Ostatnio na forum przewija się temat treningu w skrajnych warunkach i bicie się z myślami: iść nie iść, poczekać aż zmieni się pogoda, czy być twardym i bez względu na aurę wykonać jednostkę?
Osobiście wyznaję zasadę, że nie ma złej pogody tylko źle ubrani trenujący, co nie wyklucza wyjątków 🙂 Niestety czasami tak jest, że trzeba wykonać szybką kalkulację czy warto iść w zaparte czy jednak zrewidować nieco plan żeby nie wyjść na tym jak „Zabłocki na mydle’. Ostatnio miałem sporo takich sytuacji dlatego zdecydowałem się o nich napisać. Wszystkie opisane sytuacje zdarzyły się w przeciągu ostatnich dwóch tygodni.
Sobota rano, zaplanowaną mam jazdę rowerem, niestety leje jak z cebra. Dodatkowo jest jeszcze ciemno, szybka analiza i zostaję aby kręcić pod dachem. A tak się cieszyłem, na zmianę kół i wypuszczenie „zielonej strzały’ z obięć tenażera. Zaplanowane 250 minut pękło w miarę luźno, szkoda tylko, że przed ekranem monitora. Myślę sobie: nie ma tego złego, odbiję sobie za tydzień. Niestety popłniłem błąd, wychodząc z domu zapomniałem zabrać rzeczy. Rower trzymam w firmie więc powrót nie wchodził w grę, stracił bym za dużo czasu, a wszystko miałem wyliczone prawie co do minuty. Nie zostało nic innego jak usiąść na trenażer, w głowie miałem myśl: mam nadzieję, że to ostatni raz w tym roku. Jednostka miała być długa, zakończona krótkim biegiem, rzadko się zdarza, że mam tyle czasu więc chiałem to wykorzystać na maksa, wyszło 330/60 minut, swoją drogą mój nowy rekord kręcenia przypiętym do „uprzęży’ 🙂
Kolejną szybką zmianę planów miałem podczas treningu pływackiego. Zaplanowałem sobie 90 minut, 3×30 na zmianę krRR_kr_krRR. Po 10 minutach chciałem już skończyć tą mordęgę, na torze pływało 8 osób! Pierwszy raz spotkałem się z taką sytaucją, 4-6 to standard, ale 8 to już przesda praktycznie nie dało się normalnie pływać, dobrze, że większość osób była zorientowana w basenowym savoir vivre. Zacisnąłem zęby i jakoś przetrzymałem pierwsze 45 minut, zazwyczaj po tym czasie większość osób wychodzi, żeby nie spóźńić się na 8 do pracy. Zostały tylko 4 osoby, trzy trenujące tri plus jedna która dzień w dzień pływa i chyba zna wszytkich na basenie. Po kolejnych 15 minutach, dzieci skończyły trening, więc doszły dwa tory, dzięki temu przez resztę czasu, na tej zmianie, pływaliśmy we dwójkę. Już miałem kończyć, ale ku mojemu zdziwieniu, doszła do nas tylko jedna osoba, żal nie wykorzytać takich warunków, zostałem i wydłużyłem trening do 125 minut, padł kolejny mój osobisty rekord, udało się przepłynąć 6,5km.
Jak dziecko cieszyłem się, że dnia kolejngo będę mógł wkońcu uwolnić TT aby pojechać na szkolenie firmowe 90km od Krakowa, w rejony Marcina, a dokładnie do Kocierzy. Niestety kolejne rozczarowanie, musiałem przygotować materiały szkoleniowe, a że nie wyrobiłem się w środę to zamiast wsiąść rano na rower to usiadłem w fotelu przed kompem, a na szolenie pojechałęm samochodem 🙁 Roweru nie miałem jak spakować, więc wziąłem tylko buty biegowe. Plan był tak napięty, że i tak nie byłoby za dużo czasu na rowerowanie, ale na bieg już w sam raz 😉 Chcąc wykorzystać jak najlepiej sprzyjające okoliczności przyrody, wybrałem się na krótką wycieczkę biegową po okolicy. Lasy i górki tak mnie natchnęły, iż dobiegłem na górę Żar.
W weekend miałem sobie odbić ten rower, lecz niestety kolejna zmiana planów. Jako że za dwa tygodnie pierwszy raz będę biegł maraton jako „zając’, „zmusiłem’ w końcu kolegę aby sprawdził jak zachowa się jego organizm po 30km. Namówiłem go na maraton, ale już na jakieś porządne treningi nie dałem rady. Dlatego też razem zrobiliśmy 33km przebieżkę, pierwsze 23km totalny luz ostatnie 10 w tempie startowym. Chłopak ma, a raczej miał, ambitny plan aby w pierwszym starcie złamać 4h, ale po ostatnim treningu nie jest już tego taki pewien. Chociaż ja w niego wierzę, zresztą jego rezultaty z półmaratonu są bardzo obiecujące, powinien dać radę, ale królewski rządzi się swoimi prawami, więc zobaczymy. Dzięki takim zmianom, padł mój kolejny rekord, w ciągu tygodnia przebiegłem ponad 80km.
Dziś po raz kolejny wydłużyłem trening na basenie, bo szkoda było wyjść jak na torze miałem tylko jedną osobę. Rzadko są tak komfortowe warunki i zaczynają się dopiero po tym jak dzieci skończą trening i zwalniają dwa tory. Tak czy inaczej czasem trzeba być elastycznym, bo inaczej skończy się nie wykonaniem żadnej jednostki.
Trening 330 min na trenazerze- moglbys wszystkie czesci Gwiezdnych Wojen pewnie po sobie obejrzec :). Gratulacje oczywiscie ale musze przyznac ze troche przerazajace te Twoje objetosci chociaz jestem pewien ze przeloza sie na wynik.
Kuba – Kocierz piękne miejsce;)) Byłem w końcu lutego;) Ładny bieg sobie przy okazji zrobiłeś, szacunek! Ja miałem w głowie w lutym podjazd rowerem od strony Żywca ale na szczęście zrezygnowałem, bo po drodze zaczęło padać…. śnieg, a na szczyt było już ciężko wjechać autem… taki jeden dzień, na drugi dzień odwilż i słońce;)) @Arek – napisz co i jak po ostatnim naszym kontakcie. Artur milczy, bo szykuje mega formę na Majorkę, a ja bo formy nie mam i jeszcze kontuzje;) A innych problemach nie wspominam, bo to nie miejsce. Ale jakoś trzeba sobie radzić. Pozdr.
uff w końcu się odezwał. Artur nie przesadzaj, aż tak mocny nie jestem,choć miło to słyszeć, połechtałeś moje ego :-)) Korespondencyjny to jednak nie to samo, każdą dyscyplinę robisz osobno więc możesz się 'zarżnąć’ bez konsekwencji. Jeśli chodzi o IM to nie w głowie mi zejście poniżej 10h, kiedyś w przyszłość chciałbym zejść poniżej 11h, ale póki co mój obecny wynik mnie zadowala. Tak jak powiedziałeś każdy ma inne priorytety, więc i ja mam inne… Co do kręcenia pod dachem, to tak jak mówiłem, nie miałem wyjścia, mam określone ramy godzinowe w których mogę sobie pozwolić na trening, nie mogę czekać na lepszą pogodę i wyjść później. A każdą taką jednostkę starałem się kończyć choć krótkim biegiem na zewnątrz. Z tym zakładem to spoko, mam nadzieję, że w tym roku uda się spotkać to wtedy będzie okazja jakąś lampkę wina wypić 😉
Jeny! Chwile nie zagladam a sie …dzieje!:)))) Kuba odslania karty a reszta milczy!!!!! Kuba, tyle czasu krecenia w domu?!? Nieeee, tyle nie robie i nie zroie:) W tej odslonie 200min:)) A i tak to wg mojego trenera za duzo. On uwaza,ze nie ma sensu dluzej niz 1.5-2h i nalezy taka jazde pod dachem skompilowac z treningiem na zewnatrz lub z innym rodzajem (Arek wie) treningu. Ale to zawilosci treningowe:) Kazdy ma inne zadania, cele, zawody..:) Moj trener cisnie ze mnie 8me poty i mowi,ze to jeszcze nie jest intensywnosc:))) Trenuje inaczej niz w poprzednich latach i jest …fajnie:) A Kuba jest bardzo mocny!!! Widze jego wyniki w tri korespondencyjnym. Szacun:) Jest mocny i gdy bedzie potrafil zrobic zawody niena 'przymuleniu’ ale w odpowiedniej dla swoich mozliwosci intensywnosci to zblizy sie do 10h. Jestem pewien:)) I licze, ze to zrobi:) Ps. Zaklad wyrownam jeszcze Kuba! Pamietam:)))Arek, Ty mimo przeciwnosci jeszcze pokazesz na co Cie stac:))
@Kuba, Arek…co do posuchy. No coz, tak to juz jest, kiedy ojciec porzuca swoje dzieci, dla jakiegos 'insidera’ lub 'insiderki’. Zostaje tylko wspomnienie (z przemodleniea, z przeomdlenia senny, w parku plakalem szeptanymi slowy….). Jak mowila Pani Bodzia z Kleparza: Jedna jest tylko matka, ojcow mozna miec kilku..
Tylko nie Pan, po prostu Kuba. A do tytana pracy to mi jeszcze trochę brakuje, tyle że on jakoś dziwnie milczy…. To nie jest tak, że co tydzień mogę sobie pozwolić na takie jednostki, ale jak nadarza się okazja to staram się ją wykorzystać. Wiem, że od czasu do czasu potrzebuję takich treningów
'Panowie, czapki z głów!’ Oto prawdziwy tytan pracy ! Panie Jakubie wiadomości i ilości, a właściwie czas trwania poszczególnych treningów wgniotły mnie w fotel. Poczułam, że oszukuję siebie mówiąc: 'Dzisiaj to ja potrenowałam’. Od teraz będę mówić: 'Dzisiaj to tylko przewietrzyłam swoje sportowe ubrania’. Jestem w szoku, ze W OGÓLE można na trenażerze być dłużej niż 60 minut- PRZECIEŻ SIE TEGO NIE DA ZROBIĆ ??!!
Kuba, mam takie same spostrzeżenia…. Oby to była kwestia przygotowań…. Obawiam się trochę, że formuła blogu jakby trochę się ,,przejadła’. Mam jeszcze inne domysły ale mniejsza z tym. A może po prostu wszyscy ruszą jak będzie już sezon i o czym pisać….
@Arku nie tylko on, Marek, Marcin, Piotr itd. Jakaś posłucha na forum ogólnie. Chyba każdy już przebiera nóżkami przed pierwszym startem i nie ma czasu tu zaglądnąć 🙁
Arku, chyba bardziej ostrzy :)))
A Arturro podejrzanie milczy! Normalnie to już by kąsał… Może zęba stracił? :-))
Aleś Ty zawzięty! Z drugiej strony jak nadarzają się okazje to trzeba wykorzystać:) Ale żeby 330 min roweru na 'uprzęży’!!! Ała;)))
sporo to mam, ale raczej jednostek niewykonanych ;)))
@human odnośnie łamania 10h to nie mam w planach @Boguś mam w planach Malbork, ale zobaczymy jak to wyjdzie @Arek z Proffesore to nigdy nic nie wiadomo, może nas zaskoczyć jakimś bardziej wyśrubowanym wynikiem 😉 @Plati Ty też masz sporo jednostek wykonanych, tak jak mówiłem, mam nadzieję, że tym razem Malbork będzie nas, tylko zostań do poniedziałku… 😉
ło matko, takich objętości to w miesiąc nie robię :DDD
Kuba, dasz radę! Jesteś w końcu młodszy, silniejszy i jak widzę cholernie zawzięty… 🙂 Co do Arturro, owszem jest tytanem pracy ale nie sądzę żeby zrobił kiedykolwiek 330min w chałupie. Zastrzegam, że mogę się mylić.
Dwutygodnik rekordów :-). Jestem pod wrażeniem Kuba. Startujesz w Malborku?
Panowie bez przesady do Professore nadal mi brakuje 😉 Akurat mogłem sobie na to pozwolić bo w domu musiałem być dopiero na 11.30, więc wykorzystałem to jak najlepiej umiałem. @human tam na górze jest zbiornik wodny elektrowni PGE, a przy nim jest jeszcze spore pole solarów @Arek co z tego jak Twojego wyniku z IM to raczej nie powtórzę
Kuba, ja pierdziele jaki Ty objętości robisz! Szacun! Od razu wydałem się sobie jeszcze mniejszy niż jestem w rzeczywistości…. 🙂
Kuba, 330 min roweru w domu ??? Ja pier… 🙂 do tego 1h biegu… Mój 'rekord’ to 67min :)) Szykujesz się do złamania 10h ? p.s. co jest na tej górze w oddali ? pozdrawiam J.