Spełnione marzenie

Pierwszy maraton przebiegłem 19 lat temu. Wówczas na basenie w Sopocie spotykałem Zdzisława i Darka, którzy w tym okresie wystartowali w Roth. To było imponujące i pojawiło sie u mnie marzenie aby też wystartować kiedyś na pełnym dystansie. Następnego roku, przed kolejnym maratonem doznałem dość prostej kontuzji, przy której nie miałem szczęścia do właściwej konsultacji i to spowodowało, że kolejny maraton był dopiero po 4 latach. Kolejne maratony biegane bez jakiejkolwiek koncepcji treningowej skutkowały dość powolnym progresem, a w głowie miałem złamanie 3:30 jako wstęp do IM. Dopiero pierwsze zawody w Gdyni, czyli prawie za płotem, spowodowały, że zainteresowałem się łatwiejszym dystansem 1/2.

Konkretna myśl o pełnym była rok temu, z treningu pod 1/2, ale dałem się przekonać, że warto zrobić bardziej profilowany trening. Wybór padł na Bydgoszcz-Borówno w tym roku.

Zanim o tych zawodach to mała aktualizacja od poprzedniego wpisu o Suszu.

Kolejny start był na olimpijce w Gdańsku. Traktowany po macoszemu, bez jakiejkolwiek ulgi w treningu w tygodniu startowym przyniósł zwycięstwo w kategorii wiekowej, czyli nadal jestem mistrzem własnego podwórka. Start główny to Gdynia. Tu zanotowałem ponad 11minut postępu do poprzedniego roku i na trudnej trasie wyszło 5:04. To był dobry start. Podobnie jak rok temu dało to ósme miejsce w kategorii. Ciekawostką jest to, że w kategorii M55 z zagranicy było 40% startujących i na podium nie było Polaka. Zwycięzca z Niemiec miał 4:46:50.

Przygotowania do tego sezonu podniosły dawkę treningową i nie miały zakłóceń, poza antybiotykiem w maju, po ukąszeniu jakiegoś latającego gada. Z satysfakcją obserwuję, że nadal mój organizm się rozwija pod względem regeneracji i akceptacji sporych dawek treningowych.

Kilka tygodni przed startem Arek poinformował, że dołączy do listy startowej. Ranga MP widać trochę przyciąga. To podnosiło rangę startu, ale wiedziałem, że prognozy w debiucie na takim dystansie nie mają sensu. W skakaniu na głęboką wodę liczy się głównie bezpieczne wyjście na powierzchnię. Tydzień przedstartowy przebiegał o dziwo bez większych emocji, które jednak w sobotę zaczęły się podnosić. Zwłaszcza po przyjeździe do hotelu, gdzie były dwa wesela. Zdarzyło mi się to drugi raz, ciekawe jak tego unikać, zwłaszcza jak się ma wrażliwy sen. Kiepsko wyspany wstałem o 4tej i uśmiech powrócił – właśnie odczytałem treść SMSa od Artura. Jeszcze kilka razy go przywoływałem śmiejąc się do żony.

Pływanie poszło jak na mnie bardzo dobrze 1:21. Każdy czas do 1:25 zaliczyłbym na plus. Cztery pętle, krótkie odcinki między bojami powodowały, że nie było to nużące i trzymałem swój rytm.

Rower to moja mocna strona. Założenia miałem jednak mocno defensywne. W kontroli pomagał mi pomiar mocy posiadany od kilku tygodni. Pierwsze 10km w tempie zwykłego wyjeżdżenia, potem trochę mocniej, ale nadal w dolnych zakresach zalecanych na ten dystans. Trasa po 4 pętlach w przeciwnych kierunkach sprzyjała rywalizacji, ale ja brałem pod uwagę jedynie samopoczucie. Z tego powodu ostatnie 50km jeszcze bardziej odpuściłem, czułem zmęczenie ogólne. Czas roweru poniżej 5:30 był najlepszym w kategorii i dobrym w generalce, ale na treningowej zakładce 140km poszło mi szybciej i jakby mniejszym nakładem sił.

Znużenie na rowerze powodowało troche obaw o bieg. Dlatego byłem mocno zdziwiony swobodą biegu. Noga szła lekko i rytmicznie. Pozwoliłem sobie na tempo nawet poniżej 5’30, jakkolwiek wczesniej akceptowałbym 5’45. Niestety po 15km zacząłem gasnąć. Tempo dochodziło do 7′ minut mimo że nie szedłem. I właśnie wtedy moja Coachyni Ola podobnie jak w Suszu skontrolowała mnie w podstępny sposób. Wyprzedzając mnie spytała się jaki był czas rower. Czy naprawdę musiała to zrobić startując na 1/2 prowadząc w rywalizacji kobiet i jeszcze zatrudniać do tego pilota? Przecież teraz do tego są aplikacje i to się wie siedząc na kanapie. Ach ci młodzi, a niby tacy nowocześni. To wolne tempo miało tez swoje dobre strony. Ze spokojem, po zatrzymaniu mogłem przybijać piątki wnukom (młodszy ma 9 miesięcy), córce, zięciowi, którzy specjalnie przyjechali kibicować. Wsparcia miałem dużo. Była Ola, żona starujacego na 1/2 Roberta, Robert po zakończeniu swoich zawodów, Maciej z synem, czy żona Arka, która zdecydowanie nie ograniczała się do raportowania druhowi rywalizacji. Oczywiście capo di tutti capi supportu to moja Żona, która pewnie wymęczyła się nie mniej ode mnie, zwłaszcza, że później sprawnie zawiozła mnie do domu. Szóste, ostatnie kółko to myśl, że trzeba szybciej skończyć tę nierówną walkę z IM. Myśl weszła w życie i tempo wróciło wyraźnie poniżej 6′ a ostatni kilometr to nawet 5’00. Widać wcześniej nie dałem z siebie wszystkiego, że mogłem tak poszaleć. Na mecie 11:17 i drugie miejsce w kategorii, wygrał Arek ze świetnym czasem. Król jest tylko jeden.

Marzenia się spełniają. Czasami wymagają czasu i pracy.

Powiązane Artykuły

16 KOMENTARZE

  1. Gratulacje! Ja ciagle na etapie marzenia o pelnym dystansie a zeby tak z wejscia 2gie miejsce… 🙂 Kawal dobrej roboty po prostu.

  2. @Piotr,Marek te wyrafinowane komentarze to bardzo cenne bonusy do mojego startu 🙂 I mimo, że Arek niestety ma rację co do AT, to trochę wartościowych relacji ona jednak wykreowała. @Piotr, czuję w tle Twojego komentarza, że i w Tobie jest duża (słusznie, słusznie) satysfakcja z Twojego startu 🙂 @Marek, ja Ci to wszystko wytłumaczę :-))) przy piwie, winie, whiskey…. niepotrzebne skreslić

  3. Jarku, gratuluję startu, ukończenia, wyniku i miejsca na pudle!! Od kilku lat rozpowiadam wkoło, że należysz do ścisłej czołówki zawodników dojrzałych w Polsce. Nasza wspólna fotka z ubiegłorocznego Ślesina idzie na honorowe miejsce tylko wyretuszuje Papierza. Co prawda pod koniec relacji troszkę się pogubiłem kto jest czyim mężem/żoną, z kim przybijałeś piątki w sobotę a z kim w niedzielę, ale najważniejsze, że emocje były żywe i pozytywne. Jeszcze raz gratuluję 🙂

  4. Jarek, zrobiles super zawody!!! Milo,ze info ode mnie wywolalo usmiech..:) Ps. A ten Konus Cichy nas opuszcza….

  5. Arek sorry chyba jednak jestem przemeczony ja myślałem że Jarek robił Malbork a Ty razem z nim czyli kolejny IM, No ale przecież Malbork jest dopiero w ta niedzielę 😉 wzzystko mi sis miesza, starość nie radość 😉 A swoją drogą w Malborku po raz kolejny raz Plati będzie walczył

  6. Oj Kuba, jakiś niedoinformowany jesteś. Chyba za dużo treningu. Nie dwa IM w przeciągu 2 tyg a olimpijkę i IM w przeciągu tyg 🙂

  7. Dziadki nie dziakami a walicie czasy o jakich nie jeden młody marzy. Arek widzę że się rozkręca 2xIM w tym roku i to w 2 tygodnie, czuje podstęp.Jarek wielkie gratulacje następny będzie poniżej 11h jak nic

  8. @Arek, Ty mi tu nie pisz, że przegrałem ze starcem, ja jestem młody :-))) @Andrzej, to już wiem dlaczego warunki w Suszu rok temu nie zrobiły na Tobie wrażenia 😉 widzę, że przynajmniej w myślach o IM Tobie dorównuję :-))) 11h godzin to wydaje sie spokojnie w zasiegu, systematyczne treningi pływania to u mnie raptem kilkanaście miesięcy, na rowerze nadal chyba jest trochę rezerwy i potrzeba stabilnego biegu….

  9. Jarku ! W przyszlym sezonie przechodzisz do nastepnej grupy i z takim wynikiem mozesz poszalec . 🙂 Ja w moim pierszym IM zrobilem 11:17 :51 , tylko ze to bylo w 2005 i w grupie 45-49 . Warunki ekstremalne 34-35C i wilgotnosc . 23% DNF – rekord w zawodach Ironman nie pobity do dzisiaj . Ten mierny czas dal mi 106 miejsce w generalce i 8 w grupie kwalifikujac do Kona (rolldown) . Bardziej jednak chyba cieszy to iz przez te '23%’ bralem udzial w czyms wyjatkowym . IM Wisconsin -11 wrzesnia 2005 .

  10. @Arek, ja po każdych zawodach mówię, że nie dałem z siebie wszystkiego :-))) może była szansa zakręcić się bliżej 11h, ale nie było to kluczem w tym starcie, mogło być troche lepiej, mogło byc przecież gorzej, tak się ułożył ten dzień, ważne, że tyle lat dojrzewania dało dobre owoc 🙂 @Krzysiek, dzieki 🙂 troche nieskromnie powiem, że jest rzeczywiście troche dumy we mnie 😉 @Andrzej, jak Ty, mój ulubiony (obok Arka) Koń Wyścigowy stawiasz stempel to już całkiem dobrze, uważaj żebym tylko nie rozliczał Ciebie z proroctwa :-)))

  11. Jarek,mega wynik. Każdy,kto robił pełnego wie,ze na biegu rządzi głowa,a nie nogi i Ty to okieznales! No i nadal 'dziadki’ rządzą i zgarniają każde podium w tym sezonie. Panowie,chylę czoła!

  12. Jarek, zrobiłeś super zawody! Idzies w tym roku jak burza! Błędy popelnia każdy, nawet Ci bardziej doświadczeni… To był mój trzeci IM a i tak mam sobie dużo do zarzucenia… Zresztą jak zwykle 🙂 W sumie to chyba nasz sukces… Hehe…

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane