Kiedy dokładnie rok temu przyszła mi do głowy myśl, aby wystartować w Gdańsku na 1/10 IM,
nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się dzisiaj w takiej sytuacji. Stoję przed zadaniem
opisać wam jak wyglądał mój debiut na dystansie 1/2 IM. Jeszcze rok temu zdychałem po
przepłynięciu 100m kraulem, na rower nie wsiadałem w ogóle. Biegałem zawsze nieźle ale z
wagą 95kg mogło to być tylko „niezłe’ bieganie.
Po wielu miesiącach przygotowań, nadszedł czas prawdziwej próby – Herbalife Triathlon
Gdynia 2013! Nerwy były już od dawna ale atmosferę poczułem dopiero w piątek, odbierając
pakiet startowy na Hali w Gdyni. Przyznam szczerze, że pierwsze wrażenie takie sobie.
W Suszu było fajniej. Pewnie dlatego, że tam całe miasteczko żyje tylko i wyłącznie
triathlonem. W Gdyni jest pełno przypadkowych ludzi, którzy o tym pięknym sporcie nawet
nigdy nie słyszeli. Sobota to wprowadzenie roweru do strefy zmian. No właśnie, strefa
zmian miażdżyła swoim ogromem. Piękny widok. Wszystko super przygotowane, wolontariusze
jak zwykle fantastyczni. Rower wprowadzony, oczywiście zapomniałem folii, aby go przykryć
(postanowiłem zrobić to po odprawie technicznej). Pierwszy minus – brak folii do przykrycia
roweru na noc – musiałem użyć tej, którą otrzymałem w pakiecie w Suszu. Co do odprawy
technicznej to trochę się ciągnęła, nie zostałem do samego końca. Najważniejsze jednak
słyszałem (pływanie i rower). Zjadłem pasta party, które jak zwykle okazało się dla mnie
za małe. Musiałem się posilić dodatkową porcją makaronu w bufecie obok.
Wróciłem do strefy z folią, przykryłem rower. W drodze powrotnej spotkaliśmy Maćka Dowbora.
Oznajmiłem mu, że biegnę jutro na 1:25. Zażartował, że w takim razie będzie musiał o 10
min szybciej popłynąć i pojechać na rowerze. W końcu miała to być walka o mistrzostwo
AT TEAM.
W niedzielę wstałem o 4:50 – już od 4:00 nie mogłem spać. Żona wstała o 5.30. Na śniadanie
zjadłem bułki z miodem, wypiłem kawkę, zrobiłem co trzeba w toalecie, spakowałem wcześniej
przygotowane rzeczy do plecaka i byłem gotowy aby ruszać. Wyjechaliśmy o 6, bo ja zawsze
wolę być o 30 min wcześniej niż później. Droga z Gdańska do Gdyni była pusta, więc na
miejscu byliśmy troszkę za szybko. Przeszliśmy się na plażę zobaczyć miejsce startu.
Fantastycznie to wyglądało. Piękna strefa startowa, piękna plaża super spokojna
woda – rewelacja! O godzinie 7 weszliśmy do strefy zmian. Sprawdziłem rower, wszystko gra.
Kilka minut po 7 spotkałem tam Łukasza Grassa, który również zachwalał dzisiejszą pogodę.
Pojawiali się kolejni zawodnicy, z Maćkiem Dowborem kiwnęliśmy sobie tylko na
przywitanie – pełna profeska, jak zawodowcy skupiający się na swoim zadaniu przed walką nie
rozmawiając ze sobą. Czułem atmosferę rywalizacji – lubię to!
Przed 8 skończyłem przygotowywać rower. Długo to trwało ale działałem powoli, starając się
zrobić wszystko perfekcyjnie. Kasia cały czas za płotem, kontrolując czy wszystko jest w
porządku. Bez niej nie było by tak łatwo.
O 8 poszliśmy w stronę strefy startu, po drodze spotkaliśmy moich rodziców, u których
również było czuć lekkie podniecenie zawodami. Nie ma się co dziwić, ich syn za
kilkadziesiąt minut miał wejść do wody z 1300 osobami i stoczyć tam walkę na śmierć
i życie o jak najlepszy wynik. Strasznie się bałem tego startu do wody ale o tym
później. Przed ubraniem pianki postanowiłem jeszcze się troszkę rozbiegać na pobudzenie.
Sprawdziłem czy z nogami wszystko ok. Po kilku minutach byłem gotowy ubrać piankę i
wkroczyć do strefy startowej, gdzie Łukasz Grass już robił swoją fantastyczną robotę!
Człowiek urodzony do prowadzenia imprez sportowych! Bez podlizywania się, redaktorze:
Twoje wczorajsze prowadzenie imprezy stało na światowym poziomie. Jeszcze nigdy nie byłem na
imprezie tak dobrze poprowadzonej! Wróćmy jednak do startu. Wszedłem do wody, lekko się
rozpływałem. Woda czysta i spokojna. Idealne warunki do pływania. Najbardziej bałem się pralki.
Do tej pory, na każdych zawodach miałem chwile zwątpienia w wodzie, w Suszu było najgorzej.
Tam myślałem, że nie ukończę pływania. Wczoraj w Gdyni było wręcz odwrotnie. Gratulacje dla
zawodników, którzy ustawiali się w swoich strefach czasowych. Serio, to był świetny pomysł,
start przebiegł spokojnie. Praktycznie w ogóle nie poczułem pralki. Płynąłem spokojnie.
Wiedziałem, że nie stać mnie na nic lepszego niż lekkie złamanie 40min. Tak jak się ustawiłem,
tak popłynąłem (38:48 – 440 czas).
U mnie cała zabawa zaczyna się po wyjściu z wody. Już na samym dobiegu wyprzedziłem pełno osób.
W T1 wszystko przebiegło bez najmniejszego problemu, Kasia za płotem jak zwykle krzyczała moją
stratę do Dowbora: '9 minut!!!’. Pytała jak się czuję, poinformowałem:
’ok, ale skurcze mnie w wodzie łapały’. Zabrałem rower i poleciałem na trasę. Buty założyłem
tym razem bez problemów. Zaczęła się zabawa w wyprzedzanie.
Niestety tak już mam, słabo pływam – dobrze kręcę na rowerze. Na samym początku roweru
zjadłem pół batona energetycznego. Co jakiś czas popijałem izo. W sumie na rowerze zjadłem
1,5 batona i 2 żele, mniej niż 1 litra izo i pół litra wody. Draftingu na trasie nie
zauważyłem (oprócz 2 oszustów, którzy ewidentnie jechali razem – spytałem się czy jadą
drużynowo – bez odpowiedzi z ich strony). Po pierwszym kółku strata do Maćka to 10min.
Na drugim już tylko 7. Po rowerze miałem 5 minut do Maćka. Więc albo ja tak super pojechałem
albo coś u niego było nie tak. Podsumowując rower – trasa świetnie oznakowana, dużo było
dziur ale ja nie miałem z tym problemów (zresztą te najgorsze były pomalowane sprayem).
Na trasie pełno kibiców, fantastyczne przywitanie w Rumii. Zero problemów na rowerze.
Gdyby nie ten mocny wiatr, mogło być jeszcze lepiej (2:27:30 – 31 czas).
Moje T2 zaczęło się bardzo pechowo. Zaliczyłem glebę podczas zsiadania z roweru, tuż
przed samą belką. W pierwszym momencie pomyślałem, że złamałem nogę. Na szczęście
okazało się, że silny ból w lewej nodze to skurcz łydki. W tym miejscu chciałem
podziękować kibicom za mega doping, który pomógł mi się pobierać i biec na T2.
Nigdy nie zapomnę okrzyku 'SIŁA!!!’ jednego z kibiców – to było coś pięknego,
co dodało mocy!
Biegnąc po strefie z rowerem poczułem, że coś jest nie tak z biodrem. Strasznie je
potłukłem, czułem ból prawie cały bieg. Wyruszając na ostatni etap zawodów, słyszałem
tylko Łukasza jak krzyczał: 'Mateusz świetny biegacz, nie podpalaj się,
zacznij od piątki’ – dzięki Łukasz, świetna robota! Jakieś 100m biegła ze mną Kasia,
mówiąc, że jest super i mam 5 min do Maćka. Ja nie byłem jeszcze sobą po tym upadku
ale powiedziałem jej, że zaczynam spokojnie. Koniec rozmowy, pobiegłem walczyć.
Trasę biegową znałem doskonale, nie raz startowałem tam na GPX Gdyni. Biegło się
całkiem przyzwoicie, bólu biodra nie czułem w ogóle. Jedyne co uprzykrzało mi życie to
lekkie skurcze lewej 'czwórki’ – wiedziałem jednak, że to przejdzie po kilku minutach.
To co działo się na trasie biegowej jest nie do opisania, pełno kibiców, wolontariuszy,
muzyka na Świętojańskiej, na Bulwarze – coś pięknego! Wolontariusze
wykonywali kawał dobrej roboty na strefach odświeżania i odżywiania. Pełna profeska!
Na końcu zbiegu z ul. Piłsudzkiego stał kolega z AT, sorry stary ale zapomniałem jak
się nazywasz – stałeś z towarzyszką, miałeś żółtą koszulkę. Później jeszcze rozmawialiśmy
na spokojnie. Dzięki wielkie jeszcze raz za doping!
Następnym punktem mocy było miejsce gdzie stał Profesor Pupka! To było nasze
pierwsze spotkanie – świetny doping Profesorze, dziękuję jeszcze raz! Miło było spotkać
po zawodach i porozmawiać, to jest piękno triathlonu, że można spotkać tak fantastycznych ludzi!
Kolejnym miejscem był koniec pętli. Stali tam moi najbliżsi, rodzina i przyjaciele.
Tam był największy ogień! Dziękuję wam za wszystko – coś pięknego!
Było jeszcze mnóstwo miejsc gdzie kibice krzyczeli do mnie po imieniu, dziękuję wam z
całego serca za ten doping. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to pomaga.
Oczywiście byłem na bieżąco informowany ile mam straty do Maćka. Wiedziałem jednak, że
te 5 minut odrobię pewnie na drugiej pętli. Stało się tak w okolicach 8km.
Ze swojego biegu nie jestem do końca zadowolony. Po 5km zaczęło mi doskwierać obite biodro.
Nie wiem czy miało to jakikolwiek wpływ na mój czas. Podejrzewam, że jeśli tak,
to niewielki. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałem pobiec poniżej 1:25 i zadania nie
wykonałem. Może za mało zjadłem na rowerze i nie miałem z czego pobiec? (1:27:49 – 22 czas).
Czas na opisanie wisienki na torcie, czyli finiszu. Takiego powitania na mecie się nie
spodziewałem. Łukasz, wielkie dzięki! Miałem ciarki nie tylko ja ale i moi najbliżsi.
To było fantastyczne, nie do opisania. Jeszcze raz ukłony w Twoim kierunku za świetne
prowadzenie imprezy!!! Mój czas na mecie to 4:39:33. Nie oczekiwałem, że mogę taki
rezultat osiągnąć już podczas debiutu i to z takim słabym pływaniem. Po cichu liczyłem
na 4:50 – ten wynik brałbym w ciemno.
Po minięciu linii mety, rzuciłem się na pomarańcze, batony i izo. Na ostatnich 5km czułem
duży głód ale wolałem już nic nie przyjmować, bo miałem jeszcze siły biec.
Będąc w strefie zawodników, podszedł do mnie Pan Piotr Netter. Osobiście pogratulował i
zaznaczył, że wie kim jestem. Wielkie wyróżnienie mnie spotkało. Opowiadam o tym każdemu!
Podczas oczekiwania na dekoracje zamieniłem kilka słów z guru wszystkich amatorów –
Marcinem Koniecznym, który jest już tylko 18 sekund od złamania magicznych 4:20. Zapowiedział
walkę w Borównie. Trzymam kciuki! Rozmawiałem również z Kacprem Adamem – świetny człowiek,
przyszły mistrz Świata! To jest piękne w tym sporcie. Podchodzi do mnie gwiazda polskiego
triathlonu i gratuluje wyniku. Masakra!
Impreza została zorganizowana na najwyższym poziomie, mam wrażenie że każdy szczegół
został dopracowany. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Świetnie przygotowane trasy,
prowadzenie imprezy, wolontariusze, kibice, pogoda – wszystko to sprawia, że Triathlon w
Gdyni za rok jest punktem obowiązkowym w moim kalendarzu startów.
Chciałem podziękować jeszcze raz wszystkim, którzy mnie wczoraj wspierali na trasie.
Szczególne podziękowania dla mojej Żony Kasi. Wczoraj żartowaliśmy, że Ona też
złamała 4:40. To prawda, bez jej pomocy nie byłoby takiego wyniku!
Dołączam się do gratulacji! Podglądam profil na FB i zapowiadało się, że będzie dobrze. I Jest dobrze! Jest moc i zapał, więc będzie lepiej! 🙂
gratulacje 🙂
Czapki z głów! Rewelacyjny wyścig! Gratuluję.
Gratulacje Mateusz! Serce się raduje, że mamy tak utalentowaną młodzież!!!:)))
Świetny wyścig Mateusz!
Moje zejście z roweru było tragiczne 🙁
Mateusz – widziałem jak 'fiknąłeś’ przed belką na mecie etapu rowerowego. Pomyślałem, co za niefart. Tym większe gratulacje za wynik w bieganiu!
Dziękuję Panowie jeszcze raz! Jeśli chodzi o moje cele na przyszły sezon to myślę, że trzeba będzie w końcu złamać 1:20 w półmaratonie, zbliżyć się do 4:30 w HIM, i pewnie na jesień poprawić życiówkę w maratonie (którą mam zamiar za 2 miesiące 'zrobić’). Wszystkie te cele są realne, najważniejsze to mocno poprawić pływanie. Ale co ja tam o przyszłym roku mówię, jak jeszcze sezon trwa i walczyć trzeba dalej 🙂 Ale tak jak napisał Suchy, powoli do przodu i będzie dobrze!
Szacunek, wynik dla większości z nas raczej nie osiągalny. Masz dynamit w nogach, bieganie na naprawdę wysokim poziomie.
Gratulacje, dałeś ognia !!! Pamiętaj o jednym: spokojnie, bez ciśnienia i presji, małymi kroczkami do wyniku i będzie dobrze.
Mateusz ! Super czas ! Gratulację !!!! Ważne ile w tych żelach i batonach było carbs. Powinno być od 1/2 do 1 grama na kilogram wagi, na 1 godzinę wysiłku . Ten 1 gram to przy pełnym IM .
Rewelacyjny wynik. Gratulacje 🙂
Matteo 'Il Fenomeno’
O żesz… Wow!!! Bieganie imponujące! Gratulacje 🙂
Świetna relacja. Niesamowity wyczyn. Podziwiam! Za rok pewnie w 4:20 mierzysz? 🙂 GRATULACJE!
GRATULACJE! Dla mnie jesteś kozak! Mała proźba nie pisz że masz niezłe bieganie bo wpedzasz mnie w kompleksy 😉
Jeszcze raz BRAWO! Ciesze sie, ze moglismy zamienic pare milych slow:)
Masz talent! nie zepsuj tego 🙂 Twoje bieganie jest na bardzo wysokim poziomie. Poprawisz rower i pływanie i za rok będziesz jak rakieta! Dzięki za miłe słowo o Ojcu Dyrektorze! To była wielka przyjemność komentować takie zawody i tak wspaniałą walkę. Szacunek! Trochę zazdroszczę Wam tego niesamowitego dopingu!!!
Gratulacje!!!!! ale debiut, normalnie marzenie 🙂
Taki debiut to jest dopiero coś . Wysoko sobie postawiłeś poprzeczkę na przyszłe imprezy . Fajna relacja . Gratuluje!!!!!!
Pieknie Mateusz! Gratuluje! Jeszcze wiele dobrego przed Toba nic tylko sledzic postepy…i przygotowania do IM2015 😉 PS wybacz za brak polskich znakow, jakas 'lewa’ klawiatura i nie moj pc
Dzieki chłopaki! @Bartek, tak to byłeś Ty! Wielkie dzięki jeszcze raz 🙂 Dawkuje sobie ostrożnie moje starty. We wrześniu startuje w Przechlewie. Ale to jest tylko przystanek na drodze do celu numer 2 w tym sezonie – Poznań Maraton!
Hej Mateusz. Gratulacje z osiągniętego wyniku.To co zrobiłeś tylko inspiruje do jeszcze cięższej pracy. Czasami widzę Cię jak biegasz wzdłuż Jaśkowej to jestem pod wrażeniem tempa i stylu biegu. Tak trzymaj stary. P.S. A ten koleś na zbiegu Piłsudskiego, to chyba mnie miałeś na myśli :), dopingowałem razem z żoną i dziećmi. Zamieniliśmy kilka słów później – byłem na rowerze. Może wystartujesz w Borównie? – jest promocja na pakiety w pierwszej cenie 🙂
Mateusz jesteś WIELKI !!! Ogromne perspektywy przed Tobą ! Tylko nie zepsuj tego! Szkoda, że nie poznaliśmy się…. może kiedyś będzie dane….. Gratulacje ! 🙂
To była miazga Mateusz! Gratulacje!