Czy pisanie o ultratriathlonistach to nieustanne powielanie jednego tematu czy może szansa rozwoju dla całej dyscypliny? Czy nazwisko Karaś i Kostera zaburzają percepcję triathlonu, czy zwiększają jego popularność?
ZOBACZ TEŻ: Jak wygląda kompleksowe badanie osoby aktywnej? Sprawdziliśmy
Czy media muszą pisać o Karasiu i ultratriathlonie? Na pytanie w jednym ze swoich filmików zamieszczonych na portalu YouTube odpowiada IronWay.
Media piszą tylko o ultra?
„Po co w ogóle piszecie o Karasiu? Przecież to w ogóle nie jest triathlonista? Przecież on startuje w zawodach dla dziesięciu osób. Piszcie więcej o sporcie kwalifikowanym i age-grouperach” – taki komentarz to tylko jeden z wielu przykładów komentarzy zamieszczanych pod tekstami portali internetowych, piszących o zawodnikach ultra. Czy jednak faktycznie media skupiają całą swoją uwagę na wyścigach ultra i nazwiskach takich jak Karaś, czy Kostera?
Jak obrazuje IronWay na przykładzie Akademii Triathlonu, wcale tak nie jest. W trakcie rocznej działalności portalu na stronie pojawiło się ponad 1000 tekstów. Łącznie, zaledwie kilkanaście z nich dotyczyło polskich ultratriatnhlonistów – Roberta Karasia i Adriana Kostery. O sporcie kwalifikowanym powstało natomiast ponad 100 tekstów.
– Przeciętny post o Robercie czy Adrianie wzbudza gigantyczne zainteresowanie. Algorytmy social media działają tak, że jeśli jest duże zainteresowanie to boostują te posty, kiedy jest małe zainteresowanie, to tego nie robią. Przeciętne wpisy o Juniorach, nawet o ich sukcesach w sporcie kwalifikowanym lajkuje kilka osób. Jeśli to bardzo duży sukces to kilkadziesiąt. A o Robercie czy Adrianie to jest 50-100 razy więcej. Tam są setki lajków i zasięgi na poziomie minimum kilkudziesięciu tysięcy, a nawet kilkuset. Nie ma co się obrażać na rzeczywistość, takie są fakty – tłumaczy IronWay.
Brak marki osobistej to brak zainteresowania
Z czego wynikają tak małe zasięgi? Jak mówi IronWay, spowodowane są tym, że: „zainteresowanie sportem kwalifikowanym jest znikome” – zarówno wśród tych niezainteresowanych, jak i tych zainteresowanych triathlonem.
Zasadniczym problemem jest przede wszystkim niechęć profesjonalistów do budowania swojej marki osobistej. Znaczna część zawodników nie przykłada uwagi do budowania relacji ze swoimi odbiorcami, chociażby poprzez systematyczne prowadzenie social mediów, co sprowadza się do mniejszego zainteresowania ich osobą, zarówno przez kibiców, jak i sponsorów.
– Żyjemy w kraju, którego jedynym zainteresowaniem mainstreamu jest piłka nożna i raz na jakiś czas lokalny fenomen typu Małysz czy Pudzian. Wszystkie inne sporty są niszowe […] Dodatkowo uważam, że czasy mamy takie, że trzeba prowadzić social media, trzeba dawać od siebie wartość swojej społeczności. Nawet amatorzy w Polsce stanowią większe marketingowe value dla sponsorów niż zdecydowana większość spotu kwalifikowanego – tłumaczy.
ZOBACZ TEŻ: Paweł Najmowicz: „Celuję w poprawienie rekordu świata Roberta Karasia”
Rozgłos pomaga rozwojowi triathlonu
Jak mówi IronWay, tak duża popularność ultratriathlonu w Polsce ma zarówno swoje wady, jak i zalety, jednak z pewnością: „środowisko triathlonowe mu sporo zawdzięcza”.
Przede wszystkim przyczynia się on do popularyzowania triathlonu wśród osób, które dotychczas nie znały tej dyscypliny. Wyczyny Karasia i dystanse, które pokonują, są na tyle medialne, że każdy odbiorca jest w stanie się z nimi zidentyfikować, a przede wszystkim zainteresować.
– Jestem skłonny postawić tezę, że oni [ultatriathloniści] tym swoim ultra, tą dziwną niszowością, przyciągnęli do triathlonu więcej początkujących osób, niż wszystkie działania PZTri razem wzięte przez ostatnie 10 lat.
Niestety popularność ultra wpływa również na tworzenie krzywdzącej dla triathlonistów percepcji, że im dłuższy dystans zawodów, tym lepszy. Co, jak podkreśla IronWay: „ oczywiście jest bzdurą”.
Złoty środek
Czy media muszą pisać o Karasiu i ultratriathlonie? Muszą, bo: „jedyna skuteczna metoda rozwoju triathlonu w Polsce to symbioza – PRO, AG, ultra i mediów”.
Tak jak jest dwóch braci Kurskich taksa też dwaj Karasie. Rodziny się nie wybiera a Sebastian to spoko gość
Czy się ultra komuś podoba, czy nie, pies to drapał. Dla mnie to są już zmagania spoza sfery sportu jako takiego, ale, jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.
Zadałbym jednak inne pytanie: czy koniecznie musimy pisać o Robercie Karasiu? Rozumiem, że żyje on w poczuciu krzywdy i bycia ofiarą hejtu/zazdrości/whatever. Może jest to nawet poczucie słuszne, może jego różne szumne, a potem nierezalizowane plany, DNSy, DNFy nie usprawiedliwają poziomu szydery. OK.
Ale to, że ktoś czuje skrzywdzony, niedoceniony, nie usprawiedliwia – zwłaszcza, jeśli mówimy tu o publikacjach mających propagować triathlon, również wśród młodzieży – bluzgów czy opowieści pt. ,,dałbym takiemu po mordzie”. Może image nieokrzesanego chłopaka, który się chętnie będzie bił z każdym, kto ,,zagrozi jemu lub jego rodzinie” sprzedaje się fajnie w kontekście naparzanki w oktagonie. Mam jednak wątpliwości czy tego tupu 'role model’ to optymalne rozwiązanie dla tri.
Karas to klaun, kostera to fajny facet.