Jeszcze parę lat temu Norwegia nie znaczyła wiele w triathlonie. Teraz ma niezwykle mocną drużynę, której przewodzi fantastyczny Kristian Blummenfelt. Czego boi się mistrz świata i złoty medalista olimpijski? Co daje mu największą satysfakcję?
Jak to się stało, że dzisiaj Norwegowie mają tak mocną drużynę, która święci triumfy, a zawodnicy stanowią postrach konkurencji? Zdaniem mistrza świata Kristiana Blummenfelta, korzeni należy szukać między innymi w ich pochodzeniu. Norwegia jest górzystym krajem, a dzieci i młodzież czas spędzają w górach, będąc cały czas aktywnymi.
– Wszyscy z nas naprawdę uwielbiali przebywać pośród natury, trenować, być aktywnym i biegać po górach. Wszyscy mamy w sobie tę czystą miłość do treningu. To ważne, bo w triathlonie nie ścigasz się zbyt często. W triathlonie musisz kochać takie codzienne życie, a nie tylko weekendy.
Blummenfelt był właśnie takim aktywnym dzieckiem, które miało dużo energii. Musiał spożytkować to na sporcie – wspinaczce górskiej i jeździe na rowerze. Przyznaje zresztą, że rower kupił przez relacje z Tour de France, ale później przeskoczył na zainteresowanie triathlonem. Tam mógł dopiero całkowicie się spełnić.
Triathlon to jego całe życie, które uwielbia
Norweg mówi, że czasem pytany jest o to, co robi poza swoim sportowym życiem. Czy ma jakieś dodatkowe zainteresowania? On odpowiada, że nie ma na nie czasu, ale nie jest to żadnym problemem. Czuje się uprzywilejowany tym, że może być zawodowym sportowcem.
– Sport daje mi tak wiele, ale też zabiera masę czasu. To także moje hobby. Zajmuje się więc tym, co lubię robić, a jeszcze mi za to płacą. Patrzę na to, jako na swego rodzaju przywilej.
Wyścig jest dla niego najważniejszą częścią weekendu. Interesuje go dobry występ. Nie musi później świętować. Chce odpocząć i spokojnie spędzić czas. To wszystko, aby celebrować kolejny sukces po wyścigu, który będzie kilka tygodni później w całkiem innym miejscu na świecie.
„Gustav Iden to klaun”
Z Gustavem Idenem trenuje od około 10 lat. W okolicach 2010 roku norweską drużynę tworzył Blummenfelt i kilku innych zawodników. Gustav wraz ze swoim bratem pojawili się 2-3 lata później. Od tego czasu marzą wspólnie, trenują wspólnie i razem podbijają świat triathlonu.
– Jeżeli chcemy wygrać wszystkie wyścigi, musimy pod to trenować. Gustav jest moim największym rywalem, kiedy zbliża się wyścig. Im w lepszej formie jestem, tym on jest zawodnikiem w lepszej formie. Czyli staje się lepszy, a jednego dnia wygrywanie może być trudniejsze. Myślę, że największym sukcesem może być dla nas objęcie 1-2 miejsca i wtedy jeden z nas może wygrać. To usuwa również trochę presji, bo kiedy ja mam gorszy dzień, on może być z przodu i zgarnąć triumf dla Norwegii. Samotne wygrywanie nie jest też takie satysfakcjonujące, jak podróżowanie po świecie z najlepszym kumplem – mówi.
Jaki prywatnie jest Gustav Iden? Blummenfelt mówi, że to taki śmieszek i „klaun” w grupie norweskich zawodników. Trening traktuje jednak bardzo poważnie. Chociaż to Kristian może zrobić większą objętość treningową, to Gustav jest zawodnikiem, który podchodzi do wszystkiego bardziej od strony taktycznej i jest w tym całkiem dobry.
– Przykładowo, kiedy rozmawialiśmy o olimpiadzie, powiedziałem, że „taktyka była bardzo dobra”. On odpowiedział, że z taką formą to „nawet małpa wygrałaby złoty medal”. On całkowicie nie docenia mojej taktyki. Uważam, że to trochę niesprawiedliwie, bo na przestrzeni lat nauczyłem się tego elementu – mówi mistrz.
Wyświetl ten post na Instagramie
Dlaczego triathlon to wspaniały sport?
Blummenfelt mówi, że triathlon jest naprawdę uniwersalnym sportem dla każdego. Nie ma znaczenia, w jakim wieku jest zawodnik. Nie ma też znaczenia, czy jest aktywny fizycznie. Triathlon to doskonała społeczność, która łączy age grouperów oraz zawodowców, bo wszyscy startują na tych samych trasach.
– Gdy masz 40 albo 35 lat i od 10 lub więcej się praktycznie nie ruszasz, to ciągle bardzo łatwo jest wejść w ten sport i otrzymać motywację. Bardzo łatwo jest też pozostać zmotywowanym, bo masz trzy różne sporty, a age grouperzy i zawodowcy startują jeszcze razem. Dodatkowo jeszcze startujemy na tej samej trasie, co tworzy unikalną atmosferę.
Norweg nie wie do końca, w jaki sposób jego i resztę norweskiej drużyny postrzegają rywale. Oni mają wielkie marzenie, chcą wygrać wszystko. Być może niektórym rywalom wydaje się, że takie podejście jest aroganckie. Blummenfelt podkreśla jednak, że cała drużyna szanuje każde wyzwanie i każdy wyścig, zamiast koncentrować się na poszczególnych rywalach.
Motywacja i rywale
Blummeneflt za swoich największych rywali uważa Gustava Idena oraz Jana Frodeno. Wysoko ocenia także Lionela Sandersa, który ma więcej doświadczenia w Ironmanie na pełnym dystansie. Frodeno jest najlepszym biznesmenem pośród triathlonistów i ma na koncie szereg wielkich sukcesów. Norweg chciałby za 10 lat posiadać resume, w którym wpisane będą występy na MŚ na Hawajach, a także sukces na igrzyskach w Paryżu.
– To, co mnie inspiruje, to same wyścigi, a nie konkretni rywale. Przez ostatnie dziesięć lat miałem jedno marzenie – wygrać złoty medal olimpijski. Pamiętam, jak biegałem wokół wioski olimpijskiej w Tokio. Myślałem wtedy, że sam udział nic mi nie da. Musiałem zdobyć tam przynajmniej medal. Miałem takie czarno-białe myślenie przed wyścigiem. To było proste – musiałem go wygrać. Czuję się więc zainspirowany dużymi wyzwaniami, chęcią triumfu, ale też pokonywaniem konkurencji – wyjaśnia.
Co sprawia radość, a czego się boi?
Mistrz z St. George przyznaje, że ciężko jest wygrać coś więcej niż złoty medal olimpijski oraz World Triathlon Championship Series, ale każdy kolejny triumf sprawia, że chce czegoś więcej.
– Oczywiście moim ulubionym momentem jest dotknięcie taśmy na mecie. Inny to te sytuacje, kiedy nawracasz na trasie i widzisz swoich rywali. Możesz wtedy spojrzeć im w oczy i oni zdają sobie sprawę z tego, że przegrali. To daje mi dodatkowego adrenalinowego kopa.
Mistrz olimpijski z Tokio mówi, że jego atutami to na pewno odpowiednie przygotowanie fizyczne oraz wydolnościowe. Minusem jest na pewno maksymalna prędkość biegowa. Dlatego właśnie atakuje trochę wcześniej niż samym finiszu wyścigu. Na ostatnich kilkuset metrach „nie ma bowiem odpowiednich argumentów”.
– Przegrywanie wyścigów boli. To chyba większy ból niż satysfakcja z wygranej. Oczywiście jasne jest, że przegrywasz więcej wyścigów, a sukces odnosisz rzadziej.
Wszyscy są lata za Norwegami
W ostatnich latach triathlon bardzo mocno rozwinął się w Norwegii, a sukcesy Blummenfelta i pozostałych Norwegów mają w tym spory udział. Sport stał się popularny lokalnie, ale mistrz mówi, że ciężki trening i naukowe podejście do triathlonu jest czymś, co wywołuje u nich wielką dumę.
– Kilka lat temu ludzie śmiali się, że spędzamy tak dużo czasu w laboratorium, a dzisiaj starają się naśladować to, co my robimy. Coraz więcej osób idzie do laboratorium, robi pomiary i stara się nas kopiować. Oni są jednak gdzieś 6-7 lat za nami. My robimy to właśnie od 6 do 7 lat i nie ma możliwości, aby oni nagle mogli nas dogonić, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wiem też, że pracuję z najlepszymi ludźmi na świecie i zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie są rywale.
Wyświetl ten post na Instagramie
ZOBACZ TEŻ: Nauka w służbie triathlonu – czym zajmuje się trener norweskich olimpijczyków?
Zobaczcie cały film o norweskim mistrzu triathlonu: