Zabawne jest to, w jaki sposób powstają teorie naukowe, jak się do nich przywiązujemy i jak bardzo jesteśmy uparci, żeby je przeciwstawić faktom.
W 1929r. dwóch laureatów Nobla odkryło, że mięśnie, które są stymulowane tak intensywnie, że nie mogą wykonać więcej pracy, są wypełnione kwasem mlekowym . Doszli więc do wniosku, że kwas mlekowy odpowiedzialny jest za zmęczenie mięśni, oraz że powinniśmy unikać w miarę możliwości treningów anaerobowych (uznali, że to brak tlenu prowadzi do tworzenia kwasu mlekowego , a to prowadzi do zmęczenia). [1] Brzmi znajomo prawda?
Pal licho, że panowie badali mięśnie przekrojonej na pół żaby, które stymulowali prądem. Uważam, że to fantastyczne, że robili takie badania 90 lat temu. Nie rozumiem natomiast, jak mogliśmy to przyjąć za coś oczywistego mimo innych, nowszych,lepiej przeprowadzonych badań. Naukowcy, którzy publikowali kolejne dowody na nieprawdziwość tej tezy, byli natomiast alienowani (Np. George A.Brooks z UCLA – pierwsze badania , że to nieprawda opublikował w latach 70tych).
Prawda jest natomiast taka, że kwas mlekowy nie jest tak jednoznacznie negatywny jak bywał przedstawiany.
– Produkowany jest w mięśniach zawsze, kiedy te mięśnie pracują, niezależnie od intensywności wysiłku. [2]
– – Od intensywności pracy, zależy jego ilość. Niektóre badania wskazują również, podczas krótkich wysiłków (powyżej 60s, np. Bieg na 400m). Można powiedzieć (i tak dosłownie podaje badanie Thibaulta) , że im więcej kwasu mlekowego jest produkowanego, tym lepszy jest wynik końcowy- większa ilość mleczanu oznacza cięższą pracę mięśni zawodnika, a tym samym lepszą umiejętność do utylizacji mleczanu. Kwas mlekowy jest produktem beztlenowych przemian węglowodanów. (przyp. ta część została zmieniona dzięki uwagom doktora M. Stajszczyka oraz trenera P.Barszowskiego – dzięki!)
– DOMS ( delayed-onset muscle soreness) , czyli popularne zakwasy, nie są spowodowane wysoką koncentracją kwasu mlekowego po treningu. Są najprawdopodobniej wynikiem mikrouszkodzeń mięśni. Najbardziej odczuwalne są po treningach wykorzystujących ruchy ekscentryczne mięśni, czyli rozciąganie kurczących się mięśni. Dobrym przykładem jest zbieganie z górki, które męczy mięśnie dużo bardziej niż wbieganie pod tą samą górę. [3]
– To (http://www.coachr.org/lactate.htm ) badanie forsuje również tezę, że nie ma czegoś takiego jak próg aerobowy- to znaczy, że wzrost kwasu mlekowego we krwi podczas testu wysiłkowego jest wynikiem jego opóźnionego uwalniania w mięśniach, a nie skoku kwasu mlekowego po przekroczeniu progu ( według Thibaulta i Pernotta tego skoku nie ma..). Argumentują oni, że przy odpowiednim treningu, ekonomizujemy sposób w jaki organizm wytwarza energię (a, nie przesuwamy nasz próg aerobowy). Nie wiem co o tym myśleć. Chyba powinniśmy być w stanie określić jakoś nasz „maksymalny poziom wysiłku’, żebyśmy mogli od tego uzależniać treningi.
Niezależnie od ostatniego punktu, kwas mlekowy nie jest taki straszny jak go malowali.
Ponadto, coraz więcej naukowców zaczyna przyznawać (chociaż wciąż jest ich niewielu), że tak naprawdę najistotniejszym czynnikiem decydującym o tym jak trenujemy, startujemy oraz jakie wyniki osiągamy jest wpływ ośrodkowego układu nerwowego i tzw. „Central Governor’ na procesy zachodzące w organizmie podczas wysiłków.[4]
Jest to naprawdę fascynujące bo powiedzenie mojego trenera 'to jest twój wybór, żeby zwolnić lub nie’ nabiera sensu. Ale dopiero jestem w trakcie zbierania materiałów i powolnego zagłębiania się w temat. Rezultaty wkrótce:)
by Triathlonbyjanusz
Zapraszam do subskrypcji mojego bloga na : http://triathlonbyjanusz.wordpress.com
————————————-
[1] http://www.nytimes.com/2006/05/16/health/nutrition/16run.html?_r=0
[2] Guy Thibault, François Pérnott, It is not lactic acid’s fault, News Studies in Athetics, kwiecień 2006.
[3] Steven M.Roth, http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=why-does-lactic-acid-buil
[4] Timothy David Noakes, Fatigue is a brain-derived emotion that regulates the exercise behavior to ensure the protection of whole body homeostasis, http://www.frontiersin.org/Striated_Muscle_Physiology/10.3389/fphys.2012.00082/full
Photo by www.cycologygear.com .
Haha! Dzięki Arek, ale jak widzisz trochę mi brakuje do eskpertów typu doktor Stajszczyk i trener Barszowski..:) Dzięki wychwyceniu przez nich nieścisłości, zmieniłem już drugi punkt odnośnie kwasu mlekowego. Pozdroo:)
Janusz! Wnioskuje do AT na ,,Krzyż Zasługi’, honorowe członkostwo, bądź podpięcia pod ,,nasi eksperci’ dla Ciebie…! :-)) A może Ojciec Dyrektor sam na to wpadnie…. 🙂
Oczywiście na odwrót. Lewej przez prawą 🙂
Niejaki Jeff Gallowey dosyć fajnie napisał o treningu mentalnym i oszukiwaniu prawej półkuli mózgu przez lewą. Co prawda to dotyczy biegania, ale w końcu bieganie jest na końcu TRI 🙂 http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105613,11637593,Maraton__Trening_metoda_Gallowaya__co_robic_gdy_glowa.html
Arkadiusz! tak jak napisalem w artykule, zbieram materialy i chce wrzucic na bloga kilka artykułów na ten temat. Trochę mi to zajmie bo sporo merytoryki właśnie do ogarnięcia:)
Panowie! Imponujecie tą merytoryczną, ciekawą dyskusją! Może jeszcze chciałoby się ,,pogrzebać’ komuś w kwestii technik kształtowania siły woli i sfery psychicznej zawodnika….
Premierze jak tu żyć?:) Tak jak napisałem, jeśli to nie próg aerobowy to i tak musimy wyznaczyć jakiś próg wysiłku, który będziemy traktować jako odnośnik przy rozpisywaniu sobie treningów. A central governor jest dla mnie fascynujące! No rzeczywiście nie jest tak, że biega się siłą woli, tzn. jeśli sobie teraz wymyślę, że chcę łyknąć maraton w 2.30, to nic z tego nie będzie. uważam jednak, że można się zmusić do wysiłku dużo wyższego, niż ten 'szacowany’ przez mózg. ……….Zakładam, że różnice w wytrenowaniu najlepszych zawodników typu C.Alexander, Macca, P.Jacobs czy A.Raelert nie są duże. A jednak są ci którzy wygrywają i ci, którzy Kona pewnie nie wygrają nigdy. W jednym ze swoich wywiadów Noakes mówi nawet o 'problemie mentalnym’, tzn. kiedy zawodnik wygra już raz jakieś duże zawody, to 'leczy swój problem mentalny’ jakim jest strach o niewygranie zawodów. I de facto, następnym razem jest mu łatwiej, bo jest pewny siebie. I właśnie umiejętność zmotywowania się o którym mowisz odgrywa tu ogromną rolę. Poza tym, zdarzało mi się kilka razy, że pomimo bycia lepszym zawodnikiem 'na papierze’ zostałem zniszczony przez kogoś, kto był typowym zacharem- czyli byle do przodu.
Dobry kwas na pewno nie jest zły! Zwłaszcza… chlebowy 🙂 Ciekawe i inspirujące. Nie ma progu mleczanowego? Ups… No to… jak żyć? A przynajmniej – jak trenować? 😉 Koncepcja mózgu, jako 'Central Governor’ jest prosta, intuicyjna i taka… biologiczna. I do mnie – jako biologa z wykształcenia – bardzo przemawiająca. Tylko to nie do końca jest tak – moim zdaniem – że 'to jest twój wybór, żeby zwolnić lub nie’. To byłoby zbyt proste i (chyba) zbyt piękne, żeby tylko 'siłą woli’ decydować, jak szybko się biegnie (płynie, pedałuje). Mózg jest (upraszczając) w stałym kontakcie z resztą organizmu. Monitoruje jego stan i dostosowuje intensywność wysiłku do potrzeb, ale i do możliwości, dbając o optymalny w danych warunkach 'dobrostan’ organizmu. Jeśli mózg 'wyczuje’, że organizm nie da rady/poniesie zbyt duży koszt w przewidywanym czasie, przy danym stopniu intensywności wysiłku, to zmniejszy 'obroty silnika’ i już. I to się wydarzy niezależnie od woli i świadomości. Ale tu się pojawia kwestia motywacji… Zupełnie inaczej mózg oceni sytuację, kiedy jest się gonionym przez krokodyla, sforę psów, tygrysa albo geparda, a zupełnie inaczej wtedy, kiedy się płynie/biegnie/jedzie na rowerze bez zagrożenia życia, a tym bardziej w pełnym komforcie. Chęć rywalizacji na zawodach jest dobrym motywatorem, ale czasem może nie wystarczać, żeby 'dać z siebie wszystko’. Mózg może mieć nieco inne priorytety 😉 Ale… można próbować mózg oszukać – w końcu od czego mamy wyobraźnię? 🙂
Dzięki i No problem:) dopisalem stronkę z artykułem Noakes’a, bo był ucięty.
I wrzucę na główną stronę z zachętą dla naszych ekspertów, a także innych specjalistów w tej dziedzinie, do polemiki. Dzięki za fajny tekst i za źródła! Pozdrawiam.
Ciekawie i merytorycznie….zresztą jak zwykle… Pozdrawiam