Odkryłem „ciemną stronę mocy’. Trening pochłonął mnie bez końca, aż musiałem się w końcu opamiętać i przywrócić priorytetom odpowiednią rangę (rodzina-praca- triathlon) po tym jak jasny sprzeciw mojej żony co do kolejnego niedzielnego wyjazdu na rower ( w planach 3 godziny plus plus) skutkował dwoma długim dniami ciszy. Strzeliłem focha lepszego niż moja 6cio letnia córka. Trzeba lekko odpuścić.
Pływanie – powrót do podstaw. Na początku miesiąca jakaś kompletna niemoc i niechęć na basenie. Kilka długości – 15 minut i w zasadzie to ja już chcę do domu. Musiałem zrobić 2 kroki w tył – drille – 25/50tki, nieskomplikowane drabinki, krótkie sesje i krótkie zadania 1000 – 1200m ttl ale z pełnym wykonaniem. No i jakoś się płynie.
Rower – od zachwytu do rozpaczy. Tradycyjna sesja Turbo – rewelacja, no jadę na cięższym przełożeniu niż zazwyczaj a czuję się rewelacyjnie. Szosa – początek – no rewelacja 30km/h a tętno ledwo 120 pokazuje – do czasu jak nie trzeba było wracać i ciąć pod wiatr (im mocniej wiało tym dłuższe wydawały się sekundy). W ten weekend zmieniłem taktykę – pierwsza połowa pod wiatr – powrót z wiatrem – od razu lepiej.
Bieganie – nuda, tzn trzeba wyklepać te kilometry do Łodzi. O dziwo polubiłem się z bieżnia mechaniczną – szczególnie dla tempówek i interwałów. W marcu już pierwsze starty kontrolne – tempo troszkę podkręcone – ale max 30 minut powyżej swobodnego biegu na tydzień.
W tym miesiącu wszedł nowy dodatek do regeneracji – wanna + zimna woda + kilka brył lodu zamrożonych w plastikowych butelkach. Na morsowanie nie czuje się jeszcze gotowy – ale stopniowo, małymi kroczkami przyzwyczajam się do temperatur jakie będą na pierwszych zawodach w Maju, oraz jest to naprawdę świetna regeneracja po długim wybieganiu.
Podsumowanie.:
Pływanie: 11 x – ttl. 6h 50′
Rower: Turbo / Spinning / Szosa – 10 x – ttl. 14h 20′
Bieganie.: 21 x – ttl. 20h 50′
Plus około 5h 20′ spędzone na ćwiczeniach siłowych / stabilizujących / rozciąganiu
na razie to się to w tym tygodniu mocne wyhamowanie jest 🙁
Plati,Ty juz powinienes byc rozkrecony!:))
powiedzmy, że dopiero się rozkręcamy 😉
Plati u mnie też nie powala, a chciałbym nadmienić, że to ponoć my mamy zdobyć Zamek a nie oni ! Lekko coś tu jest nie tak, albo u nas zasada 'jak najmniejszym kosztem osiągnąć cel’ naprawdę działa na wyobraźnię…. 🙂
kurde ładnie trenujecie, ja przy Was jakiś minimalizm uprawiam :)))))
Dzięki za ciepłe słowa. Faktycznie – na razie połówka jest docelowym maximum, a jak tylko dzień będzie dłuższy to proporcje się odwrócą – tak po maratonie w Łodzi. A co do ciemnej strony – to niby człowiek robi coś dobrego ale niechcący wywołało to negatywne emocje – bo więcej mocy chcieć on; nie gotowym być.
Chwale bo kierunek dobry:) No i z tego co wiem Dziuku w Ironmanie nie startuje…:)Ale w kraju wiosna to mysle, ze teraz rower sie zwiekszy:)
Marcin jak zwykle błyskotliwy ….. ,,ciemna strona mocy’ to domena Zdroofa, który niestety milczy. A szkoda,wprowadzał swoimi ciekawymi, fantasty wpisami inne spojrzenie …..
Tylko pozazdrościć! Przede wszystkim roweru 🙂
Gratki Dziuku! Aż nie mogę uwierzyć… Artur chwali a tu przecież stosunek roweru do biegu i pływania nie taki jaki Professore głosi:))) Świat się kończy;))) A ciemnej mocy na daremno nie wywołujcie bo to domena kogoś innego:)))
Dziku, dobrze kombinujesz… 🙂 Tak trzymaj a ,,ciemna strona mocy ’ przeistoczy się w jasną….. 🙂
Nieźle Dziuku:)) Podwyższasz sobie poprzeczkę z miesiąca na miesiąc – tak trzymaj :)) Myślałem, że nowy dodatek do regeneracji to będzie – 'wanna + ziemna woda + ZIMNE PIWO’ ;-))) W sam raz na regeneracje po długim wybieganiu:)) pozdrawiam
Brawo Dziuku! Brawo! Niezle, mozesz byc wzorcem:) Oby tak dalej!