„Raz masz moc, raz masz dość” – Mateusz Lewicki o debiucie i sinusoidzie emocji na dystansie Ironman

Jak wygląda start na pełnym dystansie z punktu widzenia debiutanta? – Czasem nogi nie dawały rady. Jesz żel, oblewasz się wodą, ktoś coś krzyknie i znów czujesz przypływ siły. Jest moc! – mówi Mateusz Lewicki, który wystartował w GREATMAN Kórnik. Jak zapamiętał ten wyścig?

ZOBACZ TEŻ: Ile kalorii spala Blummenfelt? Teoria górnej granicy

Po zakończeniu przygody ze sportem drużynowym Mateusz Lewicki nie zamierzał rezygnować z aktywności fizycznej. Bieganie? Było dla niego zbyt monotonne. Wybór padł na triathlon. Zaczął od krótszych dystansów.

Dziś poznaniak regularnie startuje, między innymi w zawodach GREATMAN. W zeszłym roku zadebiutował na pełnym dystansie, a jak sam mówi – przygotowania sprawiały mu ogromną frajdę. Rozmawiamy o tym, dlaczego podjął się takiego wyzwania, co działo się w jego głowie podczas startu oraz komu poleciłby wyścig w Kórniku.

Grzegorz Banaś: Startowałeś prawie wyłącznie na dystansie 1/4 Ironman. Dlaczego zdecydowałeś się na pełny w Kórniku? To spory przeskok…

Mateusz Lewicki: Tak, za sobą mam dopiero 8 startów na 1/4 Ironman i w zeszłym roku debiut na pełnym. Lubię wyzwania, swoje pierwsze w życiu 10 km przebiegłem właśnie na triathlonie. Pełny dystans gdzieś siedział w głowie i jak tylko pojawił się w Kórniku bez wahania się zdecydowałem. Jestem z Poznania, w okolicy nie ma startów na pełnym. W momencie zapisu też nie wiedziałem, czy organizatorzy otworzą ten dystans tylko na 10. jubileuszowy rok. Logistycznie i kosztowo Kórnik to dla mnie najlepszy wybór, więc kiedy jak nie teraz.

GB: Jakie było Twoje podejście do tego startu? Miałeś plan na uzyskanie konkretnego czasu, czy np. było to bardziej sportowe wyzwanie, przełamanie kolejnej granicy?

ML: Złamanie 12 godzin – taki był plan, dla mnie mocno ambitny. Przygotowując się do startu, motywowało mnie to do częstych treningów. Wiadomo, jeśli by się nie udało ukończyć w tym czasie, nic by się nie stało. Samo ukończenie byłoby dużym osiągnięciem, jednak zapisując się na starty, zawsze ustalam sobie realne czasy, na jakie mogę się przygotować.

fot. Mateusz Lewicki – archiwum prywatne.

GB: Jak wyglądały Twoje przygotowania do startu? Ile czasu poświęciłeś i co w tym było najtrudniejsze?

ML: W zasadzie amatorsko sam trenuję od kilku lat i trzeba było najpierw wypracować jakąś bazę. Nie polecam zaczynać swojej przygody z triathlonem od startu na pełnym dystansie, ale są na pewno sportowe świry, które tego dokonały. Przygotowania konkretnie pod pełny dystans zacząłem w momencie zapisania, czyli w grudniu, 8 miesięcy przed startem. Od kwietnia było to 4-5 treningów tygodniowo, ok. 40 godzin miesięcznie, na pewno da się to połączyć z pracą.

Najtrudniejsza była systematyczność, nie trenowałem ciężko, raczej starałem się wydłużać czasowo treningi. Ważne, by znaleźć motywację. Mnie też frajdę sprawiały treningi z nowymi akcesoriami rowerowymi. Kupiłem kask aero, bidon aero. Używane – fortuny nie trzeba wydawać.

fot. Mateusz Lewicki – archiwum prywatne

GB: Jak wyglądał ten start z Twojej perspektywy jako debiutanta? Był moment, kiedy pomyślałeś: „Co ja tu robię?!” albo wręcz przeciwnie – czułeś, że to Twój dzień?

ML: Pełna ekscytacja, zawsze jak jest ten pierwszy start, to czuję dodatkowe emocje. Mimo że start jest wczesnym porankiem, od przebudzenia człowiek już czuje energię. Przyjeżdżasz do Kórnika, widzisz wszystkich zawodników, całe rodziny i wiesz, że jesteś w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Jeśli wykonałeś swój plan treningowy, to nie ma żadnego stresu. Pierwszy raz w życiu przepłynąłem i przejechałem tyle kilometrów – ukończyłem wcześniej dwa maratony. Ani przez sekundę na trasie nie pomyślałem, że to był zły pomysł z zapisaniem się.

