No i stało się! Planowany od 2 czy 3 lat start w stolicy Niemiec przeszedł do historii. Maraton ten na długo zostanie mi w pamięci. Atmosfery i uczucia jakie ogarnia człowieka stojącego na starcie w takim tłumie, a później przebiegającego pod Brama Brandenburską nie da się opisać. Nie zapomnę tego nigdy. Berliński maraton polecam każdemu kto chce przeczyć coś wielkiego a zwłaszcza poczuć się choć przez chwile kimś…WAZNYM Organizacja imprezy perfekt. Najważniejszy jednak dla mnie był fakt, że na starcie nikt nikogo nie popychał, nikt z dalszych stref nie musiał na pierwszym kilometrze być w pierwszej linii krok za elitą, każdy znał swoje miejsce: jeśli biegnę na 3 godziny to nie pcham się po starcie przed tych na 2:40. Może to też kwestia kultury… Moja życiówka poprawiona o 4min. 2:48:04 jest i z tego się cieszę . Planowałem 2:45 cicho myśląc o 2:42 ale ,,dzięki” tej fenomenalnej atmosferze popełniłem szkolny błąd i pierwszą połówkę poleciałem za szybko (oj niosło) no i po 35km zabrakło pary. Temperatura też zrobiła swoje.. Nigdy jeszcze w czasie maratonu tak dużo nie piłem, a rozdawane na mecie przez jednego ze sponsorów bezalkoholowe piwo, wprost uratowało mi życie.. Teraz, po zamknięciu rozdziału pt :Maraton i po krótkim odpoczynku mogę zabrać się za zdobywanie następnego szczytu pt: Triatlon (już zdążyłem zrobić treningi regeneracyjne na rowerze)
Wielkie gratulacje 🙂 po ochłonięciu i regeneracji może znajdziesz czas na bardziej obszerną relację?
Gratulacje 🙂 Berlin to Berlin, tam zawsze się szybko biega 😉
do zobaczenia na zawodach triathlonowych Marcin! gratuluję wyniku z Berlina. Czas grubo poniżej 3 godzin to dla mnie kosmos 🙂 pozdrawiam