Agnieszka Jerzyk: „Od urodzenia dziecka sporo dokładam do sportu”

Wspaniały wynik podczas IRONMAN Frankfurt sprawił, że Agnieszka Jerzyk poleci na mistrzostwa świata w Konie. W rozmowie z Akademią Triathlonu zawodniczka opowiada, że jest to jej marzenie. Mówi też o chęci pozyskania nowych sponsorów, walce o kolejny sezon PRO, planach oraz tym, że chętnie odebrałaby zaproszenie na wyścig organizacji PTO.

ZOBACZ TEŻ: Kacper Stępniak: „Jestem dla siebie dość rygorystyczny”

Akademia Triathlonu: Na czym polegało to „zawalczenie o marzenia”, które wspomniałaś w swoim długim wpisie w mediach społecznościowych?. Chodziło o jeszcze jeden sezon PRO, czy może awans na MŚ na Hawajach? A może jeszcze o coś głębszego, coś dla Ciebie ważnego?

Agnieszka Jerzyk: Przede wszystkim marzyły mi się MŚ na Hawajach. Tego brakowało mi w swoim CV triathlonisty, a jest ono długie. Teraz trochę się pochwalę, ale myślę, że jak na Polaka zdobyłam sporo. W juniorach zostałam wicemistrzynią świata juniorów w duathlonie, zajęłam 5. miejsce w mistrzostwach Europy, wygrałam cztery puchary Europy wraz z klasyfikacją końcową. Zostałam mistrzynią Polski juniorów. I jako juniorka byłam 2. w mistrzostwach Polski seniorów na dystansie sprinterskim. W kategorii U23 zostałam mistrzynią świata i Europy, mistrzynią świata w duathlonie, wicemistrzynią Europy Elity w duathlonie. Zdobyłam kilka medali pucharu Europy, w tym na pewno 2 razy zwyciężałam. Byłam 4,5,5 w pucharze świata.

Mając 24 i 28 lat startowałam na igrzyskach olimpijskich. Stanęłam na podium PŚ i jako jedyny Polak stanęłam na podium WTS. Po Rio zmieniałam specjalizację z dystansu olimpijskiego na średni i długi. Wygrałam pięć wyścigów IRONMAN 70.3. Mój rekord na dystansie długim to 8:48.49. Dwa razy łamałam barierę 9 godzin. Urodziłam dziecko. Złamałam żebra, a po 4 miesiącach złamałam obojczyk. A po roku od tego zdarzenia wywalczyłam kwalifikację na MŚ i brąz ME w Ironmanie. Myślę, że kilka wyników mogłam pominąć, jak np. medale wojskowych zawodów, które zawsze były dla mnie priorytetem. Wiem, że gdybym nie odhaczyła Kony, to jako triathlonistka PRO bardzo bym żałowała. Dlatego tak zawzięłam się w sobie, by to spełnić.

AT: Czy to jest czas, w którym rozważasz możliwość zakończenia kariery PRO? Co musiałoby się wydarzyć, żebyś jeszcze startowała w kolejnym sezonie? Zapytam też z drugiej strony – co może przyspieszyć Twoje zakończenie kariery?

AJ: Tak, jest to czas, w którym może nie zamierzam kończyć kariery PRO, ale planuję powiększenie rodziny. Moje starty w tym roku w Gdańsku i Frankfurcie pokazały, że fajnie byłoby postartować jeszcze sezon i też o tym myślę, bo uwielbiam się ścigać. Wiem, że jeszcze mogę nie raz zaskoczyć samą siebie i zrobić jeszcze kilka super wyników. To tylko pod warunkiem, że będzie mi się to opłacać. Od dłuższego czasu nie mam sponsora, który wspiera mnie finansowo – oprócz Fundacji Gebhardt Sport. Nie są to jednak to kwoty, które pozwolą mi wyjechać na obóz, a opłacić np. fizjoterapeutę. Wiem, że teraz po moim sukcesie na we Frankfurcie i po rozmowie z Agnieszką Gebhardt z fundacji Gebhardt Sport wiem, że nadal nie znalazłam sponsora.

Agnieszka stara się zorganizować większe wsparcie. Od urodzenia dziecka sporo dokładam do sportu, a ja chcę zarabiać, to ma być moja praca. Chciałabym, aby moje wygrane były moim zarobkiem. Nie pieniędzmi, które muszę przeznaczyć na wyjazdy na zawody, zgrupowania, licencje, przeloty czy sprzęt. Jak znajdę sponsorów, którzy pomogą mi wyjechać na obóz i zawody będę jeszcze w TRI kolejny sezon. I z całego serca sobie tego życzę.

fot. Marcel Hilger

AT: Awansowałaś na wysokie, 57. miejsce rankingu PTO. Kolejny tak mocny występ może oznaczać jeszcze większy awans. Bierzesz pod uwagę możliwości, jakie daje wyższa pozycja – finansowe i ewentualne zaproszenia na wyścigi PTO? Zapytam wprost – czy jest jakiś „szczebel” wypłat z klasyfikacji, który dałby Ci czystą głowę na kolejne starty?

AJ: Cieszę się z mojego awansu. Muszę jeszcze poprawić trzeci wynik, a jest to 7. miejsce z Ironman z Izraela, w którym wystartowałam 5 miesięcy po złamaniu i operacji obojczyka. Więc awans o kolejne pozycje jest możliwy. Oczywiście, jeśli dostanę zaproszenie na wyścig PTO, to na niego polecę. Teraz dziką kartę na US Open dostała zawodniczka, która była za mną w Challenge Gdańsk. Możliwe, że trzeba ubiegać się o taką dziką kartę samemu. Może i ja powinnam napisać do PTO o dziką kartę. Teraz chciałabym skupić się na przygotowaniach do Kony.

Chciałabym wyjechać na obóz do Sierra Nevada, na który potrzebuję około 15 tysięcy złotych. A później czeka mnie jeszcze wydatek na wyjazd na same mistrzostwa i jest to koszt około 25 tysięcy złotych. Jeśli chodzi o nagrody finansowe w PTO to w tym roku nie zagłębiałam się w nie. Sam start z najlepszymi jest już nagrodą. Przykładem jest mój udział w mistrzostwach świata PTO w 2020 w Daytonie. Startowałam tam w 6. tygodniu ciąży, byłam 38. Celem było, aby mając córkę w brzuszku nie być ostatnią. Cel zrealizowałam. Po tych zawodach byłam na 28. miejscu w rankingu PTO. Później urodziła się Kasia.

AT: Z Twojego opisu wyścigu wynika, że jako zawodniczka miałaś wszystko świetnie zaplanowane – taktyka, nawadnianie, znajomość trasy. Pojawił się mały zgrzyt, bo odpadł Ci zamek w swim skinie. Jak radzisz sobie w takich nagłych, nieprzewidywanych sytuacjach. Jak zachowujesz spokój?

AJ: Start w IM Frankfurt był moją ostatnią szansą na slota. Na spełnienie mojego marzenia. Starałam się mieć wszystko przygotowane, bym nie mogła sobie czegoś zarzucić i pluć sobie w brodę do końca życia. Pożyczyłam na start opaskę chłodzącą na głowę, bidon i koszyk aero, matę z kolcami, by rozluźnić się przed startem. Sporo używałam Compexa, poszłam do fizjo przed i pilnowałam nawodnienia na długo przed startem. Starałam się zrobić drzemkę w ciągu dnia. Naprawdę mi bardzo zależało na tym starcie. Gdyby się nie udało, na pewno bym sobie odpuściła.

Jeśli chodzi o zepsuty swim skin na kilka chwil przed startem, to owszem, w takich sytuacjach jestem spokojna. Wystartowałabym bez niego. I na pewno bym nie zaprzątała sobie tym głowy, że słabiej popłynę. Nawet kiedyś podczas MŚ IRONMAN 70.3 Chattanoga startowałam bez swim skina jako jedyna PRO, po prostu wtedy czegoś takiego nie miałam. Popłynęłam naprawdę dobrze. Choć tam do przepłynięcia było 1,9 km, a nie 3,8 km. Bardziej stresował się tą sytuacją mój trener. Na szczęście age group pływali w piankach i tak się złożyło, że obok stała grupa znajomych Asi Tywczyński, u której byłam i po kilku minutach znalazł się strój. Rozmiar większy, ale pasował. Później okazało się, że przez to, że był trochę większy niż mój, strasznie obtarł mi szyję. To był problem, który odczułam dopiero po starcie.

AT: Wspomniałaś, że liczyłaś na slota. Tymczasem we Frankfurcie zajęłaś 3. miejsce i zdobyłaś brązowy medal. Zdaje się, że ten wyścig był wręcz idealny… no właśnie, jest coś, co chciałabyś jeszcze poprawić?

AJ: Tak, można powiedzieć, że był to wyścig idealny, bo dał mi brąz i slota. I tak było. Choć wiem, że wyścig jeszcze bardziej idealny jest możliwy. We Frankfurcie miałam skurcze na rowerze, bałam się mocniej przydusić. Choć w tym wyścigu nie było takiej potrzeby, bo jechałam w czołowej grupie. Na innych wyścigach fajnie byłoby jechać w mniejszym stresie. Myślę, że stać mnie też na szybszy maraton. Tutaj ostatnie 7 km już zwolniłam. Wiedziałam, że nie dogonię zawodniczki z przodu i za mną też było spokojnie. Zwolniłam, by pewniej i spokojniej dobiec do mety.

fot. Marcel Hilger

AT: Zakończyłaś odpoczynek i wracasz do treningów. Możesz zdradzić, jak będą wyglądały najbliższe miesiące pod kątem przygotowań i ścigania? Gdzie zamierzasz wystartować w najbliższym czasie?

AJ: Właśnie jadę na dwa dni do Szklarskiej Poręby. Miałam tam być tydzień, ale dostałam zaproszenie z Miasta Poznań na wyjazd do Japonii na start w triathlonie. Olimpijka bez draftingu. Więc za tydzień czeka mnie start. Po powrocie Kasia będzie obchodzić 2. urodziny i czeka mnie świętowanie. Później, jeśli znajdę dofinansowanie, polecę na 3 tygodnie do Sierra Nevada, jak nie, to może pojadę do Szklarskiej Poręby na jakiś czas. Planuję też start w IRONMAN 70.3 Poznań. A później Hawaje.

AT: Możesz opowiedzieć, jak to się stało, że zagrałaś w nowej wersji teledysku „Zła dziewczyna” produkowanego przez DJ Decksa? Czy sama uważasz siebie za taką „złą dziewczynę”, która jest bezkompromisowa, ma swoje zdanie, ciężka praca prowadzi ją do celu?

AJ: Fajny kawałek, a DJ Decks to zawodnik mojego trenera Pawła Barszowskiego. To bardzo sympatyczny i otwarty gość, szybko złapaliśmy dobry kontakt. Za chwilę czaka go super wyzwanie, start w Norsemanie. Darek w swoim remiksie chciał pokazać różne kobiety i ich siłę. Fajnie, że pomyślał też o mnie i ogólnie o kobiecie sportowcu. Myślę, że ta sportowa cześć mnie właśnie taka jest. Patrz na np. moją determinację w walce o slota na Hawaje.

AT: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

1 KOMENTARZ

  1. Jaki jest sens sponsorować kogoś kto kończy karierę powoli? Co będzie miał z tego sponsor? Jest tyle innych ciekawych mozliwosci

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,812ObserwującyObserwuj
21,700SubskrybującySubskrybuj

Polecane