Radkowskie Piek(n)ło

Nie sposób w tytule,nie odnaleźć analogii do wielokrotnie opisowanego, zeszłorocznego,startu w 'katowickim piekiełku’,ale ta analogia jest tutaj w pełni zasłużona,bo jak inaczej nazwać start na tzw 1/2 IM(no prawie,bo biegania było 24km) przy tak ekstremalnych warunkach pogodowych. niby gory,to powinno być chłodniej,a tutaj nie dość,że na rowerze na zawodników czekała suma przewyższeń licząca prawie 1800m przy 90km, to jeszcze na koniec, w ramach deseru jakby, bagatela i 24km marszo-biegu(TAK,TAK!) szlakami Gór Stołowych, gdzie od czasu,do czasu,przynajmniej mi, zdarzyło sie przebiec dłuższy odcinek ,pomiędzy wspinaczką,a prawie czołganiem to po zielonym,czy po czerwonym szlaku.na 24km Garmin pokazał ponad 700m przewyższenia,wiec było dość brutalnie,jak na finałową dyscyplinę zawodów. ale po kolei…

 

…do Radkowa dotarłem z rodziną tradycyjnie wcześnie,bo nie lubie zjawiać się na ostatnią chwilę. byliśmy nr 4 na parkingu dla zawodników,co skrupulatnie skomentował mój teściu(mój super support na zawodach zawsze),że prawie podium i to już przed pływaniem 😉

 

IMG 2827

 

Na parkingu tez spotkałem sie z naszym Kubą(czyżby był tam już przede mną?!) i przybiliśmy sobie piateczki na tzw 'świeżaku’ jeszcze.Liczę,że w jakiś sposób dostanę ta fotke,co sobie strzeliliśmy przed pływaniem z pomocą jego Taty. Początek dnia więc zaczynał się bardzo pozytywnie. W Radkowie,jak i całym cyklu Garmina, startowałem 1 raz w życiu. Ze Świdnicy,gdzie mieszkam dojazd zajął ok 1h,wiec obyło się bez noclegów w hotelu itp.

 

O swicie Zalew Radkowski spowity był jeszcze lekką mgłą,a temp otoczenia wynosiła ok 13-14’C.

 

IMG 2824

Nerwowo sprawdzałem,co rusz prognozę pogody w tel.,co by nie szykował się deszcz,bo jazda na rowerze w takich warunkach,po tak górzystym terenie,to nic bezpiecznego i nie mam tego wyćwiczonego. środkiem lokomocji,na odcinku rowerowym,został mój treningowy rower szosowy. postawilem na czyste kolarstwo. zero lemondek,kół czasowych i tego typu bajerów. po prostu 'pure cycling’ i w pełni wykorzystanie potencjału swojego organizmu i umiejętności wspinania się,a przede wszystkim tych zjadowych, bo wszak to trasa 100 zakrętów,do tego odgrodzona w polowie, dla dwóch przeciwnych kierunków jazdy. co do biegu,to totalnie nie wiedziałem,czego się spodziewać i w jaki czas celować,bo nigdy nie startowałem w żadnym górskim biegu,a do tego totalnie brakowało mi orientacji,co w Radkowie sprezentują nam orgi. o 9:00 zaplanowano start naszego dystansu. woda w zalewie,ze względu na jego jegoi niewielką głębokość i rozmiary,mimo,że to gory, była wg mnie ,naprawdę ciepła. start tradycyjnie odbywał się z wody,gdzie niczym chomik w kółku,mieliśmy przepłynąć 3 pełne kołka po ok 650m. ze względu na mała liczbę uczestników(limit 100 osób) sama pralka trwała dosłownie kilka sekund i wszyscy po ok 100metrach ładnie się rozpłyneli. płyneło mi się dobrze. ostatnie 2 tyg,gdzie poświeciłem wiecej czasu na pływanie w piance i zadania tempowe,poprawiły moją pływalność i tempo przemieszczania. na 3 kółku tradycyjnie odezwała mi się lewa łydka i pojawiły się pierwsze oznaki skurczu. postanowiłem odpuścić pracę nóg na następne 200m i pracowac tylko rękoma.tą strategią dopłynałem do ostatniego nawrotu i całą prosta do wyjścia pokonałem już w pełni mobilny. czas pływania,może i niezbyt prestiżowy,ale z 35:02 uplasował mnie na 35 pozycji po odcinku pływackim. nie mam pojęcia,co i jak zrobiłem inaczej,niż pozostali zawodnicy z owej 35,bo w T1 zaliczyłem 2 czas. zmiany dokonałem w piorunującym tempie.

