Kacper Dereń mówi, że po zakończeniu kariery zawodowego pływaka trudno było mu żyć aktywnie i dbać o zdrowie. Zainteresowanie się triathlonem i aquabike całkowicie to zmieniło. Został wicemistrzem świata w drugiej z dyscyplin i chce kiedyś pokonać dystans Ironman.
ZOBACZ TEŻ: Wojciech Kopyciński na podium połówki Israman!
Kacper Dereń nieco przypadkowo poleciał na mistrzostwa świata do Torremolinos i został wicemistrzem świata AG aquabike w kategorii M25-29. Jak trafił do triathlonu i jakie ma plany? O tym rozmawialiśmy z nim podczas gali Polskiego Związku Triathlonu.
Akademia Triathlonu: Skąd u Ciebie zainteresowaniem triathlonem?
Kacper Dereń: Ogólnie to trzy lata temu przyjechałem do Krakowa i tam zacząłem pracę w klubie triathlonowym TriWise. Oni zaszczepili mnie miłością do tego sportu. Na razie z bieganiem nie jestem za pan brat, bo zawodowo trenowałem pływanie, ale staram się na spokojnie to wszystko pogodzić. Myślę, że w przyszłości jakieś starty w tym triathlonie będą. Mogę nawet zdradzić, że w 2025 roku będzie grubszy start niż się sam spodziewałem.
AT: Grubszy, znaczy dłuższy dystans, tak?
KD: Tak. Miałem jeden start na olimpijce. Startowałem ze swoją zawodniczką w Warszawie. Kolejny start będzie na dłuższym dystansie, ale to na razie tajemnica.
AT: Wspominałeś w mediach społecznościowych, że jednym z Twoich planów w triathlonie jest start na pełnym dystansie. Skąd taki pomysł?
KD: Do tego startu zachęcił mnie mój kolega Jakub Patecki (Youtuber znany jako „patec_wariatec” – przyp. red.), który też robił Ironmana. Ja miałem w planie zrobić ten pełny dystans, ale będzie to trochę później. Całą tę drogę chcę przejść na spokojnie. Tego spokoju nauczyła mnie przeszłość sportowa. Pozjadałem sobie zęby na startowych nerwach. Teraz chcę się cieszyć i bawić sportem, aby w przyszłości zrobić ten dystans Ironman. Nie będzie to jeszcze w następnym roku. Może za 2-3 lata. Zobaczymy, jak czas pokaże.
AT: Jak wspominasz swoje debiutanckie zawody na olimpijce?
KD: To był szalony czas, z tego względu, że coś tam trenowałem i coś biegałem. Głównie jeździłem na rowerze, bo pokochałem kolarstwo. Bawiłem się świetnie, płynąc z moją koleżanką i zawodniczką Moniką Małecką. Później w ogóle bez presji poszedłem na rower i bieganie. Pojechałem ponad swoje możliwości – w ogóle nie zakładałem tego, jak pojechać. Poszło super. Czasu nie pamiętam, ale jak mówię, było to ponad moje oczekiwania.
AT: Jak to się stało, że pojechałeś na mistrzostwa świata aquabike w Torremolinos? Jak wspominasz rywalizację?
KD: (śmiech) Pewnego pięknego dnia jedząc pizzę, Monika zaproponowała mi start. Tak jakoś wyszło, że dostałem dziką kartę na te zawody. Ja powiedziałem, że jestem w stanie mieć wysoką lokatę na tych zawodach. Polski Związek Triathlonu w to uwierzył. Jak już przyklepali mi tę dziką kartę, to nie było wyjścia.
AT: Czyli nie musiałeś się kwalifikować.
KD: Tak, ale na swoją obronę mam ten medal mistrzostw świata, więc wyszło spoko. Same zawody i sam start był dla mnie czymś zupełnie nowym. Starałem się nie stresować ze względu na przeszłość pływacką, ale i tak ten stresik był. Mega mi tego brakowało, bo w 2021 roku skończyłem zawodowe pływanie. Wtedy trochę psychicznie podupadłem. Nie wiedziałem, jak się z tego podnieść. Próbowałem żyć aktywnie, dbać o zdrowie i chodzić na siłownię. To mi nie wychodziło. Tak było do momentu pierwszej olimpijki z Moniką. Później szukałem sportowych wyzwań i padło na to, żeby robić triathlony. Na razie to zabawa.
Wracają do mistrzostw świata. Nie obyło się bez przygód. Powiedziałem sobie, że jadę na zwykłej szosie, a nie na czasówce. Koledzy oferowali, żeby jechać na czasówce i mówili, że będzie super szybko i fajnie. Powiedziałem „chłopaki, dam radę tutaj, kupiłem nowy rower nie po to, żeby stał w domu”. Już na samym starcie miałem problemy z zapięciem buta. Miałem normalny system boa. Wypiąłem go, żeby wsunąć nogę i zapiąć, ale problem był takim, że to kółeczko do zaciskania mi po prostu wypadło. Stałem sparaliżowany. Wszyscy myśleli, „czemu tam stoisz, co ty tam robisz” (śmiech). Co miałem im powiedzieć? Jakoś sobie poradziłem. Zapiąłem kółeczko. Później jechałem całą trasę czując się jak Tadej Pogacar (śmiech). Wiedziałem, że nie muszę biec, a więc poszedłem all-in. Nie wiedziałem, który jestem. Strasznie dużo osób młodych osób mnie mijało na czasówkach. Nie widziałem, jakie mieli numerki. Dopiero jak dojechałem do strefy zmian, powiedzieli mi, że zajmuje 2. miejsce. Nie mogłem uwierzyć!
Gość, który był pierwszy (Amerykanin), powiedział mi, że wygrał, bo dostał informację. Powiedział mi, że jestem 2. Też mu nie uwierzyłem!
AT: Masz duży handicap wiedzowy ze względu na doświadczenie i trenowanie z TriWise. Masz wokół siebie dużo doświadczonych ludzi. Co powiedziałbyś dwudziestoparolatkom, którzy chcą się wkręcić w triathlon i niekoniecznie mają zasoby?
KD: Pierwsza i najważniejsza rzecz to bawić się tym i znaleźć cel, żeby go zrealizować. Znaleźć sobie trenera pływania (jeśli nie mieliśmy z pływaniem styczności) albo trenera triathlonu i bawić się tym sportem. Nie robić Ironmana w 100 dni, ale wydłużyć ten proces (śmiech).
AT: Jak na dość młodą osobę, bardzo rozsądne rady!
KD: Nauczyłem się od mojego teraz już bardzo dobrego znajomego Piotra Hedzika. Sam tego doświadczyłem – trwać w tym procesie i się tym bawić.
AT: Trzymamy za Ciebie kciuki. Dziękujemy za rozmowę!