Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz

W niedzielę w Piasecznie dostałem w prezencie lekcję. Lekcję, z której wyciągnę wnioski. Lekcję, która mam nadzieję przełoży się korzystnie na sezon 2015. Cel na 2014 rok został osiągnięty. Złamałem barierę 3 godzin i zakończyłem sezon z wynikiem 2:52 na dystansie ¼ IM. Nadeszła zima… trening, trening, trening… pod dyktando triathlonu. Postępy były ogromne… Tydzień temu w sprincie w Olsztynie było spokojnie – bez zbędnej zadyszki na mecie. Pływanie – trochę walki z żywiołem. Rower według planu. Pierwsze kilometry biegu 4:45, ostatnie 2km – 4:15. To pokazało, że jestem zupełnie w innym punkcie, niż pod koniec ubiegłego roku. Nie mogłem się doczekać startu w Piasecznie. Jak zobaczyłem ilość ludzi w wodzie i bojki, pomyślałem – to zwiastuje korek… no i korki były. Nauczka dla mnie. Następnym razem ustaw się bardziej z przodu. Strefa T1 – OK. Rower poszedł zdecydowanie lepiej niż myślałem. Może poza jednym nawrotem, na którym chaotycznie zrzuciłem przełożenie i spadł mi łańcuch. To kosztowało mnie 30 sekund. Mój przyjaciel Igor „myknął” mnie po nawrocie drugiej pętli, i tak widząc go z odległości 100m dojechaliśmy do T2. Strefa T2 – drobiazgi do poprawy, ale ogólnie OK. Wybiegłem. Pierwsze kilometry 4:45. Igor 50 metrów przede mną. Tak do 4 kilometra. I tutaj pierwszy zły sygnał. Pomimo, że piłem po pierwszym okrążeniu poczułem ogromne pragnienie. To oznaczało rychły koniec. Zwolniłem do 4:55/5:00. Woda nie pomagała. Żele nie pomagały. Było już za późno. Byłem jak samochód któremu kończy się benzyna. Pierwszy raz padłem na ziemię. Odczekałem 30 sekund. Podniosłem się z trudem. Samochód bez benzyny czasami potrafi jeszcze odpalić. Ja też odpaliłem. Po 50 kolejnych metrach padłem ostatecznie… Dziękuje wszystkim którzy się mną zaopiekowali. Super ekipie w wozie medycznym, a później w strefie medycznej. Igor dzięki, że poświęciłeś półtorej minuty cennego czasu i stanąłeś przy mnie. W wozie medycznym chodziły mi różne myśli po głowie… może w Ślesinie zwolnię? Nic z tych rzeczy… Przed Ślesinem wyciągnę wnioski z lekcji z Piaseczna. Podejdę poważniej do kwestii żywienia już 3 dni przed startem. A w trakcie zadbam o poziom cukru, którego gwałtowny spadek (do 35 mg/dl…)był powodem podwójnego „przyziemienia” Do zobaczenia w Ślesinie:)

Powiązane Artykuły

6 KOMENTARZE

  1. nie wiem, ale ja na wypadek takiej sytuacji trzymałbym w kieszeni mdłego drinka jakiego dają na badaniu tolerancji glukozy, pytanie tylko co w nim dokładnie jest. Parę łyków tej substancji, parę minut spaceru i cukier powinien się ostro podnieść. Nie sądzę, że jak przychodzi pragnienie to już jest na to za późno, jak byłem na takim badaniu, to po parunastu minutach dosłownie czułem ten cukier w żyłach:-) Oczywiście jak masz pewność co się dzieje i wiadomo że nie jest to np. problem z elektrolitami

  2. Bardzo dobra lekcja, pamiętam każdą minutę przed 'przyziemieniem’. Przyziemienie również:) To pozwala poznać procesy jakie dzieją się w organizmie. Niesamowite było to, że serce miało rezerwy – mięśniowo i oddechowo było super… a spadek cukru wykończył mnie w kilka minut:) Dlatego forma nie uciekła:) Do zobaczenia!

  3. To jest jak z wodka niestety- kiedy sie czlowiek zoorientuje ze przegial jest juz za pozno :). Na pewno dobra (chociaz bolesna) lekcja. Ja tez zycze szybkiego poworotu do formy i powodzenia w kolejnych zawodach.

  4. Akurat przebiegałem obok jak lezałeś i zajmowali się Tobą sanitariusze, niezły pech, ale jest też lekcja na przyszłość. DO zobaczenia w Ślesinie 🙂

  5. Tak to już jest, w momencie gdy podczas zawodów chce Ci się pić lub czujesz się głodny to jest już za późno…. Oby nauka nie szła w las…. Powodzenia!

  6. O kurczę… Czyli to do Ciebie jechał samochód medyczny… Przekładali wtedy taśmy wyznaczające trasę i tak się zakręciłem, że pobiegłem kawałek nie w tę stronę 😉 Życzę szybkiego powrotu do formy! BTW – ja wczorajsze zawody zrobiłem bez żadnego odżywiania (jajecznica z 3 jaj rano), na bidonie 0,75 l i czterech kubeczkach wody. Co prawda było wolno, nawet jak na mnie 😉 ale to nie przez brak energii, a zmęczenie mięśni (3 h roweru w sobotę i kilka mocnych zrywów na zawodach), problemy z lewym achillesem i to chwilowe zejście z trasy.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane