze, choć czasami dość trudne, to być z siebie zadowolonym, a na mecie na takiego wyglądałeś. Powodzenia w dalszych przygotowaniach! PS muszę wypróbować Twój przepis. Ja jem musli + 'mieszanka’ + kakao i bułka z miodem.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,811ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane