Witajcie TriManiacy 🙂
Niestety nadal odpoczywam, regeneruję się i leczę kolano. Dzielnie walczę, aby stanąć na nogi może nie jak najszybciej, ale jak najskuteczniej i na długo, bo to jest najważniejsze. Mam serdecznie dość nierobienia tego czego bym chciała – trenowania. O tyle jest dobrze i jest mi lepiej przetrwać, że mam sporo pracy. Właśnie mam przerwę między projektowaniem jednego plakatu, a drugiego, potem kolejne godziny spędzone nad projektowaniem strony www i niestety dzień się skończy. W poczekalni jest jeszcze logotyp, strona internetowa, exlibris i kilka drobnych projektów. Ah! No i jeszcze ślub czeka w kolejce na obrobienie, zrobienie albumu i wysłanie… Gdyby nie praca to bym oszalała chyba – przyznaję, jestem pracoholikiem ;P tak samo zawsze było u mnie z trenowaniem. Kiedy miałam tydzień zawalony szkołą, pracą i treningami to byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ba! Wtedy był czas na wszystko, łącznie z rodziną, człowiek był bardzo, bardzo zdyscyplinowany i hmm… radosny 🙂
Myślałam, że kolano ma się nieźle, ale po spędzeniu w weekend 10h na ślubie, w pracy, jestem nieco innego zdania. Wiadomo nie jest już jak pół roku temu, ale nadal nie jest do końca dobrze. O 3 nad ranem wymiękłam z kolanem i pojechałam do domu. Na szczęście już nie bardzo było co fotografować, bo wiecie alkohol robi z ludźmi różne rzeczy ;P Niestety rano wstałam z uczuciem jakby moje kolano nie było moje, jakbym przebiegła niejeden maraton. Zmęczenie materiału 200% także widać, że jeszcze czeka mnie długa droga. Profesora o 'zielone światło’ już się nawet nie pytam, bo sama dobrze wiem, że to nie ma jeszcze sensu, a tylko mogę sobie zaszkodzić. W ogóle Profesorze!! Gratuluję cierpliwości, bo Daśka to uparte stworzenie i pewnie czasami męczące pytaniami 'a kiedy będe mogła już biegać??’, ale proszę mi uwierzyć – staram się powstrzymywać od męczenia pytaniami 😀 Także walczę… garminek już czeka, aby go wypróbować, ale chyba schowam go do pudełka, bo za bardzo kusi.
Ciągle jednak w głowie mam Tri. Jak tylko mam chwilę, między projektem, a projektem dla oderwania się to czytam wszystko co mnie interesuje. O bieganiu, rowerach, pływaniu, na stronie AT jestem kilka razy dziennie ;P (to uzależnienie??!!). Jednak po przeczytaniu ostatnio o Chrissie Wellington mam ją ciągle w głowie i zdecydowałam się na kupienie książki 'Bez ograniczeń – historia najtwardszej kobiety na świecie’. Na razie nie było za dużo czasu, aby się w książkę wciągnąć, ale po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron wiedziałam, że trudno mi się będzie powstrzymać. Na szczęście mam taką pracę, że idę do 'szefa’ rano do łazienki, patrzę w lustro i pytam się 'Szefie, mogę dzisiaj w pracy siedzieć w piżamie??’, więc chyba jutro (bo dziś nie ma już szans) zapytam się czy mogę sobie zrobić nieco wolnego, a wtedy… książka należy do mnie! Sesese 😀
Czekam ze zniecierpliwieniem na kalendarz zawodów jeździckich do końca lutego, bo wtedy będę wiedziała gdzie będę mogła jechać na zawody Tri. Już się nie mogę doczekać, powoli nakręcam się na sezon fotografowania, a jeżeli jeszcze mam fotografować sport to jestem w siódmym niebie! Więc jak tylko będę i wy będziecie na zawodach to strzeżcie się! Daśka na pewno Was wypatrzy 😀
A teraz wybaczcie, wracam do pracy ;P
Pozdrowienia dla wszystkich i życzę miłego trenowania!
Przeczytałam ją jednym tchem na urlopie w zeszłym roku. Jest super!
Dziękuję 😀
Dla mnie ta książka to hicior. Miłej lektury!
[email protected] pzdr
Piotrze podaj mi proszę maila, bo nie mogę znaleźć ;P
Ksiazka Chrissie jest, moim zdaniem, najlepsza jesli chodzi o TRI. Mam namysli oczywiscie ksiazki autobiograficzne, no moze jeszcze „Trzy mądre małpy” Łukasza Grassa, ale to bylo bardziej o TVN niz o Triathlonie i nie powiem, ze z ogromna ciekawoscia przeczytalem. p.s. jak bys miala malo pracy, to sie odezwij na moj adres mailowy, mialbym male 'zleconko’
😀 po paru stronach można stwierdzić, że książka będzie miała duży wpływ, mam nadzieję, że mocno pozytywny! Ja się już też nakręcam hehe i boję się co będzie jak już będę mogła trenować! Miłego czytania 🙂
też zaczynam czytać, w poniedziałek dotarła nagroda z AT 😉 tylko się trochę boje, żeby mi w głowie nie zamieszała ;))