 

IMG 2830

 

wskoczyłem na rower i tutaj zaczął się lekki dramat,bo okazało się,że do samego nawrotu pętli jedzie sie w 99% tylko pod gore i wraca w dół. całość trzeba powtórzyć 4 razy,co by było ze smaczkiem. to byl czysty ból dla nóg i płuc. na pierwszym nawrocie mialem srednią 20km/h, potem odrobiłem to do 28km/h jadąc w dół. na 3 pętli zaczął sie u mnie lekki kryzys, bo jeżdżąc głownie na tt, nie potrafiłem znaleźć komfortowej pozycji na podjazdach. coraz mocniej doskwierał mi dolny odcinek pleców i lekko drętwiała lewa dłoń. wstępnie zakladałm czas na 90km na max 3h 10min. na wiecej,przy tak niewielkiej ilości treningów kolarskich na wiosnę,nie liczyłem. na belce przed T2 zameldowałem się na wpół przytomny z czasem 3h 12min, co dawało mi około 15 miejsca w generalce na ta chwile. słońce niestety było już w swojej szczytowej formie. wg mnie było blisko 28-29 stopni i o cieniu na biegu nie było mowy. skrupulatnie wsunąłem skarpety na stopy,zapiałem plecak z bukłakiem i żelami i ja,tegoroczny trójkołamacz w maratonie, ruszyłem pełny werwy na bieg.

 

IMG 2828

 

bieg to moja koronna dyscyplina wszak zawsze i to tutaj robie zawsze największy progress w trakcie zawodow. zakładałem,że 24km po górach uda mi sie pokonac w max 2h 10min. ale,to,co sprezentowali nam organizatorzy, przeszło moje nasmielsze oczekiwania. to był czysty ból przez 24km wspinania się prawie w pionie, zbiegania po skalach, próbach balansowania pomiedzy korzeniami i błotem,lecąc wręcz pionowo w dół. gdzie pojawiał sie kawałek trasy dość równej,bez dużych skał i korzeni starałem się biec. na punktach żywieniowych stawałem i jadłem. robiło tak chyba większość zawodników na trasie,bo wg mnie sam ten bieg mógłby byc osobnymi zawodami ze względu na stopień jego trudności. trasa przechodziła stopniowo po 3km w typowo górski szlak: zielony i czerwony,a pod koniec w żółty. do tego ciągle towrzyszył nam upał i zero kibiców na trasie. ludzie,których spotkałem na trasie biegowej byli turystami i naprawdę nie bylo ich zbyt wielu. tylko na końcowych kilometrach trasa prowadziła przez cywilizowane rejony i przebiegała przez turystyczny deptak przed wejściem na Szczeliniec,gdzie trzeba było sie troszkę przedzierać przez turystów,którzy nie mogli się na dziwić,że ścigamy sie w takim upale. końcowka biegu to bardzo techniczny odcinek w dół,po skałach i korzeniach pokrytych mchem,po blocie, o czym skrupiulatnie poinformował mnie funkcjonariusz straży i wolontariusz w jednym,gdy tylko zacząlem swoj zbieg w dół. swoją drogą musze pochwalic organizatorów za dopięcie obstawy biegu na naprawdę ostatni guzik. mimo,iż bieg odbywał sie w Parku Narodowym, to naprawdę czułem sie pewnie i wiedzialem gdzie biec. było spartańsko,ale czytelnie. chyba tak,jak powinno być na biegach ultra. może tylko tak upalny dzień przydałoby sie wiecej punktów żywieniowych,ale reszta wypadła na piątke z plusem wg mojej oceny. gdy już wybiegłem z gór i moim oczom ukazał się zalew,a z oddali doszły mnie okrzyki kibiców i komentarze prowadzącego, zmeczenie,jakby mnie opuściło. co z tego,że miałem za sobą prawie 116km. wyścig się dla mnie właśnie konczył i to na dość wysokiej pozycji w open. za mną nie było na najbliższym przeszło kilometrowym horyzoncie ,żadnego goniącego zawodnika… na zawody przyznano mi nr 13 i okazał sie on niepechowy,a raczej był prognozą, bo właśnie takie miejsce udało mi się wywalczyć przekraczając linie mety z czasem 6h 29min 53 sek. cieszy tez 8 miejsce w M30 i jest też ogromny materiał do analizy i przygotowań na mój ostatni tri start w tym sezonie,na połowce,oczywiście w 'katowickim piekiełku’ 🙂

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. Miło, że ktoś pamięta o katowickim piekiełku:) W tym roku nie gwarantuję takiego, gdyż nie startuję:(((( Ale będę Was dopingować. Do zobaczenia! Oczywiście gratuluję ukończenia zawodów na tak dobrym miejscu.

  2. Gratulacje – jesteś Triminator 🙂 nie dość, że trasa bardzo ciężka to jeszcze do tego temperatura – szacun

  3. No i oczywiscie juz zapisałem sie na powtórkę w 2018 😉 Boli prawie jak na prawdziwym IM,na pewno rower i w ogóle poza tym same pozytywy tego Radkowa… ktoś sie dołączy?:-)

  4. Gory, upal i sciezki – brzmi jakby ktos pozbieral wszystko czego probuje unikac wybierajac zawody :). Pieklo w tytule jak najbardziej uzasadnione- szacun za wynik po raz kolejny!

  5. Miałem dużą ochotę na ten Radków, oczywiście 1/4, ale zdecydowałem, że po sesji na studiach i tak mój organizm jest wystarczająco upodlony. A jak wychodziłem w niedziele na trening to dziękowałem, że nie muszę się w tym gorącu ścigać, także szacun! Widzimy się w katowickim piekiłku… ja powalczę o dobry wynik na 1/4 IM. Trasa rowera jest tam chyba z rodzaju tych, na których mniej straci sie na szosówce to czasówek. 😀 Czyli cos dla mnie.

  6. To musiało boleć… za to w pięknych okolicznościach przyrody 🙂 Gratuluje dobrego miejsca w open! Co do dziadków święta prawda, bez wpisowego szlaban ! 🙂

  7. Mocarz,to wg zwycięzca całego wyscigu,bo pobiegł ta trase w 2:09! Jednak my juz ciut starsi jesteśmy,ale nie Dziadki,co by zasłużone tutaj ,niemałe grono,sie nie obraziło,że sie wpisujemy bez wpisowego do elity 😉 a co do popełnionych błędów,to na pewno przystawka czasowa na rowerze,nawet najprostsza,urwała by mi ze 2 minuty przy zjazdach na rowerze,bo predkosc zjazdów byłaby szybsza. Ja doszedłem do 67.8km/h wg garmina,a byli i tacy, co +70km/h wykręcali na bank.To takie pierwsze spostrzeżenie z mojej strony. No i miałeś swój trening w 4 zakresie,jak zapowiadałeś przed startem za pewne?

  8. Jesteś absolutnym mocarzem, ja popełniłem tyle błędów, że wstyd się przyznać, ale opiszę to nie długo 😉 masz rację trasa biegowa oznaczona super nie można było się zgubić, więcej pkt. Odświeżania nie mieli jak zrobić, trudny dojazd, no może przy błędnych skałach mogli jeszcze wcisnąć. Nie mniej jednak GRATULACJE mega czas napisz na [email protected] podeślę zdjęcie a i być może do zobaczenia w Katowicach

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane