Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Z jednej strony kilka dni bólu gardła z kaszlem oraz drobna kontuzja stopy, a z drugiej – trzeba było pogodzić wszystkie układanki życia codziennego.
Pływanie na początku szło dobrze, przechodząc w drobne załamanie w połowie miesiąca z powrotem do formy pod koniec. Generalnie na razie nuda – drabinki / drille – krótko, prosto i na temat.
Rower – jest lepiej, chociaż raz załatwiłem się na cacy i wracając pod wiatr – na totalnych rezerwach po wydawałoby się krótkiej sesji odnalazłem w sobie małego jęczącego chłopczyka (pewnie nie po raz ostatni) Rowerowania wyszło więcej niż planowałem – w użyciu w zastępstwie biegania.
Bieganie – początek super – nowy PB na 10km i to z odczuwalnym zapasem. Potem 3 dni przymusowego leniuchowania (gardło), po którym za mocno wskoczyłem w treningi i coś zrobiłem sobie w prawa stopę. Już jest wszystko ok – ale przez moment start w Krakowie był niepewny. Co do Półmaratonu Marzanny – niby jest nowe PB 1:48:25, ale sam start raczej na przetrwanie – każdy krok na nierównym to niepewność czy stopa nie zaboli mocniej. Teraz jak na to patrzę to widzę, że miałem sporo szczęścia, że nie nabawiłem się większej kontuzji, a sam bieg skończył się tylko lekką opuchlizną w miejscu „gdzie dzień wcześniej już prawie nie bolało’.
Podsumowanie.:
Pływanie: 6 x – ttl. 3h 50′
Rower: Turbo / Spinning / Szosa – 12 x – ttl. 18h 25′
Bieganie.: 16 x – ttl. 18h 25′
Plus około 2h 30′ spędzone na ćwiczeniach siłowych / stabilizujących / rozciąganiu
Plany to maja do siebie, ze czesto nie pokrywaja sie z rzeczywistoscia:) gratuluje PB i oby isc do przodu
Wojtek pierwsze koty za płoty, ja też rozpocząłem tam sezon.
może nie wszystko z planem, ale i tak fajnie i dobre rozpoczęcie sezonu 🙂