Trenażer ma tylu zwolenników co przeciwników. Jedni są w stanie kręcić w miejscu nawet po kilka godzin, inni nie mogą wytrzymać nawet krótkiej jednostki. Jakie są wady i zalety stacjonarnego treningu?
ZOBACZ TEŻ: Bezpieczna jaskinia czy treningi na dworze? Co wybrać?
W jednym z artykułów Rich Viola, mistrz świata w kategorii 40-44 mówił, że niemal wszystkie treningi rowerowe wykonuje na trenażerze. Ale nie on jeden. Doskonały pływak, a jednocześnie czołówka triathlonowa świata Andy Potts jeździ tylko pod dachem. W wywiadzie mówił wprost:
– Na zewnątrz jeżdżę tylko podczas zawodów. Pozostałe treningi wykonuję na trenażerze. Pewnej zimy, przygotowując się do zawodów „na połówce”, pojechałem do San Diego na obóz treningowy i mój rower ani razu nie opuścił garażu. Trenażer jest najcześciej używanym narzędziem treningowym jaki mam.
Dlaczego warto trenować na trenażerze?
Zastanawiając się, jakie są minusy i plusy treningu „outdoor” i „indoor” można wypunktować zarówno kilka argumentów za jak i przeciw.
1. Nieustanna pracujesz – brak świateł na skrzyżowaniach, zwalniania i przyspieszania, kiedy trzeba dostosować prędkość do wzmożonego ruchu samochodów. Pracujemy cały czas w przeciwieństwie do treningu na zewnątrz, kiedy niejednokrotnie „puszczamy nogi”, które np. podczas zjazdu nie pracują.
2. Efektywny trening zabiera mniej czasu – nie tracisz cennych minut na przygotowanie ubrań i dopasowanie ich do pogody. Jesteś od razu gotowy do treningu. Pomijasz dojazd do trasy rowerowej, przejazd przez miasto, itp. Nie złapiesz gumy i żadnej usterki spowodowanej czynnikami zewnętrznymi.
3. Możesz trenować bez względu na porę dnia – to szczególnie ważne w okresie jesienno-zimowym, kiedy szybko robi się ciemno.
4. Trenażer pozwala łączyć pracę zdalną i trening – osoby, które pracują mobilnie, przy komputerze w domu, mogą wykonać efektywny trening w krótkiej przerwie w pracy.
5. Trenowanie interwałów jest łatwiejsze – na zewnątrz, gdzie bardzo często ukształtowanie terenu eliminuje jazdę z założoną kadencją i mocą, czasami trudno jest znaleźć odpowiedni odcinek drogi, gdzie można wykonać serię przyspieszeń, nie martwiąc się o bezpieczeństwo swoje i sprzętu.
6. Śledzenie postępu jest prostsze – na trenażerze możesz w określonym makrocyklu wykonać kilka podobnych jednostek treningowych na tej samej trasie, dokładnie w takich samych warunkach, analizując jak zmieniają się parametry mocy, tętna, prędkości i kadencji.
8. Trening na trenażerze oszczędza czas efektywnej pracy – szacuje się, że podczas jazdy w terenie około 5-10% jazdy to trening bez pedałowania. Na trenażerze nogi pracują nieustannie, co powoduje, że krótszy trening pod dachem daje tyle samo czasu efektywnej pracy, co dłuższy trening w terenie. Wsród niektórych sportowców można spotkać się z przekonaniem, że 60 minut treningu na trenażerze to jak 90 minut w terenie.
9. Masz dokładniejszą kontrolę nad tętnem – zarówno kiedy chcesz zrobić długie tlenowe wyjeżdżenie, jak również podczas interwałów. Nic nie zakłóci ci założonego czasu treningu w określonym zakresie HR.
Wady trenażera
1. To nie to samo co jazda na dworze – trenażer nigdy nie odzwierciedli w pełni jazdy w terenie, przy zmieniających się warunkach atmosferycznych i terenowych.
2. Pomijasz istotne aspekty techniczne – nie trenujesz równowagi, techniki wejścia w zakręty, zjazdów czy przyjmowania żywności.
3. Nie adaptujesz się do jazdy w trudnych warunkach – trenując w ciepłym, wentylowanym pomieszczeniu nie musisz zmagać się z warunkami atmosferycznymi. Czasami upał czy silny wiatr mogą być dodatkowymi bodźcami dla bardziej efektywnego treningu.
5. Nie nauczysz się jazdy w grupie – o ile w przypadku dystansu długiego nie ma to znaczenia, o tyle dla zawodników dystansu olimpijskiego takie treningi to obowiązek. Musisz przyzwyczajać się do warunków, gdy na trasie jest ciasno i nie masz dla siebie dużo miejsca.
6. Nie ma przerw w pedałowaniu – trening na trenażerze nie daje tzw. „mini odpoczynków”. Niektórzy zawodnicy twierdzą, że takie krótkie przerwy w efekcie przekładają się na lepszą i efektywniejszą pracę podczas całego treningu.
7. Trenażer nie odda podjazdu w górach – podczas jazdy pod górę w terenie, twój rower przesuwa się razem z tobą. Zmienia położenie w różnych płaszczyznach, co powoduje, że do pracy włączają się mięśnie, które nigdy nie będą pracować podczas „podjazdu” na trenażerze. Po drugie „podjazd pod dachem” możesz w każdej chwili przerwać, a góra w terenie nie zna kompromisów. Mięśnie przestaną piec, kiedy wjedziesz na szczyt.
8. Jesteś zamknięty w jaskini – nigdy żaden program nie odda przyjemności jazdy w terenie, pięknych widoków, górskich krajobrazów, wiatru, uczucia wolności i przestrzeni obcowania z przyrodą. Czasami jest zwyczajnie nudno.
Co wybrać?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, która forma treningu jest lepsza. Jego wybór zależy przede wszystkim od indywidualnych preferencji i potrzeb. Jakie wy macie doświadczenia z treningami rowerowymi na trenażerze? Podzielcie się nimi w komentarzach.
[Aktualizacja tekstu: 12.12.2022, Nikodem Klata]
ZOBACZ TEŻ: Bieganie na bieżni – totalna nuda czy efektywny trening?
Nie trzeba kupować trenażera za miliony monet żeby cieszyćc się treningiem na nim przez wiele lat. Sam się przekonałem o tym kupując trenazer Elite Novo Force 8 https://www.rowertour.com/p/196078/trenazer-elite-novo-force-8 Zaczynam pooli trenowac na nim 3 sezon i nie odnotowałem żadnej awarii. Trenażer jest świetnie wykonany, bardzo stabilny i według mnie tani. Za tą kasę próżno szukać czegoś tak dobrego jakościowo. 8-stopniowa regulacja poziomu oporu za pomocą manetki zupełnie wystarczy nawet dla zaawansowanych kolarzy. Polecam serdecznie.
Trening siłowy jak dla mnie jest najlepszy. Sam się zasugerowałem artykułem https://www.rowertour.com/blog/trening-w-domu-jak-przetrwac-okres-kwarantanny
Zimą zacząłem trening z trenerem personalnym z Saturn Fitness i efekty tak mnie zaskoczyły że teraz co miesiąc wykupuję sesje z trenerem i już za max pół roku będę wyglądał tak jak sobie wymarzyłem. Żeby trening był bardziej efektywny stosuję rady żywieniowe od trenera i przy okazji czuję się dużo lepiej i mam więcej energii.
Najlepszym rozwiązaniem jest połaczenie jednego z drugim. chocią ja lekko zmodyfikowałem strone trenażera – zamieniłem go na rower do spinningu (indor cycling). Daje on sporo zalet a najważniejsza jest cisza. wczesniej posiadałem trenażer Tacxa ale niestety w mieszkaniu kiedy dzieci śpia nie da sie jeździć. A na rowerku spinningowym, zona siedzi obok ogląda telewizje i nie ma problemu.
Dodatkowo polecam spinning w grupie na siłowni. w coraz większej liczbie miast są organizowane specjalne sesje nastawione pod rowerzystów i dostosowane do sezonu. 2 godzinki mija w mgnieniu a w trakcie takiej sesji realizujemy zaleznie od miesąca:
– wytrzymałość
– siłę
– szybkość
a potem coraz bardziej zaawansowane treningi.
Ja mieszkam w Białymstoku i bardzo polecam takie rozwiązanie. A do tego jazda w wekend. tylko ja trenuję MTB wiec mi płuwanie i bieganie odpada (no chyba, że dla przyjemności)
Trenażer oczywiście tak, bo można zrobić dokładnie zaplanowany I jakościowy trening, jest późno dzieci położone spać, nie chce się wyjść a rowerek stoi pod nosem nie ma wymówki tylko wsiąść I kręcić są zalety, ale… żaden audiobook, film, relacja z Kony na youtubie nie zastąpią prawdziwych widoków, zmieniającego się krajobrazu I odczuć z jazdy outdorowej. Przedcież chodzi również o to aby mieć jakiś fun z tego co się robi :). http://www.youtube.com/watch?v=6L6W_5tOQSI Dla mnie indor : outdoor – 1:1
Świetny artykuł, świetne wioski. Moje podsumowanie: należy łączyć trenażer z jazdą na zewnątrz. Zalety trenażera są nie do wykonania w warunki realnych, i na odwrót.
Ciśnijcie Trimaniacy 🙂
Mój rekord to 5 godzin kręcenia na maratonie spinning.
Ostatnio postanowiłem wyjechać. Ślisko, rondo i pierdut. 6 km a opona przebita, kolano stłuczone. Wole trenażer.
Nie do końca zgadzam się z wadą nr 6. Odpoczynek, to nie tylko brak pedałowania, równie dobrze można zmienić obciążenie i chwilę popedałować 150W, a nie 250. Co do równowagi, do tego używam rolek, spisują się rewelacyjnie i dają więcej niż jazda po ulicy. Natomiast nie zastąpią normalnego trenażer, jeden i drugi się uzupełnia, więc – moim zdaniem – decydowanie się na same rolki nie ma sensu. Moim zdaniem trenażer ma inną wadę, o której mało kto wspomina. Ćwiczenie w domu, to lipa, chyba, że ma się pralnię lub wentylowane pomieszczenie gospodarcze. Ja rozstawiam się w garażu podziemnym, a nawet z wentylacją, po 90 min. treningu mam pod spodem kałużę (dosłownie). Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, nie tylko hałasuje (chociaż mam naprawdę cichy), ale jeszcze śmierdzi i po kilku takich treningach można mieć dobry dym w chacie. Nie zgodzę się również co to trenowania podawania płynów i pokarmu. Na trenażer wchodzę tak jak na ulicę. Jedyna różnica polega na tym, że po uzupełnieniu bidonu na lemondce nie majtam łapą i nie szukam z tyłu koszyka, aby wsadzić bidon z którego przelałem. Podobnie z jedzeniem (figi, rodzynki, banany) i żelami. Zamiast papierki i skórki ładować do kieszonki i saszetki rzucam na podłogę, reszta jak na ulicy. Co więcej, moim zdaniem właśnie w ten sposób warto zacząć. Początki sięgania po bidon podsiodlowy, zwłaszcza jak się leci 60 km/h, może zakończyć się boleśnie. Co do podjazdów, jak w trakcie jazdy w plenerze padniesz, to zejdziesz i odpoczniesz, wjedziesz za chwilę, tutaj podobnie. Jedyne, co może doskwierać przy długim treningu (120-180 min.), to ryjące mózg „plenery”. Żaden film, żaden plan treningowy nie są w stanie tego zminimalizować. Tutaj trzeba być przygotowanym przede wszystkim na to.
Myślałem że ja i Profesor jesteśmy „dobrzy” w jeżdżeniu na trenażerze, ale jak w ostatniej audycji 3xRadio usłyszałem od Remka „Ultrakolarza” Siudzińskiego, że jeźdźił kiedyś non stop 48h w pokoju, to zbladłem….:D
Dla mnie w trenażerze fajne jest to że mogę sobie w cieple trenując obejżeć jakiś film lub zawody. Dwie pieczenie na jednym ogniu, lecz unikam go jak mogę, nie raz wywaliłem się na lodzie ale i tak wolę w terenie pojeździć. Trenażer nie ma tego co teren, czyli wiatry, zakręty a do tego przyjemniej jak krajobraz mija 🙂 nawet taki bialutki.
Wg mnie trenażer jest niezbędny z kilku przyczyn. Ja osobiście bardzo marznę na powietrzu jak temperatura spada już w okolicę 10 stopni. Kiedyś tak nie było ale byłem cieplejszy o 30kg :). Marznę tzn dłonie i stopy. Do tego jakość/intensywność treningu nieporównywalna. Na mokrej drodze w dzień zdarzało mi się zaliczyć glebę. Zimą, po ciemku – nawet nie chcę myśleć. A raczej myślę na każdym treningu o następnym- żeby go zrobić a nie lizać rany albo leczyć się. Wszystko to powoduje, że pomimo tego potu, zgniłego/zardzewiałego roweru w przedpokoju żadna nuda mi nie straszna. Ba swoim dzieciom zawsze mówię: jadę na rowerze konsultacje w lekcjach na spokojnie mogą być. Pod warunkiem, że pytania nie będą bardzo trudne :)))). Fakt, nic nie zastąpi jazdy w terenie ale dla mnie wybór w tych warunkach jest jednoznaczny. Oczywiście pozostałe argumenty jak najbardziej zasadne
Dla mnie najwieksza bariera w jezdzie pod dachem jest ta mentalna, czyli nuda. Krecisz korba jak chomik w klatce. Probowalem czytac, ale to troche jak czytanie w samochodzie. Sluchanie podcastow juz troche lepiej, ale czas tez idzie wolno. Rozumiem jednak tych ktorzy wybieraja trenazer czy spinning chociazby ze wzgledu na wygode czy ekonomie treningu. Moja zasada jest taka, jesli pogoda jest naprawde kiepska i nie ma wyjscia to walcze pod dachem, ale jesli nie ma tragedii, wychodze na zewnatrz. Pamietajmy tez o kwestii bezpieczenstwa, zima ryzyko wypadku na drodze jest wieksze.
ulubiona aktywność TRI: rower outdoor
najmniej lubiona aktywność TRI: rower indoor
… ale
treningi indoor są bardziej efektywne i dużo mi dają.
Zimą w tygodniu jeżdżę indoor, w weekend jak tylko się da outdoor.
Mój tips@tricks
2 sezony temu napinałem się na jazdy na trenażerze po 2,5 – 3h. Trening taki wkonywałem ale potem przez tydzień unikałem trenażera jak mogłem.
Zeszłej zimy postanowiłem że jeżdżę 45minut max 1h.
Efekt jeździełem regularnie.
Polecam.
Dla nie podstawowy sprzęt do częstych treningów kolarskich to rower stacjonarny, nie tylko zimą. Przy wszystkich swoich ograniczeniach – umożliwia mi trenowanie wcześnie rano, późno w nocy, niezależnie od pogody. Jednak wybór padł nie na trenażer a na rower spinningowy. Z kilku powodów. Przede wszystkim – po zajęciach spinningowych, na które kiedyś chodziłem min. 2x w tygodniu, ciężko było mi wyobrazić sobie inną formę roweru stacjonarnego – ze względu na bardzo solidną konstrukcję, pozycję w czasie treningu i przede wszystkim ostre koło dobrze wpływające na moją niby-technikę kolarską. Inna przyczyna – to oszczędzanie mojego roweru szosowego. Nie chcąc przyspieszać zużywania osprzętu, kupować dodatkowego tylnego koła itp. – wybrałem niezniszczalny, jak sądzę, rower z ostrym kołem ważącym 32kg. Zamiast trudnych warunków drogowych – nawet latem przy niekorzystnej pogodzie wybieram chłodną podziemie domu i kręcenie przy muzyce. Nie wykluczam w przyszłości kupna trenażera, ale warunkiem musiałoby być kupno nowego roweru szosowego – by obecny mógł pozostać sprzętem na marna pogodę i gromadzenie kilometrów pod dachem. Z wrażeń muzycznych – polecam utwór „Child in Time” kręcony w stałym obciążeniu lub mocny, dokręcany stopniowo, podjazd przy GM: „Killer”. Nudy nie ma 🙂
A i jeszcze jedna sprawa to wentylator jak coś wieje to jest tak przyjemniej i się tak nie leje 😉 kupiłem za 30 zł w Leroy
To już będzie moja 3 zima na trenażerku który bardzo lubię. Mieszkam w miejscowości w której jazda po zmroku jest bardzo nierozsądna brak oświetlenia dróg i wąskie drogi to nie dla mnie nie chce ryzykować już parę razy musiałem uciekać mimo oświetlenia roweru jadą jak idioci i nie patrzą. Więc w terenie tylko wekendy jak widać co się dzieje na drodze. A MTB nocą w lesie jakoś też nie. Wygospodarowałem sobie kąt w garażu bo tylko tam mam spokój nie „zasmradzam potem” domu, mogę głośno słuchać muzyki i oglądać filmy są to wszystkie imprezy z minionego sezonu IronMan i inne na świecie 😉 jest tego od groma więc jest co oglądać to mnie strasznie nakręca. Druga sprawa to jak przedmówcy napisali na trenażerku jestem w stanie perfekcyjnie wykonać interwały utrzymać waty czy tętno trening dla mnie jest bardzo efektywny. Mam najprostszy trenażer Tacx i jest spoko. Oraz pora kręcenia nie mam ciśnienia czy ja wykonam trening o 14 czy o 22.
Łydzenie na trenażerze jest GIT. 😉
@gregorek, z pewnością masz racje! Kręcenie na spinningu totalnie mnie rozwala ale ma dużo zalet które wymienia Ojciec Naczelny. Dodałbym jeszcze jedną bardzo istotną – małe prawdopodobieństwo złapania jakieś infekcji…. Suma sumarum, jak ktoś chce mieć w sezonie jazdę na poziomie jest skazany na kręcenie w miejscu…
@Arkadiusz Cichecki, technikę kręcenia korbą jak najbardziej, ale techniki jazdy – czucia roweru, panowania nad nim, techniki zjazdu, podjazdów itp. już nie bardzo.
Ja nie jestem przeciwnikiem trenażera. Sam częściej niestety kręcę w domu. Ale jazdy na zewnątrz nic nie zastąpi, a często o tym się zapomina. Sam zapominam 🙁
Ktoś użytkuje rolki i może coś napisać?
Co prawda nie mam trenażera tylko rower stacjonarny i jestem zadowolony ze go mam. Najbardziej ze daje dodatkowa możliwość wyboru. Akurat tak sie składa ze mieszkam na skraju Puszczy Kampinoskiej wiec jestem rozpieszczony warunkami. Jak szosa to szosa jak las i teren to las. Ale mimo to najszybciej wystartować da sie w domu co cenne rano przed pracą. A ostatnio wyciągnąłem z szuflady filmy z koncertami. Ostatnią rzeczą jaką bym kiedyś pomyślał to jeździć na rowerze na koncercie rockowym. A okazuje sie ze pasuje jak ulał. Nogi same kręcą.
A w trące trzy grosze. Na stacjonarnym też można robić technikę, chociażby kręcenie jedną nogą.
Poniżej linki gdzie jest coś w temacie….. I znowu dostanę burę od Ojca Dyrektora za reklamę konkurencji… :-)))
http://naszosie.pl/2014/01/kolarski-trening-stacjonarny-warto/
No mnie się udało a trenażerze nie tylko zaliczyć glebę, ale złapać gumę (w związku z tym), wygiąć koło i trochę się poturbować. Oczywiście to wszystko przez nie (do końca) prawidłowe zamocowanie roweru w trenażerze 😉 Ale do rzeczy – dla mnie jazda na trenażerze jest strasznie bolesna psychicznie, oczywiście filmy z Kona, Norsemana, Celtmana itp. pomagają, ale najlepsze są (jak dla mnie) filmy ze strony sufferfest.com (i jest to w 100% niezależna opinia). Trzeba za nie zapłacić, no i każdy musi ocenić, czy warto. Natomiast patrząc na to z perspektywy mojej pasji (biznesowej/inwestycyjnej), to fajne to jest, co ten facet zrobił (bo to w sumie jest chyba jeden gość). Ale i tak wolę jeździć trekkingiem po wertepach, jeśli tylko się da 🙂
Od roku trenuje na trenazerze. Oczywiście Lubie poszosowac za miastem przy ładnej pogodzie.
problem zaczyna się jak nie ma pogody, szybko robi się ciemno, rower trzeba znieść z 4 piętra, 30 minut jechać przez miasto, światła , korki, dziury w drodze , później powrót 30 minut.
Żona narzeka jak znikam na pół dnia.
A na trenazerze zona i córeczka idzie spać , załączam filmiki z najczęściej z Kony, 2 godziny pedałowania i trening zaliczony, rano czuje go jak po schodach idę.
Wiec mając 2 godziny wybieram trenazer, szosa tak ale przy ładnej pogodzie i wolnym weekendzie.
Od kad mam trenazer , nie mam już wyrzutów sumienia ze za mało trenuje rower.
uwielbiam trenażer. Mogę jeździć godzinami. Odrabiam wtedy wszystkie zaległości książkowe, filmowe, serialowe. Ostatnio podczas 3h sesji w hotelu zdesperowana lokatorka pokoju obok przyszła (z ochroniarzem w tle) z pytaniem: Panie ile jeszcze ta pralka będzie chodziła? Na szczęście przyszła w 2:45 minucie treningu 🙂 więc wynegocjowałem jeszcze 15′. Zgadzam się, ze czasami może być nudno – ale to wszystko zależy od „opakowania treningu”. Robiąc test FTP na nudę nie narzekam – a nie mam nic włączonego przed sobą 🙂 Kolejna sprawa to treningi jakościowe. Mając do wyboru przebijanie się z centrum warszawy gdziekolwiek żeby zrobić trening jakościowy (nawet latem) wybieram kręcenie w pokoju, gdzie mogę dopilnować każdego wata w tą czy w tamtą.
Uwielbiam kręcenie na szosie (drodze). Nie daje takiej swobody i przyjemności jak jazda przy ładnej pogodzie. Przy kiepskiej wybieram drugą miłość. Obydwa opisy dotyczą oczywiście tematu jazdy zimowej. Co do tego drugiego sposobu spędzania czasu na rowerze już wiem, że odkryciem będą buty do jazdy zimowej. Firma, sklep i recenzja – o tem potem (a na pewno na profilu FB) – bo nie wiem czy Ojciec Dyrektor pozwoli na reklamowanie. Ale zapewniam was – nigdy jeszcze nie miałem takiego komfortu temperaturowego jak i ogólnie komfortu z używania butów, jak takie, które są do tego przeznaczone. Żadnych foliówek czy innych wynalazków. To tak jak z oponami. Jest zima – zmieniamy na zimowe. Podobnie z butami – przynajmniej tak mogę mówić od 11 listopada. Bajka
Uzywalem trenazera przez pierwsze trzy lata , nastepnie zmienilem na SB i wiem ze do trenazera juz nie wroce. Lubie sobie „pobiegac” na SB przy duzym obciazeniu co na trenazeze jest dosc trudne a bardzo procentuje na krotkich podjazdach w czasie zawodow. Trenazera uzywam do serwisowania i czyszczenia roweru. 🙂 Praktycznie tylko dlugie sobotnie jazdy(kwiecien-wrzesien) robie na drodze, reszta wszystko pod dachem.
Czas roweru z ostatniej „polowki” : 2:25:09
To, że Potts wykonuje treningi tylko pod dachem wcale nie znaczy, że amatorzy (tym bardziej początkujący) powinni naśladować niektórych PRO-sów. Oni w swojej długiej karierze przejechali dziesiątki tysięcy km na rowerze i ich technika jazdy jeśli nie jest perfekcyjna, to z pewnością bardzo dobra. Jazda na zewnątrz to też doskonalenie techniki jazdy, a dobra technika to bezpieczeństwo. Nie tylko na olimpijce. Pamiętajmy o tym!
A tak na serio, trenażer kupiłem w listopadzie rok temu, model dość budżetowy: Elite Novo Force 5 (ok. 450 pln). Zeszła zima była taka, że mało z niego korzystałem (z 5-6 razy) – przeważnie jeździłem outdoor – jedyne intensywne mrozy lub śniegi jakie pamiętam to jakieś 3-4 tyg od połowy stycznia 2014.
Natomiast od miesiąca tak się złożyło, że nie mam weny do jazdy na zewnątrz mimo dobrej pogody – kręcę na trenażerze i muszę przyznać, że naprawdę 60 minutowy trening dobrze i uczciwie wykonany odczuwam jeszcze następnego dnia. Porównując do jazdy w terenie leśnym (MTB) to faktycznie 90 minut trzeba by 'pocisnąć’. Dodatkowo zdarza mi się iść na spinning – jak uczciwie 'dokręca się śrubę’ podczas zajęć to kończy się to mocnym bólem, pieczeniem, zmęczeniem. Trenażer jak najbardziej przydatny – ale to jednak nie to samo co outdoor… 🙂
Już wczoraj wrzuciłem to pod wywiad z MKonem.. Ale tu też pasuje..
Z przymrużeniem oka na nudę trenażera..
https://www.facebook.com/video.php?v=10152562378987418
Moim zdaniem trenażer pozwala na bardzo efektywny trening, w wielu sytuacjach bardziej efektywny niż jazda w terenie. Na ten temat juz niejedna dyskusje prowadziliśmy, wiem, ze ocena trenazera przez niektore osoby czesto sie zmienia;)) W ub roku od pazdziernika do kwietnia nie wychodzilem na zewnatrz, co mialo mi zaszkodzic wg niektorych opinii a okazalo sie, ze wyniki nie byly najgorsze;) Nawet w sezonie przed zawodami pare razy bylem zmuszony do jazdy na trenazerze w tym jednego treningu „podjazdow” w II zakresie i okazalo sie ze trening wyszedl idealnie, lepiej niz te na zewnatrz. Kontrola HR i mocy moze byc bardzo dokladna. Problemem jest tylko zmuszenie sie do duzego wysilku na trenazerze. Drugi biegun to jazda w tlenie, kazdy kto mieszka w terenie gorzystym/pagorkowatym wie ze taki trening jest trudny, ja zanim dojade do w miare plaskiego odcinka musze pokonac wiele podjazdow a potem wracajac do domu ponownie. Tylko na trenazerze moge spokojnie jechac w tlenie rowno tak dlugo jak chce. Ostatnio odkrylem ze podobnie jest z bieganiem na biezni. Obecnie od zakonczenia sezonu jezdze tylko na zewnatrz na szosie bo pogoda jest ok i sprawia mi to przyjemnosc i na sama mysl ze mam pedalowac w domu mnie wzdryga, moich domownikow tez;) I to jest najwazniejszy minus trenazera/rolek itp. Psychika;)