Sport zaczęła uprawiać w wieku 40 lat. Jak szybko się okazało, stał się jej największą pasją. Swoimi występami zachęca kobiety do aktywności fizycznej. Start w Abu Dhabi jest kolejną okazją do udowodnienia, że wszystko jest możliwe.
ZOBACZ TEŻ: Zaraża sportem i uśmiechem. Agata Staniek o MŚ w Abu Dhabi
Najpierw brała udział w ultmamartonach. Gdy poczuła, że osiągnęła w nich wszystko, co założyła, stwierdziła, że czas na zmiany. W głowie pojawił się triathlon, jednak nie umiała pływać. Obecnie chce ukończyć podwójnego i potrójnego IRONMANA a pod koniec listopada startuje na mistrzostwach świata.
Nikodem Klata: Jak sama powiedziałaś w jednym z wywiadów – nie masz raczej przeszłości sportowej, w sensie trenowania regularnie jednej, konkretnej dyscypliny od dziecka. Kiedy i dlaczego sport zaczął, więc odgrywać istotną rolę w Twoim życiu? Jak to wszystko się zaczęło?
Dorota Trzeja-Zdanowska: Jeśli chodzi o sport, nigdy wcześniej go nie uprawiałam. W latach młodości wf czy zajęcia SKS to była jedyna moja aktywność fizyczna. Później, po urodzeniu dzieci, jako kobieta dbająca o swoją formę, uczęszczałam na zajęcia fitness. Natomiast w wieku 40 lat moje życie prywatne i zdrowotne trochę się posypało i wtedy zaczęła się przygoda ze sportem. Postanowiłam zrobić coś dla siebie i zaczęłam biegać.
Zaczynałam od krótkich dystansów typu 5 km. Później półmaratony, maratony, aż w końcu zakochałam się w biegach górskich i zaczęłam coraz częściej brać udział w ultramaratonach.
Zaczęłam poznawać ogrom bardzo fajnych ludzi, którzy wciągali mnie w ten sport. Zawsze starałam się biegać dla siebie. Nigdy nie miałam tak, że marzyłam, żeby na zawodach zajmować miejsca na podium. Wynik nie miał, aż takiego znaczenia, ale udawało się osiągać dosyć wysokie pozycje, więc później to było dodatkową motywacją.
NK: Dlaczego akurat wyścigi w ultra?
T.D.Z.: Ja się zdecydowanie lepiej czuję na biegach długodystansowych. W ultra bardzo duże znaczenie ma głowa. Na pewno to jest wychodzenie ze strefy komfortu. Sprawia mi to po prostu ogromną przyjemność.
NK: Szybko okazało się, że masz predyspozycje do biegów ultra. Jak sama przyznałaś, zajmowałaś wysokie miejsca. Dlaczego, więc postanowiłaś zamienić je na triathlon?
T.D.Z.: Wydawało mi się, że w biegach osiągnęłam już naprawdę sporo, jeżeli chodzi dystanse. Najdłuższym dystansem, który pokonałam był ostatni mój wyścig ultra, podczas Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich – 240 km i wtedy urodził mi się w głowie pomysł, że w sumie do tego biegania przydałoby się coś jeszcze zrobić. Nie myślałam o tym, żeby biegać jeszcze dłuższe dystanse, tylko chciałam zacząć robić coś, co mnie mocno zainteresuje, dodatkowo zachęci i zmotywuje do dalszej aktywności.
Wybrałam triathlon, dlatego że jest sportem bardzo specyficznym. Są trzy różne dyscypliny. Bieganie miałam już opanowane, trzy sezony jeździłam na szosie, natomiast nie potrafiłam pływać, więc postanowiłam, że to będzie mój kolejny cel – nauczyć się pływać i spróbować sił w triathlonie. Oczywiście już wtedy miałam w głowie dłuższe dystanse…
NK: Do treningów zachęcił Cię pewien prezent urodzinowy – voucher na start w Osiek Triathlon. Prezent świetny, ale jak dla kogoś kto nie umiał pływać … Jak dalej potoczyła się ta historia?
T.D.Z.: Mój kolega jest organizatorem tej imprezy. Rozmawiałam z nim już dwa sezony wcześniej i namawiał mnie do startu. Wtedy mówiłam „Nigdy w życiu, nie potrafię pływać, to nie dla mnie”. A on postanowił sprezentować mi voucher. W momencie, kiedy go dostałam, stwierdziłam, że już nie ma wyjścia. Dał mi go właśnie w roku, w którym zrobiłam wspomniane 240 km i chodziło mi po głowie, że spróbuję czegoś innego.
Kiedy dostałam ten voucher, postanowiłam, że zapiszę się na naukę pływania. W lutym 2019 rozpoczęłam treningi, a start był w maju. Za wiele czasu nie miałam, ale oczywiście wystartowałam w tych zawodach. Ten start był dla mnie ogromnie stresujący i najbardziej bałam się właśnie pływania i pralki.
Zapamiętam go na pewno na długo w mojej historii triathlonowej. Pokazał mi, że chcieć to móc. Byłam niesamowicie dumna, że pokonałam lęk, a w dodatku udało mi się stanąć na podium, co w ogóle było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
NK: „Zwykły” triathlon również okazał się niewystarczający. Znowu przechodzisz do ultra. Diablak, Bieg 7 szczytów. Trudne, długi wyścigi są dla Ciebie bardziej satysfakcjonujące?
T.D.Z.: Zdecydowanie. To samo czułam w bieganiu. Być może gdybym skupiła się tylko na krótkich dystansach, to może by coś z tego wyszło, ale zdecydowanie bardziej mnie fascynują długie dystanse. Ja się rozkręcam dopiero po jakimś czasie.
NK: W wywiadzie z 2021 roku, gdy mówiłaś o swoich planach na przyszłość, to pojawiły się w nich przede wszystkim wyścigi ultra – podwójny i potrójny IRONMAN. Później wystartowałaś na Mistrzostwach Polski w Białymstoku na krótkim dystanse. Z czego wynikała ta decyzja?
T.D.Z.: Decyzja wynikła z moich tegorocznych planów, na które nie do końca miałam wpływ. Miałam startować w tym roku na podwójnym IRONMANie. Jednak w grudniu doznałam dość poważnej kontuzji, ponieważ miałam naderwany mięsień dwugłowy, co pokomplikowało moje treningi. W międzyczasie rozstałam się ze swoją trenerką, która mnie do tego dystansu przygotowywała. Rozpoczęłam treningi z Anią Halską, która przedstawiła mi swój punkt widzenia i to jak ona widzi moje przygotowania do podwójnego. Wspólnie postanowiłyśmy, że zdrowie jest na pierwszym miejscu i że muszę najpierw wyleczyć kontuzję. Stwierdziłyśmy, że podwójny nie ucieknie i na pewno go zrobię. Plan ułożyła jednak tak, żebym jeszcze gdzieś wystartowała.
Pochodną tamtej kontuzji była też kolejna kontuzja. Miałam ponaciągane i ponadrywane przywodziciele, więc treningi musiały być zmodyfikowane.
Uznałyśmy, że Białystok to jest taki termin, że zdrowotnie powinnam dać radę wystartować. Przygotowując się do tego startu, nie śledziłam nawet informacji, że są tam sloty.
NK: Czyli na zawody w Białymstoku nie jechałaś z myślą o wygraniu slota na MŚ?
T.D.Z.: Dwa dni przed zawodami koleżanka, która też startowała w Białymstoku podesłała mi link z informacją: „Doris, zobacz. W Białymstoku jest coś do wygrania”. To było dla mnie dużym zaskoczeniem. Od razu powiedziałam mojej trenerce, która oczywiście o tym wiedziała, tylko nie chciała, żebym nakładała na siebie dodatkową presję. Jadąc tam, w ogóle o tym nie myślałam. To było ponad moje oczekiwania. Jechałam tam, aby sprawdzić siebie, sprawdzić gdzie jestem. Chciałam być po prostu najlepszą wersją siebie.
NK: Abu Dhabi przyszło więc trochę niespodziewanie. Jak podchodzisz do tego startu? To ważna impreza czy krótki przerywnik od ultra?
T.D.Z.: Traktuję to jako ogromną szansę. Jest to dla mnie bardzo ważna impreza. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że najważniejsza w mojej dotychczasowej karierze sportowej. Jest to pierwsza impreza rangi międzynarodowej, na której będę miała możliwość startować. Aczkolwiek tak samo, jak w przypadku Białegostoku staram się nie nakładać sobie dodatkowej presji, jeżeli chodzi o wynik, miejsce czy czas. Postaram się zrobić wszystko, żeby dać z siebie jak najwiecej. Wszystko idzie w dobrym kierunku, żeby tak było. Mam też świadomość i respekt do tego, że startuję tam z najlepszymi na świecie. Wszystko okaże się na miejscu.
NK: Znaczącą różnicą między startami w ultra a startem w Abu Dhabi jest liczba startujących w kategorii osób. W Abu Dhabi będzie ich zdecydowanie więcej niż w ultra. To dla Ciebie dodatkowa motywacja?
T.D.Z.: To jest ogromna motywacja. Prawie 40 kobiet startuje w mojej kategorii wiekowej, więc to jest dodatkowy bodziec motywacyjny, że będę się ścigła z większą grupą i to z ludźmi z całego świata.
NK: Starasz się zarażać triathlonem inne kobiety. Jesteś inicjatorką Babskich Śród, czyli kolarskich ustawek dla kobiet. Czy wyścig w Abu Dhabi jest kolejną okazją do motywowania innych kobiet do aktywności fizycznej?
T.D.Z.: Zawsze wychodzę z założenia, że jeżeli cokolwiek co robię, pomoże aktywować kolejne osoby to jest to dla mnie dodatkowa motywacja. Mnie ogromnie cieszy, jak mogę pokazać swoją osobą i tym, co robię, że chcieć to móc. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ma się 20, 30 czy 50 lat, dużo czy mało obowiązków rodzinnych, jeżeli ktoś chce, to naprawdę można swój dzień poukładać tak, żeby realizować swoje marzenia i cele.
NK: Oprócz bycia sportowcem i zachęcania innych do udziału w nim, jesteś przede wszystkim mamą oraz osobą pracującą na etacie. Jak połączyć codzienne obowiązki z przygotowaniami do tak intensywnych startów?
T.D.Z.: Na pewno nie jest to proste, ale tak jak już wspomniałam, wszystko zależy od nas, od poukładania sobie priorytetów. Dla mnie przede wszystkim jest to rodzina oraz praca, ponieważ, żeby uprawiać sport, muszę też zarabiać. Ja mam to szczęście, że mam nienormowany czas pracy. Pracuję dużo, ale mogę układać pracę tak, że mam czas na treningi. Jednak często zdarza się tak, że muszę trenować albo wcześnie rano, albo w późnych godzinach wieczornych.
NK: Pierwszy raz wystąpisz z orzełkiem na piersi. Jakie to uczucie reprezentować kraj na MŚ?
T.D.Z.: To są naprawdę niesamowite emocje. Dla mnie to jest ogromna duma, nobilitacja tego, co robię i dodatkowa motywacja. Na zawodach zawszę startuję chcąc być lepszą wersją siebie, natomiast jeżeli chodzi o MŚ to reprezentuję też nasz kraj i chcę pokazać się w jak najlepszej formie jako reprezentantka.
ZOBACZ TEŻ: „Jeśli nie będę w stanie dać z siebie 100% – odpuszczę”. Artur Czerwiec o MŚ Abu Dhabi