W 2013 roku w październiku po dwóch latach zabawy w triatlon padła decyzja. Czas na koronny dystans Ironmana.Tak więc od listopada skończyła się zabawa a zaczęła systematyczna praca i przygotowania treningowe.
CEL: Ukończyć dystans Ironmana poniżej 13 godzin w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.
Miejsce startu : Wolsztyn
Decyzja na start w naszym kraju podyktowane były finasami. JAk wiemy wpisowe jest jeszcze nie duże no ale przy okazji organizacyjnie dają wiele do życzenia:). Wykorzystałam tez gościnnośc przyjaciół i zatrzymałam się u nich na nocleg :).
Stres przedstartowy dał mi się chyba poraz pierwszy we znaki tak mocno. Mianowicie w nocy poprzedzającej start obudziłam się z bardzo silnym bólem głowy. Ból sięgał skroni i oczodołów.CHciałoby siępowiedzieć maskaraaa! Udało się jednak jakoś zasnąć lecz rano obudziłam się czując’ nieswoja’.Na marginesie doszłam do wniosku,że jednak ze mnie wrażliwa istota:).
Pogoda przed startem przywitała nas deszczem. Poza tym nie nawidzę tak wczesnie wstawać i jeszcze zacząc o 6 rano pływać . bleee.
Przed samym startem między zawodnikami przechadzał sie jakiś zawodnik i informował z mapką w ręku ,że zmieniono trase pływacką. Szybki rzut okiem na mapkę i start:).
Pływanie: ciągle parujące okularki nie dają komfortu w nawigacji. Czułam się jak ślepa mucha płynąca na czuja:D. 3 przystanki na trasie ze sprawdzaniem i orientacji gdzie jestem. Szczerze powiem ,że nawet mi całkiem dobrze i tak pływanie na czuja wyszło:). Starałam się oszczędzać siły i pokonanie dystansu wyjątkowo poszło mi gładko i bez specjalnego zmęczenia. Czas 1:27.
Rower: po oporządzeniu sie w strefie zmian wyskoczyłąm na trasę kolarską. Zaczęłam spokojnie. Do zrobienia było 6 pętlli. NA rowerze treningowo swoje kilometry chyba wyjeździłam.Ale nigdy w życiu nie pokonałam jednorazowo 180 km. Trasa jak dla mnie – kobiety przebywającej już 3 miesiąc na warmińskich pagórkach ,była płaska jak patelnia!!!Pierwsza pętla poszła kontrolnie spokojnym tempem. Na drugiej niestety zaczął się koszmar związany z bólem głowy. Takim samym który pojawił się w nocy. Zaczęłą się walka z utrzymaniem się na rowerze. NIe byłam w stanie ułożyć się na lemondce ,głowa była tak ciężka ,że kark ledwo wszystko trzymał na miejscu.Jednym słowem to nie było moje czucie ciała. Wtedy pomyślałam ,że to będzie koszmar tyle godzin walczyć.
Pod koniec drugiej pętli zdążyłam krzyknąć siostrze,że głowa mnie napier…. i żołądek też zaczyna od głowy i szybki wydany 'rozkaz-prośbę’ o zakup tabletek przeciwbólowych . Tak więc 3 pętla to walka o przetrwanie i utrzymanie normalnego żywienia na trasie i czekania dostawy’prochów’.KOniec 3 pętli to chwyt tabletek.
4 pętla przebiegła pod hasłem oczwkiwania działania tabletek. Tak więc 120 km to praktycznie walka z ciałem,które się zbuntowało.
Na szczęście tabletki przeciwbólowe zaczęły działać. Wróciło normalne czucie i siła w nogach. I jak na przekó¶ czułam ,że dopiero mój organizm zaczyna się rozkręcać. Ostatnie 30 km były dla mnie chyba najfajniejszymi gdzie w końcu noga dopiero zaczęła podawać.
CZas roweru : 6:37- rewelcji nie było. no cóż. Ważne ,że na bieg zostały siły i dobre nastawienie.:)
Bieg- czyli maraton.Do pokonania było 8 pętli. Cały bieg udało się pokonać bez większego kryzysu. Pierwsze 10 km jednak za szybko bo po 5:30/km. Potem niestety włączył się leniuszek i zwolniłam w obawie ,że jeszcze coś może się przytrafić i będę cierpieć na trasie. Tak więc pętla za pętlą spokojnym równym tempem podążałam do konca celu. Udało się wyprzedzić kilku zawodników. Moi kibice do końca mocno mnie dopingowali mnie na biegu. Ostatnie 3 km to euforia i bieg w tempie po 5:20/km. Nogi niosły same do mety:).
Udało się dotrzeć do mety w 12:32z groszami.
Cel osiągniety.
Jakie odczucia? NIe taki diabeł straszny.Chociaż mam wrażenie ,że tego diabła widziałam na rowerze,kiedy głowa i przez to żołądek walczyły .
Zmęcznie po bardzo przyjemne i bez większych bóli. Przyznam szczerze ,że bywały starty po których czułam się wyniszczona. Tutaj nic takiego nie czułam. Dzisiaj się czuję wyśminicie z dużym zastrzykiem energii i chęcią do aktyności fizycznej. Teraz się zastanawiam czy aby nie za asekuracyjny był to start. Ale pierwszy więc na pewno już wiem ,że będzie i kolejny w przyszłym roku:).
Narazie zostawiam czas na regeneracje i lekki melanż.
Jeżeli chodzi o organizacje zawodów to chyba temat na odzielny wpis. Generalnie impreza kameralna co mi bardzo odpowiadało. Trasa szybka.Ludzie pozytywni(ale to na wszystkich imprezach tri)
Ponoć po takich zawodach zawsze następuje pytanie co dalej?
Dla mnie sezon tri już się zakończył. To był mój ostatni start w triatlonie. Liczba treningów spada do minimum. I wiecie co?
Już mnie nosi….Za dużo czasu wolnego.:). Czas na kolejne kroki czyli praca:).
P.S prawie młoda ironwomen szuka pracy:).
Dziewczyny i oczywiście panowie też. Jeżeli planujecie wystartowac na tym dystansie to nie ma z czym zwlekać. Jednak Ironman nie wybacza jednego – treningu na skróty:)
Gratuluję iron babo! Żeby po takich zawodach nie być wykończonym… trening zrobił swoje:) Super!
żart dobry hahaha :)))) zaraz mi coś na psychę siądzie jak Lidia będzie tak pocieszała ;))))
Panowie woda w Odrze w tym roku dała rade na zawodach w Szczecinie więc Malbork też da radę. Klarowność ,klarownością ale mam nadzieję ,że się nie załapiecie na pływające wnętrznąsci zwierząt jak miało to miejsce właśnie w SZczecinie. NA szczęscie jeszcze żyję i nie świecę po nocach,ale o pływaniu w nogach nie było mowy bo widoczność była zerowa 😀
Plati, tak do końca nie jestem przekonany. A może padlo Ci coś na psyche ….. ;-))) Sory, taki żart, nie jakiś wysokich lotów! Pewnie jestem przewrazliwiony! U siebie odpowiadam za czystość wody…. 🙂
Arek już testowałem Nogat 2 lata temu, było dobrze 😉
@Arku żaden Malbork, w przyszłym roku albo ZaS albo Frankfurt, no chyba ze próbujemy dwa pełne dystanse w jednym sezonie …. 😉
Plati, ciesze się, że przetestujesz na wlasnej skorze. Jak Ci nie zejdzie to może wystartuje w przyszlym roku! 🙂
Lidia dzięki 🙂 Jakub, hahaha dobre :))) Arku moim zdaniem woda w Malborku niczym nie różni się od tej w Ełku poza kolorem, widoczność ta sama 😛
@Plati widziałeś jaki kolega wybredny , woda nie klarowna. Złamał raz 5h i już wymagania większe niż PRO ;-)) Za chwile zażyczy sobie aby pływanie było w Morskim Oku tam woda jest czysta :-)))))
Plati, z tego co się orientuje woda tam jest po prostu malo klarowna delikatnie mówiąc. Nie cierpię takiej sytuacji….. i nic na to nie poradzę 🙁
Plati. Na szczęście bardzo dobrze mój organizm tolerował żele na trasie. Jeżeli chodzi o rower to jeden bidon węglowodany z elektrolitami i bcaa sobie zrobilam,drugi bidon izo( za pożno ogarnęłam węgle przed zawodami-nie zdążyłam kupić na drugi bidon). Woda butla 0,7 l w koszulce rowerowej i żele:). z początkiem każdej pętli (30 km KAzda) wciskałam żel + woda + w trakcie wegle małymi łykami popijajac też woda. Dodatkowo poszła na całej trasie paczka 200g żelków z dyskontu i 0,5 l coli. NA biegu to juz tylko żele 1 na ok co 8 km zamiennie z cola:). Pamiętaj żeby na rowerze pilnować odzywiania nawet jak nie masz ochoty pic i jesc:). Jezeli chodzi o bardziej przyziemne sprawy – toaleta- to krzaki w lesie sie dobrze spr. 🙂
Gratulacje!!! Dajesz motywacyjnego kopa, chyba tez zaczne powazniej mysec o pelnym IM w 2015, pewnie padni na Malbork, sam zobacze organizacje we wrzesniu przy okazji startu na 1/2
Lidia, a mogłabyś napisać jak wyglądało Twoje odżywianie na zawodach?, bo niby wszystko sobie już poukładałem, ale nie chciałbym tego spieprz…. ;)))
Arek a co z tą wodą w Malborku? jest mniej mokra czy co? ;)))))
Lidia, startuje za 9 dni w Austrii 1/2 IM… O pelnym myślę i sonduje. … może uda się w 2015.. Pewnie, że fajnie byłoby w Polsce. Szolowscy z pewnością dadzą radę wyzwaniu ale wody nie zmienią. .. 🙁
Chłopaki z Labo staną na wysokości zadania:). Arku startujesz w Malborku?
Dzięki Lidia. Czyli nadzieja w Malborku…..
Marek,nikt nie kwasi… Przeczytaj jeden z komentarzy,ktory dodala tutaj Lidia. Liczyla na
TAk jest cel był ponizej 13 godzin. Ale faktycznie można w przyszłym roku się pokusić o grube łamanie 12 godzin. Pierwszy start na przetarcie :). Co do organizacji….Sprawiało to wrazenie spontanicznego podejscia do sprawy. Sama strona internetowa daje wiele do życzenia. Odprawa zawodnikow wygladała bardzo chaotycznie na zasadzie pogadanki. zadnego przedstawienia mapek tras i punktów zywieniowych. Mapki w internecie tez bardzo nieczytelne. Nawet mieszkancy Wolsztyna mieli problem z ich odczytaniem. NA szczescie załapałam się na objazd trasy biegowej .I to co pisałam to zmiana trasy pływackiej i info pocztą pantoflowa na 10 min przed wejsciem do wody:).Miałam okazje zobaczenia dzień wczesniej zawodów dla dzieci….Miałam wrazenie jakby spotkalo sie kilka osób przy piaskownicy i rozegrało zawody. Może to moje zboczenie zawodow( kilka lat pracy w szkole z dziećmi) ale przekaz i do dzieci i do zawodników bardzo nie precyzyjne. I na deser najlepsze. NIe wiem jak jest na swiatowych licencjonowanych imprezach triathlonowych .Prawdopodobnie dekoracja zawodników jest na drugi dzień. Tutaj organizatorzy chcieli chyba zawodnikom troche spłatać figla i dekorację przewidziano dopiero nastepnego dnia po godzinie 14 informując ,że brak obecności na rozdaniu równa się przepadnięciu nagród:). Impreza sie dopiero rozkreca. Trasa płaska i szybka. Koszt wpisowego niewielki. i to rozumiem. Ale mi brakowało tego 'cos’ organizatorom. I ciezko mi powiedziec czego dokladnie jakies takiej zyłki komunikacji moze serca oddanego zawodnikom?,że w sumie to dobrze ze tutaj jestescie to sobie badzcie.
Panowie, w drugim akapicie tłustym drukiem Lidia napisała, że celem było ukończenie IM poniżej 13h w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Oba cele osiągnęła i wielkie brawa. Nie ma co kwasić.
Marcin,Lidia pisala w komentarzu,ze chciala zlamac 12h:)To Iron,tyle czynnikow musi zgrac sie w ten jeden dzien… Taki bol glowy moze miec b.duzy wplyw na wynik… Ale wynik 12.32 jest super osiagnieciem!
Jeszcze raz wielkie gratulacje! Dołączam się do Arka… kilka słów nt organizacji:) A wracając do startu i celu… chyba nas tu trochę kokietujesz… wydaje mi się, ze celem było ukończyć poniżej 12 h przyznaj się;)))
Lidia, a tak kilka słów o samej organizacji i zawodach…….
No i prosze, jak pieknie! Gratulacje!!! You can do it – teraz mozesz to powtarzac kazdemu :)))
Co tu dużo pisać! Jesteś WIELKA !!! Chyle czoła! 🙂
Lidia, zrobilas z IronManem to co zrobila mi Martyna Wojciechowska z moim marzeniem o wejsciu na Everest piszac 'Przesunac Horyzont’ (nie chce zdradzac zakonczenia dla tych co nie czytali :)). My faceci wolimy raczej historyjki 'IronMan to smiertelny dystans, robiac go rekin odgryzl mi stope, na rowerze odezwala sie stara kontuzja i w koncu reszta nogi tez mi odpadla. Skaczac na jednej przewrocilem sie na odcinku biegowym i stad taki kiepski czas, teraz pod kroplowka wracam do siebie od 2 tygodni’. Tymczasem okazuje sie ze Ty mimo bolu glowy robisz dystans a na koniec nie tylko nie padasz na ziemie ale powoli myslisz o nastepnych startach? Czyli zwykly smiertelnik moze tego dokonac? 🙂 Mowiac jednak calkiem powaznie- ogromne gratulacje i dzieki za wpis, jestem pewien ze zmotywuje on wielu. Ciekaw tez jestem odpowiedzi na Twoje pytanie 'co dalej?’, czy bedziesz poprawiac czas czy szukac kolejnych wrazen i ktoregos dnia przeczytamy o tym jak zrobilas Enduroman Arch to Arc :). Na pewno bede czekal na dalsze wpisy.
Gratulacje !!!!
GRATULACJE i SZACUNEK za wykonaną pracę, mnie ta walka czeka za 2 tygodnie, mam nadzieję, że będę miał podobne odczucia, choć moje treningi nie przebiegły tak jak chciałem za dużo różnych rzeczy mi się po drodze przyplątało, ale o tym kiedy indziej. Jeśli chodzi o plany co później to u mnie jest jeszcze ciekawiej, nie ukończyłem pierwszego IM a już się zapisałem na kolejny :-)))
Lidia – gratulacje!!! Jesteś Wielka!
Po prostu gratulacje! 🙂
Zmęczenie było . To naturalne,ale spodziewalam się większego wykończenia. :). No oczywiście ,że złamanie 12 godzin:)
Nie do wiary! Zasuwac ponad 12 godzin i nie być wymeczonym? Ale niezle wytrenowalas organizm! Gratulacje debiutu i aż boje się zapytać w jaki czas będziesz celować za rok 😉
Wielkie gratulacje!!!!!!
LIdia padam przed Tobą i WIELKIE GRATULACJE!!!!!!!! Ja dalej walcze z tym diabłem ’ nie dasz rady ’
Szacunek Lidia i jeszcze raz ogromne gratulacje! Ogromne!!!
Brawa i gratulację, mnie czeka Malbork, ale jeszcze decyzja się waży, choć Twój wpis motywuję do podjęcia wyzwania, jeszcze raz gratuluję.