Debiuty

Na wstępie : chyba muszę kupić nowy komputer bo mnie szlag trafia 🙂

Konkrety: Debiut na dystansie olimpijskim zaliczony. Pogoda wiadomo jaka była. Już dużo zostało napisane na ten temat:). Jadna radość – moja stara wysłużona 'gazella’ jest mocna!!!! Wszystkie dziury w asfalcie i ten nieszczęsny próg betonowy na rondzie zaliczony. Obręcze całe, dętki też.

Tak naprawdę to start w Ełku był podyktowany kilkoma czynnikami. Pierwszy to taki, że mieszka tam moja ciocia, więc nocleg załatwiony. Drugi to taki, że  start jest 2 tygodnie przed 1/2 w Poznaniu- dobry moment na sprawdzenie formy. Trzeci i bardzo istotny-firma w ktorej pracuję chętnie zasponsorowała mi wpisowe.:)). Czwarty – moi kibice bo  blisko z Lidzbarka do Ełku więc wsparcie w osobie brata( skubaniec już biega szybciej ode mnie maratony) , bratowej i bratanicy( rocznej )- trzeba młody narybek wychowywać w duchu sportowym:).

Założenia startowe: złamać 3 godz w debiucie . Przepłynąć w 30 min , rower w 01:22:00, pobiec w  okolicach 50 min.

Tradycyjnie pływanie – wiem ,że stać mnie na więcej w wodzie ale  nie wiem czemu nie chce mi się ’ spinać’ w wodzie.Czas 00:32:35 w sumie może być jednak mam tutaj niedosyt.Czyli na przyszly sezon praca nad technika i szybkością.

Rower-od zeszłego  roku duży postęp tu wedle założeń 01:24:30- cierpliości pewnych rzeczy w jeden sezon się nie przeskoczy.

Bieg- 00:51:31- idealnie zrealizowane założenie

Ełk był dobrym sprawdzianem przed Poznaniem. Czuję ,że start dał mi energetycznego kopa.

Jedno mam jakieś dziwne odczucie co do tych zawodów. Odebrałam takie wrażenie, że impreza jest stworzona dla kilku osób gdzie trzeba się pokazać bo tak trzeba i dla osób 'wzajemniej’ adoracji.Gdzie trzeba się nawzajem poklepac po pleckach ładnie pouśmiechać itp . Szkoda tylko , że nie dano jeszcze nagory pod tytułem przyjaciele -przyjaciół- przyjaciół firmy Beko.:). Jednym slowem dla mnie 'bananowo’:D.Kto nie chce się zgadzać ten nie musi :). 

 

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. a mi podobało się i czułem atmosferę, start falowy spoko chociaż mogli grupy od samego początku, puszczać co 30 min. nikomu by to nie przeszkadzało, a byłoby ciekawiej. Lidia gratulacje, fajny czas 🙂

  2. oj tam oj tam:). j. No ja nie czułam tam,żadnej atmosfery zawodow raczej brakowało mi jeszcze fotografa z gazety teletydzien lub życia na gorąco:)

  3. na pewno pogoda nie pomogła, natomiast ten podział na tych lepszych i pozostałych było czuć już w chwili kiedy zaczęły się zawody – co tu dużo mówić – nie stworzono show dla amatorów, ani porządnych zawodów dla zawodowców których nie było bo byli na Mistrzostwach Polski – a wg mnie takie komercyjne zawody to poza ludźmi liczącymi na pudło i nagrody pieniężne – są właśnie dla takich, którzy walcząc z własnymi słabościami na codziennym treningu, chcą to od czasu do czasu celebrować i cieszyć się tym- dziś medalami można się obwiesić od góry do dołu tyle jest imprez, jednak przeżycia są jedyne w swoim rodzaju.

  4. cos w tym jest, moja zona tez miała już dość tej pogody, tym bardziej ze wybralismy sie w krótkich spodekach i tylko bluzy mieliśmy na sobie, dobrze ze chiński market był blisko i ze był otwarty 😉 wiało dośc mocno do tego jak zachodziło słoce za chmury to robiło się momentalnie zimno.

  5. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby stworzenie rankingu triathlonów z najlepszą atmosferą i organizacją. Z jednej strony byłaby to dobra wskazówka dla startujących a z drugiej mobilizacja dla organizatorów…. 🙂 Pozdrawiam

  6. to smutne co piszecie, dlatego aby unikać takich imprez na których nie liczą się wszyscy tylko niektórzy, polecam udział w cyklu organizowanym przez LaboSport, tam jest doping i oprawa do końca, dowód: finisz w Szczecinku ostatniego uczestnika, największe owacje jakie widziałem do tej pory.

  7. niestety zgadzam się w 100%, już sam pomysł startu falowego spowodował, że tak naprawdę liczyła się tylko grupa I panowie celebryci się zorientowali i przenieśli, i zawody zakończyły się wraz z z zakończeniem biegu przez tych zawodników – miejsca było dużo nikt nikomu by nie przeszkadzał a rywalizacja byłaby bardzie zdrowa, a tak ci co mieli wykręcić dobre czasy to wykręcili (no nie do końca) a na resztę ew czekała na mecie rodzina i przyjaciela, bo już zupełnie nikogo nie obchodzili – w tamtym roku w Suszu wbiegając na metę raczej w końcowej fazie wyścigu, czułem doping, atmosferę zawodów a tu zniesmaczenie i szczerze to nawet mi się męczyć za bardzo nie chciało

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane