Dawno nie gościłem na blogu, tzn nie poczyniłem żadnego wpisu.
Niniejszym to czynię, choć z pewnymi oporami… A z czego one wynikają ?!
Proste, wyniki jakieś powalające nie są a poczytać innych mistrzów słowa pisanego (chociażby Boguśa P., Watriata zwanwgo również Triatloonczykiem) to zaraz jakieś onieśmielenie bierze…
Tylko jak każdy miałby takie podejście to pewnie wpisów byłoby jak na lekarstwo…
Do pióra zatem!
Ta mała okazja do opisania to start w biegu ulicznym i przede wszystkim możliwość wirtualnego kontaktu z tri-maniakami… 🙂
Bieg na 10 km ulicą Piotrkowską był na przysłowiowy rzut beretem ode mnie.. pomyślałem sobie, można i należy ,,przetrzeć’ się przed Ełkiem. Fajnie przypasowało, do olimpijki zostało dwa tygodnie …
Dodatkowy argument to kalendarz na pozostałą cześć sezonu, gdzie na dychę nie ma już miejsca. A dobrze zorientować się co jest grane z
moja ,,szybkością’.
Jakoś szczęścia do systematycznego treningu w okresie przygotowawczym nie miałem. Nie takie plany objętości zakładałem, w każdym miesiącu coś musiało się wydarzyć, zaburzyć rytm treningowy.. . Jeszcze nie tak dawno jelitówka rozłożyła na łopatki! To zdumiewające jak szybko, wydawałoby się mocny organizm staje się bezradny, słabiutki!
Robi się setki km na różne sposoby a tu w pewnym momencie człowiek ma problem ,,wczołgać’ się po schodach… No, ale nie takie świat dramaty zna!
Do głównego startu w Zell am See zostało ponad 2 miesiące , jeżeli nic złego się nie stanie i matka natura będzie łaskawa jest szansa wykonać kawał roboty a co za tym idzie spodziewać się przyzwoitych wyników.
Wracając do biegu. Po wspomnianej chorobie udało się zrealizować dwa treningi tempowe pod dychę, może nie tyle co ekstra pod ten bieg ale pod olimpijkę. W końcu to Mistrzostwa Polski, przyjdzie potykać się z ,,młodymi’, którzy wdarli się z tupetem do mojej kategorii wiekowej i ustawiają towarzystwo! :-)))
Oj, zaczyna mi się udzielać gorączka startowa! Chciałoby się krzyknąć do boju…!!! Ura! Cholera jak mnie nosi, zbaczam z tematu… Zboczeniec jeden!
Bieg jak bieg… staje w tłumie i myślę o taktyce… która w takich zawodach nie jest szczególnie wyrachowana. Pierwszy km, nie napalać się… jakieś 3.55 – 4.00, potem w miarę rozwoju sytuacji utrzymać i przyśpieszyć jak będzie z czego.
Start! I na samym początku widzę, że z założeń nici. Tłum, który jest przede mną rusza się niemrawo mimo, że towarzystwo stało w strefie 40 min! Ścisk nie pozwala rozkręcić się, pierwszy km w 4.50! Masakra! Mało tego, odzywa się żarełko spożyte w zbyt obfitych ilościach… koleczka… „Oj, nie będzie to mój dobrze wspominany występ’- pomyślałem. Ciągnąłem jednak do przodu, trochę zaczęło się przerzedzać, Garmin wskazywał już 3,50. A koleczka trzymała… Przed 5 km myślałem o rezygnacji… jednak jak zobaczyłem, że 5 km jest w granicy 20min postanowiłem dalej się męczyć. Trasa z licznymi zakrętami, łącznie z nawrotami o 180 stopni, sporo podbiegów i wiatr nie sprzyjały super wynikną. A mimo wszystko na 1 km przed metą z zegarka i moich obliczeń wynikało, że jednak zdołam złamać granicę 40 min. Uznałem, że nie ma co się zarzynać bo i tak osiągnę cel. I co się okazało?! Zabrakło 9 sek!!! Przekombinowałem! Wynik 40.08! Szóste miejsce w kategorii i drugie w kategorii politycy(przepraszam… 🙂
Wnioski:
1. Nie obżerać się przed biegiem, nawet jak jest jeszcze pozostało 3 godz czasu.
2. Nie nastawiać się w masowych biegach, zwłaszcza w tyk krótszych na super życiówki.
3. A jeżeli już chce się osiągnąć jakiś wartościowy rezultat nie kalkulować tylko po prostu zapieprzać… 🙂
A teraz z niecierpliwością czekam na relacje z Piaseczna…. i dozobaczenia w Ełku!
Michał, tylko cichosza…. wspomniane przez Ciebie ,,złamanie’ jest moim marzeniem…. :-))) A te czasami udaje się zrealizować….
Przetarcie… Opis jakby z niedzielnego spaceru 🙂 Arek jesteś piekielnie mocny. Złamanie 5h w 1/2IM w tym sezonie to tylko formalność.
Plati, też dałeś rade w Piasecznie! MKB, wypatruje Twoich startów! Marcinie, jak już dojdziesz do siebie to chyba napiszesz kilka zdań…. 🙂
Piękny bieg Arku! Gratulacje! Żeby po pierwszym kilometrze na 4:50, wyciągnąć całość na 40:08…do tego bekając i kto tam wie co jeszcze;) Czapki z głów.
jeszcze raz gratuluję 🙂
Wielkie dzięki! Macie rację, za dużo biadolę ( to takie polskie:-)). Nie jest źle!!! Artur, również gratuluje…!!! 🙂
Nieźle! Chciałbym tyle biegać na 10km. Może za rok i mi się uda.
Arek, za dwa tygodnie wykażesz się w Ełku. A z tego co pamiętam, to chyba zrobiłeś życiówkę na 10 km, więc zobacz szklankę do połowy pełną :-).
Arek super wynik! Nie zrzędź jak stara baba;))) Ja bym trochę pozrzędził ale jeszcze dochodzę do siebie i nie mam siły:))))
A Tobie Arku gratuluje! Swietny wynik:)
Po zawodach. Super atmosfera,zawody zorganizowane przez Labosport na 5, plywanie w totalnym scisku, trudna trasa biegowa, krolowie polowania to Łukasz – 2.17 i 3 moejsce w kat. i Marek Strześniewski – 2.55 i 3 miejsce w kat. Ja miejce tuz za podium – 4te z wynikiem 2.34. Gratuluje Wszystkim zawodnikom (szczegolnie ATeamowcom) i szczegolne podziekowania za zywiolowy doping na calej trasie:)
Arek nie pękaj… Też biegłem w tym biegu… Morał jest taki chcesz życiówki to ustaw się z przodu. A poza tym świetny wynik, nie przesadzaj 🙂
40:08 to elegancki wynik! Szczególnie jako 'zapychacz’ kalendarza. No, dzisiaj można było się opalić 🙂
Oj, nie narzekaj! Super wynik! I serdeczne gratulacje! :))) Mnie za to dzisiaj bieg… po prostu zniszczył! 🙂 Ale więcej, na temat mułu, piasku, słońca (!) i zniszczeń – chyba już jutro. Na razie dogorywam 😉