Krótkie przemyślenie dotyczące własnej głupoty – czyli kilka słów o tym jak w kilkach chwil można zniweczyć efekt wielemiesięcznych przygotwań. W najbliższą sobotę w Łodzi odbędzie się bieg Piotrkowską – dystans 10 km. Fajna impreza więc przygotowania ukierunkowane były na 'życiówkę’. Były bo wczoraj dałem się ponieść ułańskiej fantazji z aprobatą odpowiadając na zaproszenie kolegów z 'Orlika’. Ostatni raz grę w piłkę symulowałem 5 lat temu, ale skoro pogoda ładna, w sumie będę się oszczędzał to czemu nie. Efekt? Druga akcja, zderzenie z obrońcą, upadek całym ciężarem ciała na kolano. Dzisiejsze zakładanie spodni było wyzwaniem zbliżonym do wylądowania Boeingiem na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Kolano spuchnięte, a bieg prawdopodbnie będę mógł oglądać z perspektywy widza. Ehhh… nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
P.S. Zero sportów drużynowych do Gdyni.
Nie no, zalamac sie mozna… W styczniu kolezanka oferowala wspolny wyjazd na narty w Alpy. “Za duze ryzyko kontuzji” – grzecznie odmowilem. Dzisiaj rozmawialem z kolezanka o wspolnym spotkaniu w ten weekend. “Ale zaraz – Ty masz katar? Nie no, to sie nie spotkamy. Ja mam za tydzien zawody i musze byc w pelni zdrowia. Spotkac mozemy sie po zawodach” Nawet jak ktos oferowalby pieniadze, za ktore moglbym kupic sobie kola ZIPP, to nie poszedlbym grac w pilke…
Też zapraszali mnie w środę ale odmówiłem. Wracaj do zdrowia byku.
Gdybyś był trochę mniejszy to dałbym Ci parę klapsow !!! 🙂
Czyli jest nas więcej. Orlik i naderwanie wpachwinie. Do tej pory boli ale jest coraz lepiej. Michał, życzę zdrowia !!!
witam w klubie. złamana ręka w październiku podczas gry na orliku. tylko miesiąc opóźnienia w rozpoczęciu przygotowań