Gosia Granicka: „Triathlon ma być zabawą, ale na 100% profesjonalną” 

Gosia Granicka triathlon zaczęła trenować niecałe trzy sezony temu. Szybko stała się jednak jedną z czołowych zawodniczek. W 2024 wygrała swój debiut na zawodach IRONMAN 70.3. I chociaż traktuje ten sport jako zabawę, to nie ukrywa, że pewnego dnia może spróbować swoich sił jako zawodniczka PRO.

ZOBACZ TEŻ: Maciej Bruździak: „Cel na sezon 2025? Regularne miejsca w TOP10” 

W sierpniu 2022 roku ogłosiła, że po 14 latach kończy „rzucanie piłką między dwa słupki”, kończąc karierę piłkarki ręcznej. Jeszcze w tym samym sezonie zaczęła trenować triathlon. Świetne wyniki przyszły bardzo szybko. W 2024 roku wygrała zawody 5150 Warszawa, a następnie w debiucie na połówce zajęła 1. miejsce OPEN, zgarniając slot na mistrzostwa świata.

W rozmowie z Akademią Triathlonu Gosia Granicka opowiada o przejściu ze sportu drużynowego do indywidualnego, największych wyzwaniach w trenowaniu triathlonu oraz organizacji czasu – organizacji, która jest na wagę złota, a w której pomaga jej Fix Catering, z którym współpracuje od kilkunastu miesięcy. Jak sama mówi: „zawsze ma pudełka pod ręką”. Poznaj jej historię!

Uwaga: Przy zakupie diety Fix Catering użyj kodu akademiatriathlonuKod zniżkowy 15% działa na wszystkie diety (oprócz diet BOX i CARBLOADING) powyżej 20 dni. Wpisując kod akademiatriathlonu1 otrzymasz 10% obniżki na dowolną dietę poniżej 15 dni.

Nikodem Klata: Zanim przejdziemy do triathlonu, to zapytam o piłkę ręczą. Przez długi czas to ona stanowiła sport, z którym wiązałaś przyszłość. Byłaś w kadrze Polski juniorek, grałaś w Superlidze…

Gosia Granicka: W piłkę ręczną grałam od najmłodszych latach. W przedszkolu wyłapał mnie Pan, który prowadził zajęcia sportowe i zasugerował moim rodzicom, żeby posłali mnie do szkoły sportowej. Do trzeciej klasy to była raczej taka ogólnorozwojówka. Później trzeba było się zdecydować, czy piłka ręczna czy pływanie. Wybrałam piłkę ręczną. Teraz, pod kątem triathlonu, może trochę żałuję, że jednak to nie był pływanie (śmiech).

Najpierw grałam w różnych warszawskich klubach. Później równocześnie też w kadrze Polski juniorek. Przed pójściem do liceum musiałam podjąć decyzję czy dalej chcę grać w piłkę czy odpuszczam. Zdecydowałam, że spróbuję swoich sił na najwyższym poziomie. Rozpoczęłam więc grę w jednym z gdyńskich klubów, w którym dostałam szansę zadebiutowania w Superlidze.

Po liceum przyszedł kluczowy moment. Znowu musiałam zdecydować, w którą stronę idę. Czy chcę iść w profesjonalny sport czy nie. Miałam różne propozycje, nawet z klubów zagranicznych. Były więc perspektywy, ale to był też bardzo trudny okres. Miałam sporo kontuzji. Wiedziałam, że wypadnę z gry na jakiś czas. W międzyczasie dostałam się na studia w Warszawie. Wtedy zaczęłam grać w I lidze i równocześnie w reprezentacji uczelni, na nieco bardziej amatorskim poziomie. 

Z czasem przychodziły kolejne kontuzje. Stwierdziłam więc, że szkoda jest zdrowia na takie granie. Trenowanie na niższym poziomie nie dawało mi już takiej satysfakcji. Podjęłam decyzję, że rezygnuję z gry i praktycznie od razu zaczęłam trenować triathlon. 

NK: Jak to się stało, że z piłki ręcznej, a więc sportu zespołowego, o zupełnie innej specyfice, przeszłaś do triathlonu? Zwłaszcza że u TriGapy mówiłaś, że zawsze byłaś „duszą towarzystwa”…

GG: Nie ukrywam, że w piłce ręcznej bardzo trzymały mnie koleżanki z drużyny. Wiedziałam, że na treningu spotkam się z fajnymi osobami. A skąd triathlon? Mój tata spróbował tego sportu, a później wkręcił w to mojego chłopaka. Ja zawsze ich podglądałam a przy okazji wszyscy dookoła mówili mi, żebym też spróbowała. 

I szczerze mówiąc, po tylu latach w sporcie zespołowym jednak coś mnie kusiło, żeby sprawdzić się w sporcie indywidualnym. W triathlonie wynik zależy tylko i wyłącznie od ciebie. W piłce ręcznej jest dużo czynników, które o tym decydują i na które tak naprawdę nie zawsze masz wpływ. Możesz zagrać super mecz, a twoja drużyna przegra. Możesz trafić do trenera, któremu nie podpasujesz. Dużo różnych sytuacji.

W triathlonie wszystko zależy od ciebie. To jak trenujesz przełoży się na to jak wystartujesz na zawodach. Więc to było to dla mnie coś zupełnie nowego. Pierwszy raz byłam postawiona właśnie w takiej sytuacji. Jestem sama – ja i moje wyniki i moje trenowanie. Spodobało mi się to, bo nie ukrywam, że jestem raczej z tych pracowitych i rzetelnych zawodników. Fajnie było widzieć, że to co wkładam w treningi oddaje na zawodach. 

NK: Przytaczasz takie powiedzenie: „bieganie jest fajne jak ma się piłkę w ręce” – co stanowiło dla Ciebie największy przeskok, największą trudność, zaskoczenie po rozpoczęciu treningów triathlonu? 

GG: W piłce ręcznej zawsze byłam bardzo szybką zawodniczką. Wszyscy uważali więc, że bieganie przyjdzie mi naturalnie. Okazało się, że wcale tak nie było. Jednak to jest zupełnie inny wysiłek. W piłce ręcznej samo skojarzenie ze zmęczeniem jest już złe. Jak jesteś zmęczony, to trener sadza cię na ławkę. Jak jesteś zmęczony, to zaczynasz niecelnie rzucać. Tam tego zmęczenia się unikało. A tu nagle trafiłam do sportu, gdzie musiałam zaakceptować to, że jestem zmęczona. Zupełnie zmienić podejście i zrozumieć, że to nie jest tak, że jak jestem zmęczona, to znaczy, że muszę się zatrzymać. Moje pierwsze treningi biegania wyglądały tak, że nie byłam w stanie przebiec 30 minut bez zatrzymania się. Moja głowa tego nie akceptowała. Psychicznie musiałam trochę nad sobą popracować. W sumie nadal pracuję, ale teraz wygląda to już dużo lepiej.

NK: Te wyniki zaczęły przychodzić tak naprawdę bardzo szybko. Można powiedzieć, że od razu. Kolejne zawody, w których startowałaś to były kolejne wysokie miejsca. Zapytam więc dość trywialnie: jak to zrobiłaś?  

GG: Myślę, że tutaj zdecydowanie największy wpływ miało to, że ja po prostu od najmłodszych lat byłam bardzo aktywna i rodzice pchali mnie w bardzo dużo sportów. Moi znajomi się czasami ze mnie śmieją, czy jest coś, czego nie próbowałam (śmiech). Więc muszę podziękować rodzicom, że zarazili mnie sportem. 

Oprócz tego, jak grałam w piłkę ręczną, to jednocześnie bardzo dużo trenowałam na siłowni. Rower przyszedł mi stosunkowo łatwo właśnie przez to. Miałam silne nogi. Jeśli chodzi o pływanie, to nie pływałam tak naprawdę od czasów podstawówki, więc też się zastanawiałam, jak sobie z tym poradzę, ale mam wrażenie, że znowu zaczynam to rozumieć, a przede wszystkim mam z tego mnóstwo frajdy. 

NK: Sezon 2024: 1 miejsce w 5150 Warszawa, 2. miejsce Gdynia i ostatecznie 1. miejsce IM 70.3 Belgrad. Zaskoczona wynikami czy utwierdzona w tym co potrafisz? Jak opisałabyś ubiegły sezon?

GG: Jak się zapisywałam na te starty, to nie sądziłam, że będę wysoko w czołówce. Skupiałam się na tym, żeby realizować założenia, które wyznaczał mi trener. Wysokie miejsca były dla mnie pewnego rodzaju zaskoczeniem, bo jednak cały czas czułam się nowa w tym sporcie i sama nie wiedziałam, na co mnie stać. Jednak z mojego punktu widzenia, po prostu starałam się przełożyć to, co robię na treningach na zawody. 

Na pewno fajną przygodą i podsumowaniem tego sezonu było zwycięstwo w Belgradzie. Tam warunki atmosferyczne były bardzo trudne i dużo osób tego wyścigu nie ukończyło. Dla mnie to było zupełnie coś nowego, bo w takich warunkach nawet nie zdarzyło mi się trenować, a co dopiero robić swoją pierwszą połówkę? (śmiech).

ZOBACZ TEŻ: „Raz masz moc, raz masz dość” – Mateusz Lewicki o debiucie i sinusoidzie emocji na dystansie Ironman

NK: Ty w triathlonie od początku byłaś nastawiona na wyniki? O czym myślałaś, przechodząc do tri?

GG: Jak skończyłam grać w piłkę ręczną, to miałam nawet taki tydzień, gdzie nie robiłam nic i zastanawiałam się, co chcę ze sobą robić. Uznałam, że ja po prostu nie dam żyć bez sportu. Przyznam szczerze, że triathlon to już ma być dla mnie totalna zabawa. No ale jestem też z tych osób, które jak już coś robią, to robią to na 100% (śmiech). 

Wiem, że ktoś jak mnie obserwuje z boku, to może powiedzieć, że podchodzę do tego bardzo profesjonalnie, ale po prostu taka jestem. Przez to, że od najmłodszych lat byłam w sporcie na najwyższym poziomie, to jak już się za coś biorę, to lubię to robić porządnie. Dlatego też od razu wzięłam trenera i nawet nie było momentu, że sama próbowałam się w to bawić. Nie dlatego, że liczyłam, że osiągnę jakieś super wyniki, tylko po prostu wiedziałam, że jeśli to będzie poukładane, to da mi najwięcej radości i satysfakcji. 

NK: Twój trener napisał, że Ty dopiero się rozkręcasz i że masz ambitne plany na 2025. Jakie to plany? 

GG: W ubiegłym sezonie wywalczyłam slot na mistrzostwa świata, które są w listopadzie, więc to będzie mój główny start. Jestem też zapisana na połówkę w Warszawie. Nie wiem jeszcze jak będzie dokładnie wyglądał początek mojego sezonu, więc nie chciałabym się wypowiadać. Być może jeszcze jedna połówka wcześniej też wpadnie. 

Pod koniec sierpnia jestem jeszcze zgłoszona na połówkę w Austrii i to jest trzeci główny start. Więc na razie mam te trzy, a jeśli chodzi o resztę, to jestem w trakcie dogadywania z Miłoszem [trenerem], szczegółów. 

NK: Ambitne plany wymagają ambitnych treningów. A Ty pracujesz w korpo, a więc etat. Jak to łączysz? Masz niecodzienne podejście jak na AG, bo mówisz, że masz za dużo wolnego czasu… 

GG: W triatlonie jednak jest tak, że godziny treningów planujesz sobie sam i nawet jak trenuję dwa razy dziennie, to jestem w stanie to bez problemu połączyć z pracą na pełen etat. Jeden trening robię rano, drugi po południu. Porównuję triathlon do czasów piłki ręcznej, kiedy było zupełnie inaczej. Musiałam dojechać na halę odpowiednio wcześniej przed treningiem, a dojazd przez pół miasta w godzinach szczytu też zajmował sporo czasu. Trening potrafił trwać 2 godziny, a niekiedy dłużej. Jak wracałam do domu, to było już zawsze bardzo późno. Musiałam dopasować się do planu całej drużyny. Weekendy to w ogóle wypadały, bo grałam mecze w różnych miastach w Polsce.

Teraz moja firma wspiera mnie w rozwoju sportowym, za co jestem im bardzo wdzięczna. Pracuję w dużej części zdalnie i łączenie pracy z trenowaniem naprawdę nie sprawia mi problemu. Staram się pracować efektywnie i wykorzystywać czas na maksa. Po wielu godzinach przed komputerem, trening jest też dla mnie często formą odpoczynku. Dzięki dobrej organizacji, mam wrażenie, że tego czasu jest więcej niż miałam, jak grałam w piłkę ręczną. Do tego dochodzi wsparcie Fix Catering, dzięki któremu nie muszę się martwić o posiłki w ciągu dnia. To naprawdę duże ułatwienie, bo zamiast poświęcać czas na przygotowanie jedzenia, mogę chociażby zadbać o regenerację. Jak chcę się spotkać ze znajomymi czy z rodziną, to też zawsze bez problemu udaje mi się to zaplanować. To jest kwestia przyzwyczajenia i dobrego planowania dnia.

NK: Ostatnio pokazywałaś rolkę ze swojego dnia – Fix Catering chyba mocno wpływa na to, że masz więcej tego czasu?

GG: Oj tak, zdecydowanie. Na początku jak zaczęłam trenować  triathlon, to próbowałam być na diecie, którą rozpisał mi dietetyk. Totalnie mi to nie wychodziło. Zaburzało mi to cały plan, o którym mówiłam wcześniej (śmiech). Traciłam bardzo dużo energii. Nawet nie chodzi o samo gotowanie, ale o chodzenie na zakupy. Na to wszystko trzeba znaleźć czas. Fix Catering daje mi pięć albo nawet więcej posiłków, więc o ile może sam obiad byłabym w stanie sobie przygotować, o tyle pewno nie znalazłabym czasu na resztę tak dobrze dobranych i skomponowanych posiłków, które odpowiadają na moje zapotrzebowania kaloryczne.

Odkąd jestem na pudełkach od Fix Catering, to widzę, jak dużo mi to daje. Jak dużo daje mi to, że od razu po treningu mam gotowy posiłek. Jak to usprawnia cały mój dzień. Zwłaszcza jak muszę jeszcze dojechać do biura, to po prostu jest naprawdę na wagę złota. 

NK: Dieta Fixa sprawdza się na wysokich obrotach sportowca wytrzymałościowego? 

GG: Był taki moment, że jak przestałam pracować z dietetykiem, to byłam na innych pudełkach i Fix Catering zdecydowanie się dla mnie wyróżnia. Zdecydowałam się na dietę pudełkową, bo oprócz wygody, ona mi po prostu smakuje.

Po żadnym z posiłków nie mam też nigdy problemów, żeby zrobić trening. Z kolei jak już  kończę jednostkę treningową to zawsze mam przy sobie pudełko, żeby jak najszybciej uzupełnić to, co podczas tego treningu straciłam. Także cały dzień tak naprawdę spędzam z Fixem i zawsze mam pudełka pod ręką (śmiech). 

Ostatnio byłam na zagranicznych obozach i już zaczęłam tęsknić za pudełkami. Jak ich nie miałam, to zdałam sobie sprawę jak duże to jest ułatwienie. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo organizm czuje, kiedy zabraknie chociaż jednego z tych posiłków w ciągu doby. Także ja staram się tego pilnować i z Fixem bardzo dobrze mi to wychodzi.

W poprzednich dietach, z których korzystałam, faktycznie było tak, że posiłki były trochę monotonne. Tutaj byłam wręcz zaskoczona, bo mi się nie nudzą. Zawsze jestem bardzo wyczulona na jakość mięsa. Niby generalnie zjem wszystko, ale jak mięso nie spełnia moich oczekiwań, to po prostu go nie dotknę. Kilka diet już przez to zostało u mnie wyeliminowanych, a Fix ma super jakość składników. 

NK: Twój trener to mistrz Polski na długim dystansie. A Ty jaki masz stosunek do długiego dystansu? Szykuje się debiut? 

GG: W zeszłym roku w ogóle nie wyobrażałam sobie, że będę startować na połówce. Właśnie trochę przez moje blokady w głowie, o których mówiłam. Teraz dobrze czuję się na tych dłuższych dystansach, ale o pełnym z Trenerem nie rozmawiamy. Na krótkich często brakuje mi szybkości, którą mają zawodnicy trenujący już od wielu lat. Na połówce trochę się to wyrównuje. Absolutnie nie mówię, że nie wystartuję na pełnym dystansie, bo na pewno kiedyś chciałabym spróbować, ale jeszcze nie wiem kiedy i na ten moment nie myślę o tym. 

NK: Zapytana o PRO nie zaprzeczałaś. Na to, też jest plan?

GG: Dla mnie w ogóle ten podział AG/PRO jest troszeczkę dziwny. Nigdy w sporcie, który znałam dotychczas, nie spotkałam się z czymś takim. W piłce ręcznej nikt mnie nie pytał ile godzin w tygodniu trenuję (śmiech). Jak startuję na zawodach, to trochę mniej „kategoryzuję” zawodników. Dla mnie jak ktoś wygrał, to po prostu był najlepszy i nie zastanawiam się czy to jest AG czy PRO. Więc wydaje mi się mam do tego trochę inne podejście niż większość. Nie jestem fanką dzielenia, zwłaszcza że często AG potrafią prezentować bardzo zbliżony poziom sportowy do PRO. Jeśli kiedyś wyniki na to pozwolą i będę już na takim poziomie, że będę widziała, że jestem w stanie się ścigać z tymi najlepszymi dziewczynami, to na pewno z tego skorzystam. Ja po prostu lubię porównywać się do najlepszych.

Uwaga: Przy zakupie diety Fix Catering użyj kodu akademiatriathlonuKod zniżkowy 15% działa na wszystkie diety (oprócz diet BOX i CARBLOADING) powyżej 20 dni. Wpisując kod akademiatriathlonu1 otrzymasz 10% obniżki na dowolną dietę poniżej 15 dni.

Ty oszczędzasz, my tworzymy!

Akademia Triathlonu działa bez stałych sponsorów – wspierasz nas, używając kodu „akademiatriathlonu”. To dzięki Tobie możemy popularyzować i rozwijać triathlon w Polsce oraz tworzyć kolejne angażujące treści!

ZOBACZ TEŻ: Lista wszystkich zniżek na sprzęt treningowy, odżywki, suplementy, diety, plany treningowe i więcej

*Tekst powstał we współpracy z Fix Catering

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,909ObserwującyObserwuj
29,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane