W zeszłym roku dwie imprezy triathlonowe wywołały szczególnie dużo kontrowersji i dyskusji na temat rekordów nie tylko na dystansie Ironmanie, ale w całym triathlonie. Mowa tu o komercyjnym Tri Battle Jana Frodena oraz Ironmanowym debiucie Kristiana Blummenfelta. Według wyników obaj panowie kolejno pobili rekordy na tym dystansie. Szybko pojawiły się pytania, czy rekordy należy uznać. Moim zdaniem zarówno uznanie, jak i wykluczenie tych wyników jako rekordów jest tak samo bezwartościowe.
Wolna amerykanka
Z jednej strony Ironman zarzeka się, że nie prowadzi żadnych oficjalnych zestawień rekordów i nie daje żadnych certyfikatów, a z drugiej – często przytacza najlepsze wyniki na swoich imprezach. Poza tym żyjemy w czasach, w których śrubowanie ludzkich możliwości jest niezwykle emocjonujące i przyciąga wielu kibiców. To sprawia, że prowadzonych jest wiele statystyk, zestawień, które sugerują zasadność mówienia o rekordach. Dlaczego tak to nie powinno wyglądać?
W triathlonie, zwłaszcza na długim dystansie, brakuje jasnych zasad i regulacji, które określałyby dokładne warunki i wytyczne, w jakich miałyby zostać przeprowadzone zawody, żeby mówić o rekordach. Ale nawet jeśli byłoby to określone, trasy byłyby wymierzone co do centymetra, to nadal jest problem wpływu temperatury, wiatru czy choćby jakości asfaltu. Nie wspominam już o draftingu, egzekwowaniu zasad przez sędziów i słabej kontroli dopingowej. Jeśli mówimy o rekordach i chcemy, żeby miały one wymierną wartość, to powinniśmy zapewnić zawodnikom jednakowe warunki do ścigania. Inaczej poza wartościami w tabelach, nie ma to sensu.
Obecnie zawodnicy ścigają się na niedomierzonych lub zbyt długich trasach. Z różnymi przewyższeniami. Na torach formuły 1 lub lokalnych dziurawych drogach. Pływają z prądem lub walczą z falami czy naginają zasady draftingu. Wymieniać można długo, a każda z tych rzeczy znacząco wpływa na końcowy wynik. Niczym nadzwyczajnym nie jest różnica kilkudziesięciu minut tego samego zawodnika w dwóch różnych startach.
Próby normalizacji
Z jednej strony Ironman nie wprowadza żadnych regulacji, które chociaż w części spowodowałyby bardziej sprawiedliwe spojrzenie na wyniki i ich porównanie, z drugiej strony PTO (Professional Triathlete Organisation) wprowadziło swój system punktowy, który jest odpowiedzią na problem porównania startów na różnych imprezach i wyłonienia tych najlepszych wyników. System miał też pomóc zawodnikom w pandemicznej rzeczywistości, kiedy to podróż w wiele miejsc była utrudniona czy wręcz niemożliwa.
ZOBACZ TAKŻE: 5 ZEGARKÓW DLA TRIATHLONISTÓW DO 2000ZŁ
Opracowany przez PTO algorytm bazuje na startach historycznych, bierze pod uwagę trasę czy pogodę. W teorii wygląda to świetnie. Jednak w praktyce system okazuje się niezrozumiały i skomplikowany dla kibica. Zdarzają się przypadki absurdalnego przyznawania punktów i miejsc w rankingu. To wszystko powoduje, że nadal patrzymy przede wszystkim na czasy. Spójrzmy jednak na skoki narciarskie, gdzie na początku system bonusowych lub ujemnych punktów za wiatr był odbierany raczej negatywnie i według wielu osób zabijał ducha sportu i wprowadzał zbędne komplikacje. Finalnie się przyjął i stał się integralną częścią tego sportu. Pewną analogię widzę w triathlonie i wierzę, że algorytm będzie udoskonalany, stanie się bardziej przejrzysty, kibice zrozumieją zasady jego działania i być może w przyszłości dzięki niemu będzie sens prowadzenia zestawienia najlepszych wyników w triathlonie.
Co z obecnymi rekordami?
Warto też prześledzić aktualne zestawienie rekordów, choć zdecydowanie lepszym określeniem będzie zestawienie najlepszych zarejestrowanych czasów i zadać sobie pytanie, w jakich okolicznościach zostały ustanowione. I czy faktycznie zawsze świadczyły o życiowej dyspozycji danego zawodnika…
Zacznijmy od zeszłorocznego Ironman Cozumel, po którym aż trzech zawodników znalazło się w TOP10 najlepszych wyników. Co ciekawe, sam Ironman zaliczył wynik Kristiana Blummenfelta, natomiast PTO mimo początkowego uznania go, wykreśliło ten wynik. Stąd zapewne hasło 'Ironman record’ w Google Trends w listopadzie zeszłego roku miało swój szczyt zainteresowania.
W Cozumel najbardziej kontrowersyjny był etap pływacki, który zawodnicy pokonali z prądem, zyskując na tym kilka minut. Do tego dołożymy sporą grupę na rowerze i świetne warunki tego dnia i mamy, jak to powiedział Brett Sutton: „gigantyczny 60-kilometrowy welodrom”. W moim odczuciu nie zmienia to faktu, że Kristian Blummenfelt w swoim Ironmanowym debiucie zaprezentował niesamowicie wysoki poziom bez względu na pływanie czy warunki na trasie.
Drugi start to lipcowe Tri Battle Jana Frodeno i Lionela Sandersa. Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że PTO odrzuciło wynik Blummenfelta z Cozumel, a zaakceptowało wynik Frodeno z Tri Battle. Tri Battle to wyścig znacząco różniący się od przyjętych standardów. Był zaprojektowany wyłącznie pod bicie rekordu. Zawodnicy nie musieli przepychać się na pływaniu, specjalnie przeprowadzona linia ułatwiała nawigację, strefy zmian były maksymalnie skrócone i dodatkowo zbudowano specjalną rampę pozwalającą na szybszą nawrotkę. Zawodnicy przyjmowali pożywienie z jadących obok motocykli i samochodów, co na regularnych zawodach jest niemożliwe. Organizatorzy wydarzenia szczycą się, że nie było tam drafitngu, ale wtajemniczeni w temat doskonale wiedzą, ile pomaga jadący z boku motocykl czy samochód za plecami. Tak za plecami.
Almere, Texas i Tim Don
Kolejne starty to Challenge Almere 2021 i Ironman Texas 2018. W Almere trasa była podobna do tych z zeszłych lat. Pojawiły się jedynie małe zmiany podyktowane robotami drogowymi, a jednak w czasie tych zawodów pobito 1/3 wszystkich krajowych rekordów. To dość dziwne, nawet uwzględniając fenomenalne warunki. Podobnie było w Teksasie, gdzie aż 9 kobiet pojechało szybciej niż TOP5 najszybszych wyników do tej pory!
Zostaje jeszcze Ironman Brasil z 2017 i wynik Tim Dona. Oczywiście wszyscy wiedzą, że trasa w Brazylii jest naprawdę szybka, ale z tego startu mamy wiele materiałów, które pokazują nieudolność motocyklisty wiozącego operatora, co doskonale wykorzystał Tim Don…
Spośród 10 przeanalizowanych najszybszych zarejestrowanych czasów na dystansie Ironmana zostaje tylko wynik Jana Frodeno z Challenge Roth z 2016 roku, do którego nie można mieć większych zastrzeżeń. Jest to czas 7:35:39.
Zawodnik |
Narodowość |
Czas |
Zawody |
|
1 |
Kristian Blummenfelt |
NOR |
7:21:11 |
IM Cozumel 2021 |
2 |
Jan Frodeno |
GER |
7:27:53 |
Tri Battle |
3 |
Jan Frodeno |
GER |
7:35:39 |
Challenge Roth 2016 |
4 |
Ruedi Wild |
SUI |
7:36:34 |
IM Cozumel 2021 |
5 |
Kristian Hogenhaug |
DEN |
7:37:46 |
Challenge Almere 2021 |
6 |
Matt Hanson |
USA |
7:39:25 |
IM Texas 2018 |
7 |
Jesper Svensson |
SWE |
7:39:25 |
Challenge Almere 2021 |
8 |
Ivan Tutukin |
RUS |
7:39:57 |
IM Texas 2018 |
9 |
Tim Don |
GBR |
7:40:23 |
IM Brasil 2017 |
10 |
Paul Schuster |
GER |
7:41:21 |
IM Cozumel 2021 |
Jestem przekonany, że nadal będą prowadzone zestawienia rekordów, bo mimo braku logiki prowadzenia takich zestawień w triathlonie, wzbudzają one wiele emocji i dla wielu są wyznacznikiem pokonywania granic ludzkich możliwości. Jednocześnie mam nadzieję, że albo powstaną regulacje określające warunki, jakie musi spełniać start, aby mówić o rekordzie, albo będą uznawane wszystkie starty, bo obecne uznawanie lub nieuznawanie startu według subiektywnej decyzji będzie powodowało tylko więcej kontrowersji i niepotrzebnego zamieszania.
brakuje Gustava Idena z Ironmen Floryda 2021
Gustav Iden z czasem 7:42:57 jest poza TOP10 najszybszych czasów, dlatego nie został uwzględniony 😉