A. Triathlon na ziemiach polskich – tło historyczne.
Żaden szanujący się naukowiec nie może pominąć rysu historycznego badanego zagadnienia, a dzieje polskiego triathlonu są długie, mroczne i owiane wieloma tajemnicami. Dyscyplina zwana kiedyś „Wielobojem słowiańskim’ uprawiana była już na dworze pierwszych Piastów. Co prawda nie znano jeszcze roweru, ale akurat tę dyscyplinę zastępowano skutecznie jazdą konną.
Wszystkich uczestników obowiązywał kodeks rycerski oraz honorowy. Nieliczne naruszenia regulaminu karane były banicją lub utratą majątku.
Ślady uprawienia tej dyscypliny, a także echa znaczących osiągnięć naszych przodków, przetrwały w literaturze i przysłowiach. Możemy z nich wnioskować również, że znane były im podstawowe założenia metodyki treningu oraz parametry mierzenia wydolności.
Dziewiąta zwrotka naszego pierwszego hymnu „Bogurodzica’ mówi o tym, że jedyną drogą do sukcesu jest wypracowanie mocy na treningach. Próby przekupstwa czy to sędziów czy organizatorów nie przystoją i zasługują na potępienie wieczne:
…’Ni śrzebrzem, ni złotem
Nas diabłu otkupił
Swą mocą zastąpił’…
Ślady wybitnych umiejętności pływackie naszych przodków można znaleźć w relacjach podróżników, którzy pisali, że:
…’Polacy pływali w dostatkach’ …
co należy rozumieć, że Polacy pływali dużo lepiej niż dostatecznie. Zresztą fakt, że przeżyliśmy potop szwedzki bez arki jest kolejnym na to dowodem.
Jeśli chodzi o ostatnią dyscyplinę triathlonu, to polski encyklopedysta Zygmunt Gloger pisał:
…’ Polacy bowiem doszli do tak nadzwyczajnej biegłości (podkreślenie autora), że żaden inny naród w sztuce tej sprostać im nie zdoła’…
W polszczyźnie staropolskie bieganie nazywane było „biegłością’ a najlepsi zawodnicy cieszyli się dużym uznaniem społecznym. Dowodem może być określenie we współczesnej polszczyźnie „biegły sądowy’ na oznaczenie eksperta w jakiejś dziedzinie.
B. Początki ery nowożytnej.
Za początek ery nowożytnej triathlonu w Polsce uznaje się dzień 14 lipca 1984 roku. Wtedy to w ramach Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży Związek Wojewódzki TKKF w Poznaniu zorganizował zawody w Kiekrzu. Celowo wybrano miejsce o takiej nazwie, żeby uniknąć konkurencji zawodników z zagranicy. No bo jak mieli zapytać o drogę do takiej miejscowości, a należy pamiętać, że drogowskazy były zdjęte po 13-tym grudnia, żeby utrudnić nawigację radzieckim.
Na starcie stanęło 137 zawodników, w tym 3 kobiety. Dystans niestandardowy zbliżony do dzisiejszego formatu ½ IM: 1500 m pływania – 50 km jazdy na rowerze – 20 km biegu. Temperatura wody w Jeziorze Kierskim wynosiła tego dnia pełne 11 stopni Celsjusza, a pianki zawodnicy widzieli wtedy jedynie na piwie.
Niestety, niczym nieskrępowany dopływ szerokich mas społeczeństwa do edukacji, kultury i polityki odbił się również negatywnie na triathlonie. Dyscyplina utraciła swój elitarny charakter. Przy rejestracji na listach startowych nie było żadnych barier. Oprócz rzecz jasna obcokrajowców, którzy nie potrafili wymówić słowa „Kiekrz’.
Negatywne konsekwencje ujawniły się w trakcie zawodów. Wnikliwa lektura Komunikatu Końcowego (kopia załączona jest na końcu referatu) pozwala zidentyfikować główne problemy i dokonać wstępnej typologii postaw aspołecznych w polskim triathlonie. Wiele problemów, które pojawiły się owego feralnego lipcowego dnia do dziś prześladuje omawianą dyscyplinę.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka typów postaw:
1. Nonszalanckie traktowanie organizatorów i niestabilność emocjonalna
Organizatorzy przygotowali przejrzysty i przyjazny dla startujących regulamin. Niestety, jak czytamy w komunikacie końcowym:
..„Wielu – stanowczo zbyt wielu!- uczestników zlekceważyło wymogi organizatora’.. i nie okazało ważnych badań, karty pływackiej ani karty rowerowej.
Przygotowano …’trasy zaciemione (…) okrężno-zwrotne, aby można było widzieć partnerów’.. Organizatorzy uważali, …’że właśnie takie trasy winny być na imprezach rekreacyjnych. Nie sądzimy, aby ciekawsze były trasy prymitywniejsze’.
Niestety, zawodnicy tego nie docenili:
„Kilku uczestników posłuchało przygodnego dowcipnisia /nie był to sędzia/ i mimo wyraźnych potrójnych znaków na skręt w prawo skręcili w lewo, a w końcu na mecie demonstrowali antysportowe i antyrekreacyjne postawy.’
2. Nieuczciwość startujących
Jak informują organizatorzy:
’Uczestnicy, którzy nie ukończyli którejś konkurencji nie powinni startować do następnej – znamy przypadki nieprzestrzegania tej oczywistej zasady’ ….’są domniemania, że kilku uczestników skróciło sobie trasę pływacką’.. jak również kolarską.
Co więcej, stwierdzono przypadki startowania na cudzych rowerach!!
Jak słusznie konkludowano:
„Bardzo ważne jest też to, aby w trakcie rywalizacji uczestnicy kierowali się cechami uczciwości. Nieuczciwych trzeba zwalczać lub prosić, aby nie przyjeżdżali na imprezę, albowiem powodują niesmak wobec większości uczestników’
3. Lans i celebryctwo
Ze względu na rozgłos zawodów Ironman rozgrywanych na egzotycznych Hawajach, triathloniści stawali się idolami młodzieży. Ich status społeczny można porównać do tego, jaki był udziałem aktorów czy piosenkarzy. Szczególnie nastolatki szalały na punkcie wysportowanych młodzieńców, którzy pływali jak Tarzan, jeździli na rowerze jak Szurkowski i biegali jak Szewińska. Do tego dochodził element publicznego strip-teasu w trakcie przebierania się między poszczególnymi konkurencjami.
Zamiast wykazać skromność i powściągliwość uczestnicy zawodów celebrowali swoją obecność i budowali niezdrową fascynację. Tracili cenne minuty i przeciągali swą obecność w strefie zmian. Obnażali nagie torsy, myli nogi w plastikowych miskach siedząc wygodnie na stołeczkach, a następnie osuszali ręczniczkami typu frotte.
Organizatorzy zmuszani byli do zatrudniania dodatkowych sił porządkowych (oddziały MO, ZOMO i ORMO), które nie dopuszczały rozentuzjazmowanych nastolatek do zawodników. Dowodem niech będzie poniższe zdjęcie przedstawiające zawodnika Dariusza S. w trakcie zawodów w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
4. Bezduszność sędziów i odpowiedzialność zbiorowa.
Od czasu do czasu czytamy o niezasłużonych karach aplikowanych przez sędziów. Kartki żółte, czerwone, czarne i niebieskie. Niedopuszczenie do zawodów i odpuszczenie przewinień naszym konkurentom. Lista jest długa.
Na zakończenie analizowanych zawodów sędziowie uznali, że zawodnicy nie zasługują na medale i ich nie wręczyli!!
„Zamieszanie (…) spowodowane przez kilku nerwowych uczestników oraz sygnały o innych „kombinacjach’ /omijanie punktów kontrolnych/ spowodowało, że odstąpiono od bardzo istotnego i na pewno przyjemnego momentu – od wręczania na linii mety pamiątkowego medalu „żelaznego człowieka’ (…) niechaj współwinnymi poczuje się garstka uczestników, których sumienie nie może być czyste. (…) wielu uczciwych uczestników poniosło konsekwencje niezasłużone.
A przecież organizatorzy nie byli tez bez winy! Jak wspomina jeden z uczestników zawodów Karol Majewski:
– „Podczas części rowerowej zrobił się upał. Czołówka zawodników jechała w grupie. Pilotem był motocyklista. Część trasy prowadziła przez budowaną drogę, pokrytą świeżo wylanym asfaltem. Zawodnicy utknęli wąskimi kołami w rozgrzanym asfalcie. Musieli biec poboczem z rowerami na plecach’
Jeśli oburzają Was przejawy zachowań niesportowych lub bezduszność organizatorów miejcie świadomość, że macie do czynienia z tradycją długą, jak historia triathlonu w Polsce.