GB: Organizatorzy GREATMAN mówią, że to wyścig świetny dla osób, które chcą debiutować na pełnym dystansie. Potwierdzisz tę opinię po swoim starcie?

ML: Myślę, że w okolicy brakuje tych dłuższych dystansów, ich otworzenie to był strzał w „10”. Dobrze, że na trasie jest tyle ludzi i startujących i dopingujących, to napędza i pomaga przełamać monotonie. Dobrze, że różne dystanse się mieszają. To są zawody amatorskie i całe szczęście organizatorzy pozwalają np. na start w piance.

Od niedawna jest super nowy asfalt na płaskiej trasie kolarskiej. Część rowerowa to największy atut Kórnika. Zmianę trasy biegowej na tę wzdłuż jeziora też uważam za trafiony pomysł, dzięki temu na trasie jest więcej kibiców. Organizacyjnie GREATMAN jest na bardzo dobrym poziomie. Jest duży wybór miejscowości i terminów więc można debiutować nie tylko na pełnym dystansie.

GB: Pogadajmy o zdjęciu, które masz z tych zawodów. To było już podczas części biegowej – byłeś trochę godzin na trasie. To zdjęcie mówi jedno: totalny luz. Ale był to uśmiech autentyczny czy taki „na pokaz” dla kibiców i fotografów? Jak wyglądało to w środku?

ML: Trzeba przyznać, że pokonanie pełnego dystansu IM to nie są przelewki i trochę czasu to zajmuje. Zdecydowanie nie jest cały czas lekko i przyjemnie. Samopoczucie mogę opisać jak sinusoidę. Momentami byłem wręcz zły, kiedy nogi nie dawały rady i musiałem kilka minut iść, później jesz żel, oblewasz się wodą, ktoś coś krzyknie i nagle znowu możesz biec, czujesz przypływ siły i pojawia się uśmiech na twarzy. Jest wtedy moc.

Oczywiście mam też zdjęcia, na których widać zmęczenie na twarzy. To samo na rowerze, czujesz prędkość, noga podaje, potem zakręt na rondzie, wiatr w twarz, chce się do toalety i chwilami masz dość. Oczywiście na ostatnich kilometrach czujesz wewnętrzną radość i poczucie dobrze wykonanej roboty.

fot. Jarosław Koperski

GB: Napisałeś już, że zamierzasz spróbować jeszcze raz zmierzyć się z pełnym dystansem w Kórniku. Będziesz celował w poprawę wyniku?

ML: W 2025 roku nie ma tygodnia, żebym nie biegał. Na pewno będę chciał poprawiać swoje wyniki. W tym roku na pewno nie dystans Ironman. Ostatecznie do złamania 12 godzin zabrakło kilku minut, więc mam wciąż cel do zrealizowania. Chciałbym w tym roku spróbować pozostałych dystansów – przykładowo 1/8 lub 1/2. Lubię też startować w różnych lokalizacjach, wiem, że GREATMAN będzie w nowych miejscowościach. Jest wybór!

GB: Jest wieczór, siedzisz ze znajomymi triathlonistami, ktoś mówi: „Myślę o pełnym dystansie, ale się waham”. Co byś mu powiedział po swoim starcie w Kórniku?

ML: Na co czekasz? Skoro o tym pomyślałeś, to znaczy, że to jest dobry pomysł. Po wbiegnięciu na metę będziesz kozak!

GB: Dziękujemy za rozmowę!

*Tekst powstał we współpracy z GREATMAN Triathlon. Pierwszy wyścig tego sezonu odbędzie się 24 maja w Mietkowie. Z kolei do Kórnika zawodnicy powrócą 3 sierpnia.

Ty oszczędzasz, my tworzymy!

Akademia Triathlonu działa bez stałych sponsorów – wspierasz nas, używając kodu „akademiatriathlonu”. To dzięki Tobie możemy popularyzować i rozwijać triathlon w Polsce oraz tworzyć kolejne angażujące treści!

ZOBACZ TEŻ: Lista wszystkich zniżek na sprzęt treningowy, odżywki, suplementy, diety, plany treningowe i więcej

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,911ObserwującyObserwuj
29,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane