Znamy już nazwiska siedmiorga wspaniałych, którzy jako pierwsi znaleźli się w Galerii Sław powołanej do życia z okazji 25-lecia Międzynarodowej Unii Triathlonu. Podczas Wielkiego Finału Serii Mistrzostw Świata w Edmonton została otwarta „Hall of Fame” – Izba pamięci, muzeum sław światowego triathlonu, w którym każdego roku będą pojawiać się kolejne nazwiska zasłużonych dla tej dyscypliny. Podczas ogłoszenia pierwszych siedmiu nazwisk osób, które swoją działalnością przyczyniły się do rozwoju triathlonu na świecie, Prezydent ITU, Pani Marisol Casado powiedziała, że są to ludzie, którzy „już na samym początku ustalili najwyższe standardy, kluczowe w rozwoju zarówno triathlonu jak i samej ITU.”
Postanowiłem krótko przedstawić Wam owe sławy triathlonu, ale nie tylko wypisując ich dokonania w sporcie, a szukając innych ciekawostek z ich życia, ważnych, dramatycznych i kontrowersyjnych faktów. Oto lista z krótkim opisem postaci, ale zastrzegam, że jest to bardzo subiektywny wybór faktów z ich życia i nie oddaje w pełni charakteru tych ludzi ani ich osiągnięć. Miałem świadomość ograniczonej przestrzeni i możliwości prezentacji osób w „krótkim” tekście internetowym, a chciałem wybrać tylko kilka, być może mało znanych faktów. Zazwyczaj myśląc o wybitnych triathlonistach, mamy na myśli wyłącznie ich sportowe osiągnięcia, a czasami warto poznać ich bliżej. Zapraszam do lektury.
Hall of Fame – najlepsi z najlepszych. Wybrać ich nie było z pewnością łatwo. Eliminacje były kilkustopniowe, a w ostatniej fazie do grona tych pierwszych wybierano z następującej grupy triathlonistów.
Elita mężczyzn.
Oto wybrańcy:
Erin Baker (NZL) – Mistrzyni Świata ITU (1989), trzykrotnie triumfowała w Pucharze Świata, dwukrotnie zdobywała złoto, a trzykrotnie srebro na Hawajach.
Erin Baker urodziła się w Nowej Zelandii w 1961 roku i była jednym z ośmiorga dzieci swoich rodziców. Przygodę ze sportem rozpoczęła w wieku 15 lat, a jej pierwszym startem był bieg przełajowy. Jej mama wspominała po latach w wywiadzie: „Czekałam na nią z duszą na ramieniu, myśląc, że będzie zła, że źle jej poszło. Ale w rzeczywistości przegapiłam jej finisz, bo Erin wbiegła na metę 15 minut wcześniej, wygrywając rywalizację.” Baker początkowo miała trenera, ale ostatecznie sama pracowała nad swoją drogą do sukcesu. W jednym z wywiadów tak opowiadała o swoim trenowaniu: „Trenowałam tyle, ile mógł znieść mój organizm, potworne obciążenia. Trenowałam, trenowałam i znowu trenowałam, jeśli tylko był na to czas. Nigdy nie odniosłam kontuzji, więc często robiłam więcej na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar trenować w momencie, kiedy ja odpoczywam”. Erin znana była z tego, że mówi, co myśli i nie przejmuje się rekcją opinii publicznej. Jej cięty język spotykał się często z niezrozumieniem niektórych zawodników, ale ona w ogóle się tym nie przejmowała. Jedną z jej najbardziej znanych, kontrowersyjnych uwag była ta dotycząca startowego dla zawodników. Erin krytykowała organizatorów za płacenie triathlonistom tylko za to, że stawali na linii startu. Proponowała, aby te pieniądze przerzucić do puli nagród, a nie wręczać je zawodnikom, którzy jeżdżą z zawodów na zawody tylko po to, aby się pokazać. Drugim z bardzo mocnych jej sprzeciwów był protest przeciwko formie nagradzania zwycięzców podczas Ironman Hawaii, gdzie pierwszy mężczyzna otrzymywał samochód, a kobieta nie.
Erin Baker zakończyła karierę w 1994 roku. Miała na koncie 121 startów w triathlonach i aż 104 wygrane. Dziś mieszka w Nowej Zelandii razem z mężem, jednym z najsłynniejszych triathlonistów świata – Scottem Moliną. W jednym z wywiadów Baker tak opowiadała o spotkaniu ze swoim przyszłym mężem: „Poznaliśmy się w Provo w Utah. Byłam właśnie w drodze do Nowej Zelandii tuż przed podjęciem decyzji o zakończeniu kariery. To był lipiec 1988 roku. Otworzyły się drzwi windy i zobaczyłam Scotta. Zaprosił mnie na… śniadanie. Jeszcze tego samego wieczoru wybraliśmy się na kolację, a dwa dni później wróciliśmy do Boulder razem. Miłość od pierwszego wejrzenia”.
Karen Smyers (USA) – dwukrotna Mistrzyni Świata ITU (1990, 1995), Mistrzyni Świata na długim dystansie ITU (1996), siedem razy wygrywała Puchar Świata.
Żelazna dama światowego triathlonu. Wychodziła cało z niejednej opresji, a najbardziej dramatyczny wypadek jakiego doświadczyła wydarzył się niedaleko jej domu w Lincoln (Massachusetts), kiedy została potrącona przez 18-kołową ciężarówkę. Miała zapadnięte płuco i poważne złamania wielu kości. Kolejny wypadek zdarzył się jej podczas zawodów i skończył złamaniem obojczyka oraz bolesnymi ranami. Największą walkę stoczyła w 1999 roku wygrywając z rakiem tarczycy. W jednym ze swoim wydań Sports Illustrated, mając na uwadze pecha Karen Smyers do rowerowych kraks, tak zatytułował o niej tekst przed Igrzyskami Olimpijskimi w Sydney: „Triathlonistka, która ma największe szanse, żeby zostać zjedzoną przez rekina podczas IO”. Ciekawe były przemyślenia, jakie miała Karen Smyers podczas wielogodzinnych treningów na rowerze: „Czasami, kiedy jadę kilka godzin na rowerze, zastanawiam się nad energią jaką wkładam w pedałowanie i myślę, czy nie mogłaby być lepiej spożytkowana. Jeśli można by było zamontować małe urządzenie, które pochłaniałoby wyprodukowaną przeze mnie energię, mogłabym ją zużyć np. do ogrzania albo oświetlenia mojego domu. Zaoszczędziłabym trochę pieniędzy i przyczyniła się do ochrony środowiska. Taka metoda wykorzystania energii spowodowałaby, że nasi współmałżonkowie mogliby z większym zrozumieniem spojrzeć na naszą długą nieobecność w domu”.
I jeszcze wspomnienie z 1994 roku, kiedy podczas Mistrzostw Świata ITU w Cancun po raz pierwszy zezwolono na drafting podczas jazdy rowerem: „Boleśnie przekonałam się, czego w takiej sytuacji nie robić. Szarpałam tempo próbując dogonić prowadzącą grupę, co było kompletnie nieefektywne, ale skutecznie spaliło mi nogi na bieg”. Rok później Smyers była przedstawicielką USA podczas Kongresu ITU, próbując walczyć przeciwko dopuszczeniu draftingu do zawodów triathlonowych. Twierdziła, że obróci to dyscyplinę w imprezę dla świetnych pływaków i biegaczy, eliminując doskonałych kolarzy. Przypominała, że triathlon to trzy konkurencje: pływanie, rower i bieg. Karen Smyers była w pewnym momencie persona non grata wśród działaczy ITU, do tego stopnia, że nie zaproszono jej na konferencję przed startem w zawodach, mimo, że była byłą Mistrzynią.
Smyers tak pisała o swoim wyścigu podczas Mistrzostw Świata: „(…) szybcy pływacy po pierwszej konkurencji uformowali małą grupę na rowerze, a ja znalazłam się w dużej grupie pościgowej, która bardzo powoli zaczęła połykać uciekinierki. Byłam bardzo ostrożna, aby nie powtórzyć błędu z zawodów Godwill Games, oszczędzałam energię jak mogłam. Niemal 3/4 trasy przejechałyśmy w jednej grupie razem ze wszystkimi faworytkami wyścigu, tempo spadło dramatycznie. Pamiętam, jak jechałam w środku grupy, próbując uniknąć kraksy, a Joanne Ritchie (Mistrzyni Świata z 1991 roku), która jechała obok mnie, powiedziała: „Możesz w to uwierzyć?! To są Mistrzostwa Świata, a my siedzimy sobie prosto na rowerze i rozmawiamy!”. Zgadzam się, to było surrealistyczne odczucie, miałyśmy miłą pogawędkę, jakbyśmy siedziały w kawiarni na kawie”.
Przypomina mi się tu ostatni wywiad z Karoliną Jarzyńską, najlepszą obecnie polską biegaczką długodystansową, która dla portalu czasnabieganie.pl powiedziała, że lubi ścigać się w Japonii, a Japończycy lubią, kiedy ona tam przyjeżdża. Dlaczego? Bo nie ma kalkulacji. Jest piękna sportowa walka na całego. Podała za przykład maraton w Osace, podczas którego walczyła ramię w ramię z Japonką Yukiko Akabą. Dyktowały mocne tempo – na półmetku 1:11:30, ale nie wytrzymały i w konsekwencji wygrała trzymająca się za nimi Ukrainka. Ale w japońskich mediach na drugi dzień było głośno tylko o tej walce, a nie zachowawczej taktyce Ukrainki. Karen Smyers nie zdecydowała się jednak na ostateczną decyzję, którą podjęła jedna z jej najgroźniejszych rywalek – Michellie Jones, która w proteście przeciwko legalnemu draftingowi zrezygnowała ze startu w mistrzostwach. Tego dnia Smyers wygrała i jak pisze, miała wyrzuty sumienia, ale dodała: „Nie ustaliłam tych reguł, po prostu według nich zagrałam„.
Emma Carney (AUS) – dwukrotna Mistrzyni Świata (1994, 1997), 19 zwycięstw Pucharu Świata, trzykrotna zwyciężczyni serii Pucharu Świata (1995, 1996, 1997) Emma Carney jest jedną z najbardziej utytułowanych zawodniczek. Żadna nie może się pochwalić tyloma zwycięstwami w jednym sezonie.
Carney urodziła się w Anglii, ale jej rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę do Australii. Wiele młodzieńczych karier rozwija się pod okiem rodziców i tak też było w przypadku Emmy. Wiosną 1993 roku, Carney wystartowała w swoim pierwszym triathlonie. Wygrała, odrabiając 7-minutową stratę po pływaniu (!). Jej ojciec powiedział jej na mecie: „Do Mistrzostw Świata w Wellington zostało 18 miesięcy. Jeśli do tego czasu nauczysz się pływać i będziesz ciężko trenować, będziesz najlepszą zawodniczką na świecie”. Przewidywania ojca spełniły się, a Emma Carney zdominowała zawody serii ITU przez kolejne dwa lata. Później zaczęły się gorsze miesiące, łącznie z kontuzją śródstopia, ale nie przeszkodziło jej to stawać na podium MŚ. Później w wywiadzie nazwała ten okres „gównianym czasem”, w którym trenowała bardzo ciężko. Ale cytując samą mistrzynię „gówniane czasy” miały dopiero nadejść. „Moją reakcją na kiepskie występy były mocniejsze treningi, co było fatalne w skutkach dla mojego serca”. Emma Carney zmuszona była zakończyć karierę w 2004 roku na skutek najpierw zatrzymania akcji serca, a później zdiagnozowania częstoskurczu komorowego. Szczególnie podczas intensywnych wysiłków jej serce zaczynało bić zbyt szybko i poza kontrolą. Jej tętno spoczynkowe podczas snu to…21 uderzeń na minutę! Jeszcze tego samego roku lekarze wszczepili jej kardiowerter-defibrylator serca, urządzenie mające za zadanie przerwać groźną dla życia arytmię i przywrócić rytm zatokowy serca. Sama Emma spekulowała, że jej kłopoty z sercem to wynik zbyt ciężkich treningów, bo zawsze działała zgodnie z zasadą „wszystko albo nic”. Mimo takich problemów nie zrezygnowała z triathlonu. W 2009 roku głośnym echem odbił się jej spór, a później start w zawodach triathlonowych w Noosa Triathlon. Organizatorzy znając jej problemy zdrowotne nie chcieli zgodzić się na udział Carney w zawodach. Mimo to, mając zaświadczenie od kardiologa, była mistrzyni wystartowała, argumentując, że nie chce się ścigać, a jedynie ukończyć zawody. Przybiegła pół godziny za elitą, ale jej start był swoistą akcją protestacyjną przeciwko działalności Australijskiego Związku Sportowego. Carney apelowała, aby Związek poświęcił więcej uwagi badaniu serca i układu krążenia swoich najlepszych zawodników – przynajmniej raz w roku między innymi badania ECG, również wśród juniorów, bo problemy Carney rozwijały się przez 6 lat. Jej zdaniem działacze związkowi nie byli zainteresowani przeprowadzeniem wnikliwych badań nad zależnością między ciężkim treningiem, a kłopotami kardiologicznymi.
Elita Mężczyzn
Mark Allen (USA) – Pierwszy Mistrz Świata Federacji ITU, wielokrotny zwycięzca zawodów na długim dystansie i w Pucharze Świata, sześciokrotny Mistrz Świata Ironman Hawaii.+
W zasadzie nie wiadomo, co napisać, tyle tego jest. 90% swoich występów w karierze zawodowej zawsze kończył w pierwszej trójce. Sześciokrotnie otrzymywał tytuł „Triathlonisty roku” magazynu Triathlon. Do historii przeszły jego występy i triathlonowe wojny z Davem Scottem podczas Ironman Hawaii, chociaż on sam w książce pt.:”The Art of Competition” napisał: „Nie myślę o zawodach jak o wojnie. Dla mnie rywalizacja zawodników na najwyższym poziomie z powodzeniem może być nazywana SZTUKĄ”. Książka jest zbiorem sentencji i prawdziwych złotych myśli Marka Allena. Można się z nich wiele nauczyć – „Mistrz wykorzystuje każdy szczegół, ale nigdy nie zapomina o podstawach” lub „Jesteś w połowie drogi, kiedy podróż jest w 90 procentach za tobą„. Ta ostatnia myśl najlepiej oddaje specyfikę walki na dystansie Ironman, w którym Allen osiągnął najwięcej – sześć razy złoto, dwa razy srebro, raz brąz. Myślę, że kiedy tworzono „Hall of Fame” wszyscy wiedzieli, że Mark Allen musi się tam znaleźć jako pierwszy. To wybitny triathlonista i wspaniały człowiek – podobnie jak Dave Scott, który (mogę się założyć) dołączy do swojego kolegi za rok, a w Muzeum Sław tysiące ludzi będą oglądać ten film, który mówi wszystko. Słynna Iron War, Mark Allen kontra Dave Scott, a mówiąc językiem samego mistrza – obcowanie ze sztuką!
Dziękuję Marcin. Pracuję nad kilkoma tekstami związanymi z informacjami, na jakie trafiłem pisząc ten tekst. Pierwszy to częstoskurcz komorowy – tekst, który miałem nadzieję ukaże się dzisiaj, ale jest jeszcze sporo informacji, które po konsultacji muszę przełożyć na prosty język, zebrać dodatkowe informacje. Drugi to właśnie drafting 🙂 temat rzeka.
Bardzo fajny art:) Ciekawy wątek z protestami zawodników przy wprowadzaniu draftigu, może udałoby sie znalezc wiecej szczegółów w tym temacie i go rozwinąć w osobnym tekście.
A propos dratingu, tego niedozwolonego, to brawa dla MKon’a za postawę w Rugii! Brawo Marcin! Szczegoly na Fb MKon’a:)
Tutaj można zobaczyć kilka nazwisk: https://www.youtube.com/watch?v=hTulFpzSmds
Andrzeju, pomyśl o pamietniku……!
Greg Welch- wielki ,wspanialy czlowiek !!! Mam do niego tony sympatii. Mialem okazje porozmawiac z nim chwile przed moim pierwszym IM w Wisconsin 2009 ,przemily czlowiek.
W ubieglym roku lecialem z nim, tym samym samolotem z Kona do LA . Siedzial w rzedzie przede mna. Potem na lotnisku widzialem jak szedl korytarzem w kierunku gdzie stal olbrzymi dwupokladowy Airbus A-380, australijskich linii lotniczych Qantas.
Pomyslalem : „jakze ta gigantyczna maszyna do ktorej mialem okazje robic urzadzenia testujace podwozie, koresponduje z wielkoscia tego malego wzrostem czlowieka-legendy”.
Trenujac do Kona , robil 2-godzinne treningi na biezni ustawionej w saunie !
Drugi najbardziej znnany FINISH w Kona ,po czolgajacej sie Julie Moss to idace na kolanach Wendy Ingraham i zona Grega -Sian Walch.
https://www.google.ca/webhp?sourceid=chrome-instant&ion=1&espv=2&ie=UTF-8#q=wendy%20ingraham%20and%20sian%20welch