Jak wielu z blogerów i ja w miniony weekend startowałem w maratonie, jednak miał on wygladać zupełnie inaczej niż dotychczasowe – udało się.
Pierwsza z różnic to, że nie zabrałem ze sobą muzyki, symulacja triathlonu, tylko ja, moje myśli w głowie i otoczenie, od którego próbowałem się jak najbardziej odcinać.
Druga trzy założenia startowe, plan minimum poniżej 3:50, średni 3:45 maks 3:40, wszystko miało zależeć od tego co mnie w danym dniu spotka na trasie. Jak się będę czuł i ile będę miał mocy, biorąc pod uwagę fakt, że łapanie świerzości nie trwało zbyt długo w sumie dwa dni co i tak jest lepszym wynikiem niż przed startem w pólmaratonie trzytygodnie temu 🙂
Trzecia – powstrzymać ułańską fantazję, nie dać się spwrowokować innym, ale przede wszystkim powstrzymać siebie samego.
Podsumowując powiedziałbym, że plan zrealizowany w 90-95%, już tłumaczę dlaczego, ale od początku. Przeraża mnie mój ostatni brak profesjonalizmu, pólmaraton Marzanny – nie naładowany zegarek, a tym razem jeszcze większy numer – nie zabreałem ze sobą stroju! Żeby nie budzić córki wszystko spakowałem dzień wcześniej, ale zamieszanie było tak duże, że nie sprawdziłem dokładnie torby. Rano po śniadaniu, sądząc, że mam wszystko wziąłem torbę i heja. Żona odwiozła mnie na start, jako, że nie zna Łodzi, za bardzo, prowadziła, aby poznać trasę i wiedzieć jak później spokojnie dojechać na metę. Coś mnie tknęło, żeby się przebrać w samochodzie otwieram torbę I nie wierzę nie mam w czym wystartować! No to dawaj z powrotem, dzięki mojemu wyczynowi żona trasę Łódź – Pabianice – Łodź poznała dokładnie I to w szybkim tempie. W głębi duszy chciałem, żeby to miało przełożenie na mój start, jeśli, zachowując odpowiednie proporcje, ja miałbym takie tempo jak ona prowadząc samochód jak nic stałbym na pudle tych zawodów 🙂 Tu chciałbym przeprosić wszystkich którzy przyszli przybić piątkę przed startem, przez moje gapiostwo nie zdążyłem, choć sam to wymyśliłem.
Tak czy inaczej w drodze powrotnej zacząłem już się przebierać, tym razem miałem wszystko. Pędem zdać rzeczy do depozytu i na rozgrzewkę. Wszystko według schematu jak przed Marzanną, trucht-rozciąganie- skipy- tempówki tak żeby skończyć 15min przed startem.
Pogoda była dobra, no może trochę za mocny wiaterek, ale generalnie spoko. Pierwsze kilometry 5:16, miałobyć 5:20, ale coż zdaraz się. Trasę podzieliłem na 7 odcinków 6km, cztery pierwsze miałby byc w miarę równe trzy ostatnie zdecydowanie szybsze. I niestety na 3 'etapie’ dałem się trochę podpuścić poniósł mnie tłum biegnący na 3:45, swoją drogą 'zające’ miałby dziwną taktykę biegli zdecydowanie szybciej niż zakładny czas, podsumowanie tego odcinka 5:10/km. Widząc to zwolniłem, ponownie do 5:16, trzymałem się za grupą, znów biegłem sam spokojnie swoim tempem. Po 24km zgodnie z przyjętym schematem przyspieszyłem, najpierw 1km – 4:50, drugi – 5:00 trzeci to samo, a później głowa wzięła górę, z czego się ogromnie cieszę, powstrzymałem swoje ułańskie zapędy, przekalkulowałem za i przeciw, zwlniłem do 5:13. Czułem się dobrze dałbym radę utrzymać 5:00 – 5:06/km ale nie miało to żadnego sensu, ok złamał bym 3:40 wykonałbym plan maksimum, lecz po co? Dzisiaj pewnie czułbym się słabo, o wiele bardziej by mnie bolały nogi dłużej musiałbym się regenerować, a tak luz, no może nie taki totalny trochę uda bolą, no ale nie da sie przebiec 42km bez żadnego uszczerbku. Zrobiłem plan średni 3:42:32, wbiegłem z 'bananem’ na ustach, a raczej przeturlałem się przez linię mety 🙂
Wygrałem z własną głową i zapędami do nie zdrowej rywalizacji. Poprawiłem życiówkę o ponad 15min, a dziś czuję się jak po mocnym trenigu, a nie wyniszczającym pędzie. Zobaczymy, ale wydaje mi się, że do normalnych, mocnych treningów wrócę za tydzień, a nie jak to było za dwa lub trzy. Teraz kolejna misja do wykonania – majowe plany treningowe, a później Radków…..
Gratuluje 🙂 A co do Twojego braku profesjonalizmu to spiesze doniesc, ze ja tez cos takiego mam ze jak przychodzi co do czego to: coś zapomnę lub cos zbagatelizuje itp. 😉
Jakub, tak to ja lubie! Gratulacje za przygotowanie, strategię i wykonanie. Uznanie dla żony za wyrozumiałość – ja chyba musiałbym zapylać do domu po strój na piechotę, a potem na start w ramach przedłużonej rozgrzewki.
@Arturze spokojnie do Twoich i Lidii objetosci to mi jeszcze bardzo duzo brakuje 🙂 @Daska mam nadzieje ze sie bardziej skoncentruje, tak sie zdarza jak rutyna wkrada sie w dzialania 😉 @ albinp w sumie taki mocny trening wyszedl teraz musze znow trenowac glowe i chwile wyluzowac zeby sie nie zalatwic jak rok temu po Poznaniu.
@Jakub – gratulacje!!! Doskonałe starty – półmaraton w Krakowie i maraton w Łodzi – super:)))
Gratulacje 😀 teraz życzę dobrej regeneracji i mniej zapominania na następny raz ;P
Czyli taki tylko mocniejszy trening? 😉 No nieźle… Gratulacje! :)))
Jakub,idzie moc!:)Strach sie Ciebie bac!!! Moze ja jednak w Radkowie to tylko poogladam jaki silny jestes?!:))) Arek,juz pekam..:)
Zapomniałem dopisać a propos Radkowa…. Myślę, że Profesorre powinien zacząć pękać…. :-)))
Gratuluję wyniku i 'chłodnej’ głowy.
gratulacje :))))
Jakub, jeszcze raz gratulacje! Jestem pod wrażeniem Twojej taktyki i konsekwencji, również tej treningowej… Będą wyniki! 🙂
Maraton jako mocny trening? Podoba mi się. Wchodzę w to na jesień 🙂
No to nie źle, ja w tym momencie bieglem przed nimi. Wypatrywałem Cię myślałem ze będziesz w stroju AT ale nie widziałem nikogo.
Gratulacje – swoją drogą na Maratońskiej jak mijali nasz z przeciwnej strony zające na 3:45 (34km chyba) to w zasadzie nie mieli już za sobą żadnej grupy.