Spotkałem królową śniegu. Wolałem siedzieć w domu, niż zebrać się i stanąć z nią twarzą w twarz.
Nadszedł jednak czas, w którym przyszło mi się zmierzyć z tym chłodem i niewygodą.
Czy to ma jakiś sens? Nie. Wziąłem łyk kawy. Warto się tak męczyć? Nie. Skończyłem kawę. I wyszedłem na spotkanie.
Na początku było ciemno i zimno, ale w końcu słońce przebiło się przez mrok i rozpoczął się wschód. A uśmiech samowolnie zagościł na buzi.
A dzień wcześniej było tak:
No to ja też się pochwale, -23 dystans 5 km. Filtr powietrza (nos) zamarzł zupełnie lód i bezbólowa depilacja 😉 nosa.
A mi przy około -17C po jakichś 30 minutach biegania lekko przymarzają powieki w prawym oku – dziwne uczucie, jak nie można do końca oczu otworzyć 😉
Ja dzisiaj pobiłem swój rekord: 10km biegania rano przy -21C Satysfakcja po treningu podwójna 🙂
Piękna zima!