Bez „wielkiej napinki”, ale z energią. Łukasz Lis o przejściu do Pro i satysfakcji ze startów

W sobotę Łukasz Lis zadebiutuje jako PRO w wyścigu IRONMAN 70.3 Majorka, gdzie jego rywalem będzie między innymi Gustav Iden. W rozmowie z Akademią Triathlonu zawodnik opowiada o swoim podejściu do treningów, szukaniu radości w sporcie i planach na pierwszy sezon w roli profesjonalisty.

ZOBACZ TEŻ: IRONMAN 70.3 Majorka: Łukasz Lis zadebiutuje jako PRO

Grzegorz Banaś: W Twoim profilu na stronie PRO Series czytamy, że masz już 30 lat doświadczenia w sporcie. W ostatnich latach wygrywałeś sporo wyścigów, triumfując wielokrotnie jako AG. Czemu zdecydowałeś się na starty PRO? Czy jest to chęć sprawdzenia się na kolejnym, najwyższym poziomie? Może część dłuższego planu?

Łukasz Lis: Sport towarzyszy mi od najmłodszych lat i mam nadzieję, że dalej tak pozostanie. Wyczyn sportowy zakończyłem w okolicy 21 lat razem z zakończeniem kariery pięcioboisty nowoczesnego. Wtedy ścigałem się o czasy, punkty, miejsca – wtedy liczyła się tylko wygrana. Może trudno w to uwierzyć, ale ten etap jest za mną i teraz sportem się bawię. Startowanie i trenowanie niezmiennie sprawia mi satysfakcję i lubię to robić. Natomiast podejście do wyniku czy miejsca traktuje zgoła inaczej. Może właśnie dlatego dalej aktywnie trenuje i startuję.

To tak w gwoli wyjaśnienia, bo pewnie może być trudno zrozumieć moje podejście i raczej nie jest ono standardowe, patrząc z boku na moje wyniki sportowe. A skąd się wzięło PRO? Temat jest złożony. Trochę w tym względów mocno osobistych, ogólnego efektu przemijania, uciekających możliwości oraz czystej ciekawości i chęci posmakowania nowego.

Jest też w tym aspekt sportowy, ale raczej przy okazji jako dopełnienie całości, ale też bez niego mimo wszystko nie miałoby to sensu. Małe cele sportowe oraz większa mobilizacja sportowa nawet bez wielkiej napinki i ciśnienia pomagają w trenowaniu na każdym poziomie.

GB: Iden, Wurf, Lange, Margirier i Keulen, a to przecież tylko część zawodników. To jednocześnie ekscytujące i motywujące, że w swoim debiucie będziesz rywalizował z jednymi najlepszych i najbardziej utytułowanych zawodników na świecie…

ŁL: Dokładnie! Start w dużej grupie zawodników oraz znane nazwiska na linii startu jest tym, na co liczyłem i czego chciałem doświadczyć. Przejście na tę drugą stronę po wielu latach startowania jako amator jest mega ekscytujące i ciekawe.

GB: Pamiętam, że kiedy rozmawialiśmy przed Koną, powiedziałeś, że lecisz bez presji na rezultat. Czy start pośród PRO zmienia spojrzenie w tym aspekcie i masz jakieś konkretne cele? (np. życiówka na połówce?)

ŁL: Poza zmianą kategorii wiele się nie zmienia w moim podejściu, ale jednak większa mobilizacja i chęci są. Z reguły co 2 lata zakładam sobie jakiś większy cel, który mnie mocniej mobilizuje do większej uważności treningowej. Niestety czym dalej w las tym o cele trudniej i tym samym o mobilizację. W zeszłym sezonie dość łatwo przyszło mi zakręcenie się koło 4 godzin w połówce więc złamanie tego czasu, to fajny cel sportowy na ten sezon. A wejście w kategorię PRO dało trochę kopa i na tyle ile życie pozwala łapie tę energię. Przed pierwszym startem jest trochę niepewności, bo jednak to trochę inne startowanie. Zobaczymy po pierwszym starcie, jak faktycznie jest.

GB: Jak wyglądały Twoje przygotowania – jesteś z nich zadowolony? Jak się czujesz przed startem?

ŁL: Sezon zimowy zaliczam do udanych i właściwie dawno mi się tak dobrze nie trenowało. U mnie zima zawsze jest trochę treningowo słabsza niż lato. Często odpuszczam, aby niwelować ryzyko infekcji i z reguły staram się łapać siły oraz chęci na okres letni. Mimo wszystko udało się dobrze potrenować. Zasadniczo regularność i małe kroki to najlepszy sposób na formę. Cały czas mój plan trening oparty jest o plan TRICLUBowej grupy, którą prowadzę i to właśnie z nimi wykonuję większość jednostek treningowych. Staram się realizować plan objętościowy i jakościowy najmocniejszej grupy. Czasowo wychodzi jakieś 10-12 godzin tygodniowo jak wrzucę w to trening funkcjonalny. Spora część mojego trenowania to również bieganie czy jeżdżenie z przyczepką, przejazdy po mieście czy truchtanie z dzieciakami do przedszkola.

Do startu w maju specjalnie się nie szykowałem, więc klasycznego peaku formy raczej nie będzie. Natomiast fizycznie i psychicznie jestem gotowy na dobre startowanie. Oby tylko noga na biegu wytrzymała – bo coś się przyplątało ostatnio – i myślę, że będę zadowolony z mojego pierwszego występu w stawce PRO na Majorce. W sumie wiem już, że będę zadowolony.

GB: Pewnie za wcześnie o tym jeszcze mówić, ale możesz zdradzić nam coś o tym, jak zaplanowałeś sezon i gdzie Cię jeszcze zobaczymy?

ŁL: Może to być pierwszy i ostatni sezon w PRO, więc z jednej strony chciałbym kilka startów zaliczyć, ale też nie mam wielkiego ciśnienia, jak okaże się, że będą jakieś trudności.

Drugim miejscem, które chciałbym odwiedzić jest Zeel am See. Oba starty to PRO Series, piękne miejsca i fajne trasy, które chcę zwiedzić. Oba miejsca wykluczają mnie raczej z walki o złamanie 4 godzin, więc muszę znaleźć jakąś szybką trasę pod to wyzwanie. Na ten sezon mam również zaproszenie do Żnina i Bydgoszczy i tam pewnie pojawię się na połówkach. No i chyba skusze się na start w Ironmanie koło komina, czyli 70.3 w Warszawie. Jak dla mnie to sporo połówek więc zobaczymy czy to dźwignę i czy uda się jeszcze gdzieś wystartować na mojej ulubionej 1/8.

GB: Dziękujemy za rozmowę.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane