Agata Litwin: „Jestem kobietą, więc mam większą empatię i chęć rozmowy”

Agata Litwin-Żurad doświadczenie trenerskie w triathlonie zdobywa od 2011 roku. W swojej pracy łączy wieloletnie doświadczenie z pasją i młodością. „To wszystko działa jednak na plus – młodość i wynikająca z tego walka, chęć do pracy i działania, kobieca empatia, otwarta głowa.”

Marzanna Duleba: Czy praca trenerki, kobiety, w świecie triathlonu jest trudna?

Agata Litwin-Żurad: Nie jest to dla mnie całkowicie naturalne środowisko. Panują tu wieloletnie relacje trenerskie, głównie męskie. Młoda kobieta, posiadająca już doświadczenie, kompetencje twarde i miękkie, za którą stoją wyniki własne i zawodników spotyka się z niedowierzaniem w tym hermetycznym świecie. Czasem czuję się traktowana z góry, „ z poklepywaniem”. Po pierwsze, trenerka, kobieta wśród trenerów. Po drugie młoda trenerka. Po trzecie, taka świeża, niezmanierowana.

To wszystko działa jednak na plus – młodość i wynikająca z tego walka, chęć do pracy i działania, kobieca empatia, otwarta głowa. Zerkam w biegu na trenerów z wieloletnim stażem, gdy stoją ze stoperem i poważnie przyglądają się swoim zawodnikom, czasem przeklną pod nosem. Ja przy tym wyglądam jak oszołomka – biegam, krzyczę, motywuję całą sobą.

MD: Jesteś młodą trenerką, świeżą, ale jednocześnie zdążyłaś już zdobyć doświadczenie.

AL: Zgadza się, choć jako trener pracuję już od 2011 roku, więc samo to świadczy, że aż taka młoda nie jestem. Zbudowałam świetnie działający team. Prowadzę grupę dorosłych zawodników, age-gruperów i team młodzieżowy.

MD: Triathlon to dyscyplina zdominowana przez mężczyzn. Czy na Twoje treningi zgłaszają się kobiety?

AL: Współpracuję zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Z sukcesem. Wśród zawodników indywidualnych, z bardziej spersonalizowanymi, poważnymi tematami, więcej jest mężczyzn, ale w age-grupie jest już równowaga. Może jest jeszcze ciut więcej mężczyzn, ale jest to mniej więcej wyrównana stawka. W młodzieżowej grupie jest już nawet trochę więcej kobiet, młodych dziewczyn.

MD: Czy to może oznaczać, że zwiększa się popularność triathlonu wśród kobiet?

AL: Ostatnio staje się to bardziej normalne, że kobiety trenują. Pary które mają dzieci, starają się dzielić obowiązkami. Czasami panowie pytają mnie, czy mam coś do polecenia, inny klub, gdzie żona, partnerka mogłaby trenować. Chcą trenować w różnych klubach, w innych godzinach niż my, żeby dzielić się obowiązkami domowymi, żeby to pogodzić.

Zdjęcie: Litwin Triathlon Team

MD: Jakie jest Twoje podejście do trenowania kobiet? Czy praca z kobietami wymaga więcej zaangażowania, jest to trudniejsze zadanie? Czy kobiety mają więcej obaw, huśtawek motywacji?

AL: Kobiety mają trochę inną motywację. Kobiety zawsze na pierwszym miejscu stawiają obowiązki, sport jest bardziej uzupełnieniem. Nie mają tak silnych ambicji, czyli sport ich nie określa. Natomiast mężczyzn, określa. Pojawia się rywalizacja, sposób udowodnienia czegoś sobie i innym. W przypadku kobiet jest to raczej udowodnienie czegoś sobie samym. Jest to taka zasadnicza różnica między kobietami i mężczyznami. Kobieta znajdzie tę granicę: rodzina, dziecko, zdrowy rozsądek, a dopiero później sport, ewentualnie równolegle.

MD: Zauważasz różnice w podejściu kobiet i mężczyzn do wysiłku na treningu?

AL: Mężczyźni przychodzą od razu z takim nastawieniem, że chcą być najlepsi. Od razu, nawet na treningach. Panów trzeba wręcz hamować. U kobiet rozbudza się to powoli. Jak widzą progres, to dopiero to bardzo mocno je motywuje. Powoli dochodzą do swoich ambicji, uczą się, że mogą. Ta motywacja jest bardzo mocno ukryta. Przywykłyśmy do tego, że mamy dużo na głowie i to nie jest naszym priorytetem, bycie sportowcem, od nas się wymaga o wiele więcej! Dopiero jak zaczynamy być sportowcem, to się okazuje, ze zaczyna nam bardzo zależeć, że jesteśmy dokładne, że potrafimy dużo rzeczy połączyć i  potrafimy znaleźć kompromisy.

MD: Obecnie budujesz także team młodzieżowy. Czy kobiece podejście wpływa na Twoje relacje z młodymi zawodnikami?

AL: Za tym, że jestem kobietą, idzie troszkę większa empatia i większa chęć rozmowy. Praca z młodzieżą jest bardzo trudna. Kiedy zachęcam, żeby się otwierali, to okazuje się, że tam wylewają się niewiarygodne ilości wątpliwości, żali, takiej niepewności wchodzenia w dorosłe życie. I to że jestem młodym trenerem, też przemawia na moją korzyść. Jestem dla nich pomostem pomiędzy rodzicami a rówieśnikami. Jestem bardziej otwarta na ich aktualne problemy.

Zdjęcie: Litwin Sports

Umiejętność słuchania tego, z czym oni się borykają, wymaga od trenera postawienia się w dzisiejszych czasach. W Instagramie, Facebooku. Oni mają wysoko postawione poprzeczki. Im wydaje się, że cały świat jest w zasięgu ręki, że wszystko osiąga się szybko. Bo wszyscy wszystko mają, bo wszyscy wszędzie są, bo jest kolorowo i się dzieje. Obudzenie w nich chęci do pracy, do regularności, do cieszenia się z procesu jakim jest trening, jest ciężkie. Oni nie chcą procesu. Oni chcą efektu. Oni chcą medali, sukcesu, pochwalić się tym. I to też trzeba zrozumieć i wspierać.

MD: Obecność w mediach społecznościowych jest również ważnym aspektem funkcjonowania teamu?

AL: I to też jest jeszcze jedna rzecz, która pomaga mi w budowaniu teamu – świadomość, że dzieciakom w tych czasach, trzeba pokazać, że triathlon jest fajny. Muszą chcieć się tym pochwalić. To nie jest tak jak kiedyś, 20-30 lat temu, że sport dawał alternatywę. Dzięki temu, że trenowałeś mogłeś wyjechać na zawody, na zgrupowanie, wygrać jakieś pomarańcze na zawodach. Teraz sport jest jedną z wielu alternatyw dla młodzieży.

W kwestii Instagrama miałam propozycję, żeby skupić się bardziej na budowaniu marki osobistej wokół swojej osoby, pokazać więcej atutów, kilka ćwiczeń i trochę więcej pośladka. Od dawna mam jednak przekonanie, że wizerunkowo odbierze mi to kompetencje Nie chcę być taką kobietą-kokietką. To zupełnie nie w moim stylu.

MD: Jak to robisz, że znajdujesz czas i energię na tak intensywną pracę? Age-grupy, młodzież, obozy treningowe, zawody. Znajdujesz czas dla siebie?

AL: Na pewno głównym czynnikiem, który pozwala mi być tak efektywną, jest to, że chcę.  To jest dla mnie najważniejsza rzecz w życiu. Od samego początku mówiłam sobie, że nic nie muszę. Od samego początku, jak wybierałam studia, powiedziałam sobie, że nie chcę być wuefistą. Nie chcę być kimś, kto musi coś robić, pracować na pełny etat. Fakt, że zawodnicy chcą motywuje mnie do robienia wszystkiego – nie tylko na 100%, ale 110%. Im bardziej grupa jest zaangażowana, dla mnie to jest bardzo naturalne, że ja też jestem zaangażowana. Wiadomo, że trudno jest rozciągnąć dobę, ale staram się z całych sił.

MD: Stworzyłaś dobrze działający team, dzięki któremu możesz teraz robić to, co lubisz?

AL: Ja mam ten komfort, że zbudowałam team dorosłych, który już fajnie funkcjonuje. Dzięki temu mogę sobie pozwolić na to, żeby robić część rzeczy, która nie przynoszą korzyści finansowych, ale przynoszą ogromne korzyści w postaci własnej satysfakcji, motywacji.

Mój mąż czasami pyta, dlaczego nie skupię się tylko na trenowaniu młodzieży, na tym, aby wytrenować olimpijczyka. Wielokrotnie wracamy do tego tematu, ale dla mnie muszą to być rzeczy, które się uzupełniają. Z jednej strony jest grupa dorosłych i plany indywidualne. I to jest ta część pracy, która o dziwo daje gigantyczną satysfakcję. Czasami nawet większą niż praca z młodzieżą. Dorośli, którzy przychodzą na trening i osiągają swoje cele, są megazadowoleni. Oni napiszą w wiadomości: super Agata! Najlepsza trenerka, świetny trening. To jet taka energia na maksa i to mnie też motywuje.

Z drugiej strony, praca z młodzieżą. Motywuje bardziej wtedy, kiedy już są efekty. Oni są nastawieni na bardzo wysokie wyniki. Cele są wyżyłowane i nie zawsze udaje się je zrealizować. Kiedy są super wysokie wyniki, wtedy jest satysfakcja. Jednak w topie jest bardzo trudno być cały czas. W startach młodzieżowych bywa więc też dużo żalu.

Te dwa kierunki, które są zupełnie inne w pracy, uzupełniają moją motywację. Dają zupełnie inny feedback od zawodników. I jedno motywuje drugie. Ta różnorodność jest fajna. Gdybym skupiła się tylko na jednym, to obawiam się, że wtedy np. wysoko postawiona poprzeczka mogłaby rodzić jakieś frustracje.

MD: Czy zdarzyło Ci się rozwiązywać sytuacje problemowe wynikające z niedyspozycji zawodniczek? Korygowałaś plany treningowe pod kątem dopasowania do cyklu menstruacyjnego?

Jest z tym problem. Ja mam też bardzo młode, jedenasto-, trzynastoletnie zawodniczki, u których po raz pierwszy pojawia się miesiączka. Pierwszym momentem jest rozmowa. Wyjaśnianie i oswajanie z sytuacją na własnym przykładzie. Te zawodniczki otwierają się dopiero wtedy, gdy ja im opowiadam, jak ja to przeżywałam, z jakimi problemami ja się borykałam. Ja też myślałam na początku, że jak mam miesiączkę, to nie mogę pójść na basen. A potem okazało się, że są na to rozwiązania i jednak mogę. Też bałam się, ale dałam sobie radę. Opowiadam o tym, jak mnie bolał brzuch, że miałam koleżanki, które nawet mdlały z tego powodu na treningu. Jak opowiem im to wszystko, daję im wsparcie, to one myślą – w sumie ze mną nie jest tak źle i spokojniej trenują.

ZOBACZ TEŻ: Wytrzymaj mocny finisz – trening mięśni dna miednicy

MD: Motywujesz swoim przykładem?

AL: Tak jest. Nie opowiadam bajek, żyję całą sobą. Pokazuję swoją postawą, że realnie da się wszystko zorganizować, połączyć treningi z obowiązkami. Był moment, że karierę zawodniczą łączyłam z karierą trenerską, życiem prywatnym, domem, rodziną. Swoim zdyscyplinowanym charakterem pokazuję, że da się tak funkcjonować, żeby połączyć te wszystkie rzeczy. Ostatnio, prawie wybiłam sobie oko, otarłam krew, a i tak przyszłam na trening. Pokazując w różnych sytuacjach, „że się da”, to jest dla nich najlepszy przykład.

MD: Czy w przyszłości planujesz powrót do ścigania się w triathlonie?

AL: Myślę o startach. Planuję zrealizować się jako sportowiec, ale muszą to odłożyć  w czasie. Kariera w sporcie kwalifikowanym na dystansach olimpijskim, sprintach, na wysokim poziomie, to już się skończyło. Przy tym nawale obowiązków, jaki mam nie ma szansy na powrót. Zresztą, taka była moja decyzja. Tak naturalnie wyszło, bo radość daje mi dzielenie się wiedzą, którą sama przez te lata zdobywałam. To mi rekompensuje brak moich startów. Jednak z tyłu głowy mam tę chęć startowania. I na pewno zdecyduję się na karierę age-groupera. W życiu miałam różne etapy. Byłam sportowcem, jestem trenerką, kiedyś będę mamą. Przyjdzie moment, kiedy będę łączyć te wszystkie role.